Władzę mają urzędnicy

Przepisy o odpowiedzialności urzędników zostały skonstruowane tak, by do odpowiedzialności nie dało się nikogo pociągnąć. Te przepisy napisali oczywiście inni urzędnicy - o fikcyjnej odpowiedzialności urzędników za podejmowane decyzje i "pomyłce drukarskiej" za 3,3 miliarda […]


Przepisy o odpowiedzialności urzędników zostały skonstruowane tak, by do odpowiedzialności nie dało się nikogo pociągnąć. Te przepisy napisali oczywiście inni urzędnicy – o fikcyjnej odpowiedzialności urzędników za podejmowane decyzje i „pomyłce drukarskiej” za 3,3 miliarda złotych pisze Tomasz Kasprowicz.

Jacek Kuroń mawiał, że polska biurokracja jest jak galaretka. Jak się w nią mocno uderzy to trochę pofaluje, po czym wróci do poprzedniego kształtu. Politycy dowiadują się, że „nie da się” lub, że „Unia nie pozwala”, a księstwo urzędnicze rośnie. Doskonale widać to po resorcie finansów, którego służby skarbowe mają już uprawnienia większe niż służby specjalne. Te ostatnie posiadają narzędzia do walki z zagrożeniami dla bezpieczeństwa państwa, takimi jak obcy agenci i terroryści. Najwyraźniej podatnicy są znacznie groźniejsi.

Dominik Meissner / Flickr / CC BY-NC-ND 2.0
Dominik Meissner / Flickr / CC BY-NC-ND 2.0

Nie istnieje coś takiego jak odpowiedzialność urzędników za podejmowane decyzje. Teoretycznie, jeśli decyzja zostanie wydana z rażącym naruszeniem prawa, urzędnik może ponieść odpowiedzialność do wysokości rocznej pensji. „Rażące” – bo zwykłe nie wystarczy.  To zresztą tylko retoryka, bo choć przepisy obowiązują od lat, to żaden urzędnik nie został jeszcze pociągnięty do odpowiedzialności. Nie znaczy to, że urzędnicy pracują dobrze, o czym świadczą kolejne, wielomilionowe odszkodowania dla przedsiębiorców zrujnowanych bezprawnymi decyzjami urzędników.

Urzędnikom – urzędnicy

Przepisy o odpowiedzialności urzędników zostały skonstruowane tak, by do odpowiedzialności nie dało się nikogo pociągnąć. Te przepisy skonstruowali oczywiście inni urzędnicy. Zresztą nie tylko te. Śledztwo Związku Przedsiębiorców i Pracodawców wykazało systematyczne psucie prawa dotyczącego podatku VAT, co umożliwiało gigantyczne wyłudzenia. O dziurach szybko dowiadywali się przestępcy, którzy zyskiwali miliony. Łataniu jednej dziury towarzyszyło otwieranie innej. Słynna już afera wokół słów „lub czasopisma” to w porównaniu drobiazg.

Związek Przedsiębiorców i Pracodawców złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Prokuratura sprawę podjęła, ale po chwili umorzyła postępowanie z powodu przedawnienia.

Interpretacja działa wstecz

Nie trzeba manipulować przy przepisach, by je naginać do urzędniczej woli. Wystarczy zmienić ich interpretację – i zacząć wymagać od firm i obywateli stosowania nowej interpretacji do przeszłych zdarzeń, kiedy interpretacja była inna. O takim obowiązku obywatele dowiadują się zwykle w czasie kontroli, która wymierza zaległe podatki – do pięciu lat wstecz. Plus odsetki.

Beatrice Wood "Biurokracja" BostonBill / Flickr / CC BY-NC-ND 2.0
Beatrice Wood „Biurokracja”
BostonBill / Flickr / CC BY-NC-ND 2.0

Mistrzem takich rozwiązań jest wiceminister Jacek Kapica, znany z niszczenia całych branż kreatywną interpretacją przepisów. Ostatnio padła branża skażania alkoholu, teraz na celowniku są firmy zajmujące się badaniami opinii publicznej i szkoleniami.

By nic nie ograniczało urzędniczej władzy, coraz trudniej uzyskać wiążące interpretacje przepisów, a prawo z czasem nie robi się coraz prostsze – wręcz przeciwnie.

Władza nad drukarką

Najnowszą metodą podporządkowania prawa urzędnikom jest blokada uchwalonego już prawa. Działa tylko przez chwilę, ale za to skutecznie. Test tego rozwiązania miał miejsce w przypadku „Ustawy o bestiach” – opóźniono jej publikację w dzienniku urzędowym, w efekcie czego osoba, dla której napisano ustawę, mogła opuścić więzienie.

W piątek „Rzeczpospolita” poinformowała o kolejnym zastosowaniu tego mechanizmu. O kilka dni opóźniono publikację przepisów o opodatkowaniu dochodów w rajach podatkowych, które w efekcie mogą wejść w życie o cały rok później. Na tym zaniechaniu budżet stracić ma ponad 3 miliardy złotych. Minister Szczurek robi dobrą minę do złej gry, ale to „niedopatrzenie” mogło wynikać z czyichś zbyt dużych „kompetencji”, a nie ich braku.

Wyraźnie widać, że Ministerstwo Finansów dla zwykłych podatników ma urzędniczą uznaniowość – klauzulę obejścia prawa, zmienne interpretacje, kontrole i kary. Dla przestępców gospodarczych i ludzi unikających opodatkowania – luki w przepisach i odroczenia.

Ewa Kopacz zapowiedziała w exposé, że przepisy powinny być pisane tak, by służyły 99 procentom uczciwych obywateli. Popieram to, ale nie wierzę w realizację tego postulatu, ponieważ spowodowałoby to ograniczenie władzy kasty urzędniczej. To nie udało się żadnemu rządowi przez ostatnie dwadzieścia lat.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Jeden komentarz “Władzę mają urzędnicy”

Skomentuj

Res Publica Nowa