W kręgle lepiej grać samemu
Jak obfitość ruchów społecznych w Weimarskich Niemczech pomogła nazistom w dojściu do władzy? Czy naprawdę celem strategicznym Polski powinna być budowa kapitału społecznego? Zapraszamy do dyskusji. Roy Fisman w swoim artykule Maybe Bowling Alone Isn't […]
Jak obfitość ruchów społecznych w Weimarskich Niemczech pomogła nazistom w dojściu do władzy? Czy naprawdę celem strategicznym Polski powinna być budowa kapitału społecznego? Zapraszamy do dyskusji.
Roy Fisman w swoim artykule Maybe Bowling Alone Isn’t So Bad opisuje ciemną stronę ruchów angażujących społeczności. Rozpoczyna od wspomnienia francuskiego myśliciela Alexisa de Tocqueville’a i jego amerykańskiej podróży, którą odbył w latach 30. XIX wieku. W swoim dziele O demokracji w Ameryce Francuz z zachwytem opisuje tamtejszy rozwój dobrowolnych stowarzyszeń – dowód na naturalną skłonność Amerykanów do demokracji. Optymizm Tocqueville’a został jednak podważony w 1995 roku przez politologa Roberta Putnama w artykle Bowling Alone (którego tytuł parafrazuje Fisman). Putman zauważył, że obfitość ruchów społecznych, niezależenie czy będą to ligi kręglarskie, związki rodzicielskie, czy filantropijne organizacje, paradoksalnie prowadzi do rozluźnienia związków pomiędzy światem polityki a życiem społecznym. Obawa przed „zmierzchem” kapitału społecznego jest wyjątkowo aktualna we współczesnych badaniach nad rolą Internetu w budowaniu więzi międzyludzkich.
„Kapitał społeczny” to termin używany do opisu poziomu zaufania i współpracy wewnątrz danych społeczności. Na kapitał społeczny składają się formalne instytucje społeczne, związki, kluby, a także prywatne relacje międzyludzkie. W pewnym stopniu ekonomiści myślą o nim jako o jednym ze źródeł produktywności w ekonomii, takim jak nowe technologie czy lepsze wykwalifikowanie pracowników (kapitał ludzki). Stwierdzenie, że zaufanie ułatwia stosunki w biznesie to niemal truizm – godna zaufania siła robocza będzie pracować sumiennie i samodzielnie, a godny zaufania szef odwdzięczy się uczciwym traktowaniem. Ciężko nie uznawać kapitału społecznego za pożyteczne zjawisko. Putnam jednak w książkowej formie swojego eseju zauważa jego ciemną stronę.
Gdy stowarzyszenia rozrastają się do dużych rozmiarów, gdy energia ich członków kierowana zostaje głównie do wewnątrz, gdy grupy religijne, etniczne czy polityczne wykluczają swoich członków z powodu odmiennych poglądów – prowadzi to często do rozwoju nietolerancji i wrogości wobec obcych. Choć Putnam lekceważy rolę tego typu stowarzyszeń, ekonomiści Nico Voigtländer, Hans-Joachim Voth oraz politolog Shanker Satyanath w swoim studium o ruchach miejskich w Weimarskiej Republice dochodzą do znacznie bardziej ponurych wniosków. Badacze udowadniają w nim, że rozwój grona członków partii nazistowskiej był najintensywniejszy w rejonach w Niemczech o dużej popularności ruchów społecznych. Ta sytuacja, w której kapitał społeczny przyczynił się do rozwoju najbardziej destrukcyjnego systemu politycznego w dziejach, dowodzi przerażającej siły kapitału, gdy ten zacznie działać opacznie.
Bogactwo ruchów społecznych w międzywojennych Niemczech wydaje się być kluczowe dla sukcesu Narodowosocjalistycznej Partii Robotniczej Hitlera. Stowarzyszenia zbudowane na zaufaniu i współpracy to często gotowe sieci do rozpowszechniania się nowych ruchów i idei. Autorzy twierdzą, że infiltracja treści nazistowskich do ówczesnego społeczeństwa była ułatwiona dzięki obfitości w Niemczech klubów zapraszających do swego grona niemal wszystkich – na przykład chóry , przyjmowały każdego z przyzwoitym głosem i deklarowaną miłością do muzyki. To prawdopodobnie pozwoliło liderom NSDAP wniknąć w społeczności bez jakichkolwiek wcześniejszych powiązań z nimi. Autorzy wspomnianego studium cytują wypowiedź jednego z byłych członków partii, by podkreślić rolę sieci społecznych w uczynieniu jej dogmatów możliwymi do przyjęcia przez ogół: „Zostałem zaznajomiony z kolegą w swoim wieku, z którym niedawno odbyłem rozmowy… którego bardzo ceniłem. Kiedy odkryłem, że był on jednym z lokalnych przywódców Narodowosocjalistycznej Partii, zmieniłem o nich moje wcześniejsze zdanie jako o bandzie kryminalistów”.
Jeśli bogactwo ruchów społecznych to wyznacznik dobrobytu państwa, Weimarskie Niemcy cieszyły się doskonałym zdrowiem w chwili, gdy Hitler doszedł do władzy. Wiele z tych organizacji zbudowano na wtedy już dość bogatej tradycji dobrowolnych stowarzyszeń, których część była w swoich postulatach wyraźnie nacjonalistyczna a nawet antysemicka. Ogromna ich większość zajęta była jednak głównie tak apolitycznymi działaniami jak hodowla królików, zbieranie znaczków, śpiew czy gimnastyka. By stwierdzić, które z nich mogły służyć jako kopalnie rekrutów NSDAP, naukowcy zbadali związki pomiędzy ruchami społecznymi w ponad 100 niemieckich miastach i miasteczkach w momencie rozwoju Narodowosocjalistycznej Partii Robotniczej Niemiec w latach 1925–1933. Paradoksalnie miejsca z bogatą siecią hodowców królików, chórzystów czy kręglarzy przyczyniły się do wzrostu członkostwa w partii nazistowskiej dwa-trzy razy bardziej niż te, w których takich grup było mniej.
Autorzy studium przyznają, że również inne czynniki miały wpływ na rozprzestrzenienie się zarówno klubów, jak i Narodowosocjalistycznej Partii. Między innymi krytyczna sytuacja ekonomiczna mogła z łatwością przyczynić się do wzrostu powszechnej sympatii wobec postulatów nazistowskich, jak również pozbawić obywateli innych zajęć niż doglądanie królików czy śpiewanie w chórze. Podobne mechanizmy znajdują oni jednak także w tego typu klubach utworzonych nawet w XIX wieku. To może dowodzić, że historyczne predyspozycje społeczne, bardziej niż chwilowe zmiany, przyczyniły się do nagłego wzrostu popularności nazistów w tych miejscach. Nie jest to tylko kwestia poziomu zaangażowania w życie społeczne – znaczenie ma też rodzaj kapitału społecznego, który się tworzy, oraz sposób, w jaki się rozwija.
Autorzy przyznają, że również inne czynniki miały wpływ na rozprzestrzenienie się zarówno klubów jaki Narodowosocjalistycznej Partii – krytyczna sytuacja ekonomiczna, mogła z łatwością przysłużyć się do wzrostu powszechnej sympatii wobec postulatów nazistowskich, jak również pozbawić obywateli innych zajęć niż doglądanie królików czy śpiewanie w chórze. Jednakże znajdują oni podobne mechanizmy w tego typu klubach utworzonych nawet w XIX wieku. To może dowodzić, że historyczne predyspozycje społeczne, bardziej niż chwilowe zmiany, przyczyniły się do nagłego wzrostu popularności nazistów w tych miejscach. Nie jest to tylko kwestia poziomu zaangażowania w życie społeczne – znaczenie ma też rodzaj kapitału społecznego, który się tworzy, oraz sposób, w jaki się rozwija.
Dopiero zaczęliśmy obserwować wpływ internetowych sieci społecznościowych, takich jak Facebook na tworzenie się i rozwój kapitału społecznego. Jak na razie większość badań wykazała brak ich wpływu na naszą chęć do podejmowania aktywności w życiu społecznym. Niewątpliwie jednak Internet dał wiele nowych możliwości kontaktu z innymi ludźmi o podobnych poglądach. Wielu ludzi szuka w Internecie przestrzeni do sporów. Swoboda komunikacji w sieci może również łatwo prowadzić do większej polaryzacji poglądów i braku zaufania – zjawisk dostrzegalnych według Fismana we współczesnym amerykańskim dyskursie politycznym, gdzie zarówno Republikanie, jak i Demokraci trzymają się swoich Twitterów i forów internetowych, z podejrzliwością patrząc na strony oponentów.
Jak zauważa Fisman, nikt nie chciałby żyć w społeczeństwie, w którym kapitał społeczny byłby zerowy. Większość z nas wolałaby zapewne społeczeństwa bez antagonizujących się wobec siebie frakcji. Chodzi jednak o coś więcej – świadomość, że kapitał społeczny nie jest jednoznacznie dobry czy zły, a istotne jest nie tylko to, jak go uzupełniać, lecz także – jak dobrze nim kierować.
—
Za: magazyn „Slate”