Folta: Smart city 3.0
Miasta coraz częściej wykorzystują dane zebrane dzięki własnej, istniejącej już infrastrukturze technologicznej zamiast bazować na gotowych produktach oferowanych przez wielkie firmy informatyczne
Według raportu Trzy Generacje Smart Cities, Czyli Dlaczego Polska Zostaje W Tyle przygotowanego przez badacza i stratega miejskiego Boyda Cohena, smart city można podzielić na trzy generacje. Smart city 1.0 to etap działań firm informatycznych, na którym chciały one wdrożyć do systemów zarządzania miastem swoje technologie stosowane już w firmach i instytucjach publicznych. Nazwą Smart city 2.0 określa się moment, w którym urzędy miast przejęły kontrolę nad wdrażeniem rozwiązań technologicznych. W smart city 3.0 na pierwszy plan wysuwają się natomiast obywatele i to właśnie temu etapowi rozwoju praktyki smart city warto się obecnie przyjrzeć dokładniej.
Autorzy raportu Rethinking Smart Cities From The Ground Up wydanego przez organizację Nesta przedstawiają specyfikę oddolnego ruchu smart city, ilustrując ją przykładami przedsięwzięć tego typu z całego świata. Przykłady te wpisują się w ideę, którą badacz Dietmar Offenhuber nazywa smart city de facto – smart city niebędącego gotowym zestawem narzędzi informatycznych i infrastrukturalnych sprzedawanych przez globalne firmy, a działaniami prowadzonymi przez pracowników miast w oparciu o już posiadane dane. Administracje nie określają swej działalności tego rodzaju jako mieszczącej się w zakresie smart city, ale obserwując ich praktykę, ma się nieodparte wrażenie, że ich przedsięwzięcia idealnie się w nią wpasowują. Według Nesty oddolny ruch smart city opiera się na pięciu filarach:
- laboratorium innowacji społecznej
- otwartych danych
- założeniu, że ludzkie zachowanie jest tak samo ważne, jak technologia
- inwestowaniu w personel, a nie w maszyny
- włączaniu w proces tworzenia usług i funkcji miasta osób cyfrowo wykluczonych
Jest to podejście znacząco różne od panującego dotychczas modelu technokracji, który wyraźnie dominował w realizacjach spod znaku smart city 1.0. Poza Offenhuberem ostrzegali przed nim m.in. znani czytelnikom „Magazynu Miasta” Adam Greenfield i Justin McGuirk
Kup Magazyn Miasta w naszym intenetowym sklepie na www.magazynmiasta.pl.
Technologia jest nam dziś bezwzględnie potrzebna, także w procesach zarządzania miastami, ale autorzy raportu promują jej nowe znaczenie. W miejsce własnościowych systemów proponowanych przez określonego dostawcę proponują oni wprowadzenie systemów opartych o otwartą architekturę wypracowaną przez współpracujące ze sobą miasta oraz uczelnie i organizacje samorządowe. Do takich systemów mogą „wpinać” się różne podmioty – biznesowe, pozarządowe, a także indywidualni mieszkańcy. W układzie tym współpracujące ze sobą miasta minimalizują nakłady finansowe. Jest to jakościowa zmiana w stosunku do odgórnie narzuconego, centralnie sterowanego technokratycznego systemu znanego choćby z Rio de Janeiro, w którym miasto we współpracy z IBM postawiło wielkie centrum zarządzania: Centro deo Operacoes Preifetura do Rio de Janeiro. Ten majstersztyk technologiczny pozwala w czasie rzeczywistym reagować m.in. na zdarzenia atmosferyczne, wypadki samochodowe, awarie prądu i wysłać na miejsce zdarzenia karetkę, straż pożarną, czy… szwadron śmierci. To esencja smart city w korporacyjnym, modernistycznym wydaniu, które może być pociągające, jeśli za pożądany obraz przyszłości uznamy ten, który w swoich książkach przedstawiali Aldous Huxley czy George Orwell.
Na szczęście takie rozumienie smart city powoli odchodzi do lamusa. Celem działań miasta nie powinno być tworzenie skomplikowanych systemów, a poprawa jakości życia mieszkańców, co można osiągnąć m.in. poprzez zastosowanie otwartych technologii, współtworzonych przez wszystkich. Jak zatem najskuteczniej wykorzystać informatykę w służbie mieszkańców miast, rozumianą wyłącznie jako środek do osiągnięcia celu?
Mówiące maszyny. Internet rzeczy
Spójrzmy na możliwości, jakich dostarcza nowa generacja, przyglądając się prostemu przykładowi z Hiszpanii. Kosze na śmieci w Barcelonie sygnalizują administracji swój stan zapełnienia, co pozwala na efektywniejsze opróżnianie ich, a w konsekwencji – oszczędność czasu i paliwa. Jest to na pewno wygodne i pozwala na oszczędności, jednak autorzy Rethinking Smart Cities zwracają uwagę na nowe, szersze podejście do Internetu rzeczy, zwłaszcza na otwartość i modułowość w miejsce gotowych, zamkniętych systemów.
Technologia to jednak nie wszystko. Jeśli chcemy, aby wykorzystywanie danych przekładało się na wzrost jakości życia mieszkańców, potrzebna jest edukacja: zarówno obywateli, jak i urzędników. Obywatele powinni wiedzieć, jakie dane zbierane są przez czujniki i jak działa dany system, jak się do niego włączyć i jakie informacje z niego uzyskać. Potrzebne są więc odpowiednie komórki w strukturach miast, które będą zajmować się tworzeniem, koordynowaniem i wdrażaniem instrumentów informatycznych. Zespoły te powinny też odpowiadać za szkolenie urzędników i koordynację procesów animacji społecznej na rzecz wykorzystania nowych instrumentów i dostarczanych przez nie danych w pracy aparatu administracyjnego miasta oraz korzystania z nich przez urzędników i samych mieszkańców.
Jabłko i sad. Ekonomia współdzielenia
Co ciekawe, autorzy raportu prezentują zagadnienie ekonomii współdzielenia szerzej, niż sięga kontekst wyświechtanych sloganów o Uberze i Airbnb (których status jako przedsięwzięć z zakresu sharing economy jest, nawiasem mówiąc, mocno dyskusyjny). Zwracają uwagę na podstawę „ekonomii współdzielenia”: ograniczenie zasobów, nierówną ich dystrybucję i wykorzystywanie odległe od optymalnego. Czy żeby powiesić obraz potrzebujemy mieć własną wiertarkę? Czy podróżujemy na tyle często, że potrzebujemy własnego samochodu (który, według reportu Nesty, 95% swego życia spędza… stojąc)? .
Najsolidniej do kwestii ekonomii współdzielenia podszedł Seul w ramach programu Seul Sharing City (patrz 9. numer „Magazynu Miasta” ). W Amsterdamie działa firma ShareNL prowadząca platformę dla mieszkańców do pożyczania sobie przedmiotów. W Polsce na podobnej zasadzie funkcjonuje platforma Wymiennik. Choć nie wszystkie dostarczane przez nią możliwości są non profit, umożliwia ona efektywniejsze wykorzystywanie przedmiotów i umiejętności członków jej społeczności, a także integrację mieszkańców danego miasta.
Co dwie głowy… Inteligencja zbiorowa
Autorzy raportu omawiają też działania ”zbiorowej inteligencji”, które bazują, według nich, na korzystaniu z wiedzy i pomysłów mieszkańców w procesach zarządzania miastem. Wymieniają pośród nich m.in. crowdsourcing, działania partycypacyjne i crowdfunding.
Crowdsourcing to model pozyskiwania informacji od szerokiej, niezidentyfikowanej grupy ludzi (praktykowany już także w polskich miastach). Głównym narzędziem umożliwiającym zbieranie informacji w taki sposób są strony internetowe, a ostatnio – także smartfony. Crowdsourcing ma wiele postaci. Same smartfony można wykorzystać aktywnie lub biernie. Aktywnie np. poprzez aplikacje do zgłaszania problemów i usterek. Wykorzystanie bierne to z kolei m.in. korzystanie z aplikacji działających w tle: dzięki zastosowaniu GPS i prędkościomierza można chociażby identyfikować dziury w drogach. Crowdsourcing może też dotyczyć danych środowiskowych. Przykładami są urządzenia Smart Citizen – stacje pomiarowe badające czynniki środowiskowe (temperaturę, wilgotność, natężenie hałasu, stężenia tlenku węgla i dwutlenku azotu). Ich innowacyjność polega na tym, że są niewielkie, bardzo tanie w produkcji i podłączone do Internetu (poprzez WiFi i sieć komórkową). Dzięki temu każdy może kupić takie urządzenie i zamontować je w wybranym przez siebie miejscu, a dzięki możliwości agregacji danych, możliwe jest monitorowanie wspomnianych parametrów przez dedykowane platformy, albo „wpięcie” ich w miejski system urządzeń służących do zbierania danych z rozproszonych czujników. Na podobnej zasadzie działa urządzenie PiMi Aribox służące pomiarom stężenia pyłów.
Według Nesty, miasta powinny umożliwiać mieszkańcom kontakt z urzędem i zgłaszanie problemów, wykorzystywać w tym celu sieci społecznościowe, ale wciąż pamiętać o fragmentaryczności pozyskiwanych w ten sposób danych. Informacje te pochodzą od osób mających dostęp do nowoczesnych narzędzi i potrafiących się nimi posługiwać, podczas gdy dostęp do nich dla mieszkańców wykluczonych cyfrowo jest znacznie ograniczony.
Crowdfunding to natomiast znana już dobrze w Polsce zbiórka publiczna prowadzona w Internecie na określoną realizację. W wersji miejskiej świetnie wypadł on na przykład w Rotterdamie, gdzie w ramach projektu ZOHO sfrustrowani mieszkańcy zebrali kilka lat temu pieniądze na budowę kładki nad trasą szybkiego ruchu, która biegła przez ich dzielnicę. Londyn w ramach projektu Pocket Park dopłaca natomiast 50 % kwoty potrzebnej do założenia małego parku, jeśli mieszkańcy zbiorą pierwszą połowę potrzebnej kwoty (zbiórki publiczne na parki prowadzone były w ramach platformy Spacehive).
Nic o nas bez nas. Partycypacja
Nowoczesne technologie pozwalają też na zaangażowanie większej liczby mieszkańców w życie miasta. Oprócz narzędzi partycypacji takich jak np. budżet obywatelski, autorzy raportu przybliżają także partycypacyjne planowanie przestrzenne i zgłaszanie pomysłów. Sam budżet obywatelski, który w zeszłym roku obchodził 30. urodziny, też może zyskać na wdrożeniu nowych technologii. Gdy estońskie miasto Tartu umożliwiło składanie wniosków drogą elektroniczną, znacznie zwiększył się udział osób w wieku 30-36 lat.
W stolicy Islandii uruchomiono z kolei platformę Better Reykjavik, dzięki której mieszkańcy mogą zgłaszać, debatować i głosować na projekty podnoszące jakość życia w mieście. W każdym miesiącu 10-15 najpopularniejszych projektów wprowadzanych jest pod obrady Rady Miasta. W latach 2012 – 2014 60 % mieszkańców Reykjaviku używało Better Reykjavik, a Rada Miasta przyjęła w ten sposób ponad 200 projektów i wydała na nie bez mała 2 mln euro.
Po co to wszystko?
Większość opisanych w raporcie działań dotyczy efektywnego zbierania i integrowania rozmaitych danych miejskich. Same dane niewiele znaczą, ale jeśli zostaną poddane odpowiedniej analizie, wyraźnie przekładają się na sprawniejsze zarządzanie miastem i jego zasobami oraz na skuteczniejsze działanie aktywnych mieszkańców. Posiadanie twardych danych jest też skutecznym środkiem perswazji i wpływa na mobilizację administracji do działania w konkretnych obszarach. Korzystanie z rozproszonej sieci czujników i otwartej architektury soft– i hardware’u umożliwia jednocześnie tańsze wdrażanie rozwiązań i angażowanie szerszego grona uczestników do tworzenia oddolnego smart city.
Trzeba zdawać sobie jednak sprawę, że technologie opisane przez autorów raportu Rethinking Smart Cities wymagają przynajmniej podstawowego obycia z użytkową informatyką, co zresztą podkreślone jest w dokumencie kilkukrotnie. Fakt ten może rzutować na sytuację, w której głos wykluczonych cyfrowo mieszkańców miast – starszych, mniej zamożnych, niepełnosprawnych umysłowo – może być mniej słyszalny. Łatwo wyobrazić sobie przy tym sytuację, w której zamożniejsze grupy mieszkańców nie dość, że będą w stanie sprawniej się zorganizować w kontekście korzystania z tych nowoczesnych form współtworzenia miasta, to jeszcze korzystając ze swojego kapitału kulturowego będą forsować projekty korzystne dla siebie kosztem pozostałych mieszkańców.
Nesta zwraca jednak przede wszystkim uwagę na współpracę mieszkańców i urzędników – angażowanie mieszkańców w proces rozwoju miasta poprzez umożliwianie im włączanie się w sieci czujników jako twórcy i odbiorcy danych. Promuje też rozwiązania oparte na otwartej architekturze, niechronione patentami i wzorami użytkowymi. Mam nadzieję, że miasta – zwłaszcza polskie – wyciągną z raportu wnioski i postawią na wykorzystanie technologii do pobudzania oddolnych, twórczo rozwijanych działań w duchu „miejskiej akupunktury”: lżej, szybciej i taniej. Lektura raportu Rethinking Smart Cities na pewno im w tym pomoże!
Maciej Folta – prawnik i socjolog, doktorant w Szkole Nauk Społecznych PAN, członek zespołu DNA Miasta i redakcji „Magazynu Miasta”. Interesuje się partycypacją społeczną, przestrzenią i transportem w miastach.
fot. Smart Citizens
Jeden komentarz “Folta: Smart city 3.0”