Zarycki: Pan

Jak chłop z panem - inteligenckie spory o spuściznę pańszczyzny w Polsce


Od kilku lat w Polsce toczy się dyskusja nad współczesnym znaczeniem spuścizny pańszczyzny. Jest ona częścią szerszej debaty nad aktualnym znaczeniem napięć pomiędzy szlachtą a chłopami w historii Polski. Inicjatorami dyskusji są inteligenci, którzy podejmują próby krytyki dominujących wizji przeszłości kraju, w tym roli, jaka przypisywana jest w nich szlachcie. Jak twierdzą, szlachta i jej spuścizna jest w postkomunistycznej Polsce idealizowana. Jej pozytywny obraz związany jest z mitem Rzeczypospolitej Obojga Narodów, w części konserwatywnych środowisk przedstawianej jako idealna wielonarodowa republika oparta na ideałach wolności szlacheckiej.

Jak zauważają wspomniani krytyczni autorzy, ten spopularyzowany obraz przedrozbiorowej Polski pomija zupełnie liczne negatywne cechy ustroju politycznego, społecznego i ekonomicznego tego państwa. Marginalizuje się czy wręcz przemilcza ciężki los chłopstwa i jego pańszczyźnianej zależności będącej częścią systemu poddaństwa. Sytuację chłopów na Kresach dodatkowo utrudniała symboliczna dominacja kultury polskiej oraz katolicyzmu przy przewadze ilościowej przedstawicieli innych kultur i religii, w szczególności poza dużymi miastami. Przez wspomnianych intelektualistów dominacja ta dziś interpretowana jest jako opresyjna hegemonia polskiej szlachty wobec dominujących liczebnie na tych obszarach rzesz chłopskich, zwykle o niepolskiej tożsamości.

Inteligenci o radykalnie lewicowych poglądach opisują całość relacji społecznych na tym obszarze w kategoriach kolonialnego wyzysku i opresji[1]. W ich przekonaniu utrzymywanie się mitu kresowej idylli I Rzeczypospolitej jako prekursora wielokulturowości nie tylko zakłamuje obraz historii, ale ma też negatywny wpływ na współczesne relacje społeczne w Polsce. Co więcej, twierdzą, że powoduje to wciąż bardzo niski status dzisiejszych chłopów oraz ich dzieci, przy niezasłużenie wysokiej pozycji współczesnych spadkobierców szlachty.


Esej pochodzi z najnowszego numeru Res Publiki: Najpierw masa, potem rzeźba – o masach społecznych i ich roli w demokracji. Zamów go już dziś w naszej internetowej księgarni!

2-15-FB-cov

W przekonaniu wspomnianych autorów taki stan rzeczy jest nie tylko niesprawiedliwy, ale i niemoralny, ponieważ szlachta przez wieki budowała swoją pozycję i gromadziła posiadane – jak dodają niektórzy – do dziś zasoby na bazie wyzysku chłopstwa, którego pańszczyzna była głównym narzędziem. Piotr Kozak na łamach „Krytyki Politycznej” posunął się nawet do wezwania o wypłatę odszkodowań za pańszczyznę[2].

W omawianych wizjach krytycznych niesprawiedliwość, stworzona przez system poddaństwa gwarantujący szlachcie przez kilka stuleci ekonomiczne i polityczne przywileje, trwa więc nadal i wymaga działań zmierzających do wyrównania krzywd, a co najmniej naprawy nierówności. W tej perspektywie historyczna niesprawiedliwość pańszczyzny tłumaczy współczesne antagonizmy pomiędzy miastem i wsią oraz gorszą pozycję ludności wiejskiej. Jest to związane zarówno z sytuacją ekonomiczną czy poziomem wykształcenia, jak i statusem, w którym „wiejskość”, „chłopskość” i ich korelaty są niezmiennie deprecjonowane w przeciwieństwie do dowartościowanej „miejskości” i „pańskości”.

Lewicowi intelektualiści przedstawiają się więc jako obrońcy uciśnionej od wieków grupy społecznej. Za przejawy jej nieustającej opresji uważają niedowartościowanie kultury wiejskiej, niski status symboliczny chłopstwa, uprzedzenia wobec nowych mieszkańców metropolii przybywających z obszarów wiejskich, a także kulturowe napiętnowanie członków awansującej klasy średniej.

Nie podważając szlachetnych intencji wspomnianych autorów, wskażę na kilka elementów ich narracji, które budzą wątpliwości. O ile uzasadnione jest mówienie o chłopach, których tożsamość i status są możliwe do określenia, to trudno jest mówić dziś o potomkach szlachty jako wyraźnie zdefiniowanej grupie społecznej będącej oponentem chłopstwa w opisywanym sporze. Szlachta była zawsze wewnętrznie zróżnicowana strukturalnie, politycznie i przede wszystkim ekonomicznie do tego stopnia, że trudno określić ją w całości jako grupę dominującą ekonomicznie: wyżej od najbiedniejszych przedstawicieli szlachty lokowali się bogaci chłopi czy pozbawieni przywilejów szlacheckich mieszczanie.

Do tego z początkiem XX wieku szlachta utraciła resztki społecznej spójności i trudno mówić o jakimkolwiek poczuciu wspólnoty tej coraz bardziej różnorodnej grupy społecznej. Wśród niej zaczynają dominować inne niż stanowe tożsamości, w szczególności klasowe i narodowe. Jednocześnie szlachta traci swoje przywileje oraz pozycję polityczną.

Szlacheckość inteligencji

Ziemiaństwo i szlachta stają się coraz bardziej mgławicowymi kategoriami symbolicznymi. Grupą triumfującą politycznie w Polsce w roku 1918 jest inteligencja. Nie przekształca się w nową burżuazję, ale dzięki zapewnieniu sobie kluczowych pozycji w nowym państwie staje się najsilniejszym aktorem w życiu politycznym i społecznym. Dominacja inteligencji, poza krótką, osłabiającą ją epoką stalinizmu, nie zostaje zniesiona w okresie komunistycznym i trwa do dziś[3].

Przed I wojną światową inteligencja funkcjonowała w oparciu o krytykę czy też bycie w opozycji wobec arystokracji i ziemiaństwa. Często brała w obronę, podobnie jak dzisiejsi lewicowi inteligenci, chłopstwo oraz inne gorzej położone grupy społeczne. Jednak po 1918 roku coraz chętniej zaczęła odwoływać się do polskiej kultury szlacheckiej, wykorzystując ją do legitymizacji własnej dominującej pozycji.

Kultura szlachecka stała się jednocześnie kluczowym elementem narodowej tożsamości – nie zmienił tego komunizm, a wręcz wzmocnił – a jednocześnie ważnym elementem ideologii inteligenckiej dominacji. Szlacheckość inteligenta była od początku i pozostaje przezeń „zawłaszczona” i zrekonstruowana na potrzeby nowych, postfeudalnych relacji społecznych. Kluczowe jednak było wpisanie szlacheckich mitów do polskiego modelu obywatelstwa, który ukształtował się po roku 1918. Idealnym obywatelem stał się w nim nie mieszczanin, jak w krajach Europy Zachodniej, czy przedsiębiorca, jak w Stanach Zjednoczonych[4], ale właśnie inteligent o szlacheckim pochodzeniu. Poprzez wpisanie w narodowy model obywatelstwa nastąpiła uniwersalizacja dawnej tożsamości uprzywilejowanej. Proces ten spowodował w Polsce również uniwersalizację i swoistą dekontekstualizację opozycji „pan-cham”.

Jednak w większości współczesnych sporów odwołujących się do tej opozycji nie chodzi tak naprawdę o konfrontację potomków szlachty z potomkami chłopstwa. Istotą jest konfrontacja tych, którzy skuteczniej odwołują się do ideałów inteligenckości, z tymi, którym odwoływanie się do inteligenckiej tożsamości i wartości przychodzi trudniej. Przyczyny takiej słabości mogą być różne i obejmujące również „gorsze” pochodzenie w sensie utytułowania przodków, ale zwykle jest to wynik posiadanych zasobów społecznych i ekonomicznych, przede wszystkim kapitału kulturowego, który nie musi być wcale dziedziczony od wielu pokoleń. Kluczowe okazuje się również arbitralne, ale i społecznie uznane dołączenie do inteligenckiej elity, którego podstawą mogą być nawet ostentacyjne akty namaszczenia osób pochodzenia chłopskiego czy robotniczego, spełniających wymogi moralne i kulturowe.

Tożsamość, bolączki i terapia

W oczach lewicowych inteligentów neoszlachecka tożsamość powoduje, że wielu Polaków żyje w wewnętrznym kłamstwie, które generuje ciągłe napięcia. W mniemaniu wielu z nich rozwiązaniem tego problemu jest dowartościowanie narracji chłopskich, które pozwoliłoby żyjącym w fałszywej świadomości Polakom odnaleźć swą prawdziwą, a więc chłopską duszę. Jak sugerują, większość Polaków jako chłopi lub „postchłopi” źle czuje się z neoszlechecką tożsamością, do przyjęcia której jest zachęcana, czy pośrednio zmuszana, przez otoczenie społeczne. Podważają w ten sposób prawomocność uniwersalizacji elementów kultury szlacheckiej jako kultury narodowej i oparcia polskiego modelu obywatelstwa na figurze postszlacheckiego inteligenta.

Takie ujęcie zakłada, że przyjęcie tożsamości neoszlacheckich przez szerokie masy awansujących społecznie Polaków wywodzących się ze środowisk chłopskich wiąże się ze strukturalnymi problemami całego społeczeństwa. Jak sugerują wspomniani autorzy, „udający” szlachtę chłopi, którzy masowo zasiedlają polskie miasta, przyjmują rolę klasy średniej, a nawet zasilają szeregi elit, są ofiarami swej nieudolnej i nieuprawnionej „gry w szlachtę”. Dla cytowanych intelektualistów nie ulega wątpliwości, że fałszywa świadomość jest źródłem cierpień dla awansujących Polaków, a przyjęta przez nich rola „panów” jest odgrywana nieprzekonująco i niepoprawnie. Co gorsza, szlacheckość, w którą starają się za wszelką cenę wejść, nie wypiera ich głębokiej chłopskości, ale czyni ją jedynie ukrytą i nierozpoznaną. Jest to ich „zapomnianą genealogią”[5], wypartą w czasie „prześnionej rewolucji”[6].

Upatruje się w tym licznych bolączek współczesnego społeczeństwa polskiego: braku wzajemnego zaufania, braku odpowiedzialności czy braku aspiracji. W ten sposób z problemów kulturowych stają się problemami politycznymi czy wręcz ekonomicznymi, w końcu kapitał społeczny odgrywa w nich ważną rolę. Krytyczni inteligenci nie poprzestają tylko na krytyce, ale przedstawiają propozycje wyjścia z tej sytuacji, które z jednej strony mają charakter psychologiczny, z drugiej zaś kulturowy. Dążą do uświadomienia awansującej klasie średniej jej chłopskich korzeni i pogodzenia się z tym, a do tego chcą wprowadzić do przestrzeni publicznej dyskursy dowartościowujące chłopskie tożsamości i tradycje.

Dla lewicowych inteligentów „chłopskość” jest problemem wspólnym dla całego społeczeństwa polskiego. Uznać to można za pewną hipokryzję zarówno w aspekcie „esencjonalistycznym”, jak i „konstruktywistycznym”. W tym pierwszym przypadku wiąże się to z tym, że wśród polskich elit nie brak rodzin, które w znaczącym stopniu od wielu pokoleń są rodzinami żyjącymi w miastach, a wśród ich przodków dominują osoby o tożsamościach ziemiańskich, inteligenckich czy mieszczańskich. Z drugiej strony w aspekcie, który nazwałem „konstruktywistycznym”, tożsamości chłopskie i szlacheckie współcześnie są tworzone z różnych zasobów statusu społecznego, a genealogia jest tylko jednym z nich.

Inteligencki pan

Warto jednak zwrócić uwagę, że praktycznie wszyscy uczestnicy omawianej tu debaty stanowią część inteligenckiej elity. Korzystają więc z przywłaszczonej przez inteligencję szlacheckiej retoryki, stylistyki i tożsamości. Tak jak lewicowo-liberalni „terapeuci” doszukują się w tożsamościach awansujących klas średnich chłopskich elementów i proponują awansującym społecznie środowiskom pomoc w ich przepracowaniu, tak samo owym terapeutom można by zaproponować pomoc w poszukiwaniu ich własnej, choć nie do końca uświadamianej, szlacheckiej tożsamości, a także jej odpowiednie „przepracowanie”. Jest to oczywiście stwierdzenie ironiczne, ale można mieć wrażenie, że omawiani autorzy zapoznają swój uprzywilejowany, inteligencki status i w ten sposób maskują dodatkowo swą dominującą wobec „nowych klas średnich” pozycję społeczną. Świadczy o tym zabieranie głosu w mediach, wydawanie szeroko komentowanych książek czy produkcja filmów. Tak więc działają na polu produkcji symbolicznej, dostępnej wąskiej elicie. Status ten pozwala też na odwoływanie się do znaturalizowanych w inteligenckich tożsamościach neoszlacheckich schematów, do czego sami nie zawsze chcą się przyznawać. Co więcej, skuteczne posługiwanie się neoszlacheckimi tożsamościami jest przywilejem inteligencji. Można powiedzieć, że bez posiadania znaczących inteligenckich zasobów odwoływanie się do szlacheckości będzie zawsze mało przekonujące, a może być nawet postrzegane jako śmieszne.

Znaczące jest w szczególności, że zafascynowana chłopskością inteligencja z pasją tworzy hybrydowe formy kulturowe dla swych wiejskich podopiecznych, ale nie jest gotowa zaakceptować wszystkich form kulturowych cieszących się rzeczywistą popularnością na obszarach wiejskich. Najlepszym przykładem wydaje się być muzyka disco polo, która jest ściśle związana z tożsamością chłopską. Jest elementem na swój sposób kontestatorskim, bo budzi uczucia niesmaku, oburzenia czy wstydu u większości, w szczególności miejskiej inteligencji. To, że nie cenią jej również działacze na rzecz „przepracowania” chłopskości i naprawy pańszczyźnianych krzywd, może świadczyć o tym, że oni sami stoją na pozycjach „inteligencko-pańskich”. Zaś disco polo będzie z takiego punktu widzenia jawić się jako gatunek „chamski”.

Jest tak, ponieważ omawiany tu dyskurs krytyczny wobec awansującej klasy średniej opiera się właśnie na znaturalizowanym schemacie „pan-cham”. Kiedy patrzymy z takiej perspektywy, okazuje się, że przywołani intelektualiści zajmują w rzeczywistości pozycję tak znienawidzonych przez siebie „panów” i napominają awansujących o konieczności sprostania inteligenckim ideałom, wypominając im jednocześnie – pod pozorem dobroczynnej terapii – ich jakoby nieprzepracowane chłopskie, a więc w domyśle „chamskie”, pochodzenie. To pokazuje, jak nieprzekraczalna jest, sprowadzona do obywatelskiej kultury, opozycja „pana” i „chama”.

Do skutecznego działania społecznego w kontekście współczesnej polskiej kultury, w tym do uprawiania krytyki społecznej, niezbędne jest bowiem zajęcie pozycji „pana” i piętnowanie niepożądanych zachowań czy dalekich od wyrafinowania postaci jako „chamskich”. W większości przypadków przyjęciu „retoryki pańskiej” towarzyszy zajęcie pozycji inteligenckiej czy też odwołującej się do określonych wartości inteligenckich. Wspominane tu spory o pańszczyznę czy chłopskość wydają się więc być przede wszystkim wewnątrz inteligenckimi sporami, w szczególności mającymi aspekt negocjowania warunków dostępu do jej inteligenckiej elity. Pod hasłami obrony represjonowanej chłopskości, zapewne nieświadomie, ich uczestnicy zdają się bronić zwłaszcza określonych definicji inteligenckości. Należy jednak podkreślić, że problem nieprzekraczalności znaturalizowanej opozycji „pan-cham” wydaje się dotyczyć wszystkich, którzy działają w obrębie kultury polskiej i warto być tego świadomym.

***

Tomasz Zarycki – socjolog i geograf społeczny. Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, dyrektor Instytutu Studiów Społecznych im. Profesora Roberta B. Zajonca. Przedmiotem jego zainteresowania jest socjologia polityki, kultury, wiedzy i pamięci, a także analiza dyskursu oraz zastosowania teorii krytycznej (w tym studiów postkolonialnych) do badań społeczeństw Europy Środkowo-Wschodniej

***

[1] Porównaj: Jan Sowa, Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z formą, Universitas, Kraków 2011.

[2] Piotr Kozak, Pańszczyzna. Niedokończona sprawa, http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20140223/kozak-panszczyzna-niedokonczona-sprawa [dostęp: 20.12.2015].

[3] Tomasz Zarycki, Tomasz Warczok, Hegemonia inteligencka. Kapitał kulturowy we współczesnym polskim polu władzy – perspektywa „długiego trwania”, „Kultura i Społeczeństwo” 4/2014, s. 27-49.

[4] Porównaj: Thomas Humphrey Marshall, Class, Citizenship and Social Development: Essays, Doubleday, Garden City 1964.

[5] Marta Duch-Dyngosz, Zapomniana genealogia Polaków, „Znak” 5/2012, s. 8-13.

[6] Andrzej Leder, Prześniona Rewolucja. Ćwiczenie z logiki historycznej, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa