Urbanista w komie

Międzynarodowa sesja otwierająca IV Kongres Urbanistyki Polskiej to nie tylko skrzące się anegdotami wystąpienia urbanistów z całego świata, ale przede wszystkim mocne uderzenie na początek i postawienie pytania: kim jest urbanista we współczesnym świecie? Lekarzem, […]


Międzynarodowa sesja otwierająca IV Kongres Urbanistyki Polskiej to nie tylko skrzące się anegdotami wystąpienia urbanistów z całego świata, ale przede wszystkim mocne uderzenie na początek i postawienie pytania: kim jest urbanista we współczesnym świecie? Lekarzem, Aktorem, Szefem Kuchni, a może pogrążonym we śnie wielkim nieobecnym.

 

(CC BY-NC-ND 2.0) by Pgd/Flickr

Tegoroczny Kongres został wzbogacony, w odróżnieniu od tego odbywającego się w 2009 roku w Poznaniu, o sesję międzynarodową. I dobrze, że się tak stało. Choć tytuł panelu: „Budowanie miasta: rola urbanistów jako reprezentantów kluczowych aktorów procesu”, był dość zawiły i przywodził na myśl popularną w naszym kraju tendencję do wykorzystywania słowa „proces” w każdej możliwej odmianie i przypadku, to jednak z samych wystąpień przedstawicieli The International Society of City and Regional Planners (ISOCARP) można było wyłuskać jasne i wyraziste przekazy. I bynajmniej nie tylko dlatego, że posiadali, rzadkie niestety jeszcze wśród uczestników polskich konferencji, umiejętności oratorskie. Jednak na pytanie, czy międzynarodowy kontekst niektórych zaprezentowanych rozwiązań urbanistycznych ma szansę wybrzmieć w polskich realiach, uczestnicy Kongresu muszą odpowiedzieć we własnym gronie i warto byłoby, żeby taka dyskusja pojawiła się podczas lubelskiego spotkania. Póki co można odnieść wrażenie, że niektóre wątki wypłynęły na powierzchnię, a inne pojawiają się w gorącej dyskusji, ale tylko w kuluarach.

Zaproszeni goście: Martin Dubbeling, Khalid El Adli, Pietro Elisei i Ismael Fernandez Mejia, choć zrzeszeni są w jednej organizacji, przedstawili cztery zupełnie różne perspektywy wyłaniające się przed praktykującymi obecnie urbanistami.

Philips przegania urbanistów

Martin Dubbeling, który specjalizuje się w projektach skoncentrowanych wokół idei miasta zrównoważonego, przypomniał podstawowe cechy przestrzeni przyjaznej mieszkańcom (liveably city). Miasto zrównoważone, zdaniem holenderskiego urbanisty, to przede wszystkim miasto, które potrafi dopasować się do zmieniających się warunków: ograniczonych zasobów naturalnych, wzrastającej roli rozwiązań ekologicznych i nowych technologii – a co za tym idzie, zmian w sposobie korzystania z przestrzeni publicznej, pojawienia się nowych form pracy i spędzania czasu wolnego.

Dubbeling podkreślił, że sama idea miasta zrównoważonego, obecnie bardzo popularna, nie jest przecież nowym wynalazkiem. Choć obecnie podkreśla się takie rozwiązania jak Masdar, czyli pierwsze w pełni ekologiczne miasto budowane w emiracie Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, to przykłady tego typu projektowania urbanistycznego można dostrzec również w projektach takich miast jak XVIII-wieczny indyjski Dżajpur, XIX-wieczna Barcelona, czy realizacje miast ogrodów.

ekologiczne miasto Masdar

Takie podejście do tematyki zrównoważonego miasta pojawiało się również podczas tegorocznej edycji międzynarodowej konferencji EUAH (European Association for Urban History), która odbyła się w Pradze. Podczas jednego z paneli, historycy, urbaniści i architekci – głównie z kręgu krajów niemieckojęzycznych – zwracali uwagę na historyczne odpowiedniki realizacji miast zrównoważonych, takie na przykład jak projekty przebudowy Wiednia autorstwa Ludwiga von Föstera, czyli znana wszystkim odwiedzającym miasto Mozarta struktura pierścienia – Ringu. Widać więc, że zainteresowanie tematyką miasta zrównoważonego pojawia się w bardzo różnych kontekstach, nie tylko podczas spotkań i konferencji środowiska urbanistycznego, ale także grup historyków, socjologów i antropologów.

Analogiczną konieczność interdyscyplinarności w podejściu do urbanistyki Duppeling podkreślił opisując wspólny projekt ISOCARP-u i firmy Philips (The Philips Center for Health and Well-being), w ramach którego urbaniści wspólnie z mieszkańcami i przedstawicielami nauk społecznych opracowywali dobre praktyki projektowania. Ostatecznie powstał raport składający się z 23 case studies zawierający zarówno opisy udanych przyjaznych przestrzeni jak i garść wskazówek i dobrych praktyk. Projekt był na tyle udany, że jak sam holenderski urbanista przyznał z lekką ironią, musiał wielokrotnie tłumaczyć dziennikarzom, że to nie firma Philips wymyśliła koncepcję miasta zrównoważonego.

raport ISOCARP-u i firmy Philips

Dr. House, Clooney i Oliver

Najważniejszym wątkiem poruszanym przez urbanistę z kraju wiatraków (tutaj ta metafora jest całkowicie uzasadniona, ponieważ Dubbeling wielokrotnie wspominał o ciekawych rozwiązaniach elektrowni wiatrowych i świetnym projekcje historycznego, holenderskiego miasta Beemster) okazała się przeprowadzona w iście amerykańskim stylu prezentacja przemiany roli urbanisty. Wpierw na wielkim ekranie rozciągającym się nad sceną sali konferencyjnej pojawił się slajd przedstawiający dr.House’a, co wzbudziło wśród rodzimych urbanistów pewną konsternację. Po chwili pojawiał się tam wizerunek znanego powszechnie hollywodzkiego playboya Goerge’a Clooneya, którego ostatecznie zastąpił uśmiechnięty, znany brytyjski kucharz Jamie Oliver.

Zapewne gdyby prelegent poprzestał na takim efektownym porównaniu, można by tylko uśmiechnąć się pod nosem, ale Dubbeling rozwinął swoją koncepcję w sposób merytoryczny i celny. Zauważył, że rola urbanisty, właśnie jako uczestnika pewnego procesu, znacznie się zmieniała na przestrzeni ostatnich lat. Wynika to zarówno ze zmieniającej się skali miast (w Chinach codziennie milion osób migruje do dużych ośrodków miejskich), warunków naturalnych, ale też preferencji mieszkańców.

Sam urbanista przyznał, że kiedy rozpoczynał swoją praktykę zawodową, czuł się jak lekarz, który musi zanalizować stan pacjenta, przeprowadzić wywiad środowiskowy z członkami rodziny, zaproponować odpowiednie leczenie i przygotować pacjenta do operacji. Była więc to postawa urbanisty, odkrywającego istnienie wspólnoty lokalnej, z którą należy współpracować, choć czasami po prostu tylko diagnozować i leczyć niekonwencjonalnymi metodami niczym serialowy, lekko antypatyczny i aspołeczny dr. House. Późniejsze zmiany postawiły Dubbelinga przed koniecznością przedzierzgnięcia się w aktora, który wybiera odpowiedni scenariusz, przepisuje przygotowane wcześniej role, poszukuje inwestorów, zbiera ekipę filmową, gra a potem jeszcze musi zająć się marketingiem. Być może właśnie ze względu na wielość tych funkcji urbanista wybrał przykład wszechstronnego i obrotnego Clooneya. Obecnie na scenie pojawia się typ urbanisty-szefa kuchni, który tworzy nowe przepisy, poszukuje świeżych składników, przygotowuje narzędzia, komponuje zioła i przyprawy, a wreszcie gotuje, czyli wykorzystuje naturalne aspekty przestrzeni miejskiej – zwraca uwagę na projektowanie z użyciem naturalnych cieków wodnych, ukształtowania terenu, wykorzystania wody i nowych ekologicznych technologii.

Ta rozbudowana metafora była oczywiście spisem pewnych typów idealnych, które w czystej postaci nie funkcjonują w świecie planistów, Dubbeling zwrócił jednak uwagę na zmieniające się umiejętności, które są konieczne w tworzeniu dobrej przestrzeni miejskiej. Wspominał również o pewnego rodzaju programie pomocowym – tak zwanych „Latających Urbanistach” – programie UPATs (Urban Planning Advisory Team), w ramach którego odbywają się warsztaty i konkretne ingerencje w planowanie przestrzenne. Co ważne, zmiany te nie są wprowadzane odgórnie i autorytarnie, ale we współpracy ze społecznością i z poszanowaniem kontekstu lokalnego.

Przychodzi sektor prywatny do urbanisty…

Egipski urbanista Khalid El Adil przedstawił zupełnie inny punkt widzenia koncentrując się przede wszystkim na opisaniu współpracy między planistami a sektorem prywatnym na przykładzie Nowego Kairu – miasta satelickiego powstającego od 2001 roku na terenach pustynnych. Ten nowy, zamieszkany głównie przez klasę średnią alternatywny Kair, to także siedziba kampusu American University i German University, które powstały w dużej mierze ze względu na to, że prywatne uczelnie mogły pozwolić sobie na wysoki koszt inwestycji. Równocześnie w mieście zaplanowano przestrzenie biurowe i siedziby wielkich firm, a pozyskane w ten sposób środki zostały przeznaczone na zaprojektowanie przestrzeni publicznych. Inwestorzy, którzy zaangażowali się w cały projekt mogli liczyć na odpowiednie ulgi podatkowe.

Choć Nowy Kair niektórym może się wydawać realizacją odległą od przyjaznej wizji miasta – chociażby dlatego, że wśród zabudowy mieszkaniowej sporo jest osiedli zamkniętych – to w tym konkretnym przypadku miał on posłużyć przede wszystkim jako przykład ścisłej współpracy urbanistów i inwestorów prywatnych, np. dewoloperów i przedsiębiorców. Khalid El Adil próbował przekonać polskich urbanistów, że współpraca z sektorem prywatnym jest po prostu koniecznością, bo to właśnie ci aktorzy społeczni posiadają niezbędne środki finansowe. Jest szczególnie istotne w takich regionach, w których nie można liczyć na przykład na środki unijne.

Pokazując Nowy Kair El Adil wypunktował również istniejące utrudnienia, które powodują niechęć sektora prywatnego do angażowania się w szeroko zakrojoną współpracę przy projektowaniu planów zagospodarowania, takie jak: nadmierna biurokracja, brak transparentności, brak danych, niedostateczne bezpieczeństwo i zabezpieczenie inwestycji, brak rządowego wsparcia oraz niedostateczna ilość planów zagospodarowania i kiepska jakość przestrzeni publicznych.

(CC BY-SA 2.0) by Lars Ploughman/Flickr

Zaufanie – słowo klucz

Kolejnym panelistą był włoski urbanista Pietro Elisel, który kilka ostatnich lat spędził w Bukareszcie, gdzie zajmował się przygotowywaniem i konsultowaniem ze społecznościami lokalnymi planów zagospodarowania przestrzeni. Podkreślał, że w przypadku Rumunii, ale nie jest to odosobniony proces, nastąpiła pewnego rodzaju degradacja przestrzeni, nie będącej już we władaniu autorytarnej i nakazowej władzy komunistycznej, a równocześnie nie będącej świadomym obszarem zainteresowania wspólnot lokalnych. Skutkuje to powstawaniem slamsów, degradacją przestrzeni publicznych, rozlewaniem się miast w ciągnące się kilometrami przedmieścia i pojawiania się przestrzeni niczyich.

Elisel skoncentrował się przede wszystkim na pokazaniu roli wspólnoty lokalnej, która często bywa najsłabszym ogniwem w procesie decydowania o kształcie przestrzeni publicznej. Taki stan rzeczy oznacza również, że urbaniści nie doceniają wymiaru konsultacji społecznych i nie zawsze potrafią docenić i wykorzystać te rodzaje wiedzy eksperckiej, jakie posiadają inni aktorzy społeczni.

Urbanista nie jest już Bogiem

Na zakończenie sesji otwierającej IV Kongres Urbanistyki Polskiej głos zabrał odchodzący prezydent ISOCARP-u Ismael Fernandez Mejia, który wprost i dobitnie powiedział, że pojawiała się konieczność dokonania rewolucji w myśleniu urbanistycznym. Nie można wciąż oglądać się na wielkie, wizjonerskie projekty doby modernizmu, działania le Corbusiera i projekty Brasili. Należy zmienić paradygmat – odejść od przestrzegania i faworyzowania Karty Ateńskiej, która jest dokumentem nieprzystającym do obecnej rzeczywistości i realizowana w obecnych warunkach prowadzi do błędów. W nowym podejściu do miasta Mejia podkreślił kilka podstawowych aspektów: branie pod uwagę wspólnotę i kurczące się zasoby naturalne, skoncentrowanie się na ludzkiej skali projektu i tworzeniu przestrzeni spójnej społecznie, wprowadzenie nowych technologii, eko rozwiązań oraz przestrzeni publicznych. Urbanista zwracał uwagę również na rosnącą mobilność mieszkańców miast.

o prowadzeniu warsztatów charette przez urbanistów – wywiad z Maciejem Mycielskim

W takiej wizji urbanista nie jest już Bogiem, który odgórnie wytycza wizję przestrzennego rozwoju miasta. To jeden z aktorów społecznych, który współpracuje z lokalną wspólnotą, sektorem prywatnym i władzą, tą na szczeblu lokalnym i centralnym. To człowiek, który może stać się zwornikiem i łącznikiem różnych grup kreujących miasta. Po trzech dniach Kongresu Urbanistyki Polskiej można odnieść wrażenie, że taka wiedza przebiła się już powoli do środowiska polskich urbanistów, niektórzy zapewne pozostaną w komie, ale coraz więcej jest takich, którzy dostrzegają, że kształtowanie przestrzeni urbanistycznej to także kształtowanie wspólnoty i tworzenie miasta, które da się polubić.

 

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Jeden komentarz “Urbanista w komie”

Skomentuj

Res Publica Nowa