(Nie)strategiczni partnerzy

Polskę i Niemcy w obszarze bezpieczeństwa powinno łączyć strategiczne partnerstwo. Tak nie jest.


Otwarte pozostaje pytanie, na ile rozwijanie dwustronnej współpracy wojskowej będzie możliwe w najbliższych latach? Do tego potrzebne są dalej idące zmiany w niemieckiej polityce bezpieczeństwa i większa chęć Warszawy do kooperacji z Berlinem.

Wspólne cele lat 90.

Spojrzenie na zapisy Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy między Polską a Niemcami z 1991 r. dotyczące bezpieczeństwa pokazuje, jak długą drogę przeszły oba państwa w obszarze, na który ogromny wpływ miała druga wojna światowa, niemiecka okupacja Polski i powojenne przesunięcia granic. Od zapisanych w Traktacie zapewnień o powstrzymywaniu się od użycia siły lub groźby jej użycia wobec drugiej strony, Polska i Niemcy przeszły w kolejnych dekadach do współpracy wojskowej w NATO i w ramach wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony UE.

Dla rozwoju dwustronnych stosunków w obszarze bezpieczeństwa, istotny był nie tyle wspomniany traktat, co członkostwo obu państw w Sojuszu Północnoatlantyckim. Z polskiej perspektywy, na początku lat 90., kluczowe było zagwarantowanie członkostwa zjednoczonego państwa niemieckiego w NATO. Ostatecznie uregulował to Traktat 2+4. Zakotwiczało to zjednoczone Niemcy w systemie europejskiego bezpieczeństwa oraz umożliwiło rozszerzenie Sojuszu na Wschód.

Ponadto, w interesie RFN znalazła się stabilizacja transformującego się sąsiedztwa w Europie Środkowej. Po upadku Związku Radzickiego i rozwiązaniu Układu Warszawskiego zależało im na udanym procesie reform w państwach sąsiadujących, a w dalszej perspektywie – rozszerzeniu na nie struktur euroatlantyckich. Oprócz USA to również Niemcy naciskały w NATO na prowadzenie polityki otwartych drzwi wobec Polski, Czech i Węgier. Jako pierwszy wspomniał o tym w 1993 r. niemiecki minister obrony Volker Rühe.

W pierwszej połowie lat 90., Niemcy wraz z Danią zaangażowały się też w trójstronną współpracę wojskową z Polską – dla przyspieszenia jej militarnej integracji z Sojuszem. Rezultatem była koncepcja utworzenia dowództwa Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego w Szczecinie, które rozpoczęło funkcjonowanie w 1999 r., kilka miesięcy po wstąpieniu Polski do NATO. Po kolejnych reformach, Korpus pełni obecnie kluczową rolę w sojuszniczej strukturze dowodzenia na wschodniej flance NATO.

Akcesja Polski i innych państw Europy Środkowej do Sojuszu, a później do UE była spełnieniem strategicznego celu polskiej (i niemieckiej) polityki. Jednocześnie zmieniła znacząco konfigurację europejskiej architektury bezpieczeństwa z długofalowymi konsekwencjami dla dwustronnych relacji.

Rozchodzące się perspektywy

RFN z państwa „frontowego” stała się krajem w centrum integrującego się euro-atlantyckiego obszaru bezpieczeństwa i europejskiej wspólnoty gospodarczej. Niemcy przestały czuć się zagrożone konwencjonalnym atakiem zbrojnym i zaczęły korzystać z „dywidendy pokoju”. Zredukowały wydatki na obronność, liczebność i zdolności armii. Równie ważnym elementem strategii Sojuszu wobec byłego bloku wschodniego było rozwijanie konstruktywnych relacji z Moskwą. Niemcy wspierały tę politykę uznając ją za konieczną ze względów politycznych i historycznych, interesów gospodarczych i bezpieczeństwa. Na podatny grunt w RFN trafiały koncepcje „strategicznego partnerstwa” z Rosją czy wizje Europy „od Lizbony po Władywostok”. W 1997 r. podpisano Akt stanowiący o stosunkach dwustronnych, współpracy i bezpieczeństwie i utworzono stałą wspólną Radę NATO-Rosja.

Dla Polski, członkostwo w Sojuszu stanowiło gwarancję bezpieczeństwa w przypadku powrotu rewizjonistycznej polityki Kremla. Polska przejęła status państwa „frontowego” NATO, choć jednocześnie bez adekwatnej sojuszniczej infrastruktury i obecności wojskowej. Była to konsekwencja samoograniczeń przyjętych w 1997 r. przez „stare” państwa członkowskie NATO w ramach próby unormowania relacji z Rosją. Dotyczyły one nierozmieszczania broni jądrowej, poważniejszych sił konwencjonalnych i infrastruktury wojskowej na terytoriach nowych członków. Powiązanie z nimi polityki rozszerzenia będzie stanowić zarzewie polsko-niemieckich sporów w Sojuszu na przyszłość.

Kwestia ta początkowo znajdowała się w fazie „uśpienia”, bowiem na przełomie XX i XXI w. zmieniły się priorytety Sojuszu. Zarówno Polska jak i Niemcy na ponad dekadę skoncentrowały się na udziale w operacjach reagowania kryzysowego poza obszarem traktatowym NATO. Problem powrócił po raz pierwszy po wojnie rosyjsko-gruzińskiej z 2008 r. . Mimo presji ze strony Polski i państw bałtyckich, pozostali sojusznicy na czele z Niemcami nie widzieli potrzeby zmian w relacjach NATO-Rosja. Kryzys finansowy i gospodarczy z lat 2008-2009 przełożył się dodatkowo na cięcia w wydatkach obronnych, a w konsekwencji na zdolności wojskowe europejskich państw członkowskich, w tym w znacznym stopniu Bundeswehry. Dla NATO, w tym dla Niemiec, przełomem w myśleniu o obronie zbiorowej stała się dopiero rosyjska aneksja Krymu i interwencja na wschodniej Ukrainie.

Konieczność bliższej współpracy

Po 2014 r. wszystkie państwa członkowskie NATO zgodziły się, że agresywne działania Rosji stanowią zagrożenie dla euroatlantyckiego bezpieczeństwa. Sojusz zaczął rozwijać strategię obrony i odstraszania, którą uzupełniły amerykańskie działania i obecność wojskowa na wschodniej flance. Choć formalnie Niemcy nadal stoją na stanowisku, że zapisy Aktu stanowiącego obowiązują, zaś Polska ze względu na agresję Rosji uznaje dokument za nieobowiązujący – w Sojuszu z udziałem obu państw znaleziono kompromisowe rozwiązanie wzmacniania obrony zbiorowej. Co więcej, obaj sojusznicy w natowskiej i amerykańskiej strategii pełnią rolę naczyń połączonych.

Polska jest największym państwem na wschodniej flance, niezbędnym do obrony państw bałtyckich. Jest też hubem dla natowskich i amerykańskich działań na cały region. Tu mieszczą się m.in. struktury dowodzenia Sojuszu i USA na potrzeby prowadzenia operacji na wschodniej flance, czy główne bazy rotacyjnych amerykańskich sił. Z kolei Niemcy ze swoim centralnym położeniem będą hubem logistycznym dla sojuszniczych sił przemieszczających się na wschodnią flankę w przypadku kryzysu czy konfliktu z Rosją. Bundeswehra w ramach planowania obronnego NATO będzie też pełnić znaczącą rolę w przypadku natowskiej operacji lądowej, choć obudowa jej zdolności wojskowych potrwa jeszcze kilka dobrych lat. To wszystko sprawia, że Polska i Niemcy – przy bliskiej współpracy z USA – teoretycznie powinno łączyć strategiczne partnerstwo w Sojuszu.

Tak jednak nie jest, za co odpowiedzialnych jest szereg czynników. W Niemczech elity i społeczeństwo nie czują się zagrożone militarnie, mają krytyczny stosunek do własnej armii i wykorzystywania instrumentów militarnych. To przekłada się na nieadekwatne finansowanie obronności. Za priorytetowego partnera współpracy wojskowej uznawana jest Francja. Polskę traktuje się w ten sposób w małym stopniu. Rosja nie jest już postrzegana jako strategiczny partner, a jako wyzwanie, ale też państwo, z którym trzeba rozmawiać, nie wykluczając współpracy w energetyce. Z kolei Polska nie ufa politycznym decyzjom Berlina i wojskowym możliwościom Bundeswehry oraz obawia się niemieckiej awersji do konfrontacji militarnej w przypadku gorącego konfliktu z Rosją. Mało zauważane jest (przełomowe dla Berlina) zaangażowanie Bundeswehry na wschodniej flance – czy to w natowskiej grupie bojowej na Litwie, czy w szkoleniach i ćwiczeniach w regionie Morza Bałtyckiego. Warszawa w ostatnich latach koncentruje się więc na rozbudowie kooperacji wojskowej z USA, a także z sojusznikami z szerszego regionu, w tym m.in. państwami bałtyckimi, Rumunią i Turcją.

Wszystko to sprawia, że polsko-niemiecka współpraca militarna odbywa się na relatywnie niskim poziomie, a potencjał jej rozwoju, zwłaszcza w trójkącie z USA i państwami bałtyckimi pozostaje niewykorzystany. Jest oczywiste, że Niemcy nie są w stanie zastąpić Stanów Zjednoczonych jako gwaranta europejskiego bezpieczeństwa wobec Rosji. Jednak będą musiały wziąć większy udział w strategii obrony i odstraszania na wschodniej flance w związku z rosnącą rywalizacją amerykańsko-chińską i przesuwaniem uwagi i zasobów Waszyngtonu na Indo-Pacyfik. Berlin potrzebuje dalszych przekształceń w swojej polityce bezpieczeństwa i inwestycji w swoje siły zbrojne. Czy przyszły rząd SPD-Zieloni-FDP będzie chciał je wprowadzić? Zmiany w Niemczech potrzebują też presji ze strony sojuszników – w szczególności USA, Polski i państw bałtyckich. A to z kolei wymaga zrozumienia m.in. w Warszawie, że więcej zaangażowania Bundeswehry na wschodniej flance NATO będzie w przyszłości konieczne.

Justyna Gotkowska – koordynatorka programu bezpieczeństwa regionalnego w Ośrodku Studiów Wschodnich.

Fot. Filip Andrejevic / Unsplash.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa