Ukraina wraca do centrum Europy

Zanim Rosja napadła na Ukrainę, uzyskanie statusu kraju kandydującego do Unii Europejskiej dla tego kraju i sąsiedniej Republiki Mołdawii wydawało się kwestią odległej przyszłości.


Dziś mamy szansę znaleźć się w centrum Europy. Na Wschodzie pozostanie tylko Rosja.

Fakt, że status został przyznany po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej wraz z warunkami, które mogą go unieważnić w przypadku niezgodności, pokazuje, jaki mógł być rozwój wypadków w przedwojennej rzeczywistości. Sam jednak wątpiłem, aby nasz proces integracji europejskiej mógł posunąć się do przodu, dopóki nie zostanie zakończony inny proces – integracji krajów Bałkanów Zachodnich.
A to oczywiście nie napawa nadmiernym optymizmem! Wieloletnia blokada – najpierw przez Grecję, a teraz przez Bułgarię – rozpoczęła rozmowy akcesyjne z Macedonią Północną i Albanią. Brak postępów w znalezieniu kompromisowego rozwiązania między Serbią a Kosowem. Próba zemsty prorosyjskich sił w Czarnogórze. Wreszcie wieczna niepewność rozwoju i nieefektywność państwa w Bośni i Hercegowinie, które nie zyskało nawet statusu kandydata do członkostwa w Unii Europejskiej.

Wojna zmienia wszystko

Teraz Unia będzie musiała zajmować się jednocześnie Bałkanami Zachodnimi i przestrzenią postsowiecką, choć być może nie planowała tego. Stabilność kontynentu w przyszłości będzie zależeć zarówno od tego, jak zdadzą egzamin Bałkany jak i Europa Wschodnia.
Głównym beneficjentem integracji Ukrainy z Unią Europejską nie będzie nawet sama Ukraina, ale Polska. Dla Ukrainy akces będzie oczywistym sukcesem cywilizacyjnym. Ale to, jak Rosja wygląda teraz – i jak będzie wyglądać, być może w nadchodzących dziesięcioleciach – sprawi, że Ukraina stanie się krajem granicznym z Unią. Zacznie się kolejna cywilizacja, być może kolejny blok geopolityczny i gospodarczy. Oczywiście lepiej być na granicy demokracji, niż w autorytarnym bloku. Ale – granica to granicą.

Nowy lider, nowy porządek

Z drugiej strony, integracja europejska Ukrainy „wypchnie” Polskę z granic UE do jej samego centrum. Polska ma szansę stać się jednym z najbardziej wpływowych krajów UE, może takim samym regionalnym liderem, co Francja na południu czy Niemcy na zachodzie kontynentu. Zwłaszcza jeśli integracja polsko-ukraińska będzie postępowała pomyślnie, co na obecnym etapie można nazwać właściwie nawet dyfuzją. Już teraz obserwujemy powstawanie dużego wspólnego rynku pracy i kapitału. Co by było gdyby ten wspólny rynek nie był podzielony granicami UE?

Ponadto Polska ma możliwość poszerzenia granic swoich wpływów regionalnych. Do niedawna najważniejszym przykładem takiej współpracy był konstrukt wyszehradzki. Ale integracja europejska Ukrainy i Republiki Mołdawii stwarza warunki do zbieżności interesów Warszawy i Bukaresztu. Przed II wojną światową Rumunia była sąsiadem Polski.

Gdy Ukraina i Mołdawia staną się członkami UE, wieloletnie sąsiedztwo nabierze nowego wymiaru. Ukraina może zbliżyć do siebie Rumunię i Polskę. Już teraz oba kraje mają punkty zbieżne. Polska stara się promować integrację europejską Ukrainy, a jednocześnie ma dobre stosunki z Mołdawią i zainicjowała poparcie dla jej europejskich aspiracji. Rumunia jest oczywiście głównym motorem integracji europejskiej Mołdawii, ale jej relacje z Ukrainą, zarówno polityczne, jak i gospodarcze, zacieśniają się, zwłaszcza na tle rosyjskiej agresji. I to wzmocnienie relacji pozwoli w przyszłości na kreatywne podejście do współpracy regionów przygranicznych. Cała Bukowina, podzielona w przededniu II wojny światowej, ponownie znajdzie się we wspólnej przestrzeni cywilizacyjno-gospodarczej, co oczywiście znacznie ułatwi życie Rumunom z regionu Czerniowiec i Ukraińcom z prowincji rumuńskiej Mołdawii.

Chodzi też oczywiście o wspólne sąsiedztwo z Republiką Mołdawii. Kwestia stabilności tego małego państwa, rozwiązanie problemu Naddniestrza staje się tematem, który obiektywnie łączy interesy Ukrainy i Rumunii, ale Warszawa może też uczestniczyć w staraniach Bukaresztu i Kijowa.

Słowacja wkracza do gry, Węgry wspierają

O tym, że integracja europejska Ukrainy jest szansą widać po zainteresowaniu, które obserwujemy zarówno na Słowacji, jak i w Czechach. Tempo zbliżenia między Kijowem a Bratysławą można nazwać bezprecedensowym, Słowacja jest dziś jednym z głównych dostawców broni na Ukrainę. Jednocześnie widzimy, jakie możliwości otwierają się dla współpracy regionalnej, nawet na poziomie Grupy Wyszehradzkiej. Słowacja zaproponowała, aby zaopatrzyć Ukrainę w myśliwce pod warunkiem, że Polska i Czechy wezmą na siebie ochronę przestrzeni powietrznej kraju. Słowacy już teraz starają się dzielić z Polską rolę obrońcy idei integracji europejskiej Ukrainy – przejawiało się to w szczególności w podróży prezydentów Polski i Słowacji: Andrzeja Dudy i Zuzanny Čaputovej na południe Europy w przededniu głosowania nad przyznaniem Ukrainie i Republice Mołdawii statusu kandydata do UE.

Wreszcie Węgry. Ten kraj ma chyba najtrudniejsze stosunki z Ukrainą spośród wszystkich sąsiadów. A jednak Viktor Orbán poparł integrację europejską Ukrainy, w przeddzień szczytu UE rozmawiał z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim.

Oczywiście w podejściu Węgier do procesu integracji europejskiej Ukrainy mogą być niuanse związane z dążeniami Budapesztu do utrzymania wzajemnego zrozumienia z Moskwą nawet w obecnej sytuacji. A jednak integracja europejska Ukrainy – nawet jeśli nie mówimy o gospodarce – obiecuje rozwiązanie problemów fundamentalnych dla węgierskiego społeczeństwa. Zakarpacki region Ukrainy stanie się prawdziwym pomostem między Ukrainą a Węgrami, przedstawiciele węgierskiej mniejszości narodowej będą mieli okazję żyć w świecie, w którym nie będzie potrzeby wybór między ojczyzną a krajem ich przodków, jednym słowem, będą miały miejsce te same procesy, które widzieliśmy w innych krajach europejskich po integracji z UE. Oczywiście w samej UE utrzymują się różne poglądy na temat roli i statusu mniejszości narodowych, a Węgry wielokrotnie demonstrowały specyfikę swojego podejścia. Niemniej, wraz z europejską integracją Ukrainy, wszyscy Węgrzy znajdą się w jednej Europie – być może ta okoliczność pozwoli już nowym pokoleniom Węgrów rzadziej pamiętać Trianon.

Po przystąpieniu Ukrainy i Mołdawii do UE, ta będzie wyglądać zupełnie inaczej. Ukrainy raczej nikt nie nazwie już „państwem wschodnioeuropejskim”, podobnie jak określenie to przestało obowiązywać wobec Polski, Słowacji, Czech i Węgier po 2004 r.


Witalij Portnikow jest publicystą, członkiem ukraińskiego Pen Clubu oraz Future of Ukraine Fellow w programie Visegrad Insight, Fundacji Res Publica.

Artykuł przygotowany w ramach programu Future of Ukraine Fellowship prowadzonym przez Visegrad Insight w Fundacji Res Publica.

Tekst powstał w wyniku współpracy między głównymi tytułami prasowymi w Europie Środkowej prowadzonej przez Visegrad Insight w ramach Fundacji Res Publica.

© Visegrad Insight © Fundacja Res Publica

Fot. Gerhard Reus / Unsplash.

Tytuł, lead, śródtytuły pochodzą od redakcji.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa