Zimna przystawka
„Paszport Polityki" dla Nicolasa Grospierre’a w dziedzinie sztuk wizualnych jest przykładem tego, w jak dalekie i nieprzewidywalne strony odpływa dziś fotografia. I robi to z sukcesami. W uzasadnieniu werdyktu czytamy, że fotograf nagrodę otrzymał „za […]
„Paszport Polityki” dla Nicolasa Grospierre’a w dziedzinie sztuk wizualnych jest przykładem tego, w jak dalekie i nieprzewidywalne strony odpływa dziś fotografia. I robi to z sukcesami.
W uzasadnieniu werdyktu czytamy, że fotograf nagrodę otrzymał „za prace, w których odnajduje w otaczającym nas świecie nowe walory intelektualne i emocjonalne”. W głębię intelektualnych poszukiwań Grospierre’a nie wątpię – jego konceptualne, wystudiowane prace pełne są odwołań, odczytań, konstrukcji. Nie tylko wyobraźni, ale także dużej erudycji potrzeba, by w jednym z najbardziej znanych cyklów pt. Biblioteka dostrzec wizję biblioteki jako „przestrzeni nieskończonego, imaginatywnego księgozbioru” (Adam Mazur). W tym sensie Nicolas Grospierre rzeczywiście wprowadza rodzimą fotografię na nowy poziom. A co z poziomem emocjonalnym jego prac?
W krótkim opisie twórczości Grospierre’a zamieszczonym na stronie „Polityki” czytamy, że „tworzy najchętniej rozległe cykle zdjęć, chłodno analizując w nich konkretne zagadnienia”. Rzeczywiście, chłód bije z fotografii Grospierre’a wprost przeszywający. Jeżeli zaliczyć go do nurtu tzw. „nowych dokumentalistów”, to można powiedzieć, że artysta zdobył biegun północy dokumentalistyki. Nie ma na jego zdjęciach ludzi, są jedynie wytwory i ślady ich obecności. Mniej lub bardziej martwe. Oglądając zdjęcia z pozostałości po imponującej architekturze soc-modernistycznej, jak Hydroklinika czy Artek, mam wrażenie, że fotograf zabiera mnie w podróż po innej planecie, na której z bezpiecznego dystansu obserwuję ślady jakiejś dawno wymarłej, obcej cywilizacji.
W zacytowanym przeze mnie zdaniu z werdyktu wątpliwość budzi tylko jedna rzecz. Czy faktycznie artysta odnajduje coś nowego „w otaczającym nas świecie”, czy też raczej posługuje się pewnymi elementami tego świata, by stworzyć konceptualną wypowiedź o… możliwościach obrazu i wypowiedzi artystycznej skonstruowanej z obrazów? To ciekawa, ale daleka podróż. A przecież dookoła nas jest jeszcze tyle spraw, o których można opowiedzieć językiem obrazu, nie popadając wcale w banał, ale bez tych wszystkich piętrowych konceptów, bez czasami twórczego, a czasami zgubnego dystansu. W dziedzinie współczesnej polskiej fotografii prace Grospierre’a traktuję więc jako zimną przystawkę i czekam na gorące danie główne. Może za rok.
Pozostałe kategorie/ komentarze na gorąco
2 komentarze “Zimna przystawka”