Viktor Orbán: jak przekuć kryzys w zwycięstwo?

Podczas gdy na Węgrzech jakość życia stale się pogarsza, rządzący krajem Fidesz wciąż umacnia swoją pozycję. Orbán wie, jak obrócić porażki na własną korzyść.


Ponieważ temperatury powietrza wzrosły tej wiosny do wartości znacznie powyżej 10 stopni Celsjusza, a stopa inflacji w końcu ustabilizowała się, choć wyniosła aż 25 procent, Viktor Orbán mógł po raz kolejny ogłosić zwycięstwo – tym razem nad kryzysem kosztów utrzymania, który nęka Węgry od miesięcy.

Mniej więcej latem ub. roku przez chwilę wydawało się, że jego 13-letnie rządy wreszcie słabną. Zdawać się mogło, że Węgry straciły wszystkich sojuszników w UE z powodu swojego niejednoznacznego stanowiska w sprawie Ukrainy. Jednocześnie jego sprawdzona doktryna polityczna polegająca na podsycaniu strachu i polaryzacji na scenie krajowej wydawała się bezsilna w radzeniu sobie z pogarszającym się poziomem życia i złym stanem gospodarki.

Wkrótce zaczęły się kłopoty. Zamrożenie rachunków dla gospodarstw domowych, którego Fidesz bronił od 2014 r., zostało zniesione, uderzając w rodziny już zmagające się z rosnącymi cenami detalicznymi. Narzucony przez rząd limit cen paliwa zniszczył małe stacje benzynowe, doprowadził do niedoborów w całym kraju i musiał zostać zniesiony tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Negocjacje w sprawie wstrzymania funduszy unijnych ze względu na kwestie praworządności zakończyły się fiaskiem. Represyjne reformy doprowadziły do niepokojów wśród nauczycieli i lekarzy. Izolacja w związku z Ukrainą pogłębiła się, gdy Fidesz rozpoczął grę wokół opóźniania starań Finlandii i Szwecji o członkostwo w NATO.

W normalnych okolicznościach, każdy demokratyczny rząd odczułby ucisk. Ale nie rząd Orbána – notowania jego partii są stabilne. Wydarzenia te pokazują polityczny cykl, wzorzec, dzięki któremu premierowi udaje się przetrwać każdy kryzys.

Polityka tożsamości i zawłaszczanie państwa

W 2010 r. Fidesz pokonał zdyskredytowany lewicowy rząd. Czas spędzony przez Orbána w opozycji przekonał go, że jeśli ma ponownie zdobyć władzę, będzie musiał przejąć kontrolę nad instytucjami państwowymi i skupić się na kwestiach, które wydawały się najważniejsze dla węgierskiego społeczeństwa, rozczarowanego ewolucją demokracji po 1989 roku. Mowa o bezpieczeństwie, stabilności, tożsamości narodowej i dobrobycie gospodarczym.

Wolność prasy, społeczeństwo obywatelskie, uczciwość i konkurencja jako czynniki napędzające gospodarkę rynkową były warte poświęcenia. Do 2018 r. przewaga Orbána w parlamencie umożliwiła całkowite przejęcie państwa i demontaż mechanizmów kontroli i równowagi charakterystyczne dla demokracji. Plan zadziałał z trzech powodów.

Po pierwsze: cykle wyborcze 2010–2014 i 2014–2018 zbiegły się ze względnym dobrobytem dzięki łagodnemu zewnętrznemu otoczeniu gospodarczemu, pozwalając Orbánowi twierdzić, że to jego metoda zadziałała po latach niestabilności gospodarczej pod rządami jego poprzedników.

Po drugie, Węgrzy nie musieli faktycznie czuć się lepiej z powodu tego, jak się sprawy mają – dla Orbána musieli tylko w to wierzyć. Dlatego też pierwsze dwa cykle wyborcze przyniosły również budowę dobrze znanej, kremlowskiej machiny propagandowej.

Dzięki państwowym radiu i telewizji, mediom regionalnym oraz dużej części cyfrowych i drukowanych (takich jak Origo, najczęściej odwiedzany internetowy serwis informacyjny), reżim odpowiedział na wszystkie pytania wyborców, zanim jeszcze je zadali. W dobrych czasach pławili się w chwale swojego „państwa opiekuńczego” z tanią energią i programami wsparcia dla rodzin.

Kiedy zbliżały się wybory lub pojawiały się wyzwania na scenie UE, Orbán i Fidesz grali kartą tożsamości. Oparli się na sieci ksenofobicznych tropów i podsycania strachu, w ramach których (urodzony na Węgrzech) filantrop George Soros, Unia Europejska, węgierska opozycja, „zagraniczne organizacje pozarządowe” i muzułmańscy uchodźcy – wszyscy razem jako „wrogowie”, oskarżeni zostali o spiskowanie w celu zniszczenia Węgier. Opozycja nie miała sposobu na walkę z wszechogarniającą machiną propagandową wspieraną przez praktycznie nieograniczone fundusze państwa, a także oligarchiczne interesy biznesowe powiązane z Orbánem i jego rodziną.

Rozproszenie uwagi

Podczas gdy pierwsze dwa cykle wyborcze systemu współpracy narodowej, jak określa go Orbán, minęły we względnym dobrobycie, sytuacja od 2018 r. to już presja na rząd.

Napięcia z partnerami UE związane z otwartą wrogością Orbána wobec Zachodu, obawy o sprzeniewierzenie funduszy UE i otwarty zwrot w kierunku rządów autorytarnych wywołały postępowanie przeciwko Węgrom na podstawie art. 7. Traktatu o Unii Europejskiej. Zdolność Orbána do udobruchania swoich unijnych odpowiedników została wyczerpana i ostatecznie został on zmuszony do opuszczenia Europejskiej Partii Ludowej, centroprawicowej rodziny partii, która dominuje w Parlamencie Europejskim.

Innym przykładem jest postępowanie podczas pandemii COVID-19. Kiedy ograniczenia dotyczące pandemii zostały zniesione latem 2021 r., parlament uchwalił tak zwaną ustawę o ochronie dzieci, która od tego czasu jest powszechnie znana jako węgierska ustawa anty-LGBTIQ+ lub „homofobiczna” – obecnie kwestionowana na szczeblu UE. Tożsamościowa i kulturowa wojna między zwolennikami Fideszu a protestującą opozycją odwróciła uwagę opinii publicznej od wpływu COVID-19 na śmiertelność i rosnącej dysfunkcjonalności węgierskiego systemu opieki zdrowotnej.

Z kolei kiedy protesty nauczycieli zakłóciły kampanię wyborczą w 2022 r., rząd zakazał im strajku i twierdził, że opozycja miała na nich wpływ polityczny. Kiedy protesty znów wybuchły we wrześniu, rząd odpowiedział zwolnieniem niektórych protestujących nauczycieli i obiecał podnieść płace w edukacji po rozstrzygnięciu debaty na temat funduszy unijnych. Kiedy w grudniu stało się jasne, że te pozostaną zamrożone, a rząd nie spełni swojej obietnicy, minister spraw wewnętrznych Sándor Pintér pozwolił na zwolnienie kolejnych ośmiu nauczycieli, wywołując nową falę protestów i odwracając uwagę od niepowodzenia w zapewnieniu bardzo potrzebnych funduszy.

Polowanie na wrogów

Choć może się to wydawać zaskakujące, rząd nigdy nie zamierzał rozwiązywać problemów w edukacji. Wręcz przeciwnie, jego podejście polega na ciągłym denerwowaniu nauczycieli, uczniów i rodziców, aby przedstawić ich jako wichrzycieli i odwrócić uwagę sympatyków rządu od narastających trudności gospodarczych.

To kolejna metoda utrzymywania kontroli nad krajem. Rząd stara się, by tylko jedna grupa społeczna była wściekła w danym momencie, zapewniając, że niezadowolone grupy nie zjednoczą się, potencjalnie przekształcając protesty w poważne wyzwanie. Za każdym razem, gdy celują w daną grupę, upewniają się, że każda z nich ma konkretne, pojedyncze skargi – podatki w przypadku osób samozatrudnionych, prawa człowieka w przypadku osób LGBTIQ+ oraz płace i wydatki na edukację dla nauczycieli.

Niezdolność opozycji politycznej i społeczeństwa obywatelskiego do zjednoczenia wszystkich takich grup pod jednym sztandarem jest jednym z kluczowych powodów, dla których metoda Orbána działa. Miliony ludzi są w taki czy inny sposób zależne od coraz bardziej autorytarnego państwa, a nawet ci, którzy nie pracują dla żadnego podmiotu powiązanego z rządem, czują się zagrożeni utratą pracy za udział w protestach politycznych. Co więcej, propaganda państwowa albo nie relacjonuje protestów, albo relacjonuje je tylko w negatywnym świetle, co stanowi kolejną przeszkodę w mobilizacji.

Ta sama trudna sytuacja dotyka opozycję. W hybrydowym reżimie opozycja odgrywa symboliczną rolę – pozwala się jej funkcjonować, aby legitymizować fasadę demokracji, ale jej władza jest instytucjonalnie ograniczona. Ordynacja wyborcza faworyzuje Fidesz, partia rządząca wykorzystuje fundusze państwowe na kampanie polityczne, a państwowa machina propagandowa działa z dnia na dzień, aby oczernić wszystkie inne partie i polityków.

Opozycja musiałaby działać bezbłędnie, aby mieć jakiekolwiek szanse – problem w tym, że nigdzie nie widać takiego działania. Zarówno starsze partie, jak i te, które pojawiły się podczas rządów Fideszu, tworzą jeden wielki bałagan. Sytuację pogarsza egocentryzm: partie walczą o przetrwanie działając przeciwko sobie nawzajem zamiast zjednoczyć wysiłki przeciwko Fideszowi.

Nawet gdyby miliony protestowały przeciwko Orbánowi, nie miałyby żadnej wiarygodnej alternatywy, na którą mogłyby zagłosować w dniu wyborów. I w tym miejscu cykl Orbána kończy się i zaczyna od nowa. Bez jakiejkolwiek presji politycznej lub obywatelskiej Węgry mogą działać dokładnie tak, jak chce tego Viktor Orbán.

Jednak bez konkurencji i z fatalnymi osiągnięciami w rozwiązywaniu kryzysów, reżim Orbána będzie nadal popełniał kosztowne błędy, zwłaszcza na arenie międzynarodowej. Dziś wydaje się jednak, że bez względu na to, co Orbán robi poza granicami, ma strategię pozwalającą uniknąć jakichkolwiek wewnętrznych reperkusji.

Czy jest jakieś wyjście?

Jest, ale będzie to wymagało albo cudu, albo pełnej katastrofy na Węgrzech.

Pierwsza opcja: rząd, pod presją, moderuje swoją politykę, przywraca kontrolę i równowagę, rozwiązuje problemy w sposób przejrzysty i przestaje podsycać wewnętrzne konflikty. Ekscytująca fantazja, ale bardzo mało prawdopodobna.

W bardziej realistycznym scenariuszu, społeczeństwo obywatelskie i opozycja znajdują wspólną płaszczyznę i apelują o bardziej zdecydowane stanowisko i wpływanie na opinię publiczną. Węgrzy muszą zrozumieć, że wszelkie przyszłe protesty nie dotyczą tej czy innej grupy interesu, ale są ogólnie antyrządowe. Kolejnym niezbędnym warunkiem jest to, aby opozycja była w stanie dać nadzieję. W zdrowej demokracji partie i wyborcy żyją w symbiozie, przy czym te pierwsze zapewniają bazę instytucjonalną, pieniądze i organizację działań, a te drugie bazę ludzką na ulicach i w kabinach wyborczych.

Jednak zeszłoroczne wybory pokazały nie tylko siłę Fideszu, ale także ostateczny brak zaufania do ugruntowanych partii opozycyjnych, co doprowadziło do ich najgorszego jak dotąd wyniku przeciwko Orbánowi. Opozycja musi uporządkować swoje wewnętrzne spory i przekonać ludzi, że jest zjednoczona w dążeniu do obalenia reżimu. Jeśli im się to nie uda, Węgrzy mogą przygotować się na co najmniej kolejną dekadę rządów Orbána.

W tej chwili nic nie wskazuje na to, by było inaczej. Dokładnie rok po wyborach w 2022 r., na początku kwietnia, rozmawiałem z Endre Hannem, dyrektorem generalnym najbardziej wiarygodnej węgierskiej firmy sondażowej Medián, aby omówić odporność Fideszu.

Według danych Medián, podczas gdy poparcie dla Fideszu spadło w miesiącach zimowych do około 35 proc. z 39 proc. w październiku, wyborcy nie przeszli na stronę opozycji. A gdy nadeszła wiosna i inflacja ustabilizowała się, poparcie dla Fideszu zaczęło ponownie rosnąć. Jak wyjaśnia Hann, Orbán celowo przewidział na zimę katastrofy, które nigdy nie nadeszły, aby propaganda mogła twierdzić, że rząd chronił przed nimi ludzi. To sprawia, że rywale Orbána są w trudnej sytuacji: Tylko Koalicja Demokratyczna (lewica skoncentrowana na Europie) i Momentum (młodzi liberałowie) mogą liczyć na poparcie powyżej 10 proc., podczas gdy Polityka Może Być Inna (LMP, zieloni), Dialog (Párbeszéd, również zieloni), Jobbik (niegdyś ultraprawicowy) i MSZP (socjaldemokraci) oscylują wokół 5 proc. Hann twierdzi, że przyszłoroczne wybory europejskie pokażą, które z tych ugrupowań zostanie zmuszone przez wyborców do „zamknięcia okiennic”.

W tym samym tygodniu zaprosiłem również trzech prominentnych polityków: Annę Orosz z Momentum, Pétera Ungára z LMP i Olivio Kocsis-Cake’a z DC do rozmowy o przyszłości opozycji. Ich dyskusja potwierdziła to, co sugerowały sondaże Hanna: nadal nie mają jasnej strategii współpracy. Oczekują, że Fidesz przegra następne wybory z powodu zewnętrznej presji ze strony UE. To jak dotąd okazało się złudnym i błędnym podejściem.

Jeśli polityka wewnętrzna pozostanie w impasie, jedynym sposobem na zakończenie autokratycznego zwrotu jest poważny kryzys: gospodarczy lub finansowy w związku ze stagnacją gospodarki, rosnącym zadłużeniem i spadającym poziomem życia lub jeśli Orbán zdecyduje się przekształcić spór z UE w pogoń za Huxitem.

Pod koniec 2022 r. poparcie dla członkostwa w UE pozostaje wysokie, na poziomie 64 proc. wśród wyborców Fideszu i 78 proc. w całej populacji. To, zdaniem Endre Hanna, sprawia, że referendum w sprawie wyjścia z UE jest mało prawdopodobne w najbliższej przyszłości.

Ale jeśli Orbán zdecyduje, że osiągnął punkt bez powrotu w swoich stosunkach z UE w związku z zamrożonymi funduszami i wpływami politycznymi, może ponownie wykorzystać swoją technologię „pętli zagłady”, aby zrzucić winę na UE. Może próbować przekonać obywateli, że silne więzi z Rosją i Chinami będą wystarczającym substytutem utraty dostępu do jednolitego rynku.

Już teraz międzynarodowa izolacja Orbána wywołała na Węgrzech największe fale antyunijnej i antyzachodniej propagandy i bez względu na to, jak zakończy się wojna, pozycja Węgier będzie nadal słabnąć, albo jako jedynego sojusznika Rosji, albo jedynego kraju, który nie popiera Ukrainy.

Jeśli Orbán był w stanie przekonać Węgrów, że George Soros spiskuje, by ich zniszczyć, osoby LGBTIQ+ polują na ich dzieci, a Putin jest przyjacielem narodu, to nic nie wskazuje na to, by nie był w stanie wyperswadować im, że członkostwo w UE jest dla nich złe. W obliczu ciągłych problemów z Węgrami, UE może nie sprzeciwiać się zbytnio Huxitowi.

Na razie to tylko spekulacje. Ale bez alternatywy i społecznego pragnienia zmian, Węgry zmierzają ścieżką, na której ich autorytarny reżim może upaść tylko wtedy, gdy pociągnie za sobą cały kraj.

_

Iván László Nagy – stypendysta programu Marcina Króla, dziennikarz polityczny młodego pokolenia. Pisze do niezależnego węgierskiego serwisu informacyjnego hvg.hu. Prowadzi badania naukowe nad technikami komunikacji populistycznych reżimów. Pisze krytyczne reportaże o globalnej demokracji, ze szczególnym uwzględnieniem quasi-autorytarnych przepływów politycznych na Zachodzie i na Węgrzech.

Artykuł powstał w ramach programu współpracy między głównymi tytułami prasowymi w Europie Środkowej prowadzonego przez Visegrad Insight w Fundacji Res Publica. W języku angielskim tekst ukazał się na łamach Visegrad Insight.

Fot. Canva PRO.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa