Co było ważne w 2013 roku? Na co liczymy w 2014 roku?
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich było najbardziej zachwycające, zaskakujące albo rozczarowujące? Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku? Choć pozornie pytania te zapowiadają […]
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich było najbardziej zachwycające, zaskakujące albo rozczarowujące? Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku? Choć pozornie pytania te zapowiadają spóźnione podsumowanie roku i festiwal życzeń na rok przyszły, to w rzeczywistości są znacznie poważniejsze. Zebrane przez nas odpowiedzi pokazują bowiem, na czym koncentruje się dzisiaj dyskusja o miastach i czego nam jeszcze w niej brakuje. To okazja zarówno do refleksji nad stanem debaty, jak i do sformułowania listy wstępnych pytań, które chcielibyśmy zadać kandydatom w wyborach samorządowych w 2014 roku. W ciągu najbliższych tygodni będziemy tę refleksję pogłębiać i publikować kolejne artykuły i wywiady dotyczące wyzwań stojących przed naszymi miastami.
Odpowiedzi zebrał i opracował Artur Celiński. Odpowiadają: Jan Franciszek Cieślak, Maciej Czeredys, Agata Diduszko-Zyglewska, Anna Domaradzka, Sławomir Dziudzik, Marta Gendera, Sławomir Gzell, Ula Podurgiel, Sławomir Mojsiuszko, Adam Ostolski, Marta Poślad, Katarzyna Sadowy, Aleksandra Stępień, Patrycja Wojtaszczyk i Ewa Zielińska
Maciej Czeredys, Nowy Teatr, Warszawa
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
Mieszanka zachwytu, zaskoczenia i rozczarowania ostatecznie przekształciła się w zadumę nad czterema względnie równoległymi działaniami toczonymi w 2013 roku pośród szczytów władzy:
- przygotowanie założeń do nowego kodeksu budowlanego jako ciąg dalszy polskiego eksperymentu z tzw. wolnością budowlaną (d. Ministerstwo Transportu);
- projekt wykluczenia zawodu urbanisty z grona zawodów zaufania publicznego (Ministerstwo Sprawiedliwości);
- ustawowa próba zmierzenia się z zagadnieniem degradacji polskiego krajobrazu (Kancelaria Prezydenta).
Listopadowa rekonstrukcja rządu, a zwłaszcza utworzenie superministerstwa pani superminister wzbudziły nadzieję na poukładanie tego intelektualnego niepozbierania. Niestety niedługo później zapaliła się pierwsza lampka kontrolna na słowa: Wizjonerzy tylko gadają. A kluczem do sukcesu jest ciężka praca.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
Odpowiem w konwencji życzeń. Mniej złych przepisów, więcej dobrych obyczajów, więcej entuzjazmu dla wspólnych spraw, a na koniec – takiego wyniku wyborów samorządowych, który da szansę na znacznie lepsze 4 lata niż te minione.
Agata Diduszko-Zyglewska, Krytyka Polityczna, Warszawa
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
W 2013 dużo się mówiło o budżetach obywatelskich i one zaczęły być nawet realizowane, ale poza nielicznymi wyjątkami (Łódź?) były to procesy marginalne i powierzchowne. Miasta przeznaczały do podziału przez obywateli symboliczne środki, a możliwy zakres działań był zwykle ograniczany. W związku z tym decyzje mieszkańców dotyczyły działań bardzo lokalnych i zmian w skali mikro. Takie zmiany oczywiście też są ważne, ale ta niewielka skala całego procesu uniemożliwia zmianę mentalności i pokazanie ludziom, że mogą o czymś na serio współdecydować. Najsmutniejsze było dla mnie w tym kontekście spotkanie z dyrektorką śródmiejskiego domu kultury w Warszawie podczas konferencji „Kultura i rozwój” – w tym domu kultury zrealizowano wzorcowo proces tworzenia budżetu partycypacyjnego. Ten proces został wsparty finansowo przez Fundację Batorego. Na pytanie o powtórzenie procesu w kolejnym roku pani dyrektor odpowiedziała, że to się nie zdarzy, bo przecież Batory nie da drugi raz pieniędzy. Ten przykład pokazuje, że dopóki nie zmieni się mentalności decydentów, budżety obywatelskie pozostaną miłym, ale nic nieznaczącym ukłonem władz w stronę obywateli. A przecież nie chodzi o to, żeby współdecydować tylko o tym, czy na naszym podwórku stanie rabatka, czy trzepak – prawdziwa zmiana dokona się dopiero, kiedy będziemy mogli współdecydować o tym, czy miasto zbuduje stadion, czy raczej dziesięć żłobków…
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
Po kilku latach współtworzenia miejskich dokumentów i obserwowania późniejszej mozolnej i niespektakularnej realizacji zawartych w nich pomysłów mam poczucie, że potrzebne jest działanie, które w widoczny sposób zmieniłoby jakość życia wszystkich. Czyli coś prostego i uniwersalnego. W Polsce wskazanie pól do spektakularnej zmiany nie jest skomplikowane. Na przykład odziedziczony jeszcze z czasów komunistycznych stosunek do pieszych w przestrzeni publicznej – w jego myśl piesi są podrzędnymi użytkownikami przestrzeni miasta, ponieważ ma ona służyć po pierwsze właścicielom samochodów. Chociaż badania świadczące o szkodliwości tej anachronicznej hierarchii dla mieszkańców miasta są cytowane w gazetach średnio co dwa miesiące, sprawujący władzę nie traktują tego problemu poważnie, a tymczasem inicjatyw rowerowych, wózkowych i pieszych działających na rzecz zmiany w tym obszarze jest coraz więcej. Marzy mi się połączenie ich wszystkich w spójny ruch obywatelski, który doprowadzi do likwidacji kładek, podziemi, skośnego parkowania i tych poniżających żółtych guzików przy przejściach. Odebranie przestrzeni miejskiej samochodom i odzyskanie jej dla ludzi – to byłoby coś. Właściwie nie ma na co czekać – zróbmy to już w 2014 roku!
Anna Domaradzka, Uniwersytet Warszawski, Warszawa
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
Rok 2013 to, mimo wszystkich niedoskonałości tego procesu, rok otwierania się administracji na głosy mieszkańców miast i ich reprezentantów. Warto się tym cieszyć, bo to nie było dotąd ani proste, ani oczywiste. Przykładem niech będzie aktywność Departamentu Polityki Miejskiej w MIR, który w ramach prac nad Krajową Polityką Miejską zorganizował szereg spotkań, konferencji i warsztatów po to, by w ostatecznym dokumencie móc odnieść się do postulatów wszystkich jego odbiorców. Ruchy miejskie i lokalni aktywiści wywalczyli sobie ważne miejsce w tym procesie.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
Równolegle do prac nad KPM, w 2014 roku odbywać się będzie programowanie perspektywy finansowej UE na lata 2014-2020. Powstające dokumenty będą silnie wpływały na strategie samorządów przez najbliższe 6 lat. W ich zapisy powinno się więc możliwie gęsto wpleść kwestie realnego uczestnictwa mieszkańców w procesach doradczo-decyzyjnych. Ważne też, by zaprojektować zachęty dla administracji do wdrażania tych mechanizmów w praktyce. Potrzebna też edukacja – działania uczące mieszkańców i urzędników nowych zasad „gry dla miasta”.
Sławomir Dziudzik, Civitas Lukoviensis, Łuków
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
W Łukowie nic, żadne wydarzenie nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Powoli i do rozczarowań zacząłem się przyzwyczajać. Panujący od lat system „Włodarze decydują – mieszkańcy kibicują” ma się bowiem znakomicie. To właśnie takie podejście „miłościwie nam panujących” spowodowało, że w Łukowie nie został wdrożony w 2014 roku budżet obywatelski. Grupa ludzi ze Stowarzyszenia Civitas Lukoviensis przygotowała „zapiętą na ostatni guzik” szczegółową dokumentację przeprowadzenia tego procesu. Niestety, włodarze stwierdzili, że łukowianie nie są zainteresowani budżetem obywatelskim. W ten sposób zaprzepaszczona została okazja wprowadzenia w życie jednej z nielicznych w Polsce oddolnych inicjatyw w tym zakresie i – co więcej – okazja na wypromowanie miasta.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
Pod koniec 2013 roku grupa mieszkańców Łukowa wystosowała list do burmistrza oraz wszystkich instytucji kultury, w którym wyraża swoją troskę o stan kultury w mieście. Nie było najmniejszego nawet oddźwięku ze strony włodarzy. Realizacja w 2014 roku wszystkich uwag zawartych w liście byłaby znakomitym dowodem na to, że głos mieszkańców się liczy. Byłaby pierwszym symptomem zmiany dotychczasowego systemu na nowy: „Włodarze proponują – mieszkańcy współdecydują”.
Marta Gendera, Fundacja Salony, Zielona Góra
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
Bardzo imponuje mi konsekwencja ruchu rowerzystów w egzekwowaniu swoich praw do bezpiecznego i wygodnego poruszania się po mieście. Niezależnie czy działają z ramienia organizacji pozarządowych, na stanowiskach oficerów rowerowych przy samorządach, czy też podejmują inicjatywy oddolne, z pewnością to środowisko można było uznać w 2013 roku za najbardziej skuteczny z ruchów miejskich. Dzięki utworzeniu silnego lobby masie krytyczniej udało się wymóc obowiązkową obecność podczas planowania inwestycji drogowych przez lokalne samorządy. Coraz bardziej niepokojące wydaje się jednak milczące przyzwolenie mieszkańców na rozwijanie infrastruktury rowerowej kosztem strefy dla pieszych. Kilka lat temu dziwiły nas słupy elektryczne czy znaki drogowe stawiane na środku drogi rowerowej, dziś coraz częściej możemy potknąć się o nie, spacerując po coraz węższych chodnikach.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
Rok 2014 należy poświęcić na możliwie szeroką dyskusję na temat zapowiadanego rządowego Programu Rewitalizacji Miast i sposobów jego wdrażania. Oprócz ogólnopolskiej debaty i konsultacji społecznych szczególną rolę w tworzeniu tego projektu będą musiały odegrać samorządy lokalne współpracujące z organizacjami pozarządowymi. Praca nad nowymi scenariuszami funkcjonowania naszych miast, rzetelne badania, długofalowe działania z mieszkańcami, odpowiedzialne projektowanie wymagają zaangażowania interdyscyplinarnego grona ekspertów i specjalistów, bez których udziału poważne zmiany w naszych miastach nie zajdą.
Sławomir Gzell, architekt, Warszawa
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
W 2013 roku nie wydarzyło się nic szczególnego. Z harmonogramu prac Komisji Kodyfikacyjnej do spraw Prawa Budowlanego wynika, że dopiero w następnych latach będzie o czym dyskutować (jeśli będzie), a przecież działalność Komisji to dziś najważniejsza chyba operacja dotycząca polskich miast. Ten brak dyskusji próbowały na przykładach swoich miast nadrabiać poszczególne gazety, ale poziom dziennikarstwa „miejskiego” jest beznadziejny, bo dziennikarze odkomenderowani „do miasta” nie mają wiedzy, bez czego rozumienie procesów miejskich nie jest możliwe.
Z innych spraw: rozmaite interesujące kongresy, konkursy, warsztaty i tym podobne ciągle są zbyt słabo nagłośnione; stale wszystkie razem tzw. ruchy miejskie są zbyt słabe, żeby były zauważone przez władzę, jak zwykle wiedzącą najlepiej i wpatrzoną w samą siebie. Z drugiej strony, brak jednego, ogólnopolskiego programu działania owych ruchów. Bo kto potrafi odpowiedzieć na pytanie, do czego te ruchy dążą w długoterminowej perspektywie? Chciałbym to wiedzieć. Warto natomiast zauważyć początek czegoś, co nazwałbym powszechnym samokształceniem urbanistycznym, o czym świadczy duża ilość bardzo wartościowych książek o mieście wydanych w 2013 roku. Tyle tylko że trzeba te książki przeczytać, co polecam działaczkom i działaczom na rok 2014.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
W roku 2014 potrzebujemy więcej miejskiego marketingu, więcej zamieszania wokół miejskich problemów, więcej akcji o długofalowych wynikach, lepszej organizacji działania, w tym przygotowania się na wypadek gdyby ktoś zapytał, co chcielibyśmy uczynić treścią polskiej polityki miejskiej i polityk w poszczególnych miastach.
W makroskali życzyłbym sobie, aby ustawodawca uznał, że własność terenu nie jest równoznaczna z prawem do jego swobodnej zabudowy, tylko że prawo do zabudowy nadaje terenowi odpowiedni dokument planistyczny, wynikający z ogólniejszej polityki miejskiej. Oznacza to systemowe odejście od neoliberalnego traktowania miasta jako fabryki pieniędzy i przyznania, że przestrzeń jest dobrem jednostkowym, wyczerpującym się szybciej niż zasoby wody i powietrza. Gdyby to załatwiono w 2014 roku, to byłby to rok przełomu w polskich miastach.
Ula Podurgiel, Stowarzyszenie Adelfi, Ełk
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
Od rozczarowań najprościej zacząć, a były nimi prace nad aktualizacją Strategii Rozwoju Miasta Ełku. Nie dostałam do ręki wskaźników, badań, nawet desk research nie pojawił się w materiałach. Ot tak – trzeba było podawać rekomendacje, bazując na własnej mądrości, która dla mnie w takim kontekście jest po prostu ludyczna. I tak objawił mi się obrazek zarządzania moim miastem: strategia ma być i zawierać co trzeba. Uraziłam kolejny raz moich kolegów i koleżanki z urzędu niewygodnymi pytaniami, ale nie ma we mnie zgody na coś takiego w tak ważnym dokumencie.
Zaskoczenie to ilość uchwał podjętych w obrębie planowania przestrzennego. Drugie miejsce po sprawach budżetowych – 18. Szepczą one do mnie różne słowa. Wzbudzają niepokój, gdy pomyślę o skwerach zielonych w centrum miasta, które poszły pod młotek. Uchwały nie zawierają wyjaśnień, nie wiadomo więc, dlaczego dokonywano zmian. Czy to rozwój na korzyść, czy polityka pieniądza, bo bardzo pilnie chcemy obniżyć zadłużenie i zgadzamy się na więcej, niż powinniśmy? Plotkuje się w moim mieście, że mamy wszystko do sprzedania, nawet plażę.
Na koniec zachwyt? Perełki. Pakiet obywatelski. Mamy zaktualizowaną uchwałę o konsultacjach społecznych, uchwałę o inicjatywie lokalnej (w końcu, aż wstyd). I jedynie świadomość, że jest to upór jednego urzędniczego człowieka, który maniakalnie zgłasza nasz samorząd do różnych projektów obywatelskich, trochę przyćmiewa blask chwały. Niemniej jestem wdzięczna. Do tego polityka społeczna wrzuca plany strategiczne i kartę 3+, którą osobiście rekompensuję uchwałę śmieciową, dzięki której moje rachunki wzrosły dwukrotnie. Zauważyłam również strategię rozwoju sportu. Trzymać kciuki, żeby była ona początkiem prawdziwej polityki społecznej.
Nie ma dramatu, choć pytań kilka. Zrobiłam jeszcze prasówkę, tytułów nie podam, ale wygląda z niej, że rok 2013 to był rok imprez i tak nas widzą mieszkańcy, o reszcie mało kto słyszał.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
Ano marzy mi się planowanie i właśnie polityki publiczne. Spójny systemem, mający źródło w obiektywnych potrzebach, realizowany przez wielu interesariuszy. Górnolotnie, ale tego właśnie mi brakuje. A czego potrzebujemy bardziej namacalnie? Większego udziału mieszkańców we wpływie na zarządzanie miastem: budżetu obywatelskiego, rad dzielnic, inicjatyw lokalnych, sprzyjającego prawa lokalnego dla NGO. Zajrzałabym poza tym za kołnierz mieniu komunalnemu i dogrzebała w końcu do tego, co się dzieje z tym naszym ładem w przestrzeni i zielenią kaleczoną w mieście. Potrzebujemy jeszcze zmian w zarządzaniu kulturą, która wydaje się być nienaruszalna w schematach jak zima na Antarktydzie. Takie sobie drobiazgi, byle starczyło czasu i odwagi.
Sławomir Mojsiuszko, Fundacja M.I.A.S.T.O., Białystok
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
Pozytyw – zwycięski pochód budżetów obywatelskich przez Polskę. Oddane w ręce obywateli pieniądze zaktywizowały siły społeczne, wyzwoliły energię, doprowadziły do niemożliwych sojuszy działających na rzecz wspólnot lokalnych. Pierwszy budżet obywatelski w Białymstoku był projektem na 100 tys. zł, drugi – już na 12 mln. Progres.
Rozczarowanie – praca nad strategią państwa wobec miast. Od początku widać, że traktuje miasto w kategoriach gospodarczych. Wydaje się, że przyszła strategia to zakładnik grupy interesantów.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
Potrzebujemy wzięcia odpowiedzialności za miasta, odpowiedzialności przekraczającej czasoprzestrzeń kadencji władz miejskich. Potrzebujemy współdzielenia się tą odpowiedzialnością z obywatelami, a to oznacza szersze możliwości i narzędzia partycypacyjne. Przyjęcie standardów konsultacji społecznych to krok w dobrym kierunku.
Potrzebujemy też działań na rzecz wyrównania poziomu ośrodków miejskich. Polska staje się krajem czterech miast – Warszawy, Wrocławia, Krakowa i Gdańska. Dysproporcje w rozwoju są coraz bardziej widoczne, a jej niszczycielskim skutkiem jest drenaż sił kreatywnych.
Adam Ostolski, Zieloni, Warszawa
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
Draka o referenda odwoławcze – zaskoczenie, zachwyt i odrobina rozczarowania. Nie było ich więcej niż w latach poprzednich, ale przykuły uwagę całej Polski. Zwłaszcza w przypadku Warszawy ujawnił się konstruktywny potencjał referendum odwoławczego, zdolność wymuszania na władzach miasta zmian na lepsze. Rozczarowaniem była łatwość, z jaką kwestie merytoryczne zostały przez głównych graczy podporządkowane promocji własnej marki. Referenda obnażyły też głęboki lęk przed demokracją wśród polityczno-medialnych elit. Jeśli prezydencki projekt zmian w prawie nie zarżnie tej instytucji, referenda odwoławcze będą ważnym narzędziem w ręku obywatelek i obywateli, którzy wiedzą już, jak ich używać.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
W 2014 roku oczy ruchów miejskich całej Polski powinny być zwrócone na Kraków. Sukces społecznego ruchu próbującego powstrzymać miasto przed ubieganiem się o organizację zimowych igrzysk olimpijskich może przenicować obowiązującą dotychczas logikę rządzenia miastem. Natomiast porażka tego ruchu byłaby porażką nas wszystkich.
Marta Poślad, socjolożka, Warszawa
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
Zachwyt: rosnące zainteresowanie samorządów otwieraniem i wykorzystywaniem danych. Zaskoczenie: mówienie obywatelom, że budżety partycypacyjne są w obecnym kształcie partycypacyjne. Rozczarowanie: referendum warszawskie jako case study złej kondycji polskich wspólnot. Było głośno, choć bez treści. Zobaczyliśmy lustrzane odbicie krajowej polityki i znowu zapomnieliśmy się zapytać, jakiej Warszawy chcemy.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
Potrzebujemy refleksji nad ideą samorządności i stworzenia dla niej nowej policy. Samorządy miejskie to wciąż w większości arena potyczek dużych partii politycznych. Nie pomaga tu nieprzyjazna lokalności ordynacja wyborcza ani podchwytywanie przez włodarzy pomysłów społecznych, które po przemieleniu przez maszynkę urzędniczo-partyjną pozostają już tylko czynnikiem wizerunkowym i uspokajaniem wyrzutów sumienia tzw. ruchów miejskich. Nie o to Castellsowi chodziło.
Katarzyna Sadowy, SGH, Warszawa
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
Rozczarowaniem jest nadal brak spójnej polityki rozwoju metropolii i ustawy metropolitalnej. Jednym z efektów będzie niestety dalsze rozpełzanie się miast i rozwój przedmieść, czyli powstawanie kosztów i strat (społecznych, przyrodniczych i finansowych), które obciążą nas w kolejnych latach. Może nie zachwyt, ale nadzieję budzi w związku z tym każde działanie na rzecz transportu publicznego, ruchu pieszego i rowerowego, każda inwestycja, która w sensowny sposób dogęszcza centrum miasta. Zachwyca natomiast liczba i jakość architektoniczna budynków uczelni, które powstały w ostatnich latach.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
W 2014 roku potrzebne byłoby włączenie się Polski do Joint Programming Urban Europe. Jest to jedna z inicjatyw europejskich, które mają integrować badania oraz dobre praktyki związane z najważniejszymi wyzwaniami społecznymi Europy (od medycyny przez zmiany klimatu po dziedzictwo kulturowe). W pracach Urban Europe, których celem jest wypracowanie nowych strategii rozwoju miast, bierze obecnie udział 13 krajów, 10 kolejnych zgłosiło swoje zainteresowanie.
Aleksandra Stępień, Miasto Moje a w Nim, Warszawa
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
Zeszły rok obfitował w dobrze rokujące wydarzenia i niesamowity rozkwit oddolnych inicjatyw walczących o ład estetyczny. Pojawił się projekt ustawy o ochronie krajobrazu, który pozwoliłby gminom na znacznie skuteczniejszą kontrolę funkcjonowania reklam i szyldów na swoim terenie. Park kulturowy we Wrocławiu, zarządzenia prezydenta miasta Gdańska i Tychy w sprawie umieszczania reklam i szyldów, powołanie plastyka miejskiego w Poznaniu – to tylko niektóre z zeszłorocznych działań udowadniające, że polityka reklamowa może i powinna być integralnym elementem ogólnomiejskiej narracji. Na tym tle rozczarowuje Warszawa, gdzie mimo utrzymywania stanowiska Naczelnika Wydziału Estetyki, prezydenckiego zarządzenia z 2007 roku oraz licznych deklaracji, 2013 rok upłynął pod znakiem ogólnej niemocy.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
Z perspektywy działań stowarzyszenia ciągle aktualne pozostaje oczekiwanie na zmiany ustawowe, także te dotyczące postępowania egzekucyjnego w administracji (co przekłada się np. na metody usuwania nielegalnych nośników reklamowych). Liczę również, że w 2014 roku pojawi się więcej działań edukacyjnych promujących dobre wzorce reklamowo-szyldowe i ułatwiających dialog na linii mieszkańcy-lokalne władze. Jednocześnie ci ostatni, zainteresowani zaprowadzaniem wizualnego porządku, serio powinni potraktować powiedzenie, że przykład musi iść „z góry”.
Patrycja Wojtaszczyk, Fundacja Normalne Miast0 – Fenomen, Łódź
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
Najciekawszym zjawiskiem w polityce miejskiej 2013 roku jest w mojej opinii gwałtownie wzbierająca popularność terminu „budżet partycypacyjny” (zwany też obywatelskimi). Zaskakuje skala, rozczarowuje w większości powierzchowny i nieprzemyślany sposób używania tego narzędzia przez lokalne samorządy. Szczęśliwie mamy pozytywne wyjątki. Wydaje się, że liderami w tym obszarze są Łódź i Warszawa (która proces dopiero rozpoczyna). Trzy, cztery lata temu pewnie żaden miejski aktywista nawet nie marzył o budżetach partycypacyjnych w kilkudziesięciu polskich miastach. Dziś wyzwaniem jest zadbanie o prawdziwie angażujący i przejrzysty charakter tego narzędzia, by polski model budżetu partycypacyjnego nie stał się parodią oryginalnych założeń.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
Zdecydowanie potrzebujemy głębokiej dyskusji o polityce miejskiej, o strategicznym i operacyjnym dokumencie wskazującym na to, jak mają rozwijać się polskie miasta oraz w jaki sposób stymulować ten rozwój. Mamy ministerstwo pilnujące rozwoju wsi, mamy politykę regionalną z dedykowanym mu resortem, ale nie ma podobnej determinacji co do zarządzania rozwojem polskich miast. Krajowa Polityka Miejska powinna zostać obudowana odpowiednimi mechanizmami organizacyjnymi i finansowymi. Bez tego zostanie martwym dokumentem, zbiorem dobrych praktyk o niewielkim wpływie na otaczającą nas rzeczywistość.
Ewa Zielińska oraz Jan Franciszek Cieślak, Miastodwa, Warszawa
Które z działań przeprowadzonych lub rozpoczętych w 2013 roku dotyczących miast i polityk miejskich najbardziej cię zachwyciło/zaskoczyło/rozczarowało?
Powołanie i rezygnacja Grzegorza Piątka z funkcji naczelnika do spraw miejskiej estetyki. Nie oceniamy tych wydarzeń w kategoriach pozytywne-negatywne. Uznajemy je za symptomatyczne. W dosłowny sposób zilustrowały one bowiem relacje między władzą polityczną a aktywistami, pokazując, że mimo wyrażanych chęci żadna ze stron nie jest gotowa porzucić swojej pozycji. Choć może się wydawać, że w takim razie stary porządek został spetryfikowany, to wniosek taki byłby przedwczesny. Zaangażowanie w politykę miejską przestaje być postrzegane w kategoriach uwikłania, a zaczyna w kategoriach odpowiedzialności. Klimat medialny wokół nominacji Piątka pokazuje, że społeczne poparcie dla wstępowania niezależnych aktywistów na miejskie stanowiska polityczne i urzędowe rośnie.
Jakiego działania dotyczącego miast i polityki miejskiej potrzebujemy w 2014 roku?
W nadchodzących wyborach samorządowych aktywiści miejscy powinni wystąpić z własnymi komitetami wyborczymi. Po raz pierwszy w Warszawie narasta klimat sprzyjający politycznemu zaangażowaniu niezależnych aktywistów. Powyższy przykład (Grzegorza Piątka) dobrze ilustruje, że trudno dłużej podejmować próby wpływu na politykę z pozycji romantycznego outsidera i aby przeprowadzić realne zmiany, należy przyjąć na siebie całą polityczną odpowiedzialność.