Społeczeństwo poza siecią to wciąż społeczeństwo sieci
Trudno jest nie mówić dziś o cyrkulacji treści i ochronie własności intelektualnej w społeczeństwie sieciowym pomijając kwestie konwergencji ewolucji historycznej i zmiany technologicznej. Nie można mówić o tych zjawiskach rozłącznie i udawać, że nie mają […]
Trudno jest nie mówić dziś o cyrkulacji treści i ochronie własności intelektualnej w społeczeństwie sieciowym pomijając kwestie konwergencji ewolucji historycznej i zmiany technologicznej. Nie można mówić o tych zjawiskach rozłącznie i udawać, że nie mają ze sobą nic wspólnego. Należy jednak pamiętać, że drugi obieg kultury to coś więcej niż wymiana plików w Internecie. W odpowiedzi na krytykę dr. Michała Bilewicza.
Po publikacji raportu „Obiegi kultury” dr Michał Bilewicz opublikował związane z nim teksty krytyczne, w tym: na stronie polityka.pl – “Czy pirat wydaje więcej na kulturę?” (02.02.2012) oraz na stronie publica.pl – „Obrona swobód obywatelskich czy polowanie na „target”?”. Autorzy raportu odpowiedzieli na jego wątpliwości w oświadczeniu „Obiegi kultury – głosy polemiczne” (03.02.2012). Drugi z przytaczanych tekstów krytycznych dotyczył m.in. mojego tekstu „Nieformalne obiegi kultury” (01.02.2012), zatem pozwoliłem sobie na odniesienie się do tych kwestii, które w dyskusji nad transformacją społeczno-ekonomiczną społeczeństwa sieciowego wydają się naprawdę istotne.
Obieg nieformalny istnieje dużo dłużej niż sam Internet. Nieformalne i alternatywne ekonomie pokazują, że społeczeństwa nie funkcjonują według modelu apollińskiego; niesystemowość oraz tendencje do zrywów wskazują raczej na dionizyjski charakter ich przemian. Ponadto, skłonność do rezygnowania z rewolucji z dnia na dzień i praktyka diametralnej zmiany poglądów na sprzeczne do tych, o których prawo się walczyło pokazują, że wszystko jest zmienne, chwiejne i niejednoznaczne. Historia dowodzi, że kierunek ruchów społecznych jest nieprzewidywalny, niestandardowy, bardzo często powodowany oddolnie i w sposób samodzielny, zatem nie przystający do jakiegokolwiek wyidealizowanego obrazu. Wystarczy spojrzeć na zjawisko społecznego życia przedmiotów, chociażby w Polsce Ludowej: wytwarzane przez fabryki produkty o konkretnym przeznaczeniu były wykorzystywane w zupełnie innych celach. Cyfryzacja, wirtualizacja i przyspieszenie informacyjne przyczyniły się do wzrostu tempa i zasięgu tego zjawiska, zarówno na poziomie instrumentalnym, jak i (meta)komunikacyjnym.
Głośno komentowany i krytykowany raport Centrum Cyfrowego w naturalny sposób łączony jest z dyskusją wokół ACTA, SOPA oraz PIPA. Kwestie związane z cyrkulacją treści i własnością intelektualną w naturalny sposób omawia się także w kontekście sieci, traktowanej nie tylko jako kanał dystrybucji informacji, ale także jako trzeci wymiar tożsamości. Trudno jest nie mówić dziś o społeczeństwie sieciowym pomijając zjawiska związane z konwergencją ewolucji historycznej i zmiany technologicznej. Nie można mówić o tych zjawiskach rozłącznie i udawać, że nie mają ze sobą nic wspólnego.
Trudno też się dziwić, że okres liminalny, w którym się znaleźliśmy, podlega licznym próbom definicji i identyfikacji, zarówno przez środowiska naukowe, twórcze, jak i medialne, i że wymiana tych myśli zbiegła się w jednym czasie. A że znaleźliśmy się w tym okresie dowodzą chociażby publikacje Castellsa, Augé, Giddensa, czy Baumana. Zmiana paradygmatu nie jest podyktowana przez medialne koncerny i nie ma nic wspólnego z postkapitalistycznym kreowaniem potrzeb, lub, jak to nieelegancko określił dr Michał Bilewicz, polowaniem na kolejny „target”.
Potrzeby jednostek, jak i potrzeby płynnie konstruowanych (i tak samo płynnie rozwiązywanych) grup oparte są na egzystencji w elektronicznych sieciach. Tożsamości postnowoczesnego człowieka należy szukać na przecięciu przestrzeni wirtualnych, fizycznej i realnej wirtualności. Rheingold pisał, że sieć domaga się gier tożsamościowych: nowych tożsamości, fałszywych tożsamości, tożsamości zwielokrotnionych, wykorzystywanych tymczasowo. Jak podaje Charles Taylor, aby mieć wyobrażenie tego, kim jesteśmy, musimy mieć wyobrażenie tego, jak stawaliśmy się i dokąd zmierzamy; tożsamość jednostki zależy od jej zdolności do podtrzymywania ciągłości określonej narracji. Sieć zmienia świadomość i skraca dystans. Szara strefa i działania pozarynkowe mają bardzo ważny wpływ na funkcjonowanie całej gospodarki – wygrają ci, którzy wezmą to pod uwagę.
Ponowoczesne społeczeństwa wykazują wyraźną tendencję do samoregulacji; odgórne, zbyt restrykcyjne obostrzenia nie zlikwidują drugiego obiegu, co najwyżej go przesuną, powodując np. powstanie i popularyzację „alternatywnych Internetów”. Postępująca globalizacja przyczyniła się do dużego rozwarstwienia społecznego; jednak związana z nią cyfryzacja świata paradoksalnie dostarczyła narzędzia do samoczynnego wyrównywania niesprawiedliwości w dostępie do wytworów kultury przez osoby domagające się prawa do niej. Można to moralnie potępiać, nie można temu zaprzeczyć.
—-
W tekście odwołałem się do literatury:
A. Giddens, Nowoczesność i tożsamość. “Ja” i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności, Warszawa 2002: PWN.
H. Rheingold, The Virtual Community, 1998.
Ch. Taylor, Źródła podmiotowości. Narodziny tożsamości nowoczesnej, Warszawa 2001: PWN.
Jeden komentarz “Społeczeństwo poza siecią to wciąż społeczeństwo sieci”