Europa musi się oprzeć islamofobii
Wydarzenia z Paryża już stały się częścią ksenofobicznej, antyislamskiej propagandy. Dokładnie o to chodziło terrorystom.
Zamach terrorystyczny na siedzibę francuskiego magazynu satyrycznego „Charlie Hebdo” to młyn na wodę populistycznych ruchów antyimigracyjnych. Trudno jest trzymać emocje na wodzy w obliczu tragedii, która na naszych oczach dokonała się w Paryżu. Zamach na dziennikarzy „Charlie Hebdo” wstrząsnął nie tylko Francją, ale całym Zachodem. Szokuje nieprzewidywalność i bezsens aktu przemocy wymierzonego w autorów satyrycznych rysunków.
Choć trudno nie sympatyzować z obywatelami Republiki protestującymi na ulicach Paryża, to warto zachować pewną dozę powściągliwości w ocenie wczorajszych wydarzeń. W natłoku ostrej krytyki zamachu oraz retoryki walki o wolność słowa, łatwo jest przeoczyć szerszy kontekst Paryskiej tragedii. Kontrowersyjna dawniej publikacja stała się symbolem walki o wolność słowa i europejskie wartości, elektryzując nie tylko opinię publiczną, ale i europejską prawicę.
Francja, a razem z nią reszta Europy, znajduje się teraz w niebezpiecznej pozycji. Trudna sytuacja ekonomiczna i społeczna zaowocowały zaskakującym wzrostem poparcia dla skrajnych ruchów politycznych takich jak Front Narodowy Marine Le Pen, czy Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa pod przewodnictwem Nigela Farage.
Tarcia między wspólnotami muzułmańskimi, a rosnącymi w siłę ksenofobicznymi populistami narastają na Zachodzie już od kilku lat. Wydarzenia z Paryża, właśnie dzięki uniwersalnemu wymiarowi tragedii, są idealnym kapitałem politycznym dla skrajnej prawicy. Francuscy populiści będą próbowali wpleść antyislamski dyskurs w społeczny wyraz uczuć oburzenia i szoku.
Jeżeli uda im się opanować i zmanipulować opinię publiczną, wczorajszy atak może stać się katalizatorem niebezpiecznych przemian politycznych nie tylko we Francji, ale i całej Europie.
Paradoksalnie, cele polityczne skrajnych populistów i terrorystów odpowiedzialnych za wczorajszy zamach zdają się być jednakowe. Skrajna prawica potrzebuje retoryki strachu przed islamem, by zdobyć elektorat i władzę. Religijni ekstremiści potrzebują zachodniej islamofobii, by zdobyć poparcie świata muzułmańskiego i zdominować dyskurs tej religii.
Tylko w obliczu zinstytucjonalizowanego rasizmu i antagonizacji całego islamu – religii, której ponad półtora miliarda wyznawców nie tworzy jednolitego ruchu religijno-politycznego, terrorystyczny ekstremizm może stać się atrakcyjną alternatywą dla demokratycznych form politycznej aktywności.
Właśnie dlatego warto jest się zastanowić nad politycznym wymiarem wczorajszej tragedii, oraz głębszymi motywami zamachowców. Zanim zaczniemy protestować i bronić naszych zachodnich wartości, musimy wiedzieć czy nasze formy protestu nie zostaną przejęte przez partie polityczne i czy przypadkiem nie będziemy dalej realizować dzieła terrorystów.