Zapiski z filmowej rewolucji
W piątek na ekrany polskich kin trafi głośny film Brillante Mendozy Pozdrowienia z raju. Twórczość cenionego filipińskiego reżysera zalicza się do fenomenu, jakim jest Trzecie Kino – istotne zjawisko współczesnej kinematografii, które z marginesów światowej produkcji […]
W piątek na ekrany polskich kin trafi głośny film Brillante Mendozy Pozdrowienia z raju. Twórczość cenionego filipińskiego reżysera zalicza się do fenomenu, jakim jest Trzecie Kino – istotne zjawisko współczesnej kinematografii, które z marginesów światowej produkcji wkracza na festiwalowe salony.
Przestrzenie zagarnięte niegdyś przez europejskie imperia funkcjonują dziś w kinie jako swoisty wyrzut sumienia zachodniego świata. W miejsce nostalgicznych opowieści o utraconych terytoriach, które dziesiąta muza snuła jeszcze w latach 80., w ostatnich latach pojawia się coraz więcej obrazów dokonujących rozrachunku z kolonialnym dziedzictwem. Znamienny przykład stanowi Ukryte (2005) Michaela Hanekego, gdzie w fabułę thrillera wpleciona została opowieść o skrywanej kolonialnej winie zachodniej Europy – winie powracającej i wciąż na nowo wypieranej. Reżyser pokazał punkt widzenia Europejczyków, którzy mimo świadomości swoich błędów i krzywd nie poczuwają się do odpowiedzialności za los imigrantów. Jako współczesny komentarz na temat kolonializmu, film stanowi rewers dzieła nakręconego prawie 40 lat wcześniej – Bitwy o Algier (1966) wpisującej się w narodziny refleksji postkolonialnej z połowy lat 60.
To, co u Hanekego wychodzi ze stłumionego na powierzchnię, u Gillo Pontecorvo od początku jest ujawnione, niemal wykrzyczane wprost. Włoski reżyser przedstawił początkową fazę konfliktu w Algierii, gdy w połowie lat 50. organizatorzy ruchu oporu wypowiedzieli wojnę Francuzom. Nawiązująca estetycznie do włoskiego neorealizmu, Bitwa o Algier stanowi sugestywny, niemal dokumentalny obraz rodzącego się sprzeciwu. Film nakręcono na kilka miesięcy przed końcem konfliktu, wykorzystując autentyczne plenery i grę aktorów-naturszczyków, często będących członkami FLN. Mimo wzmianki informującej widza, że wszystkie sceny zostały zainscenizowane, trudno więc oprzeć się wrażeniu, iż obrazowi bliżej jest do dokumentu niż fabuły. Kamera przygląda się obu stronom frontu, rejestrując zarówno akcje organizowane przez ruch oporu, jak i działania pacyfikacyjne Francuzów.
Kino na barykadach rewolucji
Bitwa o Algier była pierwszym w dziejach kinematografii filmem starającym się przedstawić nie tylko ideologię europejskiego kraju, lecz także racje narodu, któremu dotąd skutecznie odmawiano głosu. Dzieło Pontecorvo zainicjowało nurt kina sprzeciwu, które wkrótce doczekało się swojego manifestu. W 1969 roku dwóch argentyńskich filmowców, Fernando Solanas i Octavio Getino z lewicowej Grupo Cine Liberación opublikowało tekst Hacia un tercer Cine, charakteryzując nurt nazwany Trzecim Kinem. Tym hasłem określili kino alternatywne wobec dominującego modelu produkcji hollywoodzkiej (utożsamianej z „pierwszym kinem”) oraz zachodniego kina niezależnego i/lub autorskiego (tzw. „drugiego kina”).
Mianem „walczącego i dyskutującego” Trzeciego Kina nazwali filmy wyrażające doświadczenia będące udziałem zależnych dotąd narodów, wskazując, że światowa kinematografia długo stanowiła ideologiczną emanację oraz podbudowę kolonialnej władzy i kontroli. Owa kontrola była możliwa m.in. dzięki temu, że kultury podbite zwykle nie były w stanie wyrazić siebie – „prawda” o nich istniała więc tylko na tyle, na ile była wytwarzana w ramach dyskursu orientalnego. Jak pisali Getino i Solanas, Trzecie Kino, oddające na ekranie procesy dekolonizacji, miało być wyrazem tego, co cytowany przez nich Frantz Fanon określił „namiętnym poszukiwaniem”, odzyskiwaniem tożsamości.
Termin stanowił analogię do „trzeciego świata”, obejmującego Azję, Afrykę i Amerykę Południową. W kluczowym okresie rozwoju (od końca lat 60. do połowy 70.) Trzecie Kino stanowiło domenę reżyserów pochodzących z tego ostatniego kontynentu. Najsłynniejszym jego nurtem stało się brazylijskie cinema nôvo, którego przedstawicielami byli m.in. Glauber Rocha, Ruy Guerra i Joaquim Pedro de Andrade. Do zjawiska zalicza się też kino porewolucyjnej Kuby, tworzone przez takich autorów jak Humberto Solás i Tomás Gutiérrez Alea, oraz kino boliwijskie z Jorge Sanjinésem na czele. W Afryce reprezentantem ruchu był mauretański reżyser Med Hondo. Całe zjawisko ze względów politycznych (prawicowe dyktatury w Ameryce Południowej) i finansowych wygasło pod koniec lat 70., aby po latach się odrodzić.
Trzecie Kino znów się bowiem rozwija, zdobywając uznanie na całym świecie. Świadczą o tym liczne nagrody na prestiżowych festiwalach, m.in. Złoty Niedźwiedź dla peruwiańskiego Gorzkiego Mleka (2009) Claudii Llosy i Złota Palma dla tajskiego Wujka Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia (2010) Apichatponga Weerasethakula. Kinematografie „egzotyczne” od co najmniej kilkunastu lat przyciągają uwagę, wyłaniając istotne ruchy i zjawiska, takie jak choćby nowe kino argentyńskie czy malezyjska nowa fala.
Kolejni twórcy wyrażają na ekranie doświadczenie globalnego Południa bądź gwałtownie rozwijających się obszarów Azji Południowo-Wschodniej. Biorą na warsztat takie tematy jak historia narodowa, życie w slumsach, nierówności społeczne, migracja oraz konflikty religijne i etniczne. Choć nie piszą manifestów tworzących ideologiczną bazę dla swych działań, to właśnie w Trzecim Kinie najlepiej widać napięcia wytwarzane przez ekonomiczno-polityczną rzeczywistość współczesnego świata.
Filipińska gorączka
Znakomitym tego przykładem jest przeżywające renesans kino tworzone na Filipinach – w kraju ciężko doświadczonym przez historię. W XVI wieku niemal cały archipelag został podbity przez Hiszpanię i stał się jej kolonią, a pod koniec XIX wieku trafił pod kontrolę Amerykanów. Ostatecznie niepodległość nadeszła w 1946 roku, po zakończeniu paroletniej okupacji japońskiej. Filipiny pozostają krajem o hybrydycznej kulturze, w którym teraźniejszość stanowi obszar negocjowania sensów i konfrontowania się różnych narracji na temat przeszłości. Wszystkie te tematy powracają w najnowszej kinematografii tego kraju, której dwa bieguny wyznaczają dwa wielkie nazwiska: poety ekranu Lava Diaza i brutalisty Brillante Mendozy.
Pierwszy z nich, określany ojcem duchowym nowego kina filipińskiego, zadebiutował w 1998 roku filmem Criminal of Barrio Concepcion i dotąd nakręcił 12 obrazów. Sięgając po metaforę i rozpisując historię na kilka postaci-symboli, w swoich dziełach mierzy się z kolonialną przeszłością kraju i przepracowywaniem historycznych traum. Jego obrazy odsłaniają kolejne warstwy czasu, konfrontują się z wielością fantazji i wyobrażeń. Epickie, czarno-białe freski tego bezkompromisowego wizjonera ekranu wystawiają widzów na ciężką próbę. Śmierć na ziemi Encantos to dziewięć godzin czystego kina, Melancholia jest tylko godzinę krótsza, zaś dwa ostatnie filmy: Century of Birthing (2011) i Florentina Hubaldo, CTE (2012), trwają łącznie 715 minut. Motywem powracającym w jego kinie jest temat pamięci, zmagania się z jarzmem przeszłości i rozmaitych form opresji, jakie tworzy niestabilna teraźniejszość.
Kino mocniej zakorzenione w realizmie i mówiące o rzeczywistości w bardziej dosłowny sposób realizuje Brillante Mendoza, który zasłynął mrocznym dramatem Kinatay (2009), nagrodzonym w Cannes za najlepszą reżyserię. Filipiński reżyser sportretował w nim brutalny świat manilskich slumsów i wszechogarniającą korupcję policji, która zamiast chronić najsłabszych, czerpie zyski ze zbrodni. Pesymistyczne kino Mendozy składa się na ponurą wizję świata pogrążonego w chaosie. Przynosi krytyczny obraz Filipin obciążonych kolonialnym dziedzictwem, powolnie formujących drogę do bezpiecznej demokracji.
Ten wątek powraca także w Pozdrowieniach z raju (2011) z Isabelle Huppert w roli głównej, który będziemy mogli obejrzeć na naszych ekranach już od piątku. Inspirowany autentycznymi zdarzeniami film opowiada o porwaniu grupy turystów przez islamskich fundamentalistów. Tropikalny raj zmienia się w piekło, dziką i wyjętą spod prawa rzeczywistość, z której nie ma ucieczki. Filipińskim władzom, reprezentowanym przez ostrzeliwujące dżunglę wojsko, bardziej zależy na zabiciu islamistów niż uratowaniu obcokrajowców. Nierzadko powraca tu motyw zadośćuczynienia – porywacze parokrotnie sugerują zakładnikom, że Filipiny zawsze były ofiarą Zachodu, ponoszącego część winy za panujące tu napięcia. Reżyser nie ocenia jednak bohaterów. Kamera bezstronnie obserwuje sytuację, w której znaleźli się porwani oraz prowadzący ich przez dżunglę terroryści.
W kontekście twórczości Lava Diaza i Brillante Mendozy wyłania się jeszcze jedna istotna kwestia: stan kulturowego napięcia skłania autorów Trzeciego Kina do ciągłego poszukiwania nowej estetyki, ponieważ nie daje się wyrazić za pomocą języka wypracowanego gdzie indziej. To czyni je szczególnie interesującym nie tylko z kulturowego, ale też artystycznego punktu widzenia. Trzecie Kino jest kinem poszukującym, które przemawia wieloma językami i wyłania kolejnych mistrzów. To żywy organizm, tętniący od gorących nazwisk oraz nurtów. Z realizmem magicznym, charakteryzującym twórczość wspomnianej Llosy, Weerasethakula i (po części) Diaza, sąsiadują rozmaite formuły realizmu obecne m.in. we wczesnym kinie wietnamsko-francuskiego reżysera Trần Anh Hùnga, filmach Malezyjczyka Woo Ming Jina czy właśnie twórczości Mendozy.
Jak przekonujemy się za sprawą dzieł tych i wielu innych autorów, Trzecie Kino żyje i ma się dobrze. Stanowiąc barometr współczesności, oddaje też istotny zwrot zachodzący w światowej kinematografii. Pozostając sztuką peryferii, wchodzi pewnym krokiem na festiwalowe salony. Wreszcie – jest znakiem tego, że serce współczesnego kina bije dziś najmocniej z dala od hollywoodzkich wytwórni.