Sens fantastyczny

Nie trzeba pisać o smokach, kosmitach czy baśniowych krainach, by tworzyć fantastykę. Co więcej – nie należy, ponieważ świat fantastyczny leży zupełnie gdzie indziej. Świetny tego przykład znajdujemy w tekstach jego stałego mieszkańca, argentyńskiego pisarza […]


Nie trzeba pisać o smokach, kosmitach czy baśniowych krainach, by tworzyć fantastykę. Co więcej – nie należy, ponieważ świat fantastyczny leży zupełnie gdzie indziej. Świetny tego przykład znajdujemy w tekstach jego stałego mieszkańca, argentyńskiego pisarza Julio Cortázara.

Społeczeństwo mierzy „rzeczywistością” wszelkie zjawiska, umieszczając je w szufladkach realnych bądź nie. Julio Cortázar proponuje nam świat, w którym nie ma miary rzeczywistości, nie ma szufladek i nie ma rozgraniczeń na realne i nierealne, możliwe i nieprawdopodobne, nie ma opozycji ani granic – są zjawiska zlewające się w jedną, Cortazarowską opowieść.

Julio Silva, Silvalandia, materiały wydawnictwa

I tak na przykład w książce Silvalandia mamy rysunki przyjaciela Cortázara, Julio Silvy, i historyjki do nich, tworzące obraz wymyślonego kraju. Wyobraźnia Cortázara zaprasza nas do miejsca, gdzie żyje rodzina Ontoków, która jadąc na przyjęcie wózkiem ciągniętym przez rybę Ricarda zawsze się spóźnia. Jest trójka filozofów: biały, niebieski i fioletowy, dywagująca o losach kraju, są dzieci i dorośli, lekarze i rybacy, choć nikt nie lubi łowienia ryb, jest ośmiornica Gustavo i ptaszek Emil, a przede wszystkim jest całkiem inaczej, ponieważ przebiegłe stworzonka (…) przez większość czasu nie robią nic innego, jak tylko śmieją się do rozpuku, i każda okazja wydaje się dobra, aby wybuchnąć wielobarwnym śmiechem.

W Silvalandii trudno znaleźć granice

Z jednej strony zdajemy sobie sprawę, że trudno o gadającą rybę Ricarda czy ptaszka zamieniającego recepty dwójce chorych tak, że w rezultacie oboje zdrowieją. Cóż jednak niemożliwego w dżdżownicy przechadzającej się między członkami orkiestry, Babci, która po pewnego razu kończy mówić, a treść bajki dzieci odgadują z babcinej twarzy, rąk, czepka i oczu, czy w ludziach śmiejących się przy każdej możliwej okazji?

To, że w naszej rzeczywistości takie rzeczy się nie zdarzają, a przynajmniej nieczęsto, nie znaczy, że są one niemożliwe. Tak samo, jak nie jest niemożliwa obecność tygrysa w domu (Bestiarium), który przechadzając się po pokojach odstrasza kolejnych członków rodziny. Jest to teoretycznie możliwe i logicznie wytłumaczalne, a jednak poprzez miarę o nazwie „rzeczywistość” uznawane za nierealne. Nie jest to nierealne. Jest fantastyczne, a to, co fantastyczne, jak pisze Cortázar w Ostatniej Rundzie, nigdy nie jest absurdalne, bo jego wewnętrzna spójność funkcjonuje z tą samą bezwzględnością, co spójność w powszedniości; stąd każde wykroczenie poza tę strukturę wpędza je w banalność i w ekstrawagancję. Auto, które rusza z nienaładowanym akumulatorem, wchodzi w zakres tego, co się nazywa cudem, ale nie w zakres fantastyki.

Morelli (pisarz-mentor bohaterów Gry w klasy) opowiada historię śrubki: „Może błąd polega na przyjęciu, że przedmiot ten jest śrubką tylko dlatego, że posiada formę śrubki. Może polega na przyjmowaniu wielu takich prawidłowości, aż zawładniają one ludzkimi myślami i stają się blokadą w drodze do marzeń i wyobraźni”.

Fantastyka codzienności

Julio Cortázara zawsze śmieszyły próby uzyskania klimatu fantastycznego poprzez wkładanie do powieści duchów czy innych zjaw, tak oczywiście nierzeczywistych, że aż zabawnych.

Gdy wszystko jest niezwykłe, przestaje się tą niezwykłość dostrzegać, bo taka niezwykłość, jak pisze Roger Caillois w swej książce W sercu fantastyki, nie wywraca i nie burzy znienacka regularności, która zdawała się niewzruszona. Fantastyka musi być nienarzucająca się, nieoczywista, delikatnie wpleciona w historię, tworząca tajemnicę, niepokojąca. Musi być czymś, co zaburza spokojny, regularny, dziejący się zgodnie z oczekiwaniami i według ogólnie przyjętych za normalne praw ład.

I tak w Egzaminie w zwyczajnym mieście, wśród ludzi zwyczajnie studiujących, prowadzących codzienne dyskusje, chodzących na koncerty, dzieje się coś chaotycznego, coś, co objawia się za pomocą duchoty, mgły, trujących grzybów, zamykania komunikacji miejskiej. Nie wiemy, co to jest i mieszkańcy miasta też nie wiedzą, panikują, a i my czujemy niepokój tym zaburzeniem codzienności.

Podobnie w Wielkich wygranych, gdzie kilkanaście osób (zwycięzcy loterii z osobami towarzyszącymi) udaje się w rejs statkiem. Na statek wchodzą pod osłoną nocy i policji. Nie wiedzą, gdzie płyną, załoga nie pozwala im wchodzić na rufę, nie widzieli kapitana, nie mogą korzystać z telegrafu. To nie jest oczekiwana sytuacja – dlatego niepokojąca i swymi elementami fantastycznymi tworząca tajemnicę.

W Zajętym domu natomiast rodzeństwo opuszcza kolejne pomieszczenia swego mieszkania, ponieważ zajmowane są przez jakichś „onych”. Nie wiemy, kim są „oni”, po co to robią, jak, ale wiemy, że to dość dziwne i niespotykane. Czujemy się zaniepokojeni, przestraszeni, zaciekawieni, tym bardziej, że to nie żaden smok walczący z rycerzem ani czarodziej rzucający gromy, lecz sytuacja, która mogłaby się wydarzyć, która logicznie, teoretycznie jest możliwa.

W O poczuciu fantastyczności Cortázar pisze: „Myślę, że w dzieciństwie nigdy ani nie spostrzegałem, ani nie odczuwałem fantastyczności wprost: słowa, zdania, opowiadania, biblioteki włączały ją w codzienne życie za pomocą aktu woli, świadomego wyboru. Oburzało mnie, że mój przyjaciel odrzuca przypadek Wilhelma Storitza. Czyż fakt, że ktoś opisał niewidocznego człowieka, nie wystarczał, by przyjąć jego istnienie?”

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa