Zatrzymaj pociąg

Może się wydawać, że partycypacja jest kolejnym modnym słowem nadużywanym przez akademików i działaczy miejskich, którzy swoje wielkie plany rewolucyjne wymyślają w stołecznych kawiarniach. Jednak obserwując ferment partycypacyjny w Polsce – obecne w debacie publicznej […]


Może się wydawać, że partycypacja jest kolejnym modnym słowem nadużywanym przez akademików i działaczy miejskich, którzy swoje wielkie plany rewolucyjne wymyślają w stołecznych kawiarniach. Jednak obserwując ferment partycypacyjny w Polsce – obecne w debacie publicznej pojęcie konsultacji społecznych, wprowadzanie budżetów obywatelskich, stosowanie sondaży deliberatywnych – można zauważyć ewolucyjną zmianę myślenia i działania.

W Polsce następuje obecnie powrót do idei samorządności i wspólnotowości, wykasowanych z dyskursu publicznego przez agresywny kapitalizm lat dziewięćdziesiątych. Pozostaje jednak pytanie, do czego zwiększenie udziału obywateli w życiu społecznym nas wszystkich doprowadzi?

1.

Wydawnictwo Krytyki Politycznej opublikowało przewodnik o partycypacji pod redakcją Joanny Erbel i Przemysława Sadury. I jest to jedna z lepszych książek Krytyki, która trafnie diagnozuje i nazywa problemy oraz proponuje konkretne rozwiązania. Tłem partycypacji jest opis polskiego życia społecznego i politycznego, który można zamknąć w sformułowaniu: w Polsce mamy lub będziemy mieć do czynienia ze zderzeniem demokracji bezpośredniej z demokracją przedstawicielską. W wielu miejscach pojawia się odniesienie do protestów w sprawie ACTA, które miały być początkiem mobilizacji obywatelskiej, czy też szansą na zwiększenie partycypacji. Owe tło ma przede wszystkim służyć nakreśleniu ram, w których mogą zostać wprowadzone rozwiązania partycypacyjne. Sadura proponuje zawarcie nowej umowy między obywatelami a władzą:

Jedynym sposobem zapewnienia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa ekonomicznego w warunkach elastycznego zatrudnienia jest zapewnienie każdemu obywatelowi prawa do dochodu gwarantowanego. Chodzi o stałe, comiesięczne i niezależnie od sytuacji materialnej, osobistej i zawodowej wynagrodzenie. Do niedawna brzmiało to jak utopia, obecnie jednak idea gromadzi coraz więcej zwolenników – nie tylko lewicowych – ekonomistów, akademików i polityków. W Stanach Zjednoczonych czy Brazylii prowadzi się nawet eksperymenty z obywatelskim dochodem gwarantowanym. Pojawiają się też inne pomysły oparte na podobnym założeniu, tzn. powszechności świadczeń bez warunku wykupu ubezpieczenia: emeryturze obywatelskiej, urlopie obywatelskim i innego rodzaju pakietach świadczeń. Można sobie wyobrazić, że dostęp do nowych świadczeń byłby związany z obowiązkiem obywatelskiej partycypacji w życiu politycznym. Wielu wykonywałoby go z radością. To może być nowa umowa między państwem a obywatelami na XXI wiek: powszechny dochód gwarantowany za obywatelską partycypację.

Ma być ona nową wersją umowy, która powoływała państwo opiekuńcze. Po 30 latach szaleńczego neoliberalizmu, gwałtownego odejścia od zasad socjalnych budujących wspólnoty krajów Zachodniej Europy, jest wyczuwalna chęć zmiany, która nie miałaby zostać oparta na rozwiązaniach wprowadzonych po II wojnie światowej.

(CC BY-SA 2.0) by Prasad Kholkute / Flickr

2.

Mylił się Tony Judt, który w powrocie do socjaldemokracji upatrywał ocalenia świata. I mylił się nie dlatego, że globalizacja osiągnęła stadium, którego żadne narodowe regulacje nie są w stanie zwyciężyć, ale dlatego, że nie zauważył potencjału drzemiącego w partycypacji. Przyjęcie globalnego rozwiązania w postaci dochodu gwarantowanego (w dalszej kolejności – renty obywatelskiej, ubezpieczenia, urlopu, zasiłku, edukacji, opieki zdrowotnej i nauki) jest tym, czego być może oczekują ludzie na całym świecie.

Przywołane w przewodniku przykłady Porto Alegre, Bolowii i Argentyny potwierdzają tezę, że partycypacja zmienia oblicza społeczeństw oraz państw. Eksperymenty zapoczątkowane w tych częściach świata doprowadziły do zwiększenia produktu narodowego brutto. Rafał Górski w tekście Realutopia w Porto Alegre pisze:

ponieważ mieszkańcy sami ustalali, które obiekty infrastruktury chcą ulepszyć czy zbudować, a także kontrowali wydawanie pieniędzy miejskich mogli oczekiwać, że ich potrzeby będą lepiej zaspokajane. Stopniowo miasto stało się czystsze i bogatsze. Rynsztoki, w których płynęły ścieki, zostały zastąpione przez rury kanalizacyjne. Wiadomo, że dostęp gospodarstw do wody bieżącej wzrósł z 78 proc. w 1989 roku w skali miasta do 99 proc. w roku 1999. Dostęp do sieci kanalizacyjnej wzrósł z 46 proc. do 83 proc w 2000. Brukowanie ulic osiągnęło 30 km rocznie. Liczba dzieci objęta systemem edukacji wzrosła do 100 proc. W 1988 roku funkcjonowało zaledwie 29 miejskich szkół publicznych, w 2004 roku było ich już 92. Wywóz śmieci, przed 1989 rokiem jeden z największych problemów, został zagwarantowany wszystkim mieszkańcom. (…) W 1988 roku było zaledwie 13 społecznych centrów zdrowia, a w 2004 roku funkcjonowało ich 164. W latach 1989-2000 o 335 proc. wzrosła liczba realizowanych inwestycji mieszkaniowych. (…) Nowe podatki, progresywne, rosły odtąd wraz ze wzrostem dochodów i standardów mieszkania. Dzięki temu dochody do kasy miejskiej wzrosły o 142 proc.

Najpilniejszym problemem jest zlikwidowanie różnic klasowych (spowodowanych m.in. dostępem do mieszkania, szkolnictwa i opieki zdrowotnej), zapewnienie równego dostępu do internetu, czy zmianę wyglądu przestrzeni publicznej. Może mieszkańcy polskich miast i wsi marzą o czymś zupełnie innym?

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa