Sprężyna, Miss Polonia
Podstawowym celem reklamy jest informowanie klienta o produkcie, który może zaspokoić jego potrzeby. Możemy wobec tego założyć, że reklamowane produkty odpowiadają potrzebom odbiorców - na podstawie reklam można zatem stworzyć portret Polaka. Z krótkiego badania, […]
Podstawowym celem reklamy jest informowanie klienta o produkcie, który może zaspokoić jego potrzeby. Możemy wobec tego założyć, że reklamowane produkty odpowiadają potrzebom odbiorców – na podstawie reklam można zatem stworzyć portret Polaka.
Z krótkiego badania, przeprowadzonego przy pomocy telewizora, wynika, że Polacy mają skołatane nerwy, źle śpią, cuchną im stopy i gniją dziąsła. Mężczyźni mają problemy z poceniem się, erekcją i wątrobą, a kobiety z trzymaniem moczu, biegunką, otyłością i higieną intymną.
Na osłodę są: schab bez kości w promocyjnej cenie, piwo, zbliżająca nas do siebie kawa oraz hiperdelikatny papier toaletowy. Wszystko można kupić, jeśli się weźmie w promocji pożyczkę, zagra w loterii lub odwróci hipotekę mieszkania.
Nikt nie podjął walki
Polski rynek reklamowy zamienił się w wampira, który wysysa krew ze swojego żywiciela, nie przejmując się już zupełnie tym, czy ten żywiciel to przeżyje, czy nie. Od 25 lat Polacy są ofiarami bezwzględnego najazdu reklamy – często agresywnej, brzydkiej i nieuczciwej.
Reklama to też problem społeczny i polityczny, ponieważ sektor reklamowy pokonał wszystkie ograniczenia. Władzy publicznej przez 25 lat w sprawie reklamy nie udało się właściwie nic – wszystko upada pod kretyńskim argumentem o „swobodzie prowadzenia działalności gospodarczej”. Centra miast straszą wielkoformatowymi, zasłaniającymi budynki płachtami. Instytucje publiczne i spółki Skarbu Państwa biorą w tym udział, bo wielkoformatowe reklamy wisiały przecież i na Ministerstwie Transportu, i na Dworcu Centralnym.
Reklama pokonała też media. Działo się to na raty, ale konkurencja ze strony reklamy w Internecie (który również z powodu reklam zbliża się do granicy bezużyteczności) wymuszała ciągłe obniżanie stawek, co stacje uzupełniały wydłużaniem bloków reklamowych, co pozwalało im zachować przychody. Skutkiem jest radykalne obniżenie jakości reklam – dziś na ogólnopolską kampanię w mediach elektronicznych stać właściwie każdego, a głównym reklamodawcą są odpowiednicy dawnych wiedźm i szamanów, którzy oferują bezużyteczne mikstury: na pocące się stopy, na potencję, na wieczną młodość.
Problem w tym, że dyktując warunki mediom, ci szamani osłabili czwartą władzę w Polsce tak, że stała się niemal niezdolna do pełnienia swojej roli.
Logo dla Polski
Przypadek głosowania na logo dla Polski jest tu znaczący. Trzeba mieć naprawdę mnóstwo pychy, żeby wmawiać narodowi, który dał światu Kopernika, Baumana i Kołakowskiego, że „symbolika sprężyny w pełni wyraża charakter i energię Polaków”. Za tą pychą stoi bezkarność reklamy, która, owinąwszy sobą Polskę, konsekwentnie chce zastąpić orzełka własnym pomysłem.
Mniej więcej 10 lat temu całą Polskę obwieszono plakatami z „łapką” Heyah. Wzbudziło to zainteresowanie i zaciekawienie. Dziś coś takiego jest już niemożliwe, bo duża część Polski reklamy zwyczajnie nienawidzi – za wszędobylskość, fatalnie niską jakość, epatowanie tanimi emocjami, wątpliwą uczciwość i całkowitą bezkarność. „Sprężyna” padła ofiarą nie tylko samej siebie, ale również niechęci Polski do reklamy jako takiej – w głosowaniu na sprężynę w dwa dni udział wzięło nieco ponad 70 tysięcy osób. Jak na ogólnopolską, promowaną w mediach akcję to jest po prostu nic.
„Sprężyna” to spektaktularna klapa. Można mieć nadzieję, że to nieszczęsne „logo dla Polski”, gdy zostanie już wybrane, na zawsze zamieszka na dnie jakiejś szuflady. Szkoda wywalonych w błoto 220 tysięcy euro, ale dzięki temu przypadkowi polski rynek reklamowy, władze publiczne i media mogą dostrzec, że potrzebne są zmiany. Reklama po raz pierwszy tak dotkliwie ugryzła się we własny ogon.