Spadek po ostatnim nierozwiązanym konflikcie w Europie
Rozmowa z Noelem Malcolmem
Istnieją bardzo mocne podstawy prawne i konstytucyjne do twierdzenia, że Kosowo, jako część federalna byłej Jugosławii, powinno było dostać szansę na niezależność. Państwa Zachodu, zajęte innymi sprawami, zignorowały tę kwestię. W Kosowie widać spadek po ostatnim nierozwiązanym konflikcie w Europie z lat dziewięćdziesiątych. Wtedy mówiono, że to najgorsza wojna w Europie od 1945 roku. Wtedy tak było, dzisiaj niestety nie jest to już prawda – mówi brytyjski historyk Noel Malcolm w rozmowie z Magdą Przedmojską.
Skąd u pana zainteresowanie Kosowem?
Zaczęło się od zainteresowania byłą Jugosławią. Jako student Uniwersytetu w Cambridge odkryłem ten niezwykły region. W tamtych czasach, żeby podróżować, trzeba było znać miejscowy język. Rok po roku uczyłem się więc kolejnych języków z kaset dostępnych w bibliotece uniwersyteckiej, a potem w wakacje wyjeżdżałem do tych krajów. Podróżowałem po górach, podejmowano mnie niezwykle gościnnie. Nie do przyjęcia było płacenie ludziom za gościnę – to by ich śmiertelnie obraziło. Jedyną rzeczą, jaką mogłem zaproponować, była rozmowa w ich języku.
I postanowił Pan napisać książkę? Dla kogo?
Po rozpadzie Jugosławii zrezygnowałem z pracy na uczelni i zostałem redaktorem tygodnika „The Spectator”, gdzie pisałem o tym regionie. Szybko zorientowałem się, że zarówno w mediach, jak i wśród polityków oraz dyplomatów brakuje wiedzy o Bośni. Czytelnicy byli oczywiście zainteresowani tym, co się dzieje, zwłaszcza po wybuchu wojny w Bośni. Uznałem, że sensowne byłoby napisanie prostej książki, która przyczyniłaby się do poszerzenia wiedzy państw Zachodu, do wyprostowania pewnych – w głównej mierze historycznych – nieścisłości. Musiałem pracować szybko z powodu trwającej wojny, książka ukazała się w 1994 roku. Pomyślałem wtedy, że czas na kolejne zadanie – napisanie książki o Kosowie.
Dlaczego zrozumienie Kosowa jest dzisiaj ważne dla Europy?
Kiedy mówimy o Bałkanach, trzeba uwzględnić wszystkie państwa, nie tylko te, które zdecydujemy się zaprosić do naszego „klubu”. Musimy myśleć o konsekwencjach dla bezpieczeństwa całego regionu. Istnieje bardzo mocne podstawy prawne i konstytucyjne, by twierdzić, że Kosowo jako część federalna byłej Jugosławii powinno było dostać szansę na niezależność. Państwa Zachodu, zajęte innymi sprawami, zdecydowały się wtedy zignorować tę kwestię. Uznano ją za niepalącą, niewymagającą pilnego rozwiązania. A w 1999 roku wybuchła kolejna wojna.
Jakie są konsekwencje zignorowania tego historycznego konfliktu?
Sytuacja geopolityczna jest obecnie dość frapująca. Unia Europejska przejmuje wiodącą rolę, próbuje „zarządzić” sytuacją w Kosowie i procesem, który w efekcie ma doprowadzić do jego członkostwa w Unii Europejskiej. Jednocześnie pięć innych państw członkowskich UE nie uznaje Kosowa za niezależne państwo[1], co powoduje, że UE nie ma oficjalnego stanowiska w tej kwestii. Jest to nierozwiązana sprawa: nie wiadomo, czy Kosowo jest państwem, czy prowincją Serbii. To absurd.
Jak postrzega Pan wpływy innych państw w Kosowie – Rosji, ale także Stanów Zjednoczonych, czy Wielkiej Brytanii?
Rosja od wielu lat aktywnie sprzeciwia się niezależności Kosowa. Lata temu minister spraw zagranicznych Kosowa opowiadał mi, że był w delegacji w kilku państwach Ameryki Południowej, gdzie odbył dobre dyplomatyczne rozmowy. Nie było wówczas powodu, by państwa te nie uznały niepodległości Kosowa. Kiedy wrócił, odkrył, że Rosja także wysłała wiceministra spraw zagranicznych do dokładnie tych samych państw, nawet w tej samej kolejności, aby temu zapobiec. To aktywna wrogość, która nie polega tylko na oponowaniu, ale aktywnym utrudnianiu.
Pozytywne jest, że większość państw członkowskich UE uznaje Kosowo, lecz mimo to podczas negocjacji Unii Europejskiej łatwiej jest wywierać naciski na Kosowo niż na Serbię. Belgrad zawiera umowy, których następnie nie dotrzymuje, premier Serbii wraca do Belgradu i ogłasza, że tak naprawdę nie podpisał umowy albo kiedy ma coś podpisać – oznajmia, że boli go nadgarstek. Dziecinne zagrywki. Jednak UE i czasem Stany Zjednoczone zmuszają Kosowo do dotrzymania umowy, mimo że nie dotrzymuje jej Serbia. Jeśli Kosowo protestuje, jest karane. Nie widzę prostego wyjścia z tej sytuacji, bo Belgrad wykorzystuje swoją niejednoznaczną pozycję wobec Rosji. Zachód musi w konsekwencji iść na ustępstwa wobec Serbii, gdyż boi się dużego państwa na południu Europy, które jest sojusznikiem Rosji.
Co to oznacza dla Unii Europejskiej?
W dłuższej perspektywie wojna w Ukrainie zmusi państwa Zachodu do refleksji, kto jest ich przyjacielem. Nie doceniamy faktu, że Kosowo i Albania to najbardziej proeuropejskie państwa w regionie, co od lat pokazują badania. Są bardzo proamerykańskie, pro-NATOwskie, bo bardzo wierzą w Zachód. Jest to ważny czynnik, który powinno się brać pod uwagę w tworzeniu strategii politycznych wobec regionu.
[1] Cypr, Hiszpania i, Rumunia nie uznały Kosowa za niezależne państwo, a Grecja i Słowacja nie zajęły jeszcze stanowiska.
–
Zdjęcie Noela Malcolma – Magda Przedmojska
–
Noel Malcolm – brytyjski pisarz, były wykładowca Uniwersytetu Cambridge i dziennikarz tygodnika „The Spectator”, obecnie autor książek o historii Bałkanów.
„Kosovo: A Short History”, wyd. Pan Books (1998) jest jedyną pełną historią Kosowa w języku angielskim. Celem książki jest przedstawienie przystępnej historii państwa przy jednoczesnym obaleniu szkodliwych mitów dotyczących demografii, historycznych faktów i symbolicznych znaczeń, powielanych przez zachodnich polityków na temat Kosowa.
Magda Przedmojska – koordynatorka projektów Visegrad Insight – Fundacja Res Publica. Studiowała lingwistykę stosowaną na UW oraz dyplomację kulturalną w Collegium Civitas, a także germanistykę i studia filmowe na University of Aberdeen. W latach 2013-2023 zarządzała projektami Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, w tym w berlińskim biurze Fundacji.