Rozpad estońskiej koalicji
Podczas gdy estońska premier Kaja Kallas odnosiła kolejne sukcesy za granicą, jej partia straciła partnera koalicyjnego w kraju i może stracić władzę.
Na początku czerwca Kallas położyła kres, trwającym od tygodni, sporom między partiami koalicyjnymi i zaproponowała prezydentowi odwołanie siedmiu ministrów z Partii Centrum. Ich zadania, do czasu utworzenia nowego rządu, przejęli ministrowie z Partii Reform. Kilku polityków dowiedziało się o swoim zwolnieniu z mediów.
Najnowszy krok premier był jednak tylko eskalacją, trwającej od dawna, kłótni, która uniemożliwiała normalną pracę. Stosunki między partiami koalicyjnymi są złe co najmniej od czasu zimowego kryzysu cen energii. Być może nigdy nie były dobre? Jedynym powodem, dla którego rząd się utrzymał, była matematyka – liczebność i skład partii w parlamencie nie stwarza wielu alternatyw.
Długotrwała obstrukcja
Tym razem wszystko zaczęło się od projektu ustawy o podwyższeniu zasiłków na dzieci, który Partia Centrum zaczęła popierać wraz z partiami opozycyjnymi. Jeśli ustawa przejdzie, wsparcie na pierwsze i drugie dziecko wzrośnie do 100 euro miesięcznie, na trzecie – do 700 euro, a na siódme – do 900 euro. W sumie dodatkowe wydatki pochłonęłyby około 285 mln euro w przyszłorocznym budżecie.
Przywódcy Partii Reform argumentowali przeciwko projektowi ustawy, mówiąc, że w zasadzie nie mają nic przeciwko podniesieniu zasiłków na dzieci, ale Partia Centrum nie deklaruje, skąd weźmie na to pieniądze. W oczach Partii Reform i Partii Socjaldemokratycznej (SDE), które wycofały się z poparcia dla projektu ustawy, inicjatywa ta była niczym innym jak próbą doprowadzenia do upadku rządu przez Partię Centrum i zrzucenia winy na kogoś innego.
W związku z tym, Partia Reform przedstawiła wiele kontrpropozycji do projektu ustawy, rozpoczynając proces obstrukcji, który miał utrudnić jej uchwalenie w parlamencie i przesunięcie drugiego czytania na czas po wakacjach. Takie taktyki są czasem stosowane przez partie opozycyjne w celu zademonstrowania swojego zdecydowanego sprzeciwu wobec inicjatyw ustawodawczych. Zastosowanie jej przez jedną partię koalicyjną wobec drugiej oznacza koniec rządu.
W odpowiedzi, Partia Centrum wbiła kolejny gwóźdź do trumny, nie popierając rządowego projektu ustawy, która zwiększyłaby rolę języka estońskiego w przedszkolach. Na posiedzeniu rządu ministrowie z Partii Centrum zgodzili się na projekt ustawy. Następnie minister zdrowia Tanel Kiik oświadczył, że Partia Centrum wyraziła zgodę jako pierwsza, ponieważ nie zapoznała się z projektem. Doszło do kompromitacji.
Był to jednak strzał we własną stopę. Opinia publiczna odebrała tę decyzję jako kolejny przykład walki Partii Centrum przeciwko zwiększeniu roli języka estońskiego w szkołach, mimo że jej poparcie dla szkół rosyjskojęzycznych w dłuższej perspektywie doprowadziło do większej (auto)segregacji mniejszości rosyjskiej.
Przeciwko projektowi ustawy głosowała także populistyczno-prawicowa Konserwatywna Partia Ludowa Estonii (EKRE). Jeden z jej czołowych polityków wyjaśnił, że ich sprzeciw wynikał z faktu, że ustawa zezwalała na używanie języka innego niż estoński do 50 proc. czasu, co ich zdaniem przyczyniało się do rusyfikacji estońskich dzieci.
Partia Reform, kierując się do różnych segmentów wyborców, przedstawiła wspólną decyzję o głosowaniu przeciwko projektowi ustawy jako znak, że Partia Centrum i EKRE chcą przywrócić tzw. starą koalicję. Ta koalicja pomiędzy Partią Centrum, EKRE i konserwatywną Pro Patrią została utworzona w kwietniu 2019 r. po wyborach. W Estonii jest ona powszechnie nazywana przez opozycję i media koalicją EKREIKE – dosłownie: jarzmo EKRE.
Partnerstwo trwało do stycznia 2021 r., kiedy to Partia Centrum wykonała taktyczny ruch polegający na wykluczeniu innych partii koalicyjnych, ale pozostaniu w rządzie. Głównie z powodu kontrowersyjnych i prowokacyjnych wypowiedzi liderów EKRE, rząd miotał się od jednego skandalu do drugiego, co sprawiło, że wielu liberałów odetchnęło z ulgą, gdy koalicja w końcu się rozpadła.
Co dalej z Estonią?
W obecnej sytuacji politycznej istnieją tylko trzy realistyczne rozwiązania. Wszystkie są w rękach Pro Patrii. Po pierwsze, może ona ponownie połączyć siły z Partią Centrum i EKRE, co z ideologicznego punktu widzenia jest korzystniejszym rozwiązaniem dla lidera partii. Jednak nie wszyscy deputowani są pewni, że zagłosują za tą koalicją. W tym samym czasie Partia Reform zaproponowała im koalicję z socjaldemokratami. Helir–Valdor Seeder, lider Pro Patrii, zadeklarował swoje priorytety – podniesienie alimentów na dzieci, edukację w języku estońskim, bezpieczeństwo i obronę oraz walkę z inflacją. Jako lider Pro Patria może nawet domagać się objęcia stanowiska premiera, co jest bardziej prawdopodobne ze strony Partii Centrum niż Partii Reform.
Teoretycznie istnieje trzecia opcja. Pro Patria może po prostu nie robić nic i pozwolić, by Partia Reform potykała się aż do następnych wyborów jako jednopartyjny rząd mniejszościowy, licząc na to, że zmniejszy to gwałtownie rosnące poparcie, jakie partia i premier uzyskali od czasu wojny z Rosją w Ukrainie. Jednak taki wynik jest mało prawdopodobny. W każdym razie, ruch jest po ich stronie. Dość szybko – jeśli nie jeszcze dziś – będą musieli wymyślić powód, by nie wchodzić do koalicji pod wodzą reformatorów lub zapewnić sobie wystarczające ustępstwa ze strony premiera, by taki krok był opłacalny.
Jak zwykle, koalicja rozpadła się wyłącznie z powodów wewnętrznych, ale zamieszanie będzie miało reperkusje międzynarodowe. W ostatnich miesiącach Kaja Kallas stała się jednym z czołowych głosów wspierających Ukrainę. Ma kontakty w Parlamencie Europejskim – w tym osobistą przyjaźń z przewodniczącą PE Robertą Metsolą – i jest postrzegana jako osoba potrafiąca przedstawiać jasne i konkretne komunikaty. Wszystko to pozwoliło Estonii wybić się ponad przeciętność w Europie i sprawiło, że Kallas stała się ulubienicą międzynarodowych mediów.
Żaden z alternatywnych premierów nie miałby takiego samego wpływu. Jüri Ratas, lider Partii Centrum, jest znany z tego, że dużo mówi, a mało robi. Rozwiązana właśnie umowa o współpracy z Jedną Rosją ciąży Partii Centrum. Helir–Valdor Seeder z Pro Patrii prawie nigdy nie wypowiada się na tematy międzynarodowe. Lepszym wyborem byłby Urmas Reinsalu z Pro Patrii, były minister spraw zagranicznych, bo choć jest zuchwały, ma doświadczenie w sprawach międzynarodowych i niezachwianie popiera Ukrainę. Jest jednak mało prawdopodobne, by wszyscy oni cieszyli się tak dużym zainteresowaniem sojuszników jak Kallas.
Zamiast stabilności – upadek
To zamieszanie u steru może być szczególnie szkodliwe teraz, gdy Estonia, podobnie jak inne kraje bałtyckie, przygotowuje się do ważnego szczytu NATO, który odbędzie się pod koniec czerwca w Madrycie. Finlandia i Szwecja złożyły wnioski o członkostwo w Sojuszu, a kraje bałtyckie jako pierwsze je poparły, ponieważ przekształcenie Morza Bałtyckiego w niemalże wewnętrzne morze NATO stanowiłoby znaczną poprawę ich bezpieczeństwa.
W ubiegłą środę Dania zagłosowała za wycofaniem się ze wspólnej polityki obronnej UE. Gdy Finlandia i Szwecja uzyskają członkostwo (co jest punktem spornym z Turcją i być może z niektórymi innymi sojusznikami), blok nordycko-bałtycki będzie miał bezprecedensową siłę przebicia zarówno w NATO, jak i w UE. Ponieważ Brexit oznaczał utratę przez Wielką Brytanię pozycji jednego z najsilniejszych państw o podobnych poglądach w dziedzinie obronności, kraje bałtyckie postrzegają to jako korzystne wydarzenie.
Kraje bałtyckie jadą na szczyt, aby skłonić NATO do porzucenia tzw. postawy tripwire w Europie Wschodniej. Od czasu inwazji na Krym w 2014 r., państwa NATO rozmieściły w krajach bałtyckich ograniczoną liczbę tymczasowych oddziałów, służących raczej jako środek odstraszania niż rzeczywiste wzmocnienie. Kraje bałtyckie odniosły wrażenie, że w razie inwazji sojusznicy NATO wycofaliby się z tych terenów, ponieważ nie byłoby tam wystarczającej liczby ludzi i infrastruktury, by szybko rozmieścić posiłki. Następnie NATO mogłoby odzyskać te terytoria.
Jednak dla państw bałtyckich oddanie terytorium nigdy nie było podstawą rozsądnej polityki. Okrucieństwa, jakich dopuściły się wojska rosyjskie na okupowanych terytoriach Ukrainy, tylko potwierdziły słuszność tej polityki. Dlatego domagają się oni stałej obecności sojuszników na wschodniej flance. Jednak wewnętrzne dyskusje w NATO wciąż trwają i decyzja może nie zostać podjęta do czasu szczytu. W interesie Estonii leży wysłanie na szczyt najsilniejszego premiera wspieranego przez sprawny rząd.
Jednocześnie, kryzys rządowy dowodzi, że sprawy wewnętrzne nie powinny być odkładane na bok z powodu sytuacji na świecie. Kallas pokazała, że potrafi się wybić na arenie międzynarodowej (dzięki czemu zyskała przydomek „wojowniczej księżniczki”), ale w polityce wewnętrznej mentalność Partii Reform, która stawia na swoim, nie została dobrze przyjęta, zwłaszcza podczas kryzysu COVID i cen energii. Pandemia obnażyła głębokie podziały w społeczeństwie estońskim. Jak dotąd wydaje się, że niewielu polityków chce, a nawet może zacząć budować mosty.
Następna zima będzie ciężka w całej Europie Północnej i Wschodniej, ponieważ wysoka inflacja i gwałtownie rosnące ceny energii elektrycznej i gazu uderzą w portfele najuboższych. W Estonii dochodzi jeszcze kwestia zbliżających się wyborów parlamentarnych – w marcu 2023 r. O ile Partii Reform nie uda się doprowadzić do przyspieszonych wyborów – co jest trudne, ale nie niemożliwe – zimowa kampania wyborcza będzie najprawdopodobniej najobrzydliwszą, jaką Estonia kiedykolwiek widziała.
Merili Arjakas – Marcin Król Fellow w Visegrad Insight. Jej zainteresowania badawcze koncentrują się na wzajemnym oddziaływaniu polityki wewnętrznej i międzynarodowej w Europie i na Bliskim Wschodzie. Ukończyła studia magisterskie z zakresu stosunków międzynarodowych i Unii Europejskiej na Uniwersytecie w Tartu (Estonia). Jest również stałą współpracowniczką największego estońskiego dziennika „Postimees”.
—
Część projektu #DemocraCE.
Tekst ukazał się w jęz. angielskim w Visegrad Insight.
Uwaga redakcyjna 7.06.2022: Porozumienie między Jedną Rosją a Estońską Partią Centrum zostało rozwiązane.
Zdjęcie oryginalne: Rada Europejska Newsroom Premier Estonii Kaja Kallas.