ZABOROWSKI: Trzy dekady od końca zimnej wojny

Koniec zimnej wojny stworzył narodom Europy Środkowej szansę na transformację, uwalniając ludzki potencjał, ale absolutnie nie gwarantował sukcesu


Zarówno zimna wojna, jak i jej zakończenie miały gigantyczny wpływ na politykę wewnętrzną państw byłego bloku wschodniego. Liberalizacja, a następnie rozpad Związku Sowieckiego umożliwiły rozpoczęcie zmian systemowych w Europie Środkowej i odejście od modelu gospodarki centralnie sterowanej. Jednak koniec zimnej wojny nie gwarantował sukcesu transformacji ustrojowych w demokratyzujących się państwach byłego bloku wschodniego. Tak naprawdę był to tylko początek ciężkiej drogi i dzisiaj, 30 lat później, transformacja trwa.

W tym numerze koncentrujemy się na pierwszym etapie procesu zmian ustrojowych, zapoczątkowanych końcem zimnej wojny.

W Polsce sytuacja była wyjątkowa. Mieliśmy silną opozycję antykomunistyczną, która, po wstępnych wahaniach, o których pisze były premier Jan Krzysztof Bielecki, zdecydowała się na przejęcie władzy. Oceniając polską transformację z dzisiejszej perspektywy, często zapomina się, w jak trudnych geopolitycznych i wewnętrznych warunkach zaczynał się ten proces. Polska była pierwszym krajem, który podjął ryzyko transformacyjne.

Od wschodu, zachodu i południa Polska graniczyła z komunistycznymi państwami, które z wrogością przyglądały się polskiemu eksperymentowi. W Polsce nadal stacjonowało ponad 40 tys. sowieckich wojsk. Granica zachodnia z Niemcami pozostawała niepewna, a jedynym jej gwarantem był właśnie Związek Sowiecki.

W kraju szalała hiperinflacja, gospodarka była w stanie upadku. Niemniej w Polsce w szeregach silnej, antykomunistycznej opozycji było wielu kompetentnych ludzi, którzy dążąc do przejęcia władzy, nie kierowali się perspektywą zysku materialnego. Zdaniem Jana Krzysztofa Bieleckiego nie ma wątpliwości, że polska transformacja, choć być może nieidealna, zmieniła kraj na lepsze.

W Bułgarii sytuacja 30 lat temu była w dużej mierze odwrotnością polskiej sytuacji. W kraju nie istniała zorganizowana opozycja, a o zmianie systemu w praktyce zadecydowała sama partia komunistyczna, działając w koordynacji i z pełnym przyzwoleniem Michaiła Gorbaczowa. W 1990 r. Bułgarska Partia Komunistyczna stała się Bułgarską Partią Socjalistyczną, wygrywając pierwsze wolne wybory w czerwcu tego roku. W następnych latach bułgarska transformacja polegała głównie na drapieżnej prywatyzacji, która zamieniła uprzywilejowanie polityczne byłych komunistów na uprzywilejowanie własnościowe. Spasimir Domaradzki opisuje raczej pesymistyczny obraz dzisiejszej Bułgarii – kraju skrajnego indywidualizmu zdominowanego przez grupy interesów, często o charakterze mafijnym. Zdaniem Domaradzkiego członkostwo Bułgarii w UE nie wspomogło procesu demokratyzacji, a wręcz przysłużyło się „grupom trzymającym władzę”, które dzięki środkom unijnym mogą teraz chwalić się poprawą infrastruktury kraju.

Pomiędzy modelami polskim i bułgarskim lokuje się transformacja Czech i Słowacji, zapoczątkowana tzw. aksamitną rewolucją. W 1989 r. Czechosłowacja nie miała tak silnej antykomunistycznej opozycji jak Polska, ale mogła się poszczycić istnieniem zdeterminowanego ruchu obywatelskiego Karta 77, na czele którego stał charyzmatyczny Vaclav Havel.

Zmiany ustrojowe w Polsce i na Węgrzech uruchomiły efekt domina, który docierając do Czechosłowacji, wywołał masową mobilizację ludności, o której pisze Vladimir Handl. Handl, który uczestniczył w tych wydarzeniach jako wspierający reformy komunista, opisuje atmosferę karnawału obywatelskiego, który udzielił się również członkom partii komunistycznej.

Dziś, po 30 latach od aksamitnej rewolucji, nie ma już Czechosłowacji, a w rocznicę tych wydarzeń Praga była miejscem masowej demonstracji przeciwko oskarżonemu o korupcję premierowi Babišowi. Czeska kuponowa prywatyzacja nie stała się wehikułem sprawiedliwego podziału majątku państwowego. Dzięki niej powstały natomiast ogromne fortuny osób o uprzywilejowanym dostępie do informacji, najczęściej rekrutujących się z byłych czechosłowackich służb specjalnych, jak np. premier Babiš. Jednak dzisiejsze Czechy również twardo stawiają opór manipulacjom Babiša przy wymiarze sprawiedliwości, a publiczne media w Czechach mogą sobie pozwolić na otwartą krytykę premiera.

Nie można niestety jednoznacznie stwierdzić, że Europa Środkowa jako region jest dziś demokratyczna i bezpieczna dzięki zakotwiczeniu w Unii Europejskiej oraz Sojuszu Północnoatlantyckim. Spojrzenie regionalne, autorstwa Wojciecha Przybylskiego, nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z powrotem niestabilności w Europie Środkowej. Z jednej strony wraca populizm napędzany zmęczeniem transformacją, która doprowadziła również do pogłębienia nierówności społecznych. Z drugiej strony zmienia się na niekorzyść kontekst geopolityczny. Dzisiejsza Unia Europejska jest coraz bardziej podzielona i osłabiona brexitem. Jednocześnie Stany Zjednoczone oddalają się od Europy, traktując bezpieczeństwo europejskie w kategoriach transakcyjnych.

Trzydzieści lat temu rozpoczęliśmy wspólnie marsz ku demokracji i wolności, ale każdy z krajów regionu miał inny punkt wyjścia, wynikający z różnic gospodarczych, odmiennych kultur politycznych, czy też tradycji demokratycznych. Tej ostatniej właściwie jedynie Czechosłowacja doświadczyła.

Dziś widać jasno, że koniec zimnej wojny stworzył narodom Europy Środkowej szansę na transformację, uwalniając ludzki potencjał, ale absolutnie nie gwarantował sukcesu. Doświadczenia trzech krajów, opisane w tym numerze, pokazują, że ta sytuacja została w różny sposób wykorzystana w ciągu ostatnich 30 lat. Wiemy też, że „powrót do Europy” nie gwarantuje bezpieczeństwa i udanej transformacji. Przyszłość narodów Europy Środkowej zależy tylko od nich samych.

Marcin Zaborowski

Fot. Kuba Bożanowski via Flickr (CC BY 2.0)

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa