Schabowy, miasta i mieszczanie

W dyskursie publicznym polskie miasta przedstawiane są jako miejsca szybkiej modernizacji, ośrodki produkcji miejskiej kultury i nowoczesnych stylów życia, przy okazji jednak kultura miejska i kultura kulinarna ulegają uprzedmiotowieniu. Stają się środkiem do celu, który […]


W dyskursie publicznym polskie miasta przedstawiane są jako miejsca szybkiej modernizacji, ośrodki produkcji miejskiej kultury i nowoczesnych stylów życia, przy okazji jednak kultura miejska i kultura kulinarna ulegają uprzedmiotowieniu. Stają się środkiem do celu, który albo jest artykułowany w terminach ekonomicznych – jako wzrost PKB, albo w języku godnościowego wzmożenia, czyli doganiania Europy.

„Dziennik Gazeta Prawna” alarmował niedawno, że w restauracjach wydajemy najmniej w UE. „Według Eurostatu, Polacy zostawiają w restauracjach i hotelach zaledwie 2,8 proc. swoich budżetów przeznaczonych na zakup towarów i usług konsumpcyjnych”, co oznacza, że wyprzedzają nas nawet Rumuni i Bułgarzy. Według gazety, przy Czechach i Słowakach wypadamy blado, a od Hiszpanów dzieli nas przepaść. Dlaczego tak „nas” to martwi? Z kolei raport Macro Cash&Carry „Polska na talerzu 2012” informuje, że ulubione dania Polaków to pizza i kebab (oczywiście oprócz tradycyjnego bigosu i schabowych), a według najnowszego badania CBOS-u Polacy coraz częściej stołują się na mieście. Z drugiej strony PwC opublikował niedawno raport o stanie polskich miast, sam w sobie dość suchy, z którego jednak „Gazeta Wyborcza” stworzyła ujmującą opowieść o tym, jak pewien kosmopolityczny Europejczyk Joe West przyjeżdża do Polski i porównuje poziom życia u nas i „u siebie”. Z raportu wynika, że za 23 lata dogonimy Europę. Opublikowany w zeszłym roku raport Pawła Kubickiego o „nowych mieszczanach”opiera się na założeniu, że kluczową rolę w procesie europeizacji polskiego społeczeństwa odgrywa miasto i kultura miejska, której głównymi twórcami są wyżej wymienieni.

(CC BY-NC-ND 2.0) by Craig Rodway

Pomiędzy prognozami PwC, proklamacją o powstaniu w Polsce nowego mieszczaństwa a alarmującymi bądź hurraoptymistycznymi raportami na temat upodobań kulinarnych Polaków istnieje szereg związków. Wszystkie wymienione raporty dają się łatwo zinterpretować w ramach systemów uproszczonych opozycji (albo wprost się nimi posługują) i dotyczą szerszych zagadnień: upragnionego rodzaju nowoczesności, tożsamości narodowej, aspiracji do europejskości i szukania potwierdzenia w oczach obcokrajowców. Nowoczesność przeciwstawiona tradycji, obywatelstwo – tożsamości narodowej, europejskość – swojskość są w nich używane jako narzędzia dystynkcji i dyscypliny, a nie opisu rzeczywistości. Czytelnicy gazet i raportów (dość wąska i elitarna to przecież grupa) mogą utwierdzić się w przekonaniu, że reprezentują postępową część polskiego społeczeństwa, ale ich samozadowolenie ma kruche podstawy – w każdej chwili mogą z powrotem osunąć się w swojskość i zaściankowość.

We wspomnianych tekstach polskie miasta przedstawiane są jako miejsca szybkiej modernizacji, ośrodki produkcji miejskiej kultury i nowoczesnych stylów życia, przy okazji jednak kultura miejska i kultura kulinarna ulegają uprzedmiotowieniu. Stają się środkiem do celu, który albo jest artykułowany w terminach ekonomicznych, jako wzrost PKB, albo w języku godnościowego wzmożenia, czyli doganiania Europy; zaś miejskość, nowoczesność, europejskość i dobrobyt zbiegają się w obrazku ulicy europejskiego miasta, tętniącej gwarem niezliczonych kawiarenek i restauracji, w których mieszkańcy spędzają czas po pracy z przyjaciółmi i rodziną. Jak pisać o mieście aby ustrzec się takich upraszczających klisz? Poniżej przedstawiam trzy przykłady, jak nie pisać.

Schabowy a sprawa polska

Konsekwencją Euro 2012 będzie dodatkowy wzrost cen usług gastronomicznych, „więc zostaniemy w wygodnym domowym łóżku z poczciwym schabowym na talerzu” – snuje ponurą wizję „DGP” (a liczne media przedrukowują tę dźwięczną frazę) i wszystkie dane wskazują na to, że schabowy z talerza nie zniknie, ale czy warto się tym martwić? A co z pizzą, spaghetti czy paellą? Toż to poczciwe dania włoskich i hiszpańskich biedaków. W czym schabowy jest gorszy?
Schabowy jest ulubionym daniem Polaków (CBOS 2005), a wymarzony obiad powinien składać się z rosołu, schabowego z gotowanymi ziemniakami i surówką oraz kompotu. Podobny zestaw przygotowaliby również dla zagranicznego gościa (TNS OBOP, Omnimas 2004). To, że Polacy uparcie tkwią w kulinarnym tradycjonalizmie nie wyjaśnia jednak, dlaczego wolą jeść schabowego „w wygodnym domowym łóżku” (naprawdę?), a nie w jednej z licznych restauracji i barów serwujących polską kuchnię. Przyczyną może być inny tradycjonalizm, związany z wizją małżeństwa i roli kobiety w rodzinie. Fragment raportu Pentoru z 2004 roku nosi tytuł „Syndrom tuczonego mężczyzny” i opisuje postawy kobiet wobec gotowania. Poniżej garść danych, które przyprawią o ból głowy nie tylko polskich restauratorów:

Większość kobiet przekonana jest, że mężczyzna potrzebuje „dobrze zjeść” i że jest to dla niego nadrzędną wartością życia codziennego. (…) Dla przeważającej większości kobiet (76%) gotowanie jest obowiązkiem, w którym wyraża się dbałość o rodzinę. (Ważne jest również podawanie posiłków na czas.) „Umiejętności gotowania za swój obowiązek uważa 83% kobiet.” (Uważają że robią to dobrze i oczekują pochwał). Aż 62% kobiet przyznaje otwarcie, że czuje się nieszczęśliwymi, kiedy to, co ugotują, nie uda im się lub po prostu nie smakuje domownikom. (…) Prowadzi to prostą drogą do asekuracyjnego komponowania domowego jadłospisu. (I strachu przed kulinarnymi eksperymentami). Istnieje rozpowszechnione przekonanie, że mężczyzna potrzebuje porządnie zjeść i że istnieją bardziej i mniej odpowiednie potrawy dla mężczyzny. Odpowiednim dla mężczyzny daniem w opinii kobiet jest schabowy (dla 85% kobiet), rosół z makaronem (79%), bigos (77%). (…) 71% mężatek wierzy, że dobrym, domowym jedzeniem cementuje swój związek, a 66% żonatych mężczyzn jest skłonne uważać, że smaczne, domowe posiłki stanowią istotny element więzi małżeńskiej. (…) Dla porównania (…) udane pożycie intymne za ważne dla mężczyzn uważa tylko 51 % kobiet.

Tradycyjne role płciowe zmieniają się powoli, upodobania kulinarne – trochę szybciej i można domniemywać, że biedni mężczyźni powoli wyzwalają się z kręgu kobiecej przemocy przynajmniej w tym obszarze, przyczyniając się jednocześnie do stałego wzrostu na rynku gastronomicznym: według CBOS-u od wielu lat rośnie częstotliwość wizyt Polaków w restauracjach. Dyskurs gastronomicznej nowoczesności jest dyskursem narodowym: nie bez przyczyny gonienie Europy często polega na konkurowaniu z innymi nacjami – to wyjątkowo skuteczny sposób na Polaka w nas. Jak pokazują badania, większość Polaków czuje się Europejczykami, ale czy europejski styl życia jest dla nich osiągalny? Na zmianę chłostani medialną krytyką za tradycjonalizm i uwielbienie dla poczciwego schabowego i chwaleni za to, że coraz częściej chodzą do restauracji, nie mają pewności, czy aby na pewno należą już do Zachodu (TNS OBOP 2009).

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa