Smoleń: Kto zabił świat? O „To zmienia wszystko” Naomi Klein
Choć debata na temat antropogenicznych zmian klimatu toczy się już od lat 80. XX wieku, globalne emisje wciąż rosną. Najwyższy czas na zmianę strategii
Zdawać by się mogło, że premierę tej książki zaanonsowała sama natura. 2014, rok wydania angielskiej wersji To zmienia wszystko. Kapitalizm kontra klimat, był najcieplejszym w historii pomiarów. Potem palmę pierwszeństwa przejął 2015, rekordowe okazały się także styczeń i luty roku bieżącego. I choć publiczna debata na temat antropogenicznych zmian klimatu toczy się już od lat 80. XX wieku, globalne emisje wciąż rosną (z przerwami na kryzysy gospodarcze). Dzieje się to pomimo dydaktycznych wysiłków kolejnych generacji naukowców, rozwoju technologii, fetowanych traktatów międzynarodowych czy promocji oszczędnej konsumpcji w krajach rozwiniętych. Najwyższy czas na zmianę strategii.
Nowe perspektywy
I tutaj na scenę wkracza Naomi Klein. Jej najnowsza książka nie jest ani kolejnym popularyzatorskim wykładem o podstawach zmian klimatu, ani też zwykłym sugestywnym opisem nadciągającego kataklizmu, mającym nawrócić czytelników czy decydentów na zieloną drogę. Za pomocą To zmienia wszystko najgłośniejsza publicystka swojego pokolenia stara się przedstawić szerszej publiczności nowe ramy interpretacyjne kryzysu klimatycznego. Uprzedzając bohaterki ostatniego Mad Maxa – do którego uniwersum zresztą kilkukrotnie nawiązuje — Klein stawia dramatyczne pytanie: kto zabija świat? Jakie procesy i zjawiska doprowadziły do skokowego wzrostu emisji w ostatnich dekadach, dlaczego ludzkość, pomimo ostrzeżeń dalej brnie w tym kierunku, a dotychczasowe środki zaradcze okazały się tak nieskuteczne? W tej perspektywie, globalne zmiany klimatu przestają być zagadnieniem technicznym zajmującym garstkę naukowców i urzędników, a stają się wyzwaniem uwikłanym w centralne konflikty i problemy współczesności. Klein przewrotnie stwierdza, że bajdurząca o lewackim spisku prawica „ma rację”[1]: skuteczne działanie w kierunku ograniczenia emisji rzeczywiście wymagać będzie odrzucenia neoliberalnego kapitalizmu. Kryzys klimatyczny oznacza, że walki o lepszy świat — opisywanej wcześniej w No logo i Doktrynie szoku – nie można już odłożyć na później.
To zmienia wszystko to książka-instytucja, książka-wydarzenie, przekraczająca granice gatunków nie tylko za sprawą towarzyszącego filmu dokumentalnego. Klein łączy ze sobą zaangażowany reportaż z frontu protestów, relacje ze spotkań decydentów i naukowców, solidnie ugruntowane rekonstrukcje historyczne oraz rozważania z zakresu filozofii społecznej. Choć nie brakuje tu osobistych, emocjonalnych fragmentów, autorka podkreśla nieustanną troskę o rzetelność i opatrzyła książkę aż siedemdziesięciostronicowym wykazem przypisów. Pomimo globalnej perspektywy, To zmienia wszystko jest najmocniejsze w tych fragmentach, w których trzyma się blisko konkretnych, zwykle amerykańskich wątków: tłumaczy fiasko systemu handlu emisjami i kompensatami, rozwiewa nadzieje pokładane w nawróconych miliarderach, opisuje demoralizującą współpracę wielkich organizacji ekologicznych z korporacjami czy przekraczające społeczne podziały koalicje przeciwko wydobyciu gazu łupkowego i ropy z piasków bitumicznych.
Dziś Polska premiera najnowszej książki Naomi Klein „To zmienia wszystko. Kapitalizm kontra klimat”. Res Publica jest jej patronem medialnym. Książkę możecie kupić na stronie wydawnictwa Muza.
Tytuł adekwatnie oddaje skalę przedsięwzięcia — książka eksploduje wątkami na wszystkie strony i przyznać należy, że nie wszystkie potraktowane są z równą starannością, a kryteria ich doboru uwikłane są w polityczną pozycję autorki. Oznacza to na przykład, że Klein poświęca wiele stron na wyłożenie obaw związanych z projektami masowej geoinżynierii (np. ochłodzenie planety poprzez rozpylenie związków siarki w wyższych partiach atmosfery), ale nie poddaje podobnie skrupulatnej analizie optymistycznych koncepcji, zgodnie z którymi pełne przejście na energię odnawialną możliwe jest w ciągu kilku lat. W innym miejscu, odnosząc się do konkretnego problemu technicznego dobowych i dziennych fluktuacji w wydajności energetyki wiatrowej i słonecznej, Klein stwierdza po prostu, że transformacja wymaga „byśmy oduczyli się myśleć o sobie jako o władcach natury, byśmy odrzucili mit o »boskim gatunku« i przyjęli do wiadomości fakt, że jesteśmy związani z całą resztą świata przyrody”[2]. Niech i tak będzie — tego rodzaju perswazyjne przeskoki pomiędzy różnymi poziomami analizy oznaczają jednak, że To zmienia wszystko nie jest w pełni satysfakcjonującym wprowadzeniem do społecznych kontekstów zmian klimatu.
Klimat jako polityka
Problem z najnowszą książką autorki No Logo jest jednak głębszy i dotyczy samej leżącej u jej podstaw politycznej ontologii. Wróćmy do podstawowego pytania: kto zabija świat? Pomimo jednoznacznego, zdawałoby się, podtytułu: Kapitalizm kontra klimat, na podstawie kolejnych rozdziałów To zmienia wszystko wcale nie jest łatwo zrekonstruować mechanizm klimatycznego kataklizmu. Czy kryzys klimatyczny jest wynikiem ludzkiej skłonności do błędów poznawczych? Konsekwencją wpływów potężnego lobby paliwowego? Czy może jednak centralnym problemem jest neoliberalizm — rozumiany to jako ideologia wolnorynkowego fundamentalizmu, to jako faktyczne wycofanie się państwa z gospodarki? Tytuł zdaje się sugerować, że nie chodzi tu o wynaturzenie kapitalizmu w ostatnich czterech dekadach, ale o ten ustrój sam w sobie — Klein niemal nie odwołuje się jednak do marksistowskiej siatki pojęciowej i zamiast o pracy, produkcji, wartości i konkurencji woli na publicystyczną modłę potępiać chciwość i irracjonalność wielkich korporacji. Wysokie emisje w dawnych krajach bloku wschodniego czy oparte na eksporcie paliw gospodarki Boliwii i Wenezueli skłaniają ją z kolei (także z powodu wyciszenia wątków geopolitycznych) do stwierdzenia, że za kryzys odpowiada „ekstraktywizm”, głęboko zakorzeniony w zachodniej cywilizacji paradygmat przemocowego stosunku do natury, który Klein krytykuje z perspektywy ekologii feministycznej i dziedzictwa kulturowego Pierwszych Narodów. Wobec tych teoretycznych dylematów, Klein zajmuje pozycję „wszystkie z powyższych”, nie próbując w żaden sposób uporządkować swojego systemu.
Znajduje to odzwierciedlenie w zróżnicowanej recepcji książki: Rob Nixon na łamach „The New York Times” pyta o zasadność podtytułu, przekonując, że To zmienia wszystko to wciąż pragmatyczne wyzwanie rzucone ekscesom neoliberalizmu, podczas gdy John Bellamy Foster i Brett Clark w „Monthly Review” dowodzą, że Klein w najnowszej książce „przekroczyła rzekę ognia”, oddzielającą popularną krytykę konsumpcyjnego neoliberalizmu od frontalnej niezgodny na logikę kapitalizmu. Kolektyw Out of the Woods w artykule dla „The New Inquiry” opisuje napięcie pomiędzy „główną” Klein, liberalną apologetką państwa opiekuńczego i zielonych miejsc pracy z tendencją do moralizowania, i „mniejszościową” Klein, wzywającą do radykalnego zerwania z obecnym porządkiem materialistkę, opisującą świat w kategoriach gry interesów.
Dlaczego jednak mielibyśmy się domagać precyzyjnego wskazania procesów odpowiedzialnych za kryzys klimatyczny? Czy nie ważniejsza jest wizja przezwyciężenia kryzysu? Różne interpretacje rzeczywistości (keynesowska, komunistyczna, perspektywa ekologicznej etyki feministycznej czy rdzennej filozofii) są jednak punktem wyjścia do różnych, wzajemnie sprzecznych recept. Klein mniej-więcej konsekwentnie podąża postmarksistowskim szlakiem przynajmniej w tym zakresie, że podziela przekonanie, że nawet najszlachetniejsze, najrozsądniejsze idee same z siebie nie zmienią świata. Konkretna diagnoza dotycząca mechanizmów szkodliwych procesów pozwalałaby na odrzucenie fałszywych rozwiązań, wskazanie, gdzie może pojawić się społeczny opór, na czym polega siła ruchów oddolnych, i w jaki sposób zmierzają one do niezbędnej dla globalnego powodzenia uniwersalizacji.
Kiełki zielonej transformacji?
Naomi Klein poświęca najważniejszą część swojej książki „Blokadii”: nieformalnej, rozwijającej się sieci lokalnych ruchów oporu przeciwko nowym kopalniom, ropociągom, portom przeładunkowym oraz przede wszystkim punktom niekonwencjonalnego wydobycia paliw: gazu łupkowego i ropy z piasków bitumicznych. Klein zwraca uwagę, że takie walki jednoczą przywiązane do ziemi przodków ludy rdzenne, młodych aktywistów, farmerów zaniepokojonych spadkiem poziomu wód gruntowych, zwykłych mieszkańców, obawiających się o swoje zdrowie i wartość nieruchomości. Konfrontacja z realiami ścisłej kooperacji polityków i korporacji ma prowadzić do radykalizacji: uratowanie okolicy przed ekologicznymi szkodami wymaga starcia z dominującym modelem polityczno-gospodarczym, w ramach którego wykuwa się poczucie łączności ze wspólnotami toczącymi analogiczne walki na całym świecie. To przeistoczenie typowych NIMBY-ów (ruchów „nie na moim podwórku” – „not in my back yard”) w komórki globalnego ruchu oporu przeciwko paliwom kopalnym jest kluczowe dla argumentacji Klein. Proces ten ma nie tylko spowolnić emisje gazów cieplarnianych, ile doprowadzić do wyłonienia się Wielości[3] wokół postulatów inwestycji w energię odnawialną (realizowanych w porozumieniu z lokalnymi społecznościami) czy rozwoju zrównoważonych usług publicznych. Nowy porządek byłby szansą dla biedniejszych społeczeństw, a obciążenia ponoszone przez te bogatsze nie byłyby precedensem (Klein obrazowo mówi o powrocie do poziomu konsumpcji z lat 70). Potrafiliśmy mobilizować się wobec wojen i kryzysów, od trzech dekad znosimy rzekomo nieuniknioną politykę neoliberalnych oszczędności, czy naprawdę więc nie potrafimy zawalczyć o przyszłość planety i lepsze społeczeństwo?
Nawet w tym zarysie widać rozchwianie perspektyw i skali — Klein raz mówi o obaleniu władzy korporacji i odrzuceniu podstawowego paradygmatu europejskiej cywilizacji, raz porównuje transformację do programu Apollo, tak jakby chodziło po prostu o przesunięcie sporej sumy pieniędzy na nowe instytucje. Co gorsza, poważne wątpliwości budzi ów podstawowy punkt przerodzenia lokalnych starć w uniwersalną walkę. Klein nie potrafi bowiem przekonująco wykazać, że ogniska Blokadii rzeczywiście płoną przeciwko globalnym emisjom dwutlenku węgla, a nie tylko lokalnym konsekwencjom ryzykownych metod wydobycia niekonwencjonalnych złóż. Deklaracje przywódców ustawiających swoje starania w modnym kontekście zmian klimatu, nie oznaczają jeszcze rzeczywistego dążenia do globalnej transformacji energetycznej i społecznej. Podczas gdy ruch odniósł (nieliczne i tymczasowe) sukcesy w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, rdzenne ludy Ameryki Południowej czy Afryki pozostają bezsilne w swoim oporze przeciwko rządom i korporacjom zagarniającym lub zanieczyszczającym ich terytoria. Pomimo starań aktywistów, postulaty ekologiczne zajmują odległą pozycję na listach priorytetów ruchów socjalistycznych, na co przykładem jest zresztą tak rozczarowujące dla Klein przyzwolenie rządu Syrizy w Grecji na nowe platformy wiertnicze. Nie wspominając już o tym, że wśród prawicowych ruchów populistycznych, które podniosły głowę zarówno na Starym, jak i Nowym Kontynencie, kwitnie klimatyczny negacjonizm, a globalne ocieplenie uznawane jest za spisek czy obsesję przewrażliwionych elit. Na naszym podwórku, rodzący się ruch walczący o czyste powietrze w miastach proponuje rozwiązania, które przyczyniłyby się do pewnego ograniczenia emisji CO2, ale stąd daleko jeszcze do rozprawy z energetyką opartą na paliwach kopalnych czy wszechobecną władzą korporacji.
Oczywiście zgadzam się z Naomi Klein w tym, że w XXI stuleciu każda prawdziwie progresywna polityka powinna być jednocześnie programem głębokiej transformacji ekologicznej, jednak Blokadia pozostaje póki co utopią, opartą na projektowanym łańcuchu ekwiwalencji: „walka z wydobyciem w mojej okolicy = walka o globalne zmniejszenie emisji = walka z korporacjami = walka z kapitalizmem = feministyczna ekologia troski”. Dopóki troska o klimat nie stanie się pustym znaczącym masowych ruchów społecznych[4], zbyt łatwe łączenie poszczególnych konfrontacji przez autorkę wydaje się polityczną naiwnością.
Naomi Klein przekonuje, że problem z klimatem pokrywa się z centralnym problemem politycznym naszych czasów, ale ponieważ odżegnuje się od sformułowania przejrzystej teorii politycznej, nie potrafi ostatecznie odpowiedzieć ani na pytanie „kto zabija świat”, ani też wskazać, kto i w jaki sposób miałby go uratować. To zmienia wszystko okazuje się więc pozycją paradoksalną, otwierającą przed szeroką publicznością nowy kierunek analiz, ale nie spełniającą swoich własnych wymagań. Może jednak taka właśnie jest społeczna funkcja kolejnych książek tej autorki, cennych nie tylko jako wciągające reportaże, ale także świadectwa i inspiracje dla kolejnych odsłon masowych ruchów „ery neoliberalizmu”. To zmienia wszystko zrodziła się z głębokiego lęku Klein, napędza ją jednak nadzieja, bez której przecież nie powiedzie się żadna zielona rewolucja — w najlepszym razie, książka mogłaby pójść w ślady napisanej w jakże odmiennej poetyce, ale podobnie ambitnej i wręcz aroganckiej pozycji, balansującej pomiędzy głównym nurtem i radykalizmem, a więc Kapitału w XXI wieku Thomasa Piketty’ego, i otworzyć w debacie publicznej nowe, tak bardzo potrzebne fronty.
Naomi Klein, To zmienia wszystko, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2016
fot. Señor Codo | Flickr
[1] N. Klein, To zmienia wszystko. Kapitalizm kontra klimat, tłum. H. Jankowska, K. Makaruk, Warszawa 2016, s. 52.
[2] Ibidem, s. 410.
[3] M. Hardt, A. Negri, Imperium, tłum. A. Kołbaniuk, S. Ślusarski, Warszawa 2005.
[4] E. Laclau, Rozum populistyczny, tłum. zbiorowe, Wrocław 2009.