Brak pary, brak wizji

Europa Środkowa, niegdyś najbardziej dynamicznie rozwijający się region kontynentu, zdaje się ulegać instytucjonalnemu „złemu samopoczuciu”, które zagraża jej perspektywom gospodarczym i ambicjom.


Kiedy niedawno rozmawiałem ze słowacką wicepremier Lívią Vašákovą, odpowiedzialną za plan naprawy gospodarczej w ostatnim rządzie, częściowo technicznie brzmiące odpowiedzi nagle wysłały jasny komunikat polityczny: Słowacja była w stanie zaabsorbować ogromne fundusze unijne na odbudowę po pandemii dzięki reformom, które podjęła w celu wzmocnienia edukacji, administracji publicznej, opieki zdrowotnej i infrastruktury.

Tak więc, pomimo chaosu słowackiej polityki w ostatnich latach, najmniejsza gospodarka Czwórki Wyszehradzkiej zdołała przeforsować pewne fundamentalne zmiany, które są odpowiedzią na kluczowe wyzwanie stojące przed regionem – jak kontynuować szybkie nadrabianie zaległości w stosunku do bogatszego Zachodu po wyczerpaniu prostych źródeł wzrostu.

Głupota

W Polsce Prawo i Sprawiedliwość walczy o bezprecedensową trzecią kadencję u władzy po latach polityki, która osłabiła rządy prawa, przejęła nominalnie niezależne instytucje, takie jak bank centralny i organy regulacyjne rynku oraz zbudowała rozległą sieć patronatów w przedsiębiorstwach kontrolowanych przez państwo. Ranking Banku Światowego potwierdził, że jakość rządzenia w Polsce gwałtownie spadła od 2015 r. Niekończąca się konfrontacja z UE w sprawie niezależności sądownictwa pozbawiła rząd PiS ponad 20 miliardów euro w ramach funduszy naprawczych, co spowolniło i tak już powolną transformację energetyczną Polski, jednocześnie obciążając finanse publiczne.

Podobny los spotkał Węgry. Czechy, w których na początku roku zmienił się rząd, do niedawna wydawały się opieszałe w przedstawianiu pomysłów na wydanie miliardów przyznanych funduszy unijnych.

Z kolei odchodzący rząd Słowacji był bardzo skuteczny w absorpcji środków na odbudowę. Słowacja jest na dobrej drodze do wykorzystania przyznanych 6,4 mld euro dotacji, będąc jednym z pięciu krajów w UE, które odniosły największy sukces pod względem wskaźników absorpcji. Republice Czeskiej przyznano 8,6 mld euro, ale jej opóźnione wnioski oznaczają, że większość pieniędzy jeszcze nie zaczęła płynąć.

Koniec sielanki

Pod rządami PiS polska gospodarka, która jeszcze niedawno należała do czołówki światowych liderów wzrostu, znalazła się w stagnacji, a inflacja przekroczyła tam 10 proc.

Według niedawnego raportu firmy doradczej EY, wzrost gospodarczy Polski od trzeciego kwartału 2022 r. był bliski zeru, podczas gdy Słowacja osiągnęła półprocentową ekspansję. Wynik Czech jest mniejszy o 0,4 proc., a Węgier o 1 procent. Oficjalne dane za drugi kwartał tego roku pokazują, że polska gospodarka spadła o 3,7 proc. w porównaniu z poprzednim, węgierska spadła o 0,3 proc., słowacka wzrosła o 0,4 proc. Czeska praktycznie się nie zmieniła.

Tymczasem inflacja pozostaje wysoka. Od 2019 r. ceny wzrosły o 44 proc. na Węgrzech, 36 proc. w Polsce i Czechach oraz 30 proc. na Słowacji. Średnia w UE wynosi 20 procent.

Chociaż trudno wyciągnąć głębsze wnioski z kwartalnych danych o PKB, trend spowolnienia wydaje się dobrze zakorzeniony w regionie: wzrost na Węgrzech jest ujemny czwarty kwartał z rzędu, w Czechach od roku oscyluje wokół zera, a w Polsce w jednym kwartale rośnie, a w kolejnym spada. Żadna z krzywych wzrostu PKB w ostatnim roku nie była wzrostowa.

Wygląda na to, że kraje Europy Środkowej wyczerpały swój model wzrostu, oparty głównie na taniej, ale wykwalifikowanej sile roboczej i bliskości niemieckiej gospodarki, która według najnowszych danych sama znajduje się w stagnacji. Zamówienia fabryczne, wiodący wskaźnik produkcji przemysłowej, spadły w lipcu o 11 procent.

Europejski przemysł motoryzacyjny – który jest najważniejszym sektorem przemysłowym i produkcyjnym w Europie Środkowej – przechodzi długotrwały kryzys i fundamentalną transformację i nie udało mu się w pełni uchwycić przejścia na elektromobilność. Podobnie Europa stara się konkurować globalnie w nowych sektorach, takich jak gospodarka cyfrowa.

Przemysłowcy, właściciele firm i bankierzy coraz głośniej mówią o potrzebie przejścia na gospodarkę o wyższej wartości dodanej, co w kontekście kryzysu klimatycznego wiąże się z nowymi, bardziej ekologicznymi technologiami.

Kłopoty na horyzoncie

Taka teza w kontekście państw V4 została bardzo głośno wypowiedziana podczas konferencji ReVize (ReVision) of the Czech Republic w czerwcu ubiegłego roku, zorganizowanej wspólnie z czasopismem „Hospodářské nowiny” przez Drugą Inicjatywę Transformacji Gospodarczej. Jak sama nazwa wskazuje, jest to grupa przedsiębiorców, którzy próbują zmusić rząd i biznes do stworzenia wizji nowego modelu wzrostu dla czeskiej gospodarki w oparciu o tworzenie wyższej wartości dodanej.

„Dostrzegamy niewykorzystany potencjał czeskiej gospodarki. Kraj ten ma wielu inteligentnych ludzi i historię, w której udowodnił, że może być w światowej czołówce. Z drugiej strony widzimy, że przez ostatnie kilka lat byliśmy w stagnacji. Jest to również widoczne, gdy porównamy to z niemieckimi płacami. Do 2008 r. nadrabialiśmy zaległości, ale od tego czasu jesteśmy w stagnacji. Podobnie jest z dochodem narodowym brutto” – powiedział Martin Vohánka, twórca Drugiej Transformacji Gospodarczej i współwłaściciel notowanej na londyńskiej giełdzie firmy W.A.G. Payment Solutions.

Trend ten – nie tylko w gospodarce – został opisany w Catch-Up Index, modelu porównawczym rozwoju członków UE i krajów kandydujących. W najnowszym raporcie z 2021 r. stwierdzono, że nadrabianie zaległości przez nowe państwa członkowskie w stosunku do starych (i bogatych) było najbardziej dynamiczne w latach 2011–2014, po czym proces ten spowolnił lub nawet odwrócił się w przypadku niektórych krajów. Badanie to dotyczy nie tylko gospodarki, ale także innych wskaźników instytucjonalnych lub demokratycznych.

Dane UE z modelu Euround pokazują, że w latach 2000–2021 nastąpił statystycznie istotny proces nadrabiania zaległości w PKB na mieszkańca, ale różnice między państwami członkowskimi wzrosły wraz z najważniejszymi wydarzeniami: pierwszym był kryzys finansowy, a drugim pandemia COVID-19.

Jeśli chodzi o przyszłość, analiza danych regionów UE przeprowadzona przez Global Arena Research Institute wyraźnie wskazała, że najbardziej wrażliwe regiony UE pod względem przyszłych trendów gospodarczych koncentrują się w państwach członkowskich z Europy Środkowej i Bałkanów.

Nowe badanie przeprowadzone przez Wiedeński Instytut Międzynarodowych Studiów Ekonomicznych również dowodzi, że model tanich warsztatów dla zachodnioeuropejskich firm już się wyczerpał. Zaleca ono środkowoeuropejskim członkom UE środek zaradczy, o którym od dawna dyskutuje się w Polsce i Czechach: firmy z tych krajów muszą rozwijać się za granicą, być konkurencyjne w skali globalnej, budować własne marki i szukać nisz, w których będą w światowej czołówce, a tym samym będą w stanie pobierać znacznie wyższe opłaty za swoje produkty, niż gdyby były tylko podwykonawcami w łańcuchach zachodnich firm.

Badanie Vienna Institute wskazuje gospodarki Tajwanu i Korei Południowej jako dobre modele do naśladowania.

„Tajwan i Korea Południowa pokazały, jak skuteczna może być dobrze zaprojektowana strategiczna polityka przemysłowa. Pomimo wielu różnic w stosunku do członków UE z Europy Środkowo-Wschodniej, historie sukcesu Azji Wschodniej stanowią cenną inspirację” – mówi współautorka badania Zuzana Zavarská.

Nie jest to nic rewolucyjnego, o modelu Azjatyckich Tygrysów mówi się już od lat 90. To prowadzi nas teraz do prawdopodobnie największej słabości obecnej polityki gospodarczej w Europie Środkowej – braku dobrze zaprojektowanej strategii i polityki rządu. Nawet Martin Vohánka i inni uczestnicy debat ReVision podkreślali, że chcieliby pomóc czeskiemu rządowi w dobrym wyznaczeniu nowej polityki gospodarczej, w utworzeniu na przykład think-tanku, który na podstawie analizy danych rekomendowałby kierunek, w którym należy podążać.

Stracona szansa

Słabe wyniki gospodarek Europy Środkowo-Wschodniej nastąpiły po wielu latach wzrostu dzięki wejściu do UE w 2004 r. i korzystnym warunkom globalnym.

Nawet teraz te cztery kraje, a także Rumunia, druga co do wielkości gospodarka regionu po Polsce, przyciągają znaczne inwestycje zagraniczne, korzystając z ogólnie dobrze wykształconej siły roboczej, wciąż niskich kosztów i dążenia wielu globalnych firm do skrócenia i przekierowania łańcuchów dostaw i usług z Chin.

W rezultacie Polska może pochwalić się jednym z najbardziej dynamicznych sektorów usług biznesowych na świecie, zatrudniającym prawie pół miliona osób i eksportującym usługi o wartości około 26 miliardów dolarów, według jednego z raportów.

Inwestycje przemysłowe również nadal napływają, ale w coraz większym stopniu są one ograniczane przez brak kluczowych polityk, zwłaszcza w zakresie transformacji energetycznej.

Rząd stał się jednym z głównych przeciwników zielonej agendy w UE, dając się zaskoczyć, gdy kryzys energetyczny związany z wojną Rosji na Ukrainie mocno uderzył.

Miliardy euro, które kraj wygrał na sprzedaży zielonych certyfikatów w ciągu ostatnich ośmiu lat, zostały wydane przez rząd na programy socjalne, a nie na modernizację sieci energetycznej, tak jak powinny. Przestarzały miks energetyczny, oparty na węglu, oznacza, że ceny energii elektrycznej należą do najwyższych w Europie.

Innym długoterminowym czynnikiem związanym z ponurymi perspektywami regionu jest sytuacja demograficzna. W krajach Europy Środkowej jest coraz więcej emerytów, a coraz mniej osób, które powinny zarabiać na swoje emerytury. Reformy systemów emerytalnych nie są egzekwowane. Widzimy więc fundamentalny paradoks: migranci mogliby rozwiązać sytuację, ale polityka antyimigracyjna jest kamieniem węgielnym środkowoeuropejskich populistów i konserwatystów. Premier Węgier chwali własny rząd za uszczelnienie granicy, a jednocześnie przyznaje, że w ciągu najbliższych dwóch lat potrzeba około pół miliona pracowników, jeśli kraj ma uruchomić swoje ostatnie ogromne inwestycje w fabryki baterii.

Bloomberg podkreślił, że największa polska firma, Orlen potrzebuje tysięcy pracowników z Azji do budowy nowej fabryki tworzyw sztucznych.

Jednym z największych problemów jest edukacja, która generalnie jest bardzo sztywna w całym regionie, nie dostosowuje się do nowych trendów i podlega wojnom kulturowym i wartościowym w krajach takich jak Polska i Węgry.

W Czechach toczy się nieustanna walka między zwolennikami starej szkoły, którzy chcieliby widzieć jak najwięcej taniej siły roboczej w produkcji, której brakuje, a tymi, którzy opowiadają się za bardziej przyszłościową, uniwersalną edukacją, która pozwoli ludziom lepiej dostosować się do szybko zmieniających się wymagań nowej gospodarki.

Pułapka średniego dochodu

Oczywiste jest, że gospodarki Europy Środkowej bardzo potrzebują lepszego zarządzania i formułowania polityki.

Problem polega na tym, że wymaga to jasnego przywództwa politycznego, którego wydaje się brakować w obliczu kłótni politycznych, polaryzacji i spadku standardów zarządzania.

Demokratyczny regres i instytucjonalny upadek jako czynniki wpływające na wyniki gospodarcze są często pomijane. Wielu ekonomistów wiąże tak zwaną „pułapkę średniego dochodu” z niepowodzeniem gospodarek wschodzących w przeprowadzaniu reform wolnorynkowych.

Jednak od czasu opublikowania w 2012 r. przełomowej książki Why Nations Fail autorstwa amerykańskich profesorów Darona Acemoglou i Jamesa Robinsona, stało się jasne, że szklany sufit ma znacznie bardziej instytucjonalny wymiar.

Infantylna polityka, słabe instytucje, korupcja, szerzący się patronat, zawłaszczone sądownictwo i egzekwowanie prawa prowadzą do polityki wydobywczej, w której elita rządząca koncentruje się na utrzymaniu bogactwa i władzy.

Istnieje coraz więcej dowodów na to, że Europa Środkowa udowadnia ten punkt, podobnie jak większość Ameryki Łacińskiej w poprzednich dekadach, choć zakotwiczenie w jednolitym rynku UE łagodzi niektóre z bardziej negatywnych skutków.

Jeśli obecna czeska koalicja rządowa nie zmieni radykalnie i szybko swojego zachowania i komunikacji, populista Andrej Babiš i jego partia ANO powrócą w 2025 r., kiedy to odbędą się wybory parlamentarne. Kiedyś nie oferował nic poza chaosem i nieprzejrzystymi preferencjami dla własnych lub zaprzyjaźnionych firm, jeśli chodzi o politykę gospodarczą.

Ani Babiš, ani Fico nie oferują nowego modelu wzrostu dla gospodarki, a tym samym przyszłego dobrobytu ludności. Ich recepta jest podobna do Orbána – wycisnąć kasę UE, przejąć instytucje państwowe i czerpać korzyści finansowe i polityczne.

W Polsce, perspektywa zawisłego parlamentu i niestabilnych rządów, kierowanych albo przez PiS, albo przez opozycyjną Koalicję Obywatelską, również ogranicza zakres poważnych zmian politycznych, które mogłyby zapewnić bardzo potrzebny impuls wzrostowy.

Opozycja jest jednak w lepszej sytuacji, aby odblokować dostęp do unijnych funduszy naprawczych i poprawić ład korporacyjny w firmach państwowych, a także poprawić otoczenie biznesowe. Niezależnie jednak od tego, kto będzie u władzy, Polska będzie zmagać się ze skutkami opóźnionej transformacji energetycznej i rosnącą presją fiskalną wynikającą ze stagnacji wzrostu.

Jeśli PiS utrzyma się u władzy, a Babiš ją odzyska, wszystkie cztery kraje zamkną się w konserwatywnej rezerwie, która będzie coraz bardziej izolowana w UE walczącej o swoje nowe miejsce w globalnej gospodarce.

W ten sposób cyfrowa i ekologiczna transformacja gospodarcza, która jest obecnie u progu całej europejskiej gospodarki, może ominąć Europę Środkową i zamknąć jej mieszkańców w pułapce biednych peryferii na dziesięciolecia.

Martin Ehl – Senior Fellow w Visegrad Insight. Jest głównym analitykiem dziennika ekonomicznego „Hospodářské noviny”.

Artykuł powstał w ramach programu współpracy głównych tytułów prasowych w Europie Środkowej prowadzonego przez Visegrad Insight w Fundacji Res Publica. Wersja angielska tekstu w Visegrad Insight.

Fot. Canva PRO.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa