Demon ruchu
Przypadająca w tym roku 75. rocznica śmierci Stefana Grabińskiego zmobilizowała wydawców do wprowadzenia na rynek kilku jego dzieł, w tym najwybitniejszego, zbioru opowiadań Demon ruchu. Czy twórca horrorów zafascynowany pociągami i piromanią przebije się do […]
Przypadająca w tym roku 75. rocznica śmierci Stefana Grabińskiego zmobilizowała wydawców do wprowadzenia na rynek kilku jego dzieł, w tym najwybitniejszego, zbioru opowiadań Demon ruchu. Czy twórca horrorów zafascynowany pociągami i piromanią przebije się do świadomości rodzimych czytelników? Polski kanon horroru odkrywają zagraniczni miłośnicy new weird, czas i na nas.
Polski Lovecraft
Jakkolwiek by nie oceniać nowych wydań, inicjatywa jest szlachetna i w pełni słuszna, szczególnie że Grabiński pozostaje w polskiej literaturze pisarzem nieznanym, co kilka-kilkanaście lat przywracanym do łask na krótką chwilę, po której znów popada w zapomnienie. Należy on do zaszczytnego grona pisarzy, którym nigdy nie udało się wkroczyć na salon literacki – i chociaż nie zostali kompletnie zapomniani, funkcjonują gdzieś na pograniczu, okupując miejsce we foyer, z którego co pewien czas przyzywają ich co prawda nieliczni, ale nieprzejednani miłośnicy.
Wielką rolę w popularyzowaniu twórczości Grabińskiego odegrał w ostatnich latach Paweł Dunin-Wąsowicz, poświęcając mu wiele stron wnikliwej publicystyki; wcześniej o autorze pisali również m.in. Artur Hutnikiewicz i Stanisław Lem. Autora Demona ruchu zwyczajowo przywołuje się przy okazji omawiania historii polskiej literatury niesamowitej. Wzrastająca popularność współczesnych pisarzy grozy i potrzeba zaklasyfikowania ich twórczości w określonym nurcie zmusza do odszukiwania prekursorów, przemilczanych (wstydliwych?), ale przecież istniejących.
Co ciekawe, autor tytułowany często „polskim Poem” bądź „polskim Lovecraftem” cieszy się coraz większym zainteresowaniem poza granicami Polski. W 1993 roku ukazało się angielskie tłumaczenie kilku jego nowel, przygotowane przez Mirosława Lipińskiego, zatytułowane The Dark Domain, niedawno w wersji elektronicznej wypuszczono The Motion Demon.
Pojedyncze utwory zamieszczono także w kilku antologiach fantastyki (ostatnio chociażby Białego Wyraka w tomie The Weird: A Compendium of Strange and Dark Stories pod redakcją Ann i Jeffa VanderMeer), a o twórczości Grabińskiego sporo pisał brytyjski fantasta China Miéville, przedstawiciel nurtu new weird (do którego Anglosasi zaliczają zresztą polskiego pisarza), zwracając uwagę na wyjątkowość polskiego pisarza, wyróżniającego się na tle „nostalgicznej”, bo zwróconej w przeszłość i korzystającej z ograniczonej puli „rekwizytów”, twórczości pisarzy grozy.
Zamczysko odchodzi do lamusa
Grabiński odnajdywał grozę w codzienności. Nowele zebrane w tomie Demon ruchu ujawniają oryginalne spojrzenie pisarza, który niesamowitości doszukiwał się nie w typowej gotyckiej scenerii, ale w miejscach pozornie oswojonych, stanowiących symbol postępu: opuszczonych stacjach kolejowych, torowiskach, prowincjonalnych miasteczkach, które za sprawą sieci kolejowej zostały włączone w nowe rozumienie dwubiegunowej struktury „centrum i peryferii”.
W jego wizjach pierwiastek fantastyczny niepostrzeżenie wkradał się w obszar cywilizacji, przede wszystkim w kolej – najdonioślejszy symbol przemian technologicznych czasów industrializacji.
Nie ruiny czy zamczyska, ale pociągi były przestrzenią tajemnicy i dziwności, dziedziną nawiedzaną przez najróżniejsze byty, jak choćby złośliwego demona Smolucha, ujawniającego się w przedziale na kilka chwil przed zderzeniem dwóch pociągów (Smoluch). Wydaje się, że w kolei fascynowało Grabińskiego właśnie owo niewypowiedziane zagrożenie, niebezpieczna zawodność, możliwość wystąpienia usterki (przez nikogo niezauważonej) i prawdopodobieństwo katastrofy.
W opowiadaniach z Demona ruchu autor dokonuje ciekawego zabiegu „odczarowania” zwyczajności kolei – wprowadzając elementy fantastyczne (pociąg-widmo, maszynistę o darze prekognicji, diabełki i demony), przełamuje realistyczną narrację i zmienia zupełnie punkt odniesienia czytających. Jego antymodernistyczne podejście stało w sprzeczności nie tylko z potocznymi wyobrażeniami na temat kolei – spełnionym postulacie postępu, ale również pozostawało w opozycji wobec dominujących trendów literackich.
Żywioł niesamowitości wpleciony w technologię szedł w parze z czającym się nieopodal szaleństwem, którego doświadczali pracownicy kolei. Opowiadania z nurtu „horroru kolejowego” wypełnione są portretami maszynistów, konduktorów, naczelników stacji, których od obłędu dzieli jeden krok – obłędu, którego źródło leży zawsze w chorobliwej fascynacji wynalazkiem pociągu. Grabiński zdaje się dzielić swoje obsesje z powoływanymi do życia postaciami, tyle że w przypadku bohaterów Fałszywego alarmu czy Maszynisty Grota przybiera to katastrofalne (dosłownie) skutki.
Trup ściele się gęsto, ale nie ma to większego znaczenia – finalnie kolej nie potrzebuje przecież czynnika ludzkiego, aby sprawnie funkcjonować: stąd biorą się owe „dziwne stacje”, „ślepe tory” i „błędne pociągi”, będące faktycznym tematem-bohaterem nowel z Demona ruchu.
Cykl horrorów „na torach” okazał się największym sukcesem literackim Grabińskiego, zapewniając mu chwilową popularność i uznanie ówczesnych czytelników i krytyków. Nigdy nie udało mu się osiągnąć podobnego poziomu zainteresowania, chociaż – czego dowodzą inne opowiadanie zebrane w nowym wydaniu Demona ruchu – późniejsza twórczość pisarza była nie mniej intrygująca.