Niemcy przestawiają zwrotnicę

Rosyjska agresja na Ukrainę wymusiła na rządzie w Berlinie istotne zmiany w polityce zagranicznej. Czy nowa strategia bezpieczeństwa Niemiec ignoruje państwa Europy Środkowej?


Na początku sierpnia 2023 r. skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec przedstawiła swój program i wybrała kandydatów do Parlamentu Europejskiego w 2024 r. Wydarzenie to uświadomiło niemieckiej opinii publicznej, że na scenie pojawia się nowa siła polityczna, która kontestuje dotychczasowy, prounijny i prointegracyjny kurs niemieckich rządów. Zamiast silniejszej integracji, AfD opowiada się za ograniczeniem władzy instytucji europejskich oraz wzmocnieniem pozycji państw narodowych. Jeden z czołowych polityków AfD, Björn Höcke, posunął się nawet do stwierdzenia: „Unia Europejska musi umrzeć aby prawdziwa Europa mogła przeżyć”. AfD domaga się wznowienia stosunków z Rosją oraz zniesienia sankcji gospodarczych. Przedstawia także bardzo chłodne stanowisko wobec współpracy ze Stanami Zjednoczonymi.

Jeden krok w przód, dwa w tył

Podczas spotkania unijnych ambasadorów w październiku 2022 r. w Brukseli, w jednym z pierwszych rzędów siedział Nikolaus Meyer-Landrut, doświadczony niemiecki dyplomata, wieloletni doradca kanclerz Angeli Merkel ds. europejskich, a od 2020 r. unijny ambasador w Turcji. Meyer-Landrut musiał ze szczególną uwagą śledzić przemówienie wprowadzające szefa unijnej dyplomacji, Josepa Borrella, który z nietypową dla unijnych urzędników otwartością, wyłożył zgromadzonym największe błędy unijnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa: „Nasza polityka opierała się na gwarancjach bezpieczeństwa ze strony USA, na imporcie energii z Rosji i na eksporcie do Chin. Wraz z rosyjską agresją na Ukrainę, ten etap jest zamknięty” – powiedział Borrell. Nikt nie miał wątpliwości, że chodziło w nich przede wszystkim o wieloletnią politykę Berlina wobec NATO, Rosji oraz Chin.

Zmiana w postrzeganiu Rosji przez niemieckie elity polityczne nastąpiła dopiero wraz z atakiem Rosji na Ukrainę. Pod koniec lutego 2022 r. kanclerz Niemiec, Olaf Scholz (SPD) wygłosił przemówienie, które przejdzie do historii jako Zeitenwende, punkt zwrotny w niemieckiej polityce wobec Rosji: „Rosyjska inwazja na Ukrainę zagraża całemu naszemu powojennemu porządkowi” –  oświadczył Scholz, zapowiadając wsparcie polityczne i militarne dla Ukrainy, uniezależnienie się od importu energii z Rosji oraz znaczące wzmocnienie wydatków na obronność.

Bilans rzeczywistych zmian dokonanych od czasu przemówienia kanclerza Scholza w niemieckiej polityce zagranicznej jest jednak bardzo zróżnicowany. Dostawy energii z Rosji zostały wprawdzie zastąpione importem gazu z innych kierunków, stosunki dyplomatyczne z Moskwą są faktycznie zawieszone, jednak podniesienie wydatków na obronność oraz wsparcie wojskowe dla Ukrainy odbywa się na zasadzie „krok do przodu i dwa do tyłu”.

Nowa strategia bezpieczeństwa

Niemiecka polityka zagraniczna musi w coraz większym stopniu brać pod uwagę zmiany w nastrojach społecznych, które są przede wszystkim podyktowane sytuacją wewnętrzną i gospodarczą. Badania opinii publicznej wskazują na coraz mniejsze poparcie dla rządu koalicyjnego SPD/Zieloni/FDP – 66 proc. niezadowolonych z polityki kanclerza Scholza (SPD), 55 proc. niezadowolonych z polityki minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock (Zieloni) – przy jednoczesnym wzroście poparcia dla prawicowej i w większości prorosyjskiej Alternatywy dla Niemiec – AfD ( 21 proc. poparcia wobec 17 proc. dla SPD i 14 proc. dla partii Zielonych). Trwałość zmian w polityce wobec Rosji i Ukrainy będzie tym samym także zależeć od dalszego rozwoju sytuacji politycznej i gospodarczej w Niemczech.

Przedstawiona w maju 2023 r., po wielomiesięcznych sporach koalicyjnych, Narodowa Strategia Bezpieczeństwa jest pierwszym tego typu kompleksowym dokumentem w historii Republiki Federalnej Niemiec. Podkreśla ona bardzo silne zakotwiczenie niemieckiej polityki zagranicznej w politykach Unii Europejskiej, wzrost znaczenia więzi transatlantyckich jak i oparte na przyjaźni, strategiczne stosunki z Francją.

Rząd w Berlinie zobowiązał się do opracowania strategii już w umowie koalicyjnej z grudnia 2021 r., jednak rosyjska napaść na Ukrainę przyspieszyła jej przygotowanie. Oficjalna korekta była konieczna, ponieważ w zawartej w grudniu 2021 r. umowie koalicyjnej między SPD, FDP a partią Zielonych, fragment dotyczący Rosji był jeszcze napisany w duchu otwartości na pogłębianie relacji, zgodnie z tradycją wieloletniej polityki prowadzonej przez kolejne rządy chadeków i socjaldemokratów w Berlinie. „Stosunki niemiecko-rosyjskie są głębokie i różnorodne. Rosja jest ponadto ważnym, międzynarodowym partnerem. Jesteśmy świadomi znaczenia konkretnych i stabilnych stosunków z Rosją i będziemy wzmacniać odpowiednie dążenia” – czytamy w tekście umowy koalicyjnej.

Narodowa Strategia Bezpieczeństwa przedstawia już Rosję jako „największe zagrożenie dla pokoju i stabilności w obszarze euroatlantyckim” a prowadzoną przeciwko Ukrainie wojnę nazywa „wyraźnym złamaniem karty Narodów Zjednoczonych oraz opartego na kooperacji europejskiego porządku bezpieczeństwa”. Jednocześnie sformułowania są tak dobrane, aby nie było wątpliwości, że chodzi o dzisiejszą Rosję Putina, a nie o przekreślenie współpracy z Rosją jako taką raz na zawsze. Zapewnienie, że będąc w silnym związku z NATO Niemcy w każdej chwili są gotowe do obrony suwerenności i pokoju, poprzedza stwierdzenie, że ani Niemcy ani NATO nie szukają wrogości ani konfrontacji z Rosją. We fragmencie poświęconym kontroli zbrojeń, rząd Niemiec zabiega o utrzymanie politycznych i wojskowych kanałów komunikacyjnych między NATO a Rosją, a akapit dotyczący satelitarnej współpracy międzynarodowej podkreśla wolę współpracy z UE, NATO oraz „innymi zaangażowanymi narodami”, co w praktyce oznacza gotowość dalszej współpracy w tym zakresie z Rosją, która jest, podobnie jak Niemcy, partnerem międzynarodowej stacji kosmicznej ISS.

Mimo silnej deklaracji współpracy w ramach NATO, wzmocnienia armii oraz zwiększenia nakładów na obronność, Narodowa Strategia Bezpieczeństwa pozostawia wiele niejasności odnośnie wysokości konkretnego finansowania. Zamiast jasnej deklaracji przekazania rocznie 2 proc. PKB na zbrojenia, znajdujemy mgliste sformułowanie: „Poprzez stworzenie specjalnego funduszu na rzecz wzmocnienia Bundeswehry (100 mld euro) będziemy w ramach średniookresowej średniej przeznaczać 2 proc. PKB na rzecz wzmocnienia NATO”. Oznacza to w praktyce brak gwarancji, że długofalowo Niemcy zasadniczo zmodernizują swoje siły zbrojne stając się filarem bezpieczeństwa NATO w Unii Europejskiej. Mankamentem strategii jest też brak decyzji w sprawie utworzenia narodowej rady bezpieczeństwa na wzór gremium funkcjonującego przy prezydencie USA. Było to w znacznym stopniu spowodowane sporami kompetencyjnymi w sprawie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa między kierowanym przez SPD Urzędem Kanclerskim a Ministerstwem Spraw Zagranicznych będącym domeną partii Zielonych. Silną pozycję w niemieckiej polityce zagranicznej ma także prezydent Frank-Walter Steinmeier, który przez wiele lat współtworzył otwartą na kontakty z Moskwą politykę niemieckiej socjaldemokracji. W 2023 r. udało mu się przeforsować wysoki awans dwóch swoich bliskich współpracowników: byłego ambasadora Niemiec w Polsce, Thomasa Baggera, na sekretarza stanu w kierowanym przez Zielonych MSZ oraz Stephana Steinleina na ambasadora Niemiec w Paryżu.

Podobnie ostrożnie jak do kwestii zwiększenia wydatków wojskowych, Narodowa Strategia Bezpieczeństwa podchodzi do możliwości przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej. Znajdujemy tu tylko ogólne odniesienie do „prawa wszystkich państw europejskich, które respektują wartości Unii Europejskiej, do przystąpienia do Wspólnoty”, jednak bez wymienienia z nazwy Ukrainy. Także we wspólnym oświadczeniu po zakończeniu wizyty prezydenta Ukrainy w Niemczech, zdołano się zgodzić jedynie na zapewnienie, że „przyszłość Ukrainy i jej obywateli leży w Europie”, poparte zapewnieniem, że Niemcy będą wspierać Ukrainę w wypełnianiu zadań związanych ze statusem państwa kandydującego do Unii. Tradycyjną linią zarówno rządów Angeli Merkel jak i Olafa Scholza pozostaje podkreślanie, że priorytetem powinno być przeprowadzenie w Ukrainie reform w zakresie rządów prawa i gospodarki rynkowej oraz instytucjonalne przygotowanie Unii Europejskiej do przyjęcia nowych państw.

Zmiany w polityce obronnej

Wojna w Ukrainie traktowana jest jako zagrożenie dla bezpieczeństwa i stabilności całej Unii Europejskiej oraz punkt zwrotny w globalnej polityce międzynarodowej. Inaczej niż w polskiej debacie publicznej, która przede wszystkim koncentruje się na kwestiach dotyczących wzmocnienia obronności Polski wobec zagrożenia militarnego ze strony Rosji, w Niemczech rosyjska napaść na Ukrainę traktowana jest głównie jako punkt wyjścia do przeprowadzenia zasadniczych zmian w europejskiej polityce obronnej, przemysłowej i energetycznej oraz w zakresie inwestycji w ukraińską gospodarkę po zakończeniu wojny. Ważnym aspektem jest także przyszłość instytucjonalnego funkcjonowania Unii Europejskiej, tym bardziej, że w kolejce do członkostwa stoją także Mołdawia, Gruzja oraz państwa Bałkanów Zachodnich.

W Narodowej Strategii Bezpieczeństwa najwięcej miejsca poświęcono zwiększaniu bezpieczeństwa narodowego poprzez wzmacnianie współpracy i różnego rodzaju inicjatyw w ramach Unii Europejskiej. Uderza zbieżność dokumentu z najważniejszymi inicjatywami niemieckiej przewodniczącej Komisji Europejskiej, Ursuli von der Leyen (CDU) dotyczącymi wzmocnienia europejskiego przemysłu zbrojeniowego, cyberbezpieczeństwa, polityki rozwojowej, uniezależnienia się od dostaw półprzewodników, polityki klimatycznej czy migracyjnej.

Już podczas programowego przemówienia na Uniwersytecie Karola w Pradze w sierpniu 2022 r. kanclerz Scholz argumentował, że reformy instytucjonalne to jedyna możliwość utrzymania jedności, a tym samym siły politycznej i gospodarczej Unii Europejskiej w nowej sytuacji geopolitycznej związanej z imperialnymi planami Rosji oraz nieprzewidywalną polityką Chin. Alternatywą utrzymania status quo, czyli głosowania większościowego, w tym przede wszystkim w polityce zagranicznej byłoby szukanie porozumień między zmieniającymi się grupami państw członkowskich oraz dżungla nieprzejrzystych reguł i trudnych do opanowania wyjątków typu opt out i opt in. Podczas wystąpienia w Pradze, Scholz przestrzegł, że tego typu sytuacja stanowiłaby zaproszenie dla wszystkich, którzy są zainteresowani nieporozumieniami i rozgrywaniem państw Unii Europejskiej przeciwko sobie. Strategia Bezpieczeństwa potwierdza ten punkt widzenia, dopuszczając nawet możliwość odpowiedniej zmiany traktatów europejskich gdyby miało się to przyczynić do wzmocnienia globalnej pozycji i odporności Unii Europejskiej.

Wobec Chin Niemcy zachowują drzwi znacznie szerzej otwarte niż wobec Rosji z uwagi na silne umocowanie niemieckich firm, szczególnie samochodowych, na tamtejszym rynku. „Chiny są partnerem, konkurentem i systemowym rywalem. (…) Chiny świadomie używają swojej siły gospodarczej dla celów politycznych. Pozostają jednocześnie dla nas partnerem, bez którego nie uda się rozwiązać wielu wyzwań i kryzysów. I to na tym polu musimy wykorzystać możliwości i szanse współpracy z Chinami” – czytamy w Strategii. W praktyce, rząd Niemiec rozpoczął silną kontrolę chińskich inwestycji oraz uruchomił wielomiliardową pomoc publiczną na budowę wytwórni półprzewodników (Intel, TSMC) we wschodnich Niemczech. Celem tych inwestycji jest uniezależnienie się od dostaw półprzewodników z Chin. Na tle zbieżności polityki wobec Chin deklarowanej przez szefową Komisji Europejskiej i kanclerza Olafa Scholza doszło nawet do nieporozumień na tle autorstwa nowej linii postępowania wobec Pekinu określanej przez obu polityków jako de-risking, not decoupling. Scholz używał tego terminu już wcześniej, natomiast dopiero po, szeroko rozpowszechnionemu w mediach, wystąpieniu von der Leyen na temat polityki Unii Europejskiej wobec Chin (marzec 2023 r.) polityka ograniczania ryzyka przy jednoczesnym utrzymywaniu kontaktów z Pekinem przebiła się do szerokiej opinii publicznej jako de risking.

Coraz gorsze relacje z Polską

Z punktu widzenia Polski i państw bałtyckich, które są najbardziej narażone na potencjalne ataki ze strony Rosji, strategia bezpieczeństwa stanowić może pewne rozczarowanie. Inaczej niż w umowie koalicyjnej z 2021 r., gdzie obok silnych więzi partnerstwa z Francją, podkreślone jest znaczenie współpracy polsko-francusko-niemieckiej w ramach tzw. Trójkąta Weimarskiego oraz „głęboka przyjaźń łącząca Polskę z Niemcami”, Strategia nie wspomina o stosunkach z Polską ani słowem. Jest to prawdopodobnie wynikiem pogarszających się stosunków polsko-niemieckich w związku z antyniemiecką propagandą rządu PiS oraz naruszaniem praworządności i trwającym nie tylko na tym polu konfliktem z Komisją Europejską. Od czasu ostatnich polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych w 2018 r. (jeszcze za czasów kanclerz Angeli Merkel) nie doszło do ani jednego roboczego spotkania między Berlinem a Warszawą. Polsko-niemieckie stosunki polityczne znalazły się na dnie, a szerzenie wrogości wobec Niemiec stanowi istotny element kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Mimo to, polityka obecnego rządu w Warszawie nie powinna była stanowić wytłumaczenia dla całkowitego pominięcia Polski, jak i państw Bałtyckich w tego typu długofalowej strategii niemieckiej polityki bezpieczeństwa.

Niemieccy eksperci ds. rosyjskich wyrażają krytykę wobec niemieckiego rządu: mimo deklarowanej Zeitenwende do tej pory nie przedstawił on nowej strategii swojej polityki wobec Rosji, która powinna zostać opracowana w uzupełnieniu przedstawionej w maju 2023  r. Narodowej Strategii Bezpieczeństwa,  jak i opublikowanej w lipcu 2023 r., Strategii wobec Chin. Wynika to z tego, że Rosja długo będzie stanowiła zagrożenie dla bezpieczeństwa Unii Europejskiej, także w sytuacji gdyby Putin miał zostać odsunięty od władzy. Zdaniem Susan Stewart, ekspertki think tanku Stiftung und Politik, nawet przy braku odpowiedniego uzbrojenia swojej armii Rosja jest w stanie wyrządzić wielkie szkody i zaatakować państwa Unii Europejskiej gdy tylko będzie uważała, że nadarza się ku temu sposobność. Tym bardziej, Niemcy powinny przejść z reaktywnej do aktywnej formy wsparcia wojskowego dla Ukrainy, aby umożliwić ofensywne prowadzenie walki a tym samym lepszą pozycję wyjściową do ewentualnych rozmów pokojowych.

Jeszcze w maju 2023 r., podczas historycznej wizyty prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskego w stolicy Niemiec, zapowiedziano dalsze dostawy broni dla Kijowa w wysokości 2,4 miliarda euro. Miała to być odpowiedź na wzrastające zniecierpliwienie Ukrainy, domagającej się silniejszego zaangażowania ze strony Niemiec. Politycy opozycyjnej CDU wskazują jednak, że rząd w Berlinie bardzo powoli wywiązuje się ze swoich obietnic, a większość zapowiadanych dostaw czołgów i pistoletów przeciwpancernych nadal znajduje się dopiero w fazie realizacji. Z zestawienia przygotowanego przez dziennik „Die Welt” wynika, że na początek sierpnia 2023  r. z obiecanych Ukrainie 110 czołgów Leopard dostarczono jedynie 10, wozów bojowych Marder nie dostarczono w ogóle, a z 26 tys. obiecanych Ukrainie sztuk amunicji przekazano jedynie 850 sztuk. Berlin jest szczególnie ostrożny jeśli chodzi o dostawy broni dalekiego zasięgu jak pociski manewrujące Taurus, obawiając się dalszej eskalacji w sytuacji gdyby za pomocą przekazanej przez Niemcy broni Ukraina przeprowadziła atak na terytorium Rosji. Minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock uważa atakowanie Rosji przez ukraińskie drony za prawnie umocowane działanie ponieważ Ukraina broni się „w ramach zasad prawa międzynarodowego”, jednak – podobnie jak kanclerz Scholz i minister obrony Boris Pistorius – zaleca bliżej nieokreślone „intensywne badania techniczne” możliwości rozlokowania pocisków manewrujących Taurus.

Koniec wojny, koniec wspólnoty?

Opinia publiczna w Niemczech jest coraz bardziej zniecierpliwiona przedłużającą się wojną w Ukrainie i związanymi z tym kosztami. Mimo brutalizacji wojny prowadzonej przez Putina, badania Deutschlandtrend w okresie marzec–maj 2023 r. pokazują, że zwiększa się liczba obywateli uważających, że rząd w Berlinie powinien bardziej zwiększyć działania dyplomatyczne na rzecz zakończenia wojny (wzrost z 53 do 55 proc.) oraz zmniejszyć dostawy broni (wzrost z 31 do 37 proc.). Według badania z sierpnia 2023 r., 52 proc. Niemców jest przeciwnych dostarczeniu Ukrainie pocisków manewrujących. Dostawy popiera 36 proc. badanych w zachodniej części Niemiec, a tylko 21 proc. we wschodnich landach.

Niemcy są od lat największym płatnikiem w Unii Europejskiej. W przeliczeniu na mieszkańca, płacą do wspólnego budżetu 257,5 euro, podczas gdy Polacy otrzymują 341,6 euro (dane z 2021 r.). AfD wykorzystuje to dla swoich celów propagandowych, utwierdzając obywateli w przekonaniu, że do Unii się tylko dokładają a nic z tego nie mają. Narracja ta pada na podatny grunt, ponieważ z powodu wysokiej inflacji i rosnących kosztów energii, wielu Niemców odczuwa, że ich poziom życia obniża się. Przekłada się to na wzrost sceptycyzmu wobec członkostwa w Unii Europejskiej. Badania ARD Deutschlandtrend z maja 2023 r. wskazują na spadek pozytywnego postrzegania projektu europejskiego. Tylko 26 proc. badanych uważa, że Niemcy korzystają na członkostwie. Jest to o 14 punktów procentowych mniej niż w badaniach z 2020 r. Trzeba w tym kontekście podkreślić, że świadomość ogromnych korzyści, jakie wynikły dla niemieckiej gospodarki w związku z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej i otwarciem polskiego rynku dla niemieckich firm, nigdy nie była w Niemczech zbyt wysoka. Tylko w latach 2004–2008 wartość niemieckich inwestycji bezpośrednich w Polsce wzrosła z 9,5 mld euro do 16,3 mld euro, a wartość eksportu z 17,4 mld euro do 32,8 mld euro. To Polacy kupują żywność w niemieckich supermarketach i drogeriach mających tysiące sklepów nad Wisłą, a nie odwrotnie.

Wobec silnego poparcia dla Alternatywy dla Niemiec, umocnienie współpracy francusko-niemieckiej, poprawienie stosunków polsko-niemieckich, ale przede wszystkim usprawnienie funkcjonowania Unii Europejskiej nabrało nowego znaczenia. Rządowi w Warszawie, jak dotąd umknęło, że politycy AfD inaczej rozumieją „mniej integracji” niż władze Prawa i Sprawiedliwości. Są przeciwni dokładaniu się rządu w Berlinie do budżetu Unii, z którego Polska od 2005 r. szeroko korzysta w ramach funduszy strukturalnych.

Marzenna Guz-Vetter – była dyrektorka Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.

Artykuł powstał w ramach programu współpracy głównych tytułów prasowych w Europie Środkowej prowadzonego przez Visegrad Insight przy Fundacji Res Publica. Tekst ukazał się w języku angielskim w Visegrad Insight.

Fot. Canva Pro.

 

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa