Dwie opowieści o stadionie
Stadion Narodowy góruje nad prawobrzeżną Warszawą. Przysłonił całą okolicę, w sensie dosłownym i metaforycznym zagarnął też przestrzeń swojego poprzednika. Stadion X-lecia przechodzi do historii, a wielki Narodowy kosz do niej wkracza, czy tego chcemy czy […]
Stadion Narodowy góruje nad prawobrzeżną Warszawą. Przysłonił całą okolicę, w sensie dosłownym i metaforycznym zagarnął też przestrzeń swojego poprzednika. Stadion X-lecia przechodzi do historii, a wielki Narodowy kosz do niej wkracza, czy tego chcemy czy nie. Zanim jednak całkowicie zatrą się nasze wspomnienia, może warto jeszcze na chwilę przyjrzeć się dwóch opowieściom o poprzedniku – tej, w której między słowami można wyczytać historię jego upadku i tej, w której między obrazami dostrzeżemy historię jego narodzin.
Między słowami
Bordowa zaimpregnowana płócienna okładka pewnej księgi kryje kilkaset kartek, trochę już pożółkłych, w większości niezapisanych. Tom ma rozmiary, które nie pozostawiają wątpliwości, że mamy do czynienia z nie byle jakim dokumentem. Format „Planu Sześcioletniego”, ciężar – samoobronny. Na froncie wytłoczona nazwa, w środku kaligraficzne zapisy czyjejś dłonie. Przynajmniej na początku, dopóki stadion lśnił dość szybko poszarzałą nowością. Pierwsze kilkanaście stron to zapiski buchaltera. Dokładnie wypisane wszystkie spotkania, mecze, rozgrywki. Ilość widzów – zawsze imponująca. Czasami szlaczki i podkreślenia, niczym ze wzorowo prowadzonego zeszytu uczennicy klasy podstawowej. Zachowały się nawet przebijające spod atramentu linijki zaznaczone ołówkiem. Papierowa kraina socjalistycznego ładu.
Od 1955 roku do 1958 pewną ręką zapisywana jest historia Stadionu X-lecia, na którym w tych latach zorganizowano 71 imprez masowych. Kolejne trzy lata są już tylko podsumowane wpisaną za jednym razem (widać to po rozmieszczeniu tekstu i kolorze atramentu) listą wszystkich wydarzeń. Znikają komentarze, wpisy gości (niektórzy obcokrajowcy niejednokrotnie wpisywali swoje zachwyty zaskakująco poprawną polszczyzną), podziękowania.
Jeszcze ośmiokrotnie na scenie pojawi się inny skryba, którego zadaniem będzie notowanie kolejnym meczy, spotkań, masowych chrztów Świadków Jehowych, a potem zawodów Red Bulla. Jedni będą wkładać w swoją misję więcej serca, inni – tyle co nic. Kaligrafia gdzieś wyparuje. Wpisy piórem ustąpią pod hegemonią flamastrów i długopisów. Ostatni kronikarz postanowi uzupełnić historię Stadionu o niewygodne wcześniej fakty. I nagle w Księdze Pamiątkowej socjalistycznego cudu architektury sportowej pojawi się zdjęcie tablicy pamiątkowej poświęconej Ryszardowi Siwcowi, który w akcie protestu wobec wkroczenia wojsk Układu Warszawskiego do Pragi dokonał samospalenia podczas Centralnych Dożynek w 1968 roku. A obok kalendarium 1983 roku zagoszczą zdjęcia z pielgrzymki papieża Jana Pawła II. Historia Stadionu ulegnie lekkiej korekcie – kogoś, kto podokleja informacje na nieparzystych, wcześniej pustych stronach.
Co prawda, fenomen jakim był Jarmark 10-lecia zostanie podsumowany zaledwie jednym wpisem o wynajęciu przestrzeni firmie Damex, a o wielokulturowym tyglu Księga Pamiątkowa stadionu milczy, jednak to właśnie między słowami, zapisami, można wyczytać historię tego miejsca – stadionu, który miał imponować i spełniał pokładane w nim oczekiwania zaledwie przez kilka lat, a potem stał się „polityczną sierotą” przygarnianą do łona Partii, kiedy wypadało się pochwalić potomkiem przed dalekimi kuzynami lub gośćmi z zagranicy.
Księga pamiątkowa jest mimo swoich rozmiarów niepozorna, właściwie niewiele w niej jest. Tylko powtarzające się niczym mantra zapiski: Dożynki centralne 100 000, Polska – Finlandia 1:1, 70 000. Analizując jednak pochody liczb, kolejne tysiące samowolnych lub przymuszonych widzów dostrzegamy historię „odchodzenia” Stadionu. Znikania z oficjalnej i propagandowej opowieści o Warszawie. Coraz mniej staranne zapisy, gubienie dat, niechlujność mogą posłużyć za miernik zainteresowania obiektem. Pod bordową okładką z wytłoczonymi pompatycznie złotymi literami kryją się zapiski, niczym z kroniki zastępu harcerskiego, prowadzonej przez dzieci, które powoli wyrastają ze swojej fascynacji zdobywania sprawności sportowych i znajdują sobie zupełnie inne zajęcia.