Rujnowanie codzienności: fotoreportaż z budynku przy Gogoliwskiej

Przy ulicy Gogoliwskiej, w historycznym centrum Kijowa, znajduje się rozpadający się budynek, którego mieszkańcy już ponad 20 lat są zmuszeni mieszkać w lokalach komunalnych, czekając na przeniesienie1. Jest to tylko jeden z licznych przypadków naruszania […]


Przy ulicy Gogoliwskiej, w historycznym centrum Kijowa, znajduje się rozpadający się budynek, którego mieszkańcy już ponad 20 lat są zmuszeni mieszkać w lokalach komunalnych, czekając na przeniesienie1. Jest to tylko jeden z licznych przypadków naruszania podstawowego prawa człowieka do dachu nad głową. Niektórym mieszkańcom udało się wyprowadzić z tego domu, ale osoby, których nie stać na mieszkanie w lepszym miejscu, żyją tam do dziś. Regularnie piszą one listy do władz miejskich, inicjują publiczne konsultacje i akcje protestu, ale ich żądania pozostają bez odpowiedzi.

Fotografka Eugenia Bielorusec’ przez ponad trzy lata fotografowała mieszkańców tego budynku, ich życie codzienne i odpoczynek, wnętrza ich mieszkań. Główna bohaterka projektu fotograficznego zmarła z powodu nieodpowiednich warunków lokalowych, inni mieszkańcy wciąż czekają na zmiany. Niniejszy artykuł jest próbą socjologicznej analizy tych zdjęć – z poświęceniem szczególnej uwagi takim aspektom, jak rola fotografii dokumentalnej, doświadczenie życia w niszczejącym budynku, funkcjonowanie rynku mieszkaniowego i perspektywy mobilizacji dla zapewnienia odpowiednich warunków mieszkaniowych.

Wyzwania dla fotografii dokumentalnej

Miasta postsowieckie często kojarzą się z przygnębiającymi obrazami chruszczowek, szarych panelowych budynków, zaniedbanych budowli historycznych i zrujnowanej infrastruktury. Niektóre problemy mieszkaniowe o korzeniach sięgających jeszcze lat 70. i 80. analizuje John Sillince w pracy Housing Policies in Eastern Europe and the Soviet Union [ Polityka mieszkaniowa w Europie Wschodniej i ZSRR ]. Gregory Andrusz i inni w monografii zbiorowej Cities after socialism [ Miasta po socjalizmie ] szczegółowo opisują przejście miast postsowieckich do kapitalizmu. . Europejska Federacja Organizacji Pracujących na rzecz Ludzi Bezdomnych poświęciła kilka raportów nieodpowiednim warunkom mieszkaniowym jako czynnikowi wykluczenia społecznego i bezdomności w regionie (FEANTSA 2004; 2008). Problemy mieszkaniowe były również poruszane w licznych badaniach ubóstwa, prowadzonych przez Bank Światowy i inne organizacje międzynarodowe. Nawet tacy autorzy zachodni, jak np. Mike Davis2, którzy obszarowi postsowieckiemu poświęcają bardzo mało uwagi, twierdzą, że tutaj miejskie slumsy rozrastają się najszybciej na świecie i że „miasta niszczeją w tak zawrotnym tempie, w jakim rosną ekonomiczne nierówności i dezinwestycje”.

Jednocześnie te liczne raporty i ponure opisy pomijają kilka ważnych aspektów. Po pierwsze, nieodpowiednie warunki życia zazwyczaj wyjaśnia się jako pozostałość czasów radzieckich (przepełnienie mieszkań, ich niska jakość) albo jako skutek uboczny okresu przejściowego (szybkie zmiany w ustawodawstwie, niski poziom budownictwa socjalnego w latach 1990–2000). W ten sposób kwestia mieszkaniowa jawi się jako tymczasowe zjawisko, które może być rozwiązane za pomocą rozsądnych strategii miejskiego planowania, brakuje natomiast jakichkolwiek prób analizy wewnętrznej logiki funkcjonowania rynku mieszkaniowego w na wpół peryferyjnych kapitalistycznych państwach, do których należy też Ukraina.

Po drugie, brakuje opisów codziennego doświadczenia ludzi, którzy mieszkają w tak nieodpowiednich mieszkaniach. Szokujące historie trafiają czasem do mediów (jako przykład można podać tragedię w Ałczewsku zimą 2006 roku [Goroda i oblasti Ukrainy, 2010], kiedy to ponad sto tysięcy ludzi zostało bez ogrzewania, gazu, energii elektrycznej, wody i kanalizacji w ponad trzydziestostopniowym mrozie), ale szybko się o nich zapomina. Jak zaznacza Bourdieu, zawód dziennikarza wymaga skupienia się na sprawach nadzwyczajnych i dramatycznych, a „monotonne życie codzienne w ubogich dzielnicach miasta nikomu nic nie mówi i nikogo nie ciekawi”.[3]

W sztuce ten temat również pozostaje marginalny – przedstawianie problemów społecznych odrzuca się jako staromodny „socrealizm”. W szczególności społeczno-krytyczne projekty fotograficzne, których autorzy nazywaliby siebie socjologami (jak robił to Lewis Hine, którego zdjęcia eksploatacji pracy dziecięcej opublikowano na początku XX wieku w „The American Journal of Sociology”) czy też współpracowaliby z socjologami (jak w badaniach sytuacji migrantów-mieszkańców wsi w USA w czasach Wielkiej Depresji, prowadzonych przez fotografkę Dorotheę Lange i socjologa Paula Taylora), w społeczeństwach postsowieckich są wyjątkowo rzadkie.

Ponadto, w przypadku fotografii dokumentalnej, poruszającej problemy społeczne, istnieje ryzyko powierzchownej interpretacji: zdjęcia mogą robić wrażenie zbyt przygnębiających, eksploatujących tematykę mizerabilistyczną (w takim duchu krytykowano Jacoba Riisa, który fotografował slumsy Nowego Jorku na początku XX w. z popularnej wówczas perspektywy socjalnego reformizmu5)lub też zbyt „pięknych”, z powierzchowną populistyczną interpretacją i estetyzacją biedy w duchu stwierdzenia „ubóstwo nie jest przestępstwem”. Na przykład Howard Becker w eseju Photography and Sociology [ Fotografia i socjologia ] krytykował zdjęcia Bruce’a Davidsona z Haarlemu za to, że opierają się na banalnych tezach w rodzaju: „Spójrzcie, jak ci ludzie cierpią” lub „Spójrzcie, jacy są szlachetni pomimo cierpienia”:

Nie żeby te stwierdzenia były nieprawdziwe, czy żeby z jakichś powodów nie należało ich wypowiadać. Ale nie są one wystarczająco złożone, żeby utrzymać ciężar prawdziwego badania społeczeństwa, gdzie wszystko, bez wątpienia, jest dużo bardziej skomplikowane. I to właśnie te komplikacje stanowią główny przedmiot zainteresowania w rozwoju wiedzy socjologicznej6.

Odwiedziwszy w 1955 roku wystawę fotograficzną „Wielka ludzka rodzina” (na której dziesięć lat po zakończeniu drugiej wojny światowej chwalono jedność ludzkiego doświadczenia – narodzin, miłości, pracy, śmierci itd.), Roland Barthes wyraził zaniepokojenie, że „wszystko – treść i fotogenika zdjęć, wypowiedź, która je uzasadnia – zmierza do usunięcia determinującego ciążenia Historii”:

Zatrzymujemy się na powierzchni jakiejś tożsamości, zażenowani sentymentalizmem przenikania do owej ostatecznej sfery ludzkich zachowań, tam, gdzie historyczna alienacja wprowadza swoje „różnice”, które nazwiemy po prostu „niesprawiedliwościami”. Ten mit „kondycji” ludzkiej opiera się na bardzo starej mistyfikacji, która zawsze polega na umieszczaniu Natury u podstaw Historii. Cały klasyczny humanizm domaga się, aby odsłaniając nieco historię ludzi, relatywność ich instytucji lub powierzchowną różnorodność kolorów skóry […], można było bardzo szybko dojść do głęboko ukrytego sedna uniwersalnej natury ludzkiej. Postępowy humanizm – przeciwnie – musi zawsze dążyć do odwrócenia terminów tego bardzo starego oszustwa, bez przerwy oczyszczać naturę, jej „prawa” i „granice” po to, aby odkryć w nich Historię i w końcu samą Naturę uczynić historyczną[7].

Podczas gdy „Wielka ludzka rodzina” i niezliczona ilość innych wystaw fotograficznych zadowalają się działaniem na poziomie emocjonalnym (przykładem literatury pięknej nastawionej na podobny efekt są teksty Paulo Coelho), alternatywą wydaje się propozycja Bertolda Brechta, by „przetworzyć widza w obserwatora”, „przebudzić jego zdolność do działania, zmusić do podejmowania decyzji”. Zamiast uprzywilejowywać wyłącznie emocjonalną identyfikację widza z bohaterami projektu fotograficznego, ich unikalne ludzkie cechy należy rozumieć jako totalność wszystkich warunków społecznych, pragnąc całkowicie reprezentatywnego przedstawienia świata8.

Podobne zadanie postawił sobie Ken Loach w jednym ze swoich pierwszych filmów – „Cathy Come Home”. Aby zachęcić widzów do krytycznej analizy problemów mieszkaniowych w Wielkiej Brytanii pod koniec lat sześćdziesiątych, przedstawił on historię rodziny, która nie mając własnego mieszkania, zmuszona jest szukać schronienia u krewnych, w rozpadającym się budynku, w cygańskim obozie, w noclegowni, a nawet na dworcu (po tej poniewierce Cathy zostaje pozbawiona praw rodzicielskich). Głos spoza kadru cyklicznie przerywa historię i przywołuje statystyki: na ile zmniejszyło się budownictwo socjalne, jak długo trzeba czekać, żeby otrzymać mieszkanie od państwa itd9.

Codzienne doświadczenie mieszkania w rozpadającym się budynku

W artykule Zacharczenko, Krot, Pyrohowej i Rożdestweńskiej, opublikowanym w numerze 2/2010 Transformacje przestrzeni miejskiej czasopisma „Commons/Spilne”, poznajemy realia mieszkania w rozpadających się budynkach Kijowa, a także statystyki na temat nieodpowiednich warunków mieszkaniowych milionów Ukraińców. Zdjęcia z ulicy Gogoliwskiej mogą akurat służyć za ilustrację tego stanu rzeczy: wszystkie instalacje w domu dawno się zepsuły; sufity, podłogi i ściany przegniły, pokryły się grzybem i mogą rozpaść się w każdej chwili; kilka rodzin mieszka w przepełnionych lokalach komunalnych. Po tym, jak na jedną z kobiet w nocy zawalił się sufit i złamał jej obojczyk, mieszkańcy zamontowali nad łóżkami własnoręcznie zrobione ochronne dachy. Regularnie sprawdzają oni, czy na suficie powstają nowe szczeliny, i podpierają go prętami tam, gdzie może się zawalić. Nawet najzwyklejsze domowe obowiązki często sprawiają trudności: prysznic trzeba brać na szybko, ze strachem, że w dowolnym momencie mogą wyłączyć wodę; kiedy zaczyna padać deszcz, trzeba jak najszybciej wchodzić na strych i rozstawiać wiadra w miejscach, gdzie przecieka dach, aby nie zalało mieszkania i wejścia do budynku. „Życie codzienne jest ważne dzięki pozornej skromności jego powtarzalnych rytmów” – pisał Franco Ferrarotti. Podsumowuje on, że najmniej istotne szczegóły i najbardziej anonimowe oblicza „niosą w sobie znak czasu i określają historię i kulturę”, cytując słowa Diane Arbus: Naprawdę uważam, że są rzeczy, których nikt by nawet nie zauważył, gdybym ich nie fotografowała4. Poświęcając tym codziennym, powtarzalnym czynnościom (sen, przygotowanie jedzenia, pranie ubrań itd.) taką samą uwagę, jaką „pewna tradycja interpretacji rezerwuje dla najwyższych form poezji i filozofii”, stajemy się świadomi społecznego cierpienia, które jest następstwem niedopatrzeń i obojętności władz miejskich i całkowitej zależności od funkcjonowania rynku mieszkaniowego.

Na zdjęciach widzimy ludzi, których życiorysy ciasno splecione są z warunkami istnienia. Ich życie, przyzwyczajenia nie powstały wyłącznie wskutek osobistych upodobań, a raczej z powodu ograniczeń czy obowiązków, jakie nakładał na nich ten budynek. Jeden z kadrów pokazuje mieszkanie zagracone pudełkami, ponieważ pokój, gdzie miały stać szafy z rzeczami, przestał nadawać się do zamieszkiwania – ściany przeciekają i są pokryte niebezpiecznym grzybem, sufit się zawala. Mieszkańcy liczą na przeniesienie i nie śpieszą się z szukaniem nowego miejsca dla rzeczy. Z ich opowieści można dowiedzieć się, jak znajomi czy bliscy ludzie odwracali się od nich, kiedy tylko widzieli, w jakich warunkach mieszkają. Samotność, niezwykle rzadkie wizyty gości lub całkowity ich brak są również nieodłącznymi atrybutami tego życia, wraz z jego niepewnością. Na fotografiach praktycznie nie da się przedstawić, w jakim stopniu trudne warunki mieszkaniowe kształtują życiorys, w jakim stopniu mogą nasycić codzienność. Prawdopodobnie właśnie dlatego fotografka starała się pokazać mieszkańców w ich relacji do budynku, na jego tle, przedstawić ich otoczenie jako pewną stronę ich osobowości.

W swoim lirycznym eseju Poetyka przestrzeni Gaston Bachelard pisze: „Gdyby poproszono mnie o wskazanie głównej zalety domu, odpowiedziałbym: dom daje schronienie dla marzeń, ochrania marzyciela, pozwala marzyć w spokoju”. „Urodziłam się ślepa, ale z czasem nauczyłam się widzieć. Na początku ten budynek wydał mi się po prostu ruiną, ale wiem, że kiedyś był synagogą, potem domem dziecka i zaczynam go lubić” – mówi jedna z mieszkanek budynku przy Gogoliwskiej. Zdjęcia lubianego domu stanowią ostry kontrast dla tragicznych historii rujnowania mieszkań, chociaż nie są też z nimi sprzeczne. Według słów Bachelarda, są one obrazami „przeżytej przestrzeni”, które „mieszczą w sobie istotę pojęcia domu”. Poetyczne słowa Bachelarda mają również polityczne znaczenie w społeczeństwie, w którym tak wielu ludzi pozbawionych jest prawa do mieszkania. Jak zaznacza John Stilgoe w przedmowie do angielskiego wydania książki Bachelarda The Poetics of Space (Beacon Press, 1994), „upór, z jakim ten powtarza, że ludziom mieszkanie potrzebne jest do tego, by marzyć i wyobrażać sobie, pozostaje jednym z najbardziej wzruszających i przekonujących argumentów zachodniej filozofii”.

Strukturalny kontekst niszczenia przestrzeni życiowej

Jakie konkretne warunki społeczno-historyczne prowadzą do niszczenia domów tych ludzi? Wykorzystując podejście indukcyjne, przechodzimy od konkretnego doświadczenia życiowego do szerszych tendencji społecznych. Być może ludzie są zmuszeni żyć w takich warunkach, ponieważ w Kijowie nie wystarcza mieszkań dla wszystkich, którzy ich potrzebują? John Sillince pisze, że w ZSRR ambitny cel pozbycia się kolejki mieszkaniowej do 1980 roku nie został osiągnięty: wprost przeciwnie, liczba osób w kolejce rosła, młode rodziny musiały czekać w „mieszkaniach tymczasowych” (akademikach, budynkach w stylu barakowym) przez lata, a nawet dziesięciolecia, a mieszkania zbudowane przed drugą wojną światową, czy od razu po niej, szybciej przestawały się nadawać do zamieszkania niż budowano nowe. Władze miejskie w odpowiedzi mieszkańcom zrujnowanych budynków również wyjaśniają, że fundusz mieszkaniowy jest niewystarczający, żeby spełnić ich uzasadnione wymagania.

Takie wyjaśnienie nie opiera się jednak krytyce, ponieważ nowe mieszkania w Kijowie są budowane, a wiele „elitarnych”, nowo postawionych budynków przez lata po przyjęciu świeci pustkami (warto wspomnieć chociażby osiedle Wozdwyżenka czy nowe budynki w centrum miasta, gdzie wieczorami widać światło jedynie w pojedynczych oknach, a na wielu innych wiszą ogłoszenia „do wynajęcia” lub „na sprzedaż”). Jedynie 0,2% Ukraińców należy do ludzi zamożnych, którzy według własnej oceny „nie odczuwają w niczym trudności”, a 96,5% wydaje wszystkie dostępne środki finansowe na przeżycie. Jednocześnie widzimy, że ponad połowa nowo zbudowanych mieszkań należy do kategorii „elitarnej” lub „biznesowej”, a mieszkania klasy „ekonomicznej” (na które tak naprawdę może sobie pozwolić jedynie wyższa klasa średnia) według danych firmy Kyjiwżytloinvest stanowią jedynie 40% lokali. Antymonopolowa komisja Ukrainy jeszcze na początku kryzysu finansowego zgłosiła zaniepokojenie nieprzystępnymi dla ludności cenami mieszkań, w sytuacji kiedy według „praw ekonomicznych” ceny nie powinny wzrastać, bo podaż przewyższa popyt (Fokus 2008b). Opisana sytuacja jest typowa dla rynku mieszkaniowego w społeczeństwach kapitalistycznych, gdzie główną rolą budownictwa i rozwoju miast jest inwestowanie nadmiaru kapitału w celu maksymalizacji przychodu, a nie zaspokajanie realnych potrzeb społeczeństwa (wysokie ceny w sytuacji kijowskiej przed kryzysem były uwarunkowane w szczególności tym, że większość nowych mieszkań kupowano nie, by w nich zamieszkać, lecz by potem odsprzedać je po wyższej cenie).

Mity o niewystarczającej ilości mieszkań czy braku zdolności państwa do regulowania rynku mieszkaniowego dosyć łatwo rozwiać. Zdaniem Polakov i Guillean (Polakov and Guillean 2001: 4-9) problem dostępu do mieszkań w społeczeństwach kapitalistycznych dotyczy przede wszystkim ubogich, którzy nie mogą pozwolić sobie na spłacanie mieszkania w rynkowych warunkach. Bo przecież w większości państw z gospodarką rynkową fizycznie nie brakuje mieszkań, chociaż liczba wolnych mieszkań, jakość i cena mogą różnić się w zależności od regionu. Po drugie, w większości państw rozwiniętych o gospodarce rynkowej, wydatki na mieszkanie zajmują jedno z pierwszych miejsc w budżecie gospodarstw domowych i są proporcjonalnie znacznie wyższe w gospodarstwach domowych o niskich dochodach, u wielodzietnych rodzin i starszych ludzi. O ile ubodzy wydają ponad dwie trzecie swoich dochodów na zaspokojenie podstawowych potrzeb mieszkaniowych i żywieniowych, to dla bogatszych ludzi jest to nie więcej niż jedna trzecia dochodu . W przypadku utraty pracy, choroby czy innych nieprzewidzianych wydatków, może się okazać, że osoby ubogie są nie w stanie opłacić mieszkania i znajdą się na ulicy . Nieodpowiednie warunki mieszkaniowe wywołują inne formy marginalizacji i wykluczenia społecznego – problemy ze zdrowiem, zagrożenie życia, trudności z zatrudnieniem, konflikty rodzinne, przemoc w rodzinie, ograniczenie kontaktów społecznych i oszczędzanie na innych podstawowych potrzebach (jedzeniu, opiece medycznej i lekach, opiece nad dziećmi, transporcie, połączeniach telefonicznych, edukacji, środkach gospodarstwa domowego, odzieży i odpoczynku).

Po trzecie, rodzaje mieszkań nie odpowiadają typom gospodarstw domowych: ekonomicznie korzystniej jest budować wielkie mieszkania wysokiej jakości dla rodzin klasy średniej i wyższej, podczas gdy potrzeby studentów i młodzieży, mieszkającej osobno od rodziców, samotnych osób w starszym wieku i biednych gospodarstw domowych nie są w pełni zaspokajane. Na przykład w Belgii, Danii, Niemczech czy Francji co trzecie gospodarstwo domowe jest gospodarstwem jednoosobowym, jednak zaledwie jedno na dziesięć mieszkań ma jeden lub dwa pokoje. Ten problem jest szczególnie istotny dla młodych ludzi, którzy albo spłacają nieproporcjonalnie wysoki procent swoich dochodów na mieszkanie, albo mieszkają z rodzicami i innymi krewnymi w przepełnionych mieszkaniach (w Grecji i Portugalii co czwarte gospodarstwo domowe mieszka w warunkach, gdzie na jedną osobę przypada mniej niż jeden pokój; w krajach Europy Wschodniej te wskaźniki są jeszcze wyższe, w szczególności w Ukrainie – ponad połowa, według danych Instytutu Socjologii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy), co często prowadzi do stresu czy nawet przemocy domowej. Przepełnienie mieszkań w Europie ma oczywisty związek z biedą – pod koniec XX wieku było ono problemem dla co piątego bezrobotnego i dla 16% gospodarstw domowych o niskich dochodach, a na początku XXI wieku te liczby tylko wzrosły.

Polakov and Guillean podsumowują, że „prywatny rynek mieszkaniowy nie przystosowuje się spontanicznie do potrzeb słabszych – tych, którzy mają niskie dochody czy też cechy społeczne, stawiające ich w trudnej sytuacji. Konieczna jest ingerencja państwa. W rozwiniętych gospodarkach rynkowych Europy, decyzje polityczne i działania, których celem jest poprawa dostępu do mieszkań, są elementem społecznej ochrony ludności” (Polakov and Guillean 2001: 9). Za najważniejsze mechanizmy regulowania przez państwo rynku mieszkaniowego w celu zapewnienia ubogim dostępnego mieszkania akceptowalnej jakości uznają oni przede wszystkim:1) Ustawową ochronę mieszkańców przed nagłym wzrostem cen najmu, przed nieuzasadnioną eksmisją, oraz nieproporcjonalnie wysokimi cenami na mieszkania;2) Budowanie przez państwo mieszkań socjalnych dla mniej uprzywilejowanych grup, prawne zobowiązanie dla prywatnych inwestorów mieszkaniowych, aby wydzielali pewien odsetek mieszkań w nowo zbudowanych budynkach na mieszkania socjalne;3) Państwowe kredyty dla młodych rodzin, kredyty lub preferencyjne opodatkowanie prywatnych firm budowlanych, które budują mieszkania dla mniej uprzywilejowanych grup społecznych;4) Ustawowe wprowadzenie górnej granicy dotyczącej procentu dochodu, jaki gospodarstwo domowe może wydawać na mieszkanie, subsydia dla gospodarstw przekraczających tę granicę.

Natomiast, jeśli chodzi o Europę Wschodnią oraz państwa byłego ZSRR, dodatkowym problemem jest fakt, że przejście od gospodarki planowanej do rynkowej doprowadziło do prywatyzacji większości sektora mieszkaniowego (mieszkań i budynków, które wcześniej były własnością komunalną) oraz usług komunalnych (ogrzewanie, kanalizacja, dostarczanie energii elektrycznej, wody i gazu) w połączeniu z korupcją i niską jakością mieszkań w ogóle (Evans 2003: 5). Frank Spinnenwijn (Spinnenwijn 2003: 6) podkreśla cztery wzajemnie powiązane problemy:1) Zmniejszenie roli państwa: prywatyzacja prawie całego sektora mieszkaniowego, która miała miejsce w dwóch etapach: zmiana formy kontroli nad funduszem mieszkaniowym z państwowego na municypalny i przekazanie istniejących mieszkań państwowych w prywatną własność ludzi, którzy mieszkali w nich w danym momencie . Władza municypalna w państwach wschodnioeuropejskich ma zazwyczaj istotny formalny wpływ na politykę mieszkaniową (wydzielenie działek pod budownictwo, określenie wysokości podatków i najmu mieszkań), ale jej środki finansowe są ograniczone i wskutek tego mieszkań socjalnych prawie się nie buduje (co więcej, powszechność łapówkarstwa i korupcji oznacza, że nawet te mieszkania, które się buduje, nie zawsze trafiają się tym, którzy najbardziej ich potrzebują);2) Nieadekwatny odsetek mieszkań posiadanych na własność: do 90% mieszkańców państw Europy Wschodniej są właścicielami swojego mieszkania, natomiast ludzie, którzy dopiero chcą kupić mieszkanie, zwłaszcza młode rodziny, nie mogą znaleźć mieszkania do wynajęcia dobrej jakości w przystępnej cenie i nie mogą sobie pozwolić na kupno własnego mieszkania. Nowo zbudowane mieszkania socjalne również często są przekazywane obywatelom w prywatną własność przez państwo i nie pozostają one w państwowym czy społecznym funduszu mieszkaniowym (co w długofalowej perspektywie pozwoliłoby lepiej zaspokajać potrzeby ludności na mieszkania w przystępnych cenach);3) Niska jakość istniejących mieszkań: większość mieszkań znajduje się w panelowych budynkach czasów sowieckich i wiele z nich albo już nie nadaje się do zamieszkania, albo w najbliższej przyszłości takimi się stanie;4) Niedostępność mieszkań: usługi komunalne zostały w większości sprywatyzowane i znacznie podrożały; ceny na kupno i wynajem mieszkania rosły w znacznie szybszym tempie niż pensje; ludzie są zmuszeni mieszkać w przepełnionych mieszkaniach, z krewnymi czy nawet obcymi ludźmi z powodu finansowej niezdolności do zapewnienia sobie lepszych warunków mieszkaniowych.

Zmiany na rynku mieszkaniowym można również opisywać radykalniej – nie po prostu jako „zmniejszenie roli państwa”, „niską jakość mieszkań” czy „zdrożenie opłat komunalnych”, które uznajemy za dany fakt, ale jako komercjalizację sfery mieszkaniowo-komunalnej, która jest procesem (a zatem dopuszcza możliwość sprzeciwu). W Rosji, jak pisze Mike Davis, za czasów radzieckich mieszkania były faktycznie bezpłatne – na czynsz i usługi komunalne szło średnio 2-3 procent dochodu gospodarstwa domowego. Mieszkańcy miast również mogli korzystać ze wspólnej państwowej infrastruktury centralnego ogrzewania, transportu publicznego, miejsc rekreacji w miejscu pracy i zamieszkania. Jednak pod koniec lat 1990 rząd Władimira Putina zgodził się na żądania Międzynarodowego Funduszu Walutowego, aby podnieść cenę usług komunalnych do stawek rynkowych, niezależnie od spadku poziomu dochodów większości Rosjan:

Jednocześnie kluczowa infrastruktura komunalna wraz z przyzakładowym systemem socjalnym popadła w ruinę. W rezultacie starsze bloki mieszkalne, całe dzielnice, a czasem i miasta zamieniły się w slumsy. W wielu robotniczych dzielnicach mieszkaniowych pełno jest pękniętych rur, przepełnionych ścieków i zepsutego oświetlenia. Co najgroźniejsze, w zimie tych dzielnic się nie ogrzewa. Milionom ubogich Rosjan żyjącym w miastach doskwiera zimno, głód i izolacja niczym w oblężonym Leningradzie podczas II wojny światowej10.

Perspektywy mobilizacji

Niechęć mieszkańców do zaakceptowania swoich warunków życia znajduje ujście w częstych pismach do organów władzy, ale bliższe spojrzenie na tę walkę wskazuje na wiele sprzeczności i niepewności. Mieszkańcy organizują pojedyncze akcje protestu, ale nie wierzą w możliwość zmian. „Nie będę więcej rozmawiać z dziennikarzami. Pani jest ostatnia. Bo ja wszystkich prowadzę do swojego budynku, wszyscy widzą, jak mieszkam, ale to się nijak nie kończy. Dlatego teraz zaczęłam być rozsądna i przestaję mieć nadzieję” – mówi jedna z mieszkanek. Sama Eugenia tak komentuje tę sytuację: „Najważniejszy jest brak dialogu nawet z władzami dzielnicy. W ogóle nie można zrozumieć, czy jakikolwiek sens mają wypowiedzi w prasie, akcje protestu, listy. Władza pozostaje milcząca i nieskończenie daleka. Powstaje wrażenie, że możesz robić cokolwiek, ale Godot nie przyjdzie (bo nie ma go w twojej rzeczywistości). Niżsi urzędnicy coś obiecują, ale sami nie panują nad sytuacją. Dlatego też mobilizacja nie jest możliwa: istnieje wyraźne poczucie jej daremności. Utrudnia to również solidaryzowanie się, bo nie wiadomo, po co tracić okruchy wolnego czasu na rozmowy z sąsiadami, jeżeli to próżne mrzonki. Zmian i tak nie będzie, o ile nie zjawi się jakiś drapieżnik (inwestor), który porozmawia z niedostępnymi urzędnikami w ich języku”.

W swoim badaniu ekologicznych problemów w argentyńskich slumsach nieopodal zakładu rafineryjnego Shell, Javier Auyero i Alejandra Swistun we Flammable: Environmental Suffering in an Argentine Shantytown (Oxford University Press 2009) pokazują, że mieszkańcy slumsów mają zawczasu przygotowany dyskurs dla odwiedzających i skupiają się na dramatycznych aspektach mieszkania w zanieczyszczonej okolicy: „mieszkańcy słusznie zakładają, że ludzie z zewnątrz przychodzą do nich, aby usłyszeć o zanieczyszczeniu i o tym, jak strasznie żyje się w pobliżu zakładu rafineryjnego”. Eugenia Bielorusec’ zainteresowała się losem ludzi mieszkających w niszczejącym budynku przy ulicy Gogoliwskiej podczas jednej z akcji protestu organizowanych wspólnie z Organizacją Marksistów. Jasne zatem, że „zawczasu przygotowanym dyskursem”, pierwszym, o czym mówili i co pokazywali mieszkańcy, były niezadowalające warunki mieszkaniowe (w szczególności prosili o fotografowanie śladów zaniedbania i rujnacji w ich domu, aby przynieść te zdjęcia na spotkania z władzami miejskimi jako dowody swojego cierpienia i jako uzasadnienie wymagań poprawy sytuacji). Jednak największe marzenia mieszkańców budynku przy Gogoliwskiej leżą w sferze „sukcesu”: albo któryś z urzędników podpisze nakaz i subiektywną decyzją da im jednak nowe mieszkania, albo zjawi się prywatny inwestor, który wykupi ich dom i zaproponuje mieszkańcom nowe lokale. Dziwią się, czemu Eugenia traci czas i interesuje się ludźmi, którzy tutaj mieszkają: „Nikt i tak nigdy nie da nam mieszkań”.

Podobnie Auyero i Swistun pokazują, że niezależnie od tragicznej narracji mieszkania w niebezpiecznych warunkach, wśród mieszkańców można zauważyć ambiwalentny stosunek do perspektyw udanej mobilizacji, są oni skonsternowani i zagubieni z powodu licznych sprzecznych działań polityków, dziennikarzy, lekarzy, właścicieli zakładu rafineryjnego i innych aktywistów społecznych, którzy zmuszają mieszkańców do czekania: „Rozczarowanie przepełnia ich życie, ale również i marzenia. […] W końcu wszystkie nieporozumienia, niepewności, podziały, plotki, oburzenie i nadzieja zmuszają mieszkańców do czekania” – podsumowują autorzy.

Mieszkańcy budynku przy Gogoliwskiej już dwadzieścia lat czekają na zmiany i dla nich też charakterystyczne jest to duszące połączenie rozczarowania i marzeń. „Proszę zaczekać, kiedyś kolejka mieszkaniowa dojdzie i do państwa”, „Proszę zaczekać na koniec kryzysu, inwestorzy z pewnością zainteresują się państwa budynkiem”, „Proszę zaczekać, rozpatrzymy państwa skargę i damy odpowiedź w ciągu miesiąca”… Dodatkowym czynnikiem dezorientującym jest połączenie czekania i zagubienia z neoliberalnymi wymogami „wzięcia życia w swoje ręce”, „zakręcenia się”, „przystosowania się” własnymi siłami, przez co mieszkańcy odczuwają wstyd, że dalej mieszkają w tym budynku. Jak zaznacza Eugenia Bielorusec’: „Mieszkańcom rozpadającego się budynku, jak i wszystkim innym ludziom, narzuca się pewne dalekie od rzeczywistości idee o jakości życia, którą niby to powinien dla siebie stworzyć każdy, kto się szanuje. A jeżeli brakuje tej jakości, mniej też powodów mieć szacunek dla siebie czy wręcz zjawiają się powody do pogardy”.

Jak zaznacza Schegloff „nie musimy wiedzieć, co właściwie w danym kontekście jest ważne, a odkryć to, odkryć coś nowego na temat tego kontekstu; nie uprzywilejowywać z góry zadanych pytań socjologicznych z rubryki struktura społeczna, ale odnaleźć tę strukturę w świecie ludzkiego życia11. Zdjęcia można analitycznie podzielić na serię wymiarów. Pierwszym jest „statyczny” element przedstawienia, który może służyć za ilustrację czegoś, co już znamy, chociaż, według Franco Ferrarottiego, ta funkcja ilustratywna ogranicza misję fotografii zakładającą „treściwe dokumentowanie sytuacji ludzi, przy uwzględnieniu nie tylko tego, co statyczne i momentalne, ale też ruchu, dynamiki rzeczywistości”. Podobnie nie zadowala go również drugi wymiar, „społeczno-psychologiczny”, który „interpretuje znaczenie zgodnie z subiektywnymi czy, w najlepszym razie, międzyludzkimi współrzędnymi”. Ferrarotti preferuje trzeci wymiar, historyczno-kontekstualny, którego podmiot „traci swoje wyłącznie osobiste, specyficzne znaczenie, otwierając drogę dialektycznej syntezie unikalności i prawidłowości”. Bo przecież „to, co widoczne, co leży na powierzchni, przesłania to, co niewidoczne, które je określa”. Zdjęcia z Gogoliwskiej zapobiegają tym opisanym powyżej neoliberalnym tendencjom zarówno w materialnym wymiarze polityki mieszkaniowej, jak i w dyskursywnym wymiarze ideologicznych frazesów o indywidualnej odpowiedzialności za niezadowalające warunki mieszkaniowe. Rozwijają one krytyczną zdolność widzenia „uniwersalnego w jednostkowym”, całego kontekstu społecznego w konkretnym obrazie, w historii jednego budynku.

Przełożyła Natalia Kertyczak

„Commons/Spil’ne”, 2010, nr 2/2010

Artykuł ukazuje się w ramach programu Partnerstwo Wolnego Słowa.Projekt jest finansowany w ramach programu Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności „Przemiany w Regionie” – RITA, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.

1Budynek nie nadaje się do rekonstrukcji, dlatego też jedynym wyjściem jest jego zburzenie i przeniesienie mieszkańców.fn2. Recenzję tej książki można przeczytać w pierwszym wydaniu czasopisma „Spil’ne” w 2010 roku. fn3. Bourdieu dodaje: „Ale nawet gdyby rzeczywiście zainteresowali się tym, co odbywa się w tych dzielnicach, i rzeczywiście chcieli to pokazać, praca ta okazałaby się niezwykle trudna. Nic nie jest tak trudne do odtworzenia jak rzeczywistość w swojej codzienności. Flaubert z zachwytem mówił, że do przedstawienia przeciętności trzeba bardzo ciężkiej pracy. Socjolog stale natyka się na ten problem: jak uczynić codzienność niezwykłą i jak pokazać, na ile jest niesamowita”.fn4. Franco Ferrarotti, Culture and Photography: Reading Sociology Through a Lens, “International Journal of Politics, Culture and Society”, Vol.7, nr.1, 1993, s.75-95fn5. Susan Sontag uznaje Riisa za sentymentalnego i naiwnego, bardziej przejmującego się swoim „kryształowo czystym sumieniem” niż życiem ubogich, których fotografował. Nawet tytuł jego pracy „Jak żyje druga połowa (How the Other Half Lives)” wskazuje jej zdaniem na dystansowanie się zarówno autora jak i czytelników od przedmiotu badania (Sontag 1973: 43).fn6. Becker, H. 1974. Photography and Sociology. Studies in the Anthropology of Visual Communication, No.1. fn7. Roland Barthes, Mitologie, przełożył Adam Dziadek, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2008, s. 218.fn8. Słowa z komentarza Brechta do „Opery za trzy grosze”.fn9. Film obejrzała jedna trzecia Brytyjczyków, zdobył on niemały rozgłos i doprowadził do stworzenia organizacji charytatywnej „Shelter”. Sam Loach nie był jednak niezadowolony, że jednym konkretnym następstwem filmu było stworzenie organizacji charytatywnej, ponieważ jako reżyser pragnął znacznie bardziej radykalnych zmian.fn10. Podobnie na Węgrzech od 1989 do 1994 roku wydatki gospodarstw domowych na mieszkania wzrosły o połowę i dalej rosły w kolejnych latach (Polakov and Guillean 2001: 5). Co do Ukrainy, warto przypomnieć niedawne podniesienie opłaty za gaz dla ludności o 50% również w związku z wymaganiami MFW, by podwyższyć opłaty komunalne do wartości rynkowych w celu dalszej prywatyzacji sfery komunalnej.fn11. Emanuel Schegloff, Reflections on Talk and Social Structure, [w:] Qualitative Research Methods, pod red. Deirdre Boden, Don H. Zimmerman, Blackwell, Oxford 2002, s. 221-243.

Bibliografia:

Gregory Andrusz, Michael Harloe, Ivan Szelenyi, Cities after Socialism: Urban and Regional Change and Conflict in Post-soviet Societies, Blackwell, Oxford 1996.Javier Auyero, Débora Alejandra Swistun, Flammable: Environmental Suffering in an Argentine Shantytown, Oxford University Press, 2009. Gaston Bachelard, The poetics of space, Beacon Press, 1994.Roland Barthes, Mitologie, przełożył Adam Dziadek, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2008. Howard Becker, Photography and Sociology, [w:] “Studies in the Anthropology of Visual Communication”, nr1, 1974.Bertolt Brecht, Brecht on Theatre, Hill & Yang, Nowy Jork1964.Pierre Bourdieu, .On Television. NY: New Press, Nowy Jork 1999.Pierre Bourdieu, The Weight of the World: Social Suffering in a Contemporary Society, Polity, Cambridge 1999.Pierre Bourdieu, Loïc Wacquant, An Invitation to Reflexive Sociology, University of Chicago Press, 1992.Pierre Bourdieu, Choses Dites, Minuit, Paryż 1987.Mike Davis, Planeta slumsów, przełożyła Katarzyna Bielińska, Książka i Prasa, Warszawa 2009.John Evans, Building Partnerships in the Fight Against Homelessness, [w:] “Homeless in Europe”, Spring 2003, FEANTSA, 2003.Franco Ferrarotti, Culture and Photography: Reading Sociology Through a Lens, [w:] “International Journal of Politics, Culture and Society”, Vol.7, nr.1, 1993, s. 75-95.Irina Kyryczenko, Ukrajińska podoba kapitalizmu: żyttia w ekonom-warianti, „Dzerkało tyżnia”, 2010, nr 27 (807), 17 VII– 6 VIII. Dorothea Lange, Paul Taylor, An American Exodus: Landscape of Human Erosion, Jean-Michel Place Eds, 2000.Valerie Polakov, Cindy Guillean, International Perspectives on Homelessness, Greenwood Press, 2001.Emanuel Schegloff, Reflections on Talk and Social Structure, [w:] Qualitative research methods, pod red. Darin Weinberg, Oxford: Blackwel, 2002, s. 221-243.John Sillince, Housing Policies in Eastern Europe and the Soviet Union, Routledge, Londyn 1990.Susan Sontag, O fotografii, przełożył Sławomir Magala, Karakter, Kraków 2009.Freek Spinnenwijn, Access to Housing in Accession States: What Are the Key Challenges?, “Homeless in Europe”, Spring 2003, FEANTSA, 2003.Natalia Tichonova Fenomen socjalnoj ekskluzji w uslowiach Rossiji, [w:]„Mir Rossiji”, 2003, t. XII, nr 1, str. 36-84. Dostępny w internecie: http://www.ecsocman.edu.ru/mirros/msg/101649.html [dostęp 22.02.2011].Ałczewskaja tragedia [online]. Goroda i oblasti Ukrainy, dostępny w internecie: : http://ukrainian.su/goroda-luganskoy-oblasti/alchevsk.html [dostęp 10.09.2010].W pogonie za pribylju zastrojszczyki ekonomiat na otdielkie nowych kwartir i infrastrukturie domow. „Fokus”, 2008a. Dostępny w internecie: http://focus.ua/economy/19947 [dostęp 21.05.08] W Antymonopolnom komitetie nie ponimajut, pocziemu zylje nie deszewiejet, „Fokus”, 2008б. Dostępny w internecie: http://focus.ua/economy/28351 [dostęp 23.10.08] Niedwiżimost’ budet dorożat’, „Fokus”, 2008. Dostępny w internecie: http://focus.ua/economy/16029 [dostęp: 22.02.2011].

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa