ZABOROWSKI: Bitwa o suwerenność

Aby suweren był w stanie wyrazić swoją wolę, musi mieć dostęp do rzetelnej informacji. Przeczytaj wstępniak do nowego numeru "Res Publiki".


Suwerenność jest dziś w modzie. Politycy mówią o suwerenności państwa, ale państwo składa się z obywateli, którzy są codziennie podawani manipulacji w sklepie, przed ekranem telewizorów i komputerów, kiedy spędzają czas w sieci. Czy można więc mówić, że są suwerenni?

Właśnie suwerenności informacyjnej przyglądamy się w najnowszym numerze „Res Publiki”. O głównych wymiarach, z którymi się wiąże, pisze w nim Piotr Górski. Bez dostępu do różnych informacji zawęża się, a następnie znika strefa wolności. W ten sposób zdezorientowany suweren traci wpływ na otaczającą go rzeczywistość polityczną.

Najnowszy numer Res Publiki do kupienia wyłącznie w naszej księgarni internetowej. Do świąt w promocyjnej cenie 15 zł.

Ale suwerenność informacyjna dotyczy także innych codziennych sfer życia. Robiąc zakupy, jesteśmy poddawani zabiegom ograniczającym naszą zdolność do dokonywania suwerennego wyboru. A jeśli daliśmy się przekonać sprzedawcy i staliśmy się posiadaczami karty lojalnościowej, możemy założyć, że nasze dane osobowe powędrują poza nasz lokalny supermarket i dostaną się w ręce twórców algorytmów. Wkrótce na naszym Facebooku czy nawet często odwiedzanej stronie internetowej pojawią się oferty od firm, z którymi nigdy nie mieliśmy kontaktu, a które jednak będą dobrze znać nasze indywidualne preferencje. Praca twórców algorytmów jest również coraz częściej wykorzystywana przez zarządzających marketingiem politycznym.

Tymczasem w strefie politycznej głośno mówi się o odzyskiwaniu suwerenności państwowej. Po dekadach zachłystywania się dobrodziejstwami globalizacji, świata bez granic i wielokulturowości następuje powrót do tego, co bliskie, znajome, nasze, a przede wszystkim – do idei suwerennego, chroniącego obywateli państwa.

W Stanach Zjednoczonych Donald Trump wygrał wybory w 2016 r,. obiecując ochronę granic i protekcjonizm w polityce handlowej. W Wielkiej Brytanii hasło odzyskiwania kontroli (taking back control), czyli w istocie suwerenności, okazało się najbardziej nośnym przesłaniem kampanii zwolenników brexitu. Prekursorem tego trendu był premier Węgier Viktor Orbán, decydujący się na radykalnie działania i budowę muru na granicy państwa w odpowiedzi na kryzys imigracyjny latem 2015 r. Argumentując, że obowiązkiem każdego rządu jest sprawowanie suwerennej władzy nad granicami, Orbán prawidłowo odczytał nastroje społeczne i wzmocnił poparcie dla siebie i swojej partii na Węgrzech.

Nastroje antyglobalizacyjne dominują obecnie w społeczeństwach Zachodu i nawet partie liberalne lub lewicowe zaczynają przyswajać argumenty suwerenistów. We Francji liberalno-lewicowy rząd prezydenta Emmanuela Macrona zapowiedział niedawno reformę polityki emigracyjnej, używając hasła „odzyskiwania kontroli”. Nowa francuska polityka emigracyjna ma być wybiórcza i skupiać się na pozyskiwaniu specjalistów, których praca przyczyni się do rozwoju gospodarczego, przy jednoczesnym zamykaniu granic na uchodźców nie dysponujących ofertą dla francuskiego przemysłu. Należy liczyć się z tym, że w najbliższych latach lub nawet dekadach dyskurs polityczny będzie krytyczny wobec globalizacji, a różne opcje polityczne będą konkurować ze sobą, próbując dowieść, że są lepszymi obrońcami suwerenności.

Pytanie jednak, czym jest suwerenność w dobie Internetu, algorytmów, sztucznej inteligencji i integracji europejskiej? W sferze politycznej, szczególnie dla państw członkowskich Unii Europejskiej, kwestia suwerenności pozostaje niewątpliwie do zdefiniowania. Obowiązywanie zasad jednolitego rynku, który m.in. oznacza wolny przepływ obywateli z innych państw członkowskich, przestało być akceptowalne dla większości Brytyjczyków, czego konsekwencją jest wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Jednak sam proces brexitu okazał się na tyle trudny i brzemienny w skutkach dla najstarszej europejskiej demokracji, że innych kandydatów na pójście w ślady Brytyjczyków raczej nie widać. W najbliższych latach w naszym bezpośrednim otoczeniu należy się więc spodziewać redefiniowania suwerenności w ramach wyznaczonych przez członkostwo w Unii Europejskiej.

Fundamentalną kwestią w tym kontekście jest sfera informacyjna. Suweren chce, aby państwo skuteczniej kontrolowało granice czy chroniło obywatela przed negatywnymi konsekwencjami globalizacji. Jednocześnie chce też mieć pełny i nieskrępowany dostęp do informacji, bez których nie jest w stanie dokonywać świadomych wyborów politycznych i kontrolować władzy wykonawczej. W tym aspekcie mamy niewątpliwie do czynienia z paradoksem.

Politycy, którzy używali hasła suwerenności do zdobycia władzy, stali się jednocześnie krytykami wolnych mediów. Klasycznym przykładem takich działań są Węgry. Nikt chyba nie zrobił tyle dla rozpropagowania hasła suwerenności w Europie, co Viktor Orbán. Jednocześnie premier Węgier w skuteczny sposób niszczy wolne media w swoim kraju poprzez zmianę środowiska regulacyjnego oraz presję ekonomiczną wobec niezależnych od rządu wydawców. W USA Prezydent Trump od dawna dowodzi, że media krytyczne wobec niego są skorumpowane oraz że są „wrogiem ludu” (enemy of the people). Krytyczni wobec Trumpa dziennikarze byli wypraszani z konferencji w Białym Domu, a niektórzy do dziś mają zakaz wstępu.

Zapraszamy na debatę wokół nowego numeru „Res Publiki” oraz spotkanie świąteczne. Wymagana rejestracja.

Przykład węgierski oraz, w mniejszym stopniu, amerykański pokazuje, że istnieje wśród prawicowych polityków tendencja do definiowania suwerenności jako wyrazu woli rządzących, a nie narodu, czyli suwerena. Paradoksalnie więc jednym z najważniejszych pól sporu o suwerenność będzie walka z zakusami rządzących o pełną kontrolę nad informacją. Trzeba powiedzieć jasno, że bez pluralizmu w mediach suweren straci możliwość kontrolowania egzekutywy, czyli władza suwerena stanie się w istocie fikcją.

Innym aspektem suwerenności informacyjnej jest funkcjonowaniem Internetu, który jest praktycznie wolny od regulacji. W przeszłości postęp w technologii medialnej zawsze był wyzwaniem dla zasady równego dostępu do środków przekazu różnych opcji politycznych. W latach 30. ub.w. Franklin Delano Roosevelt używał publicznego radia do propagowania swoich reform i interwencji państwa w gospodarkę. W latach 60. telewizyjna debata między Johnem Kennedym a Richardem Nixonem okazała się decydująca dla wyniku wyborów. W obu przypadkach Kongres USA zadecydował o szybkim wprowadzeniu zasad regulujących dostęp do mediów dla polityków prowadzących kampanię.

Podobne regulacje nie funkcjonują w internetowych mediach społecznościowych i jest wielce prawdopodobne, że próba zewnętrznego regulowania środowiska sieci (podjęta np. w Rosji) byłaby nieskuteczna. Co prawda giganci internetowi – Facebook, Twitter czy Google – mają własne regulaminy i zasady, lecz są one często ze sobą sprzeczne i podyktowane potrzebami rynku raczej niż chęcią zapewnienia suwerenowi dostępu do informacji.

Niestety dane znajdujące się na serwisach społecznościowych bywają wykorzystywane w nieuczciwy sposób w kampaniach politycznych. Mówi o tym Thomas Kent, były dyrektor Radia Wolna Europa, wspominając przykład Cambridge Analytica – serwisu wykorzystującego dane osobowe użytkowników Facebooka, dzięki czemu kampania Trumpa dotarła z przesłaniem dostosowanym do milionów osób na Facebooku.

Numer do kupienia wyłącznie w naszej księgarni internetowej. Do świąt w promocyjnej cenie 15 zł.

Media społecznościowe stają się też przedmiotem politycznie motywowanej manipulacji – m.in. poprzez propagowanie fałszywych informacji przez tzw. farmy trolli, o czym pisze w nowym numerze „Res Publiki” Anna Mierzyńska. Mogą być one przedsięwzięciem służącym krajowym politykom, ale te najbardziej profesjonalne są częścią machiny propagandowej Kremla. Zalew fałszywych informacji i powszechność ich dostępu staje się potężnym wyzwaniem dla tradycyjnych agencji informacyjnych, o czym pisze Bernard Osser. Agencje nie zajmują się już tylko zdobywaniem i publikowaniem informacji, ale też weryfikowaniem ich zgodności ze stanem faktycznym, co jest dodatkowym obciążeniem i ma wpływ na koszty funkcjonowania agencji.

Suweren ma powody, aby obawiać się, czy nasza wola będzie respektowana we współczesnym świecie. Zagrożenia dla niej wynikają po części z globalizacji, która ma wpływ na zdolność organizowania życia państwa według woli suwerena. W tym wypadku suweren może domagać się od władzy wykonawczej podjęcia działań służących ograniczeniu negatywnych konsekwencji globalizacji.

Jednak aby suweren w ogóle był w stanie wyrazić swoją wolę, musi mieć dostęp do rzetelnej informacji. Ta możliwość jest obecnie poważnie zagrożona. Wyzwania dla suwerenności informacyjnej wynikają zarówno z działań podjętych przez podmioty zewnętrzne – np. dezinformacja propagandy rosyjskiej – jak i manipulacji na rynku krajowym, czy wreszcie prób ograniczenia wolności medialnych. Te ostatnie nierzadko są podejmowane przez polityków przedstawiających się jako obrońcy suwerenności.

Marcin Zaborowski – redaktor „Res Publiki”, Senior Associate „Visegrad Insight”, politolog.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa