Władzę mają urzędnicy
Przepisy o odpowiedzialności urzędników zostały skonstruowane tak, by do odpowiedzialności nie dało się nikogo pociągnąć. Te przepisy napisali oczywiście inni urzędnicy - o fikcyjnej odpowiedzialności urzędników za podejmowane decyzje i "pomyłce drukarskiej" za 3,3 miliarda […]
Przepisy o odpowiedzialności urzędników zostały skonstruowane tak, by do odpowiedzialności nie dało się nikogo pociągnąć. Te przepisy napisali oczywiście inni urzędnicy – o fikcyjnej odpowiedzialności urzędników za podejmowane decyzje i „pomyłce drukarskiej” za 3,3 miliarda złotych pisze Tomasz Kasprowicz.
Jacek Kuroń mawiał, że polska biurokracja jest jak galaretka. Jak się w nią mocno uderzy to trochę pofaluje, po czym wróci do poprzedniego kształtu. Politycy dowiadują się, że „nie da się” lub, że „Unia nie pozwala”, a księstwo urzędnicze rośnie. Doskonale widać to po resorcie finansów, którego służby skarbowe mają już uprawnienia większe niż służby specjalne. Te ostatnie posiadają narzędzia do walki z zagrożeniami dla bezpieczeństwa państwa, takimi jak obcy agenci i terroryści. Najwyraźniej podatnicy są znacznie groźniejsi.

Nie istnieje coś takiego jak odpowiedzialność urzędników za podejmowane decyzje. Teoretycznie, jeśli decyzja zostanie wydana z rażącym naruszeniem prawa, urzędnik może ponieść odpowiedzialność do wysokości rocznej pensji. „Rażące” – bo zwykłe nie wystarczy. To zresztą tylko retoryka, bo choć przepisy obowiązują od lat, to żaden urzędnik nie został jeszcze pociągnięty do odpowiedzialności. Nie znaczy to, że urzędnicy pracują dobrze, o czym świadczą kolejne, wielomilionowe odszkodowania dla przedsiębiorców zrujnowanych bezprawnymi decyzjami urzędników.
Urzędnikom – urzędnicy
Przepisy o odpowiedzialności urzędników zostały skonstruowane tak, by do odpowiedzialności nie dało się nikogo pociągnąć. Te przepisy skonstruowali oczywiście inni urzędnicy. Zresztą nie tylko te. Śledztwo Związku Przedsiębiorców i Pracodawców wykazało systematyczne psucie prawa dotyczącego podatku VAT, co umożliwiało gigantyczne wyłudzenia. O dziurach szybko dowiadywali się przestępcy, którzy zyskiwali miliony. Łataniu jednej dziury towarzyszyło otwieranie innej. Słynna już afera wokół słów „lub czasopisma” to w porównaniu drobiazg.
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Prokuratura sprawę podjęła, ale po chwili umorzyła postępowanie z powodu przedawnienia.
Interpretacja działa wstecz
Nie trzeba manipulować przy przepisach, by je naginać do urzędniczej woli. Wystarczy zmienić ich interpretację – i zacząć wymagać od firm i obywateli stosowania nowej interpretacji do przeszłych zdarzeń, kiedy interpretacja była inna. O takim obowiązku obywatele dowiadują się zwykle w czasie kontroli, która wymierza zaległe podatki – do pięciu lat wstecz. Plus odsetki.

BostonBill / Flickr / CC BY-NC-ND 2.0
Mistrzem takich rozwiązań jest wiceminister Jacek Kapica, znany z niszczenia całych branż kreatywną interpretacją przepisów. Ostatnio padła branża skażania alkoholu, teraz na celowniku są firmy zajmujące się badaniami opinii publicznej i szkoleniami.
By nic nie ograniczało urzędniczej władzy, coraz trudniej uzyskać wiążące interpretacje przepisów, a prawo z czasem nie robi się coraz prostsze – wręcz przeciwnie.
Władza nad drukarką
Najnowszą metodą podporządkowania prawa urzędnikom jest blokada uchwalonego już prawa. Działa tylko przez chwilę, ale za to skutecznie. Test tego rozwiązania miał miejsce w przypadku „Ustawy o bestiach” – opóźniono jej publikację w dzienniku urzędowym, w efekcie czego osoba, dla której napisano ustawę, mogła opuścić więzienie.
W piątek „Rzeczpospolita” poinformowała o kolejnym zastosowaniu tego mechanizmu. O kilka dni opóźniono publikację przepisów o opodatkowaniu dochodów w rajach podatkowych, które w efekcie mogą wejść w życie o cały rok później. Na tym zaniechaniu budżet stracić ma ponad 3 miliardy złotych. Minister Szczurek robi dobrą minę do złej gry, ale to „niedopatrzenie” mogło wynikać z czyichś zbyt dużych „kompetencji”, a nie ich braku.
Wyraźnie widać, że Ministerstwo Finansów dla zwykłych podatników ma urzędniczą uznaniowość – klauzulę obejścia prawa, zmienne interpretacje, kontrole i kary. Dla przestępców gospodarczych i ludzi unikających opodatkowania – luki w przepisach i odroczenia.
Ewa Kopacz zapowiedziała w exposé, że przepisy powinny być pisane tak, by służyły 99 procentom uczciwych obywateli. Popieram to, ale nie wierzę w realizację tego postulatu, ponieważ spowodowałoby to ograniczenie władzy kasty urzędniczej. To nie udało się żadnemu rządowi przez ostatnie dwadzieścia lat.
Jeden komentarz “Władzę mają urzędnicy”