Wrocław: Stolica samozadowolenia?
Wygrana Wrocławia w staraniach o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury podtrzymuje starannie budowany w ciągu ostatniej dekady wizerunek miasta sukcesu. Jednak wrocławianie, wyrobiwszy sobie wyjątkowo dobrą opinię o swoim mieście, mogą stracić rzetelny osąd wobec rzeczywistej, […]
Wygrana Wrocławia w staraniach o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury podtrzymuje starannie budowany w ciągu ostatniej dekady wizerunek miasta sukcesu. Jednak wrocławianie, wyrobiwszy sobie wyjątkowo dobrą opinię o swoim mieście, mogą stracić rzetelny osąd wobec rzeczywistej, aktualnej i przyszłej oferty kulturalnej.
Konkursomania
Wrocław, jak się okazało wówczas nieco na wyrost, zaczął stawać w szranki rozmaitych konkursów. Inwestycje infrastrukturalne oraz wydarzenia kulturalne dwukrotnie miały przekonać komisję do przyznania mu EXPO i dwukrotnie okazały się niewystarczające. Owym staraniom towarzyszyło rozgorączkowanie pierwszego razu – władze i mieszkańcy postawili sobie wygraną za punkt honoru. Porażki przytłumiły społeczny entuzjazm odnośnie innych tytułów, ale jednocześnie zmotywowały rządzących do dalszych starań. Przyjmując amerykańską dewizę „think big” włodarze postanowili zapewnić najlepsze warunki znanemu festiwalowi Nowe Horyzonty, ufundowali wysoką Nagrodę Poetycką Silesius, w planach zagospodarowania przestrzennego przeznaczyli centralnie położone działki pod wysokościowce (Sky Tower), hotele (jeden z przetargów wygrała znana sieć Hilton) oraz kompleksy handlowe (Arkady Wrocławskie), a także doprowadzili do wpisania Hali Stulecia na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Realizacja owych pełnych rozmachu projektów stała się ważnym etapem przeobrażania się Wrocławia ze średniej wielkości środkowoeuropejskiego miasta w obszar o charakterze zdecydowanie bardziej metropolitarnym. Należy zaznaczyć, że w zamyśle były to inwestycje w prestiż – w efekcie poprawiły wrocławianom samopoczucie zdecydowanie bardziej niż faktyczny poziom życia. Wrocław w przeciągu ostatniej dekady zmienił swoją fasadę i bezsprzecznie wypiękniał w centrum. Skoncentrowano się na jednak głównie na obiektach reprezentacyjnych i zapomniano o rozwiązywaniu problemów, takich jak targowiska czy brak miejsc parkingowych.
Impulsem do obrania nieco bardziej pragmatycznego kursu była decyzja o rozegraniu w mieście meczów Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej Euro 2012. Trzeba było wówczas zadbać o poprawienie fatalnej komunikacji miejskiej – do tej pory po Wrocławiu poruszano się pieszo częściej niż po innych miastach, ale nie ze względu na odremontowanie urokliwych miejskich bulwarów. Rozpoczęto szeroko zakrojone, niezbędne inwestycje drogowe, pojawił się pomysł zbudowania szybkich tramwajów a ostatnio – cieszącej się znaczną popularnością sieci wypożyczalni rowerów „Wrocławski Rower Miejski”.
Wnioskując na zasadzie analogii można stwierdzić, że jeżeli edycje konkursów takich jak Expo czy Euro 2012 miały pozytywny wpływ na życie wrocławian, podobne korzyści odniosą oni z wygranej przez miasto w staraniach o ESK. Jednakże zasadnicza różnica zasadza się na ocenie przez mieszkańców kompetencji swojego miasta w każdej z kategorii: przy Expo zdawano sobie sprawę, że Wrocław w momencie ubiegania się o tytuł, nie prezentował się wyjątkowo atrakcyjnie i nie oferował odpowiedniej bazy; w przypadku Euro codzienne doświadczenie przemieszczania się po mieście było namacalnym dowodem na to, jak wiele należy jeszcze zmienić w sieci transportowej.
Co innego w przypadku starań o ESK – często euforycznie nastawieni do swojej „małej ojczyzny” wrocławianie są przekonani, że ten tytuł ich miastu po prostu się należy. Od kilku lat przekonywani o niebywałym rozkwicie kulturalnym Wrocławia, niesłusznie wyrobili w sobie tendencję do deprecjonowania innych ośrodków kulturalnych. Zadowoliwszy się dużymi imprezami plenerowymi organizowanymi w Rynku przez stacje telewizyjne oraz ciągiem nagłośnionych letnich imprez kulturalnych nie zauważają, jak zaskakująco niewiele zazwyczaj dzieje się w ich mieście. W przeciwieństwie do np. warszawiaków – którzy ze względu na zarzuty często nieprzychylnie nastawionych mieszkańców innych części kraju są ciągle zmuszani do krytycznego spoglądania na swoje miasto – wrocławianie zbyt rzadko stają przed koniecznością oceny sytuacji.
Odbywające się w czasie bądź krótko po okresie wakacyjnym Survival, Biennale WRO, Brave Festival, Era Nowe Horyzonty, Vratislavia Cantans oraz Festiwal „Dialog” oferują różnorodne wydarzenia wysokiej klasy, jednakże skala oraz jakość większości wrocławskich przedsięwzięć jest niewspółmierna do oferty kulturalnej proponowanej w każdy weekend mieszkańcom Krakowa czy Warszawy. Neon „Dobry wieczór we Wrocławiu”, witający pasażerów wysiadających na Dworcu Głównym, przez większą część roku pozostaje sloganem. Oferta kulturalna jest nierównomiernie rozłożona nie tylko ekonomicznie, co podkreślano w aplikacji do ESK, ale także geograficznie i czasowo.
Kultura na peryferiach pilnie poszukiwana
Żeby zaktywizować mieszkańców, trzeba im zapewnić infrastrukturę na obszarze całego miasta. Osoby stojące w kolejce do położonej na Starym Mieście reprezentacyjnej multimedialnej Mediateki to w przeważającej mierze przedstawiciele grup społecznych, które z definicji są bardziej zaangażowane w uczestniczenie w kulturze, i których życiowa aktywność i tak odbywa się w centrum. Na równi z próbami rewitalizacji zaniedbanych dzielnic, takich jak Nadodrze, powinno się rozwijać potencjał kulturalny dzielnic willowych (Ołtaszyna, Sępolna), w których również brakuje dobrze wyposażonych bibliotek, miejsc spotkań okolicznych mieszkańców, kawiarni. Podwrocławskie osiedla (np. Maślice) zaczynają niebezpiecznie przypominać amerykańskie suburbia, z których nudy można uciec bądź jeszcze dalej poza miasto, czyli do kompleksu handlowego, bądź w okolice Rynku, które zawłaszczają niemal całą aktywność kulturalną. Studyjne kino „Lalka”, działające w północnym Śródmieściu, w miejscu przedwojennego „Festspielhaus”, zaprosiło widzów na ostatni seans 30 czerwca. Co prawda, fani kina będą mogli spotkać się w Dolnośląskim Centrum Filmowym (dawne kino „Warszawa”), lecz będzie to jak zawsze związane z wyprawą do ścisłego centrum, na zbieg ulic Świdnickiej i Piłsudskiego. Planowana Obligacja Kulturalna (karta biblioteczna i zniżkowa do kin, aquaparku czy filharmonii) została opracowana z zamiarem zmniejszenia nierówności ekonomicznych w dostępie do kultury. Może ona jednak zwiększyć centralizację i swojego rodzaju kulturalny miejski monopol, uniemożliwiając rozwój mniejszych, prywatnych inicjatyw, które mogłyby teoretycznie pojawić się w różnych dzielnicach Wrocławia niekoniecznie pod egidą Ratusza czy w ramach ESK.
Z całorocznej perspektywy Wrocław nie zapewnia wielu opcji spędzenia wieczoru. Nie jest łatwo wybrać się tam na dobry wernisaż czy koncert. Pomimo trzynastu działających teatrów nie ma rozwiniętej kultury chodzenia na, nawet tzw. komercyjne, przedstawienia. Odpowiedzią władz miasta na te problemy zdaje się być kontynuowanie miejskich inwestycji z pomocą dotacji z UE. Wciąż wspierane są głównie odgórne projekty na dużą skalę, takie jak rozbudowa Teatru Muzycznego „Capitol” oraz Opery czy budowa Narodowego Forum Muzyki i Muzeum Współczesnego. Zasadność budowy tego ostatniego jest dyskutowana wobec istnienia w okolicy kilku dużych muzeów, które dysponują przestrzenią ekspozycyjną. Tymczasem działa się na niekorzyść nieco mniej „uładzonych”, oddolnych akcji. Niewiele ponad tydzień temu rozpoczęła się likwidacja Wagenburga – ostatniego wrocławskiego squatu, organizatora Punx Pikniku, który zgromadził 2 500 uczestników; na jego miejscu deweloper postawi apartamenty. Tym samym znajdująca się w aplikacji deklaracja, iż „Wrocław wypracował mechanizmy wsparcia dla niezależnych, nowatorskich form artystycznych oraz dla oddolnych inicjatyw” traci na wiarygodności.
Pomimo tego, przejrzenie zwycięskiej aplikacji pokazuje, że Wrocław do swoich sukcesów powinien dopisać wykształcenie grupy osób sprawnie zarządzających polityką kulturalną oraz wykorzystujących różnego rodzaju dotacje. Zespół ESK, wyręczając poniekąd zauroczonych swoim miastem mieszkańców, trafnie zdiagnozował obszary, w których wiele jeszcze wymaga we Wrocławiu do zrobienia. Do „słabych stron” zaliczono m.in. koncentrację życia kulturalnego w centrum czy niewielki odsetek uczestniczenia w kulturze, a także zaproponowano wobec nich konkretne (choć niekiedy dyskusyjne) środki zaradcze. To poważne problemy dla miasta aspirującego do bycia dowodem na skuteczne zwalczanie „peryferyjności” Polski i Europy Środkowej. Warto podkreślić, że są to zarazem problemy ośrodka wysoce rozwiniętego, o dobrych podstawach, by stać się WrocLOVE, który naprawdę warto pokochać.
Za niecałe dwa tygodnie, w czasie Nowych Horyzontów, Wrocław odwiedzą tysiące amatorów kina. Choć NH to impreza „biletowana” skorzystają z niej także mieszkańcy, którzy nie zaopatrzyli się w karnety – krótkoterminowo ze względu na m.in. otwarte pokazy w Rynku, długoterminowo – poprzez możliwość korzystania z budowanego obecnie nowoczesnego kina studyjnego. Rozbudowana współpraca miasta z ENH stanowi obiecujący przykład wykorzystania wielkiego wydarzenia kulturalnego do poprawy całorocznego dostępu do kultury. Można mieć tylko nadzieje, że również ciąg wydarzeń zaplanowanych na 2016 rok pozostawi po sobie równie trwałe korzyści.