Giganty promieniują ciszą
„Flaki na płótno rzucić jest łatwo, ale po co?” - takie pytanie zadał Igor Mitoraj w rozmowie z Piotrem Sarzyńskim w 2007 roku dla tygodnika „Polityka”. Teraz, po śmierci rzeźbiarza, można zadać je ponownie – […]
„Flaki na płótno rzucić jest łatwo, ale po co?” – takie pytanie zadał Igor Mitoraj w rozmowie z Piotrem Sarzyńskim w 2007 roku dla tygodnika „Polityka”. Teraz, po śmierci rzeźbiarza, można zadać je ponownie – w kontekście sztuki, którą tworzył.
Igor Mitoraj był rzeźbiarzem wiernym antycznym inspiracjom. Jego monumentalne dzieła były zawsze konsekwentnym przepracowaniem wzorców greckich.
Twórczość rzeźbiarską Mitoraja można uznać za kiczowaty objaw fascynacji tym co minione, za niegroźny sentymentalizm. Jednocześnie temat i forma przedstawień spełnia publiczne zapotrzebowanie na sztukę monumentalną i figuratywną, taką, którą łatwo można zlokalizować w kontekście uniwersalnej europejskiej wspólnoty kulturowej, zdekodować dzięki szkolnej znajomości greckiej mitologii.
To dlatego jego rzeźby zyskały uznanie masowej publiczności, która mogła odetchnąć z ulgą – oto zaproponowano jej sztukę klasycznego piękna, oswojonej estetyki, niewymagającej intelektualnie wrażliwości i pozbawionej skomplikowanego, społecznego kontekstu.
Anachroniczne rzeźbiarstwo Mitoraja zostało docenione przez światową publiczność, zwłaszcza przez Włochów. Na jego pogrzebie odczytano list kondolencyjny prezydenta Włoch. Nie pojawił się natomiast nikt z przedstawicieli polskich władz, nie przekazano żadnego listu. Taka postawa zdaje się być refleksem recepcji sztuki Mitoraja przez polskie środowiska. Jego rzeźby nie cieszyły się uznaniem polskiej krytyki.
Gigantyczne głowy i torsy wykonane z brązu czy marmuru przecinają swoim anachronicznym klasycyzmem przestrzeń wielu placów i dziedzińców. Jego rzeźby są jak szczątki bogów i herosów, opadłe na ziemię po podniebnej, olimpijskiej wojnie. Fragmentaryczne, spękane, nieme i ciche. Wcinają się w rozkrzyczaną przestrzeń współczesności i swoją nieadekwatnością tworzą zgrzyt. Zdaje się, że artysta z uporem maniaka postanowił szokować postmodernistyczną krytykę konserwatyzmem. Tymczasowość przezwyciężać stałością.
Siła rzeźby Mitoraja tkwi w jej niemocie. Jego powyłamywane postaci milczą, tak jak milczą wieki, choć w rzeczywistości są jedynie historycyzującą wydmuszką z drogocennego marmuru. Nie wchodzą w dialog i pozwalają się zrelaksować – znaleźć bezpieczną przystań w doświadczeniu estetycznym.
Rzeźby Mitoraja nie każą czuć, protestować i roztrząsać traumy jak owe nieszczęsne ekspresjonistyczne flaki po wiedeńsku. Giganty promieniują ciszą.