Moskwa traci pozycję w Azji Centralnej i na Kaukazie

"Niezłomne braterstwo” z Rosją już nie istnieje. Putin nie jest już gwarantem bezpieczeństwa w regionie.


Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ) od kilku lat ma problemy. Po tym jak premier Armenii Nikol Paszinian odmówił przeprowadzenia na terytorium kraju ćwiczeń OUBZ, przedstawicielka MSZ Rosji Marija Zacharowa oskarżyła Erewań o podważanie możliwości rozwiązania konfliktu między Armenią a Azerbejdżanem. Według niej, to właśnie odmowa Erewania zorganizowania w grudniu ubiegłego roku w Moskwie spotkania ministrów spraw zagranicznych Azerbejdżanu, Armenii i Rosji doprowadziła do zaostrzenia sytuacji w regionie.

Zmiany

Tymczasem, z pominięciem Moskwy, szefowie MSZ Armenii i Azerbejdżanu mają okazje spotykać się na innych forach międzynarodowych. Spotkania te nie przyniosły jeszcze konkretnych rezultatów, ale rozmowy trwają.

Armenia oczekiwała aktywności rosyjskich sił pokojowych w rejonie korytarza Lachin, jedynej drogi łączącej Armenię ze spornym terytorium Górskiego Karabachu. Okazało się jednak, że nie tylko rosyjskie wojsko powstrzymało się od odstraszania azerskich „aktywistów” blokujących tę drogę, ale też Władimir Putin nie bardzo chciał niepokoić azerskiego prezydenta Ilhama Aliyeva, którego administracja jest związana z „aktywistami społecznymi”.

Dlatego premierowi Armenii nie można odmówić podstawowej logiki. Jeśli Rosja, wiodący kraj OUBZ, nie chce wzniecać problemów z Azerbejdżanem, a ćwiczenia OUBZ mogą być postrzegane zarówno w Baku, jak i w Ankarze jako ukryte zagrożenie dla bezpieczeństwa Azerbejdżanu i Turcji, to czy Armenia po zakończeniu ćwiczeń nie zostanie sama z sąsiadami?

Powtarzające się wzorce

W październiku ubiegłego roku przywódcy Kirgistanu, postąpili mniej więcej według tej samej logiki, odmawiając przeprowadzenia na swoim terytorium ćwiczeń „Niezłomne Braterstwo-2022”. Na miesiąc przed nimi wybuchł konflikt graniczny między Kirgistanem a Tadżykistanem. Został on co prawda zażegnany, ale Biszkek nie mógł nie zauważyć obojętności, jaką wykazał zarówno prezydent Rosji Władimir Putin, jak i kierownictwo OUBZ.

W momencie rozpoczęcia starć, prezydenci Rosji, Tadżykistanu i Kirgistanu przebywali na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Samarkandzie. Stało się jasne, że OUBZ, której wojska szybko przybyły do Kazachstanu w styczniu ubiegłego roku, aby pomóc w stłumieniu powstania ludowego, nie była nawet w najmniejszym stopniu skuteczna w pomocy w przezwyciężeniu kryzysu między jej członkami.

Tym samym, z sześciu państw OUBZ dwa kraje wyraźnie zdystansowały się od przeprowadzenia ćwiczeń na swoim terytorium. Do tego dochodzi odmowa Armenii wysłania swoich żołnierzy na ćwiczenia OUBZ w Kazachstanie oraz podpisania dokumentu końcowego szczytu organizacji w Erywaniu. I to bynajmniej nie jest koniec tej historii.

Mało prawdopodobne jest, aby np. w Tadżykistanie chcieli przeprowadzać ćwiczenia OUBZ i widzieć na swoim terytorium wojska kirgiskie. A w Kazachstanie, po wydarzeniach ze stycznia 2022 r., stosunek do OUBZ jest osobliwy.

Z jednej strony jej wojska pomogły obecnemu prezydentowi Kasymowi-Żomartowi Tokajewowi utrzymać się przy władzy i pokonać klan jego poprzednika Nursułtana Nazarbajewa. Z drugiej, dla dużej części kazachskiego społeczeństwa OUBZ jest synonimem zamachu na suwerenność kraju. Atak wojsk rosyjskich na Ukrainę zaledwie kilka tygodni po „operacji” w Kazachstanie spotęgował obawy.

Sam prezydent Tokajew zaczął po tym ataku zachowywać się znacznie ostrożniej wobec Putina. Kazachski prezydent odmówił uznania „niepodległości” donbaskich „republik ludowych” podczas publicznej dyskusji z rosyjskim prezydentem na forum gospodarczym w Petersburgu. Po atakach Rosji na infrastrukturę krytyczną Ukrainy, ambasada Kazachstanu w Kijowie była jednym z inicjatorów zakładania tzw. jurt, czyli punktów grzewczych w formie tradycyjnego kazachskiego mieszkania. Pierwsza taka jurta została otwarta w Buczy.

Pozostali sojusznicy?

Kto więc pozostaje bezwarunkowym sojusznikiem Rosji w OUBZ? Jednym z nich jest Białoruś. Prezydent Łukaszenka ostrzegł o tym swoich kolegów na szczycie organizacji w Erywaniu: „Jeśli Rosja upadnie, nasze miejsce będzie pod tym gruzem”.

Jednak przywódcy pozostałych państw organizacji nie zgodzą się z tym stwierdzeniem. Atak Putina na Ukrainę tylko spotęgował obawy sąsiadów i chęć zdystansowania się od Rosji. Można powiedzieć, że sam zniszczył resztki „niezłomnego braterstwa”.

Także na Bałkanach, nawet najbliżsi sojusznicy Rosji próbują zdystansować się od Putina. Prezydent Serbii Aleksandar Vučić powiedział, że uważa zarówno Krym, jak i Donbas za integralną część Ukrainy. Trudno się dziwić: dla serbskiego prezydenta nieuznanie Krymu i Donbasu wynika przede wszystkim z nieuznania Kosowa.

Vučić wezwał też Rosjan, by przestali rekrutować Serbów do wojny na Ukrainie. Serbia – mimo wszystkich swoich kłopotów z Zachodem – nie chce stać się kolejnym źródłem „mięsa armatniego” dla Rosji.

Słabnące wpływy OUBZ są symbolem tego, jak atak Rosji na Ukrainę osłabia jej pozycję nie tylko w Europie, ale także na Kaukazie i w Europie Środkowej.

_

Witalij Portnikow jest publicystą, członkiem ukraińskiego Pen Clubu oraz stypendystą programu Future of Ukraine w Visegrad Insight, Fundacji Res Publica.

Tekst powstał w ramach programu Future of Ukraine Fellowship. Artykuł został opublikowany w języku czeskim na stronie Britské listy i po angielsku w Visegrad Insight.

Fot. Simon Infanger / Unsplash.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa