Świat bez artysty
Co pozostawił nam Vaclav Havel? Czy jesteśmy w stanie dziś realizować jego wizję polityki jako praktycznej moralności? O zmarłym wczoraj czeskim prezydencie, pisarzu i działaczu pisze Wojciech Przybylski. Paradoks Havla Jaki jest sens istnienia, które […]
Co pozostawił nam Vaclav Havel? Czy jesteśmy w stanie dziś realizować jego wizję polityki jako praktycznej moralności? O zmarłym wczoraj czeskim prezydencie, pisarzu i działaczu pisze Wojciech Przybylski.
Paradoks Havla
Jaki jest sens istnienia, które nie chce poświęcić się w imię tego, co nadaje mu sens? Tak w 1984 r. wspominał słowa słowa Jana Patočki Vaclav Havel pisząc w Polityce i sumieniu, że wycofanie ku prywatności i przeżywaniu codzienności jest najprostszą drogą do konfliktu. W Sile bezsilnych nadawał wymiar polityczny każdemu ludzkiemu działaniu, począwszy od wywieszenia tabliczki “otwarte” na drzwiach sklepu w komunistycznym reżimie, po jawny bunt. Chciał “polityki antypolitycznej”, oddolnej, nieskażonej bezimiennością władzy, ideologii, sloganu i biurokracji. Był jednym z ojców naszego wspólnego sukcesu i stał na czele, gdy nam się udawało.
Esej Polityka i sumienie miał zostać wygłoszony podczas ceremonii na Uniwersytecie w Tuluzie, ale z oczywistych względów autora nie było na sali. Tekst odczytał za niego dramaturg Tom Stoppard. Był rok 1984 i świat nie miał nadziei na zmianę.
Mimo upływu lat Havel nigdy nie przestał poświęcać swego życia temu, co było dla niego ważne. Pisząc list-przedmowę do wydanego przed miesiącem zbioru Siła bezsilnych i inne eseje wspomniał: “Jeśli w latach dziewięćdziesiątych słyszeliśmy echa komunistycznego totalitaryzmu w postaci postkomunizmu, to i dziś dobiegają tu do nas echa tych ech. I chociaż w nowych warunkach słychać je inaczej, to chyba nadal trzeba je wyłapywać, trzeba je sobie przypominać i zajmować się nimi”[1]. Robił to, o czym mówił.
Martin Simecka kilka lat temu wspominał szczyt NATO w Pradze z 2002 r. zorganizowany przez zmarłego prezydenta jako “Paradoks Havla”. Havel mówił wówczas członkom sojuszu to samo, co zawsze pisał i może jeszcze ciut więcej, dodając, że w interwencjach zbrojnych zawsze powinniśmy zgłębić swe sumienia, czy aby nie przynosimy “bratniej pomocy”. Podczas spotkania w Palace Hotel w Pradze nikt nie powrócił do tego wątku. Zapewne nikt nie zrozumiał, albo nie chciał rozumieć analogii w przeddzień wojny w Iraku. Wychodząc z hotelu, wyciągany właściwie przez ochroniarzy, Havel zdążył rzucić Simeczce przez ramię: “ja już odchodzę i chciałem przypomnieć politykom, że do końca jestem artystą”.[2]
Moralność praktyczna
Tego człowieka można wspominać bez końca i jestem pewny, że on sam zrobiłby to samo na naszym miejscu. Jak wielu spośród historycznych przywódców przemian, był żywym świadectwem tego, co w życiu ważne. Gorzko wypominał światu, że zachodnia kultura zagraża sama sobie dużo bardziej niż jakiekolwiek rakiety, skoro nie może przekazać doświadczenia historii Europy Środkowej kolegom z Zachodu. Jego testamentem był sprzeciw wobec dehumanizującej siły władzy, biurokracji, ideologii, nowomowy i politycznych sloganów. Wartości i imperatywy stawiał za punkt początkowy wszystkich wspólnych działań. Pisał, że by zapobiec alienacji człowieka z polityki, musimy uwolnić miłość, przyjaźń, solidarność, sympatię i tolerancję z ich prywatnego wygnania, a postawić je jako punkt odniesienia ludzkich wspólnot.
Politykę rozumiał jako praktyczną moralność. Choć wiedział, że to niepraktyczne, nie znał alternatywy. Jaki będzie świat, kiedy po Havlu odejdą jego intelektualni przyjaciele z Europy Środkowej? Od ponad dwudziestu lat mocujemy się z nimi wszystkimi jak dzieci. Autentycznie nam żal, kiedy odchodzą, ale nie powinno. Nadali sens swojej wolności w Europie, a reszta jest w naszych rękach, głowach i sercach.