Ukraina. Koniec weselnych kawalkad
Czy Europa po raz kolejny próbuje udobruchać autokratę. Dotychczasowe reakcje prezydenta Barroso i komisarza Fuele są niczym ponowoczesny appeasement. Europa nie może patrzeć bezczynnie i chować się udając, że nic się nie dzieje. Ukraińcy czekają […]
Czy Europa po raz kolejny próbuje udobruchać autokratę. Dotychczasowe reakcje prezydenta Barroso i komisarza Fuele są niczym ponowoczesny appeasement. Europa nie może patrzeć bezczynnie i chować się udając, że nic się nie dzieje. Ukraińcy czekają na przygotowanie spójnej i dalekosiężnej strategii. Wyraźne stanowisko Unii Europejskiej, które musi dać obywatelom nadzieję.
Przyjęta przez ukraińską Radę Najwyższą 14 stycznia, ustawa nr 3879, poparta głosami rządzącej Partii Regionów oraz jej sojuszników z partii komunistycznej, zmusiła do reakcji Europę, która do dzisiaj liże rany po ostatniej batalii o duszę Ukrainy.
Wprowadzone przez ustawę zmiany stanowią niezwykle kreatywny i tragikomiczny sposób udawania zasady „praworządności”, której zresztą przywołał jeden z twórców zmian Wadim Kolesniczenko. Szeroki wachlarz postanowień obejmuje między innymi odpowiedzialność za udział w nielegalnych manifestacjach i za rozpowszechnianie „treści ekstremistycznych”; podwyższono również kary za rozbijanie namiotów w miejscach protestu; organizacje pozarządowe finansowane z zagranicy mają obowiązek metkować się jako „organizacja, wypełniająca funkcje agenta obcego państwa”.
Samochody tylko parami
Co więcej, zapis ten ma widnieć na wszystkich materiałach, rozpowszechnianych przez takie organizacje, w tym także w mediach. Znamiennie, wprowadzono również kary dla kierowców, którzy poruszają się po drogach w kolumnach liczących ponad pięć pojazdów; zakazano również demonstracji przed prywatnymi mieszkaniami i domami. Ponadto, na mocy ustawy uproszczono procedurę znoszenia immunitetu poselskiego, a także przewidziano odpowiedzialność karną za zniesławienie, szeroko rozumianą działalność ekstremistyczną, a także za gromadzenie informacji o pracownikach milicji i innych służb.
Wrając do stwierdzenia Kolesniczenki, że jest to „Kodeks Państwa Praworządnego”, warto zauważyć, że jest to jedynie kolejny krok potwierdzający powrót do retoryki zimnowojennej. Od dłuższego czasu zarówno Putin, jak i politycy z partii państw ościennych, blisko z nim współpracujący, potwierdzają praktycznie teoretyczne założenia fasadowe demokracji. Z jednej strony trawestują podstawowe zasady przez ich instrumentalne traktowanie, a z drugiej obnażają zachodnią hipokryzję przez prymitywne uogólnianie i manipulacyjne porównanie zdarzeń o podobnym charakterze. I tak Eduard Snowden jest bohaterem, który ujawnił prawdziwe oblicze zachodniego imperializmu i obłudy, a reżimy putinowskie mogą bić dziennikarzy, bo Zachód zapędził Juliana Assange’a w mysią dziurę.
Taktyka przeczekania protestów również nie jest przypadkowa. Naturalny spadek społecznej mobilizacji, połączony z powszechną frustracją i rozsiewaną propagandą o płatnych protestach dążą do zdyskredytowania każdego, kto nie zgadza się z władzą. W końcu to :zewnętrzni wichrzyciele” napuszczają ciemnogród na dobrą władzę, która robi wszystko by móc wypłacać emerytury. Dlatego gnębione społeczeństwo obywatelskie musi również przypisać sobie metkę „zagranicznego agenta”. Kto inny mógłby protestować? Przykładów można by mnożyć.
Gdyby ustawa nie została przez prezydenta podpisana byłaby śmieszna, lecz teraz już jest tylko tragiczna. Twórcy ustawy Wadim Kolesniczenko i Władimir Olijnik, nota bene, członkowie międzyparlamentarnego zespołu ds. stosunków z Polską, a Olijnik na dodatek członek międzyparlamentarnego zgromadzenia Polski i Ukrainy uznali, że praworządność można wprowadzić za pomocą nagięcia paru podstawowych praw człowieka. W końcu zapewne, zakazanie ludziom możliwości gromadzenia się i wyrażania się zapewni spokój władzy zarówno w jej biurach, jak i w jej domach, które to natrętne chmary wywrotowców szturmują od jakiegoś czasu psując pejzaż bezgranicznej władzy. Przypuszczając, że twórcy ustawy nie słyszeli o tym, że sztuką rządzenia w demokracji jest nie makiaweliczny imperatyw, lecz idea kompromisu, można ich zrozumieć. Tym bardziej, bez sensu byłoby tłumaczenie im, że właśnie te prawa, których lekką ręką łamią, służą przede wszystkim nie tym, którzy są w większości, lecz tym, którzy bez nich, nie mieliby innej szansy na wyrażenie swojego stanowiska. Czas już otworzyć oczy.
Nowa Zimna Wojna
Od dłuższego czasu rozpoczęła się nowa Zimna Wojna, w której ponownie stanęły naprzeciw siebie te same alternatywy. Zachodnia demokracja, osłabiona przez kryzys ekonomiczny, błędy Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej i nieudolną i pochopną polityczną integrację Europy, jest w defensywie wobec rosnącej potęgi niedemokratycznej arogancji Rosji. Moskiewska wizja świata krok po kroku odzyskuje utraconą po 1989 r. pozycję. Armenia, Gruzja i Ukraina są tego ostatnimi i dobitnymi przykładami. Błędem Polski i Europy było to, że nie rozpoznały tego zagrożenia wcześniej. Lecz teraz, gdy fiasko umowy stowarzyszeniowej dało definitywną odpowiedź na pytanie o filozofię polityczną ukraińskiego przywódcy, nie można więcej zwlekać kryjąc się za pustymi frazesami.
Niestety, europejscy przywódcy nie mają ani siły ani odwagi, żeby spojrzeć prawdzie w oczy. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schultz powiedział, że „Jeśli [umowy-SD] staną się obowiązujące, Ukraina znów skieruje się ku autorytarnej, sowieckiej przeszłości”. Tak jakoby przez ostatnie dwa miesiące (jeśli nie trzy lata) nic się nie działo. Natomiast rzecznik unijnego komisarza ds. rozszerzenia Stefana Fuelego, Peter Stano podkreślił na konferencji prasowej, że przyjęte prawo jest sprzeczne z europejskimi aspiracjami Ukrainy. Tak jakoby nie wiedział, że Ukraina z nich zrezygnowała. Co więcej, w iście ugodowym tonie Martin Schultz stwierdził, że „Drzwi do integracji z UE pozostają dla Ukrainy otwarte. Musimy jednak mieć wyraźne zobowiązanie władz ukraińskich, że poważnie i uczciwie traktują integrację swojego kraju z UE”. Zapewne, przewodniczący PE nadal wierzy, że dla Janukowycza perspektywa umowy stowarzyszeniowej to jedyna opcja, którą można wybrać. Do kiedy Europa i Ameryka będą się kryły za wygodnym argumentem, że skoro Janukowycz został wybrany w demokratycznych wyborach to jest on legalnym partnerem, z którym należy rozmawiać? Hitler również doszedł do władzy w sposób demokratyczny.
Euopa kocha politykę appeasementu
Ukraińcy sami zdecydują jaki będzie ich los, lecz Europa nie może patrzeć bezczynnie i chować się udając, że nic się nie dzieje. Arbitralne i nieuzasadnione łamanie praw człowieka przez państwo, które choć może już tylko nominalnie jest członkiem Rady Europy, nie może zostać bez odpowiedzi. Ukraińcy czekają na przygotowanie spójnej i dalekosiężnej strategii dla wielkiego europejskiego sąsiada, który bez niej może stać się Wielkim europejskim problemem. Wyraźne stanowisko Unii Europejskiej, które musi bezwzględnie zawierać nawet jeśli mglistą, perspektywę członkostwa, żeby dać obywatelom nadzieję, że jest wyjście z pozycji przedsionka Europy czy Azji. Unia musi ułatwić Ukraińcom wjazd do siebie, musi zamrozić aktywa ukraińskich oligarchów i wprowadzić zakaz wjazdu dla polityków powiązanych z ekipą prezydenta i Partią Regionów.
Argument, że takie działanie nie pomoże, a tylko pogorszy sytuację jest o tyle nietrafiony, że tkwienie w obecnym stanie przynosi tylko kolejne dramatyczne sygnały z Ukrainy, na które Europa spogląda z pasywnym politowaniem. Czy Ukrainę czeka los Czechosłowacji z 1938 r. i czy znowu w Monachium Europa spróbuje udobruchać Putina?
Przyjęta ustawa łamie arbitralnie podstawowe prawa człowieka, ale ponadto ingeruje w podstawowe zasady systemu politycznego przez możliwość arbitralnego pozbawiania posłów immunitetu. Ponadto, na przekór deklaracji o deregulacji gospodarki prezydenta i rządu Azarowa prowadzi do zwiększenia kontroli. W praktyce ustawa jest niczym innym jak kolejnym świadomym krokiem w kierunku, którego tylko Zachód nie chce zobaczyć. Szkoda tylko, że kawalkady weselnych samochodów będą musiały jeździć w grupkach po cztery.