Premier, czyli pietruszka
Nie ma znaczenia, kto zostanie w tym miesiącu premierem, ani kto wygra za rok wybory do Sejmu. To rozstrzygnięcia dotyczące Polski, których konsekwencje dotyczą nas w mniejszym stopniu, niż przyzwyczailiśmy się sądzić. Ostatnie przetasowania w […]
Nie ma znaczenia, kto zostanie w tym miesiącu premierem, ani kto wygra za rok wybory do Sejmu. To rozstrzygnięcia dotyczące Polski, których konsekwencje dotyczą nas w mniejszym stopniu, niż przyzwyczailiśmy się sądzić.
Ostatnie przetasowania w polskiej polityce pokazały, że najbliższą polityczną przyjaciółką Tuska nie jest wcale Ewa Kopacz, ale Angela Merkel, która była główną orędowniczką powołania polskiego premiera na stanowisko “prezydenta Europy”. W pewnym sensie to logiczne, że jeśli kucharze kolegują się kucharzami, to szefowie rządów plotkują z szefami rządów, jednak przejście Tuska do politycznej wagi europejskiej oznacza, że polski premier rozumie, że zwycięstwo lub przegrana w kolejnej bitwie z Jarosławem Kaczyńskim nie ma żadnego znaczenia, ponieważ w Warszawie nie zapadnie już żadna ważna decyzja.
Proces integracji kontynentu doprowadził do stanu, w którym polityka krajowa ma charakter lokalny, a podmiotem w polityce zagranicznej jest już nie Polska, ale Unia Europejska. To w Brukseli i Strasburgu, między Radą, Komisją i Parlamentem Europejskim, robi się dziś politykę kształtującą życie obywateli Polski.
Problem perspektywy
Wybory w Polsce, podobnie jak Grecji, Hiszpanii i Szwecji, mają oczywiście znaczenie i są dla mieszkańców tych “małych ojczyzn” ważne. Natomiast dla przyszłości politycznej Europy i świata nie mają większego znaczenia. Ewentualne zwycięstwo Kaczyńskiego i PiS w przyszłorocznych wyborach zapewne spowoduje, że Polska zacznie odsuwać się od centrum Unii Europejskiej podobnie, jak dziś robią to Węgry lub Wielka Brytania. Dla całości ma to jednak takie znaczenie, jak dla Polski głosy wzywające do autonomizacji Śląska lub zażalenia dotyczące wysokości “janosikowego”, zgłaszane przez województwo mazowieckie. Trzeba się nad tymi problemami, rzecz jasna, pochylić i jakoś ukuć porozumienie, więc Europa będzie się z rządem Kaczyńskiego mordować tak, jak dziś męczy się z Wiktorem Orbanem. Jednak dopóki komuś nie uda się Unii Europejskiej rozwalić, te problemy pozostaną problemami z zakresu polityki wewnętrznej UE, a nie zagranicznej państw członkowskich.
Tusk przeprowadzką z Warszawy do Brukseli zademonstrował nowy model kariery politycznej. Do niedawna “do Europy” polscy politycy wybierali się dla pieniędzy (przykłady z litości pominę), z powodu braku odpowiedniego miejsca w polityce krajowej (Jerzy Buzek) lub byli do Parlamentu Europejskiego “zsyłani” jako konkurenci (Pawlak w ten sposób wyeliminował stare kierownictwo PSL, a podobno o taki scenariusz otarł się Grzegorz Schetyna). Nominacja Tuska oznacza, że stanowiska premiera i szefa partii rządzącej dużym państwem europejskim są politycznie mniej istotne, niż dwa i pół roku w roli przewodniczącego Rady Europejskiej. Już nie tylko stanowisko posła, ale również premiera i wicepremiera, stają się w Europie tylko szczeblem kariery, choć do niedawna były jej zwieńczeniem.
My, Europejczycy
Wyciągając wnioski z przypadku Tuska można powiedzieć, że bycie Polakiem staje się na naszych oczach mniej istotne, niż bycie Europejczykiem. Pytanie, czy można to zdanie potraktować jako odnoszące się nie tylko do kariery politycznej, ale do tożsamości społecznej obywateli Europy. Choć pojęcie “Europejczyka” na pierwszy rzut oka wydaje się sztucznym tworem, to przyłożone do konkretnych problemów daje zaskakująco dobre wyniki.
Problemy polskiego rynku pracy i słabość instytucji solidarności społecznej od lat rozwiązuje emigracja do krajów tzw. Starej Unii, przede wszystkim na Wyspy Brytyjskie i do Niemiec. Polskie prawo aborcyjne nie jest już obchodzone drucianym wieszakiem, ale tanimi liniami lotniczymi, podobnie jak polskie prawo antynarkotykowe, zaludniające drogi lądowe, morskie i powietrzne do Amsterdamu. Można też przypomnieć, że pierwszy legalny ślub polskiej pary homoseksualnej miał miejsce w 2008 roku – w Wielkiej Brytanii.
Jeśli aborcja w Niemczech, skręt w Holandii i ślub mężczyzn w Anglii są zgodne z prawem, to integracja europejska okazała się po prostu unieważniać polskie prawo. Takie decyzje wymagają oczywiście pieniędzy i nie są dostępne dla każdego obywatela, ale ograniczenia te mają charakter ekonomiczny i społeczny, natomiast w sensie systemowym polskie prawo stało się prawem lokalnym.
W efekcie można pokusić się o wniosek, że polska polityka i polskie życie społeczne w pewnym sensie wyprzedzedziły polskie media, które ze znacznie większą uwagą śledzą przetasowania na polskiej scenie politycznej, niż proces powstawania europejskiego rządu Jean-Claude’a Junckera. Tymczasem to w Brukseli, a nie w Warszawie, zapadają decyzje kształtujące życie Europejczyków, w tym Polaków, natomiast to, czy premierem zostanie, czy nie zostanie Ewa Kopacz jest w tej perspektywie pytaniem o to, jak przez najbliższy rok będzie wyglądał samorząd jednej z krain naszego świata, czyli Polski.