ROGOWSKA: Koronawirus – czego nauczyły nas doświadczenia Włochów?
Problemem w czasie epidemii nie jest dostępność artykułów takich jak ryż czy mąka, ale łóżek szpitalnych i sprzętu medycznego
Zamknięcie szkół to nie okazja do załatwienia spraw, na które wcześniej nie było czasu – wycieczki czy wizyty u dziadków. To skuteczny środek mający zapobiegać rozprzestrzenianiu się epidemii. Polski rząd uczy się na doświadczeniach rządu włoskiego, ale włoską lekcję muszą odrobić wszyscy Polacy.
Polska tym razem może uczyć się na błędach i doświadczeniach innych, między innymi wspomnianych Włoch oraz Chin. Może skorzystać z modelu przewidywania skutków epidemii, może wyprzedzić fazę logarytmiczną, ale nie zrobi tego, popełniając te same błędy.
Wczoraj rektor Uniwersytetu Warszawskiego wydał zarządzenie w sprawie zapobiegania rozprzestrzenianiu się wirusa COVID-19. Podobnie postąpili rektorzy innych uczelni wyższych. Odwołane zostały wykłady, zajęcia, konferencje, wyjazdy zagraniczne. Wieczorem można było zobaczyć zdjęcia ściśniętych studentów w bibliotece uniwersyteckiej.
Czy na pewno Ciebie to nie dotyczy?
Na wszystkich portalach informacyjnych można znaleźć teksty o tym, że Włosi nie przestrzegali zasad mogących uchronić ich przed rozwojem epidemii. Polacy robią dokładnie to samo. Podstawowy problem polega na założeniu, że rząd wyprzedza i przewiduje zagrożenia. W gruncie rzeczy jednak władza tylko reaguje na już zaistniałą sytuację.
Polski rząd zareagował dużo szybciej niż włoski, dlatego ma szansę na ograniczenie skutków epidemii koronawirusa. Jednak teraz to od zachowania Polaków będzie zależał rozwój sytuacji. Jeśli na podjęte kroki mające na celu ograniczenie transmisji wirusa zareagują lekkomyślnie, może powtórzyć się wariant włoski.
Najbardziej mylące jest przekonanie, że „mnie to nie dotyczy”. Warto pamiętać, że część zakażeń zapośredniczona jest przez osoby będące nosicielami wirusa, ale niemające objawów choroby Covid-19. Ważne też, by wiedzieć, że problemem nie jest sam Covid-19, który w większości przypadków ma bardzo łagodny przebieg, ale tempo rozprzestrzeniania się choroby i konieczność udzielenia pomocy temu odsetkowi osób zakażonych, u których wystąpił ciężki przebieg choroby.
Liczby mają znaczenie
We Włoszech dosyć szybko zaczęto wykonywać bardzo dużą liczbę testów na obecność koronawirusa, także u osób bez objawów Covid-19, dużo więcej niż w innych krajach europejskich. Z aktualnych danych wynika, że w Polsce przeprowadzono 2 024 testy na obecność koronawirusa SARS-CoV-2, we Włoszech wykonano ich 60 761.
Dwa regiony, Lombardia i Wenecja Euganejska, wykonała więcej testów niż reszta Europy razem wzięta; w rezultacie otrzymano bardziej przerażający obraz sytuacji. Wiele osób, w tym przedstawiciel WHO i doradca włoskiego Ministerstwa Zdrowia, Walter Ricciardi, uważało takie rozwiązanie za niekorzystne i niepotrzebne. Wiązało się to z ogromnymi stratami wizerunkowymi i ekonomicznymi kraju. Dziś cały kraj traktowany jest jak „lazaret” Europy. Ale dzięki temu screeningowi mamy większą wiedzę o tym, jak rozwija się epidemia.
Możliwe, że we Włoszech popełniono dużo błędów, których analizą zajmują się teraz specjaliści z różnych dziedzin. Wszystko wskazuje na to, że zbyt późno podjęto decyzję o kwarantannie dla osób przyjeżdżających z obszarów wysokiego ryzyka. Reszta potoczyła się lawinowo.
Chaos informacyjny
Na początku zabrakło centralnego zarządzania sytuacją kryzysową. Samorządy podejmowały decyzje na własną rękę, przyczyniając się do zwiększania chaosu. Nie bez znaczenia były sprzeczne opinie wygłaszane przez ekspertów i polityków, pokazowe zakładanie maseczek przez zdrowego gubernatora, apele, by „wszystko zamknąć” lub „wszystko otworzyć”.
Brak skoordynowanej komunikacji w pierwszych dniach bez wątpienia przyczynił się do wywołania zbiorowej dezorientacji i nieracjonalnych zachowań.
Jedną z pierwszych reakcji, podobnie jak w Polsce, było robienie zakupów na zapas. W pierwszych dniach po informacji o rosnącej liczbie zarażeń mieszkańcy Włoch ruszyli do supermarketów. Jedynym istotnym skutkiem było zwiększenia możliwości transmisji wirusa, przy okazji można było przeprowadzić badania rynku „na oko” – wśród produktów, które nie cieszyły się popularnością, był makaron w kształcie gładkich piór (penne lisce) i kokardek (farfalle). Następnego dnia supermarkety były na nowo zaopatrzone.
Czas wyrzeczeń
Problemem w czasie epidemii nie jest dostępność artykułów takich jak ryż czy mąka, ale łóżek szpitalnych i sprzętu medycznego. Dlatego sensowniejsze jest pozostanie w domu, unikanie dużych skupisk ludzkich, zachowanie zasad higieny i zrobienie wszystkiego, by uniknąć rozprzestrzeniania się wirusa. Im wcześniej tego typu środki ostrożności zostaną podjęte, tym krócej mogą być stosowane.
W pierwszych dniach po zamknięciu szkół Włosi zaczęli zastanawiać się, co zrobić z „wolnym czasem”. Nie można ich o to winić, nigdy wcześniej nie znaleźli się w podobnej sytuacji. To nie czas na imprezy, zakupy w zatłoczonych centrach czy podróże. Być może to nie jest nawet czas na spotkania towarzyskie i pozostałe aktywności, które można przełożyć o tydzień lub dwa. Tylko odpowiedzialna reakcja opinii publicznej może ograniczyć transmisję koronawirusa, ale i pozwolić na uniknięcie niepotrzebnych strat ekonomicznych.
Nie stać nas na wariant włoski
Zgodnie z najnowszymi danymi opublikowanymi przez włoskie Ministerstwo Zdrowia (dane z wczoraj 10 marca 2020, godz. 17.00) w całych Włoszech odnotowano łącznie 10 149 przypadków koronawirusa Covid-19 (w stosunku do 9 172 z 9 marca 2020 godz. 17), z czego 8 514 (7 985 – 09.03.2020) nadal jest zakażonych. 5 038 (4 316 – 09.03.2020) pacjentów z objawami przebywa w szpitalach, wśród nich 877 (733 – 09.03.2020) na intensywnej terapii. 2 599 (2 936 – 09.03.2020) poddano izolacji domowej, 1 004 (724 – 09.03.2020) wyzdrowiało, 631 (463 – 09.03.2020) zmarło. We Włoszech wykonano do tej pory 60 761(53 826 – 09.03.2020) testów na obecność koronawirusa SARS-CoV-2.
W Lombardii, dysponującej na początku lutego 723 łóżkami na intensywnej terapii, utworzono kolejne 223, w najbliższych dniach oddanych zostanie 150 do 200 nowych łóżek intensywnej terapii. Dziś 644 z nich przeznaczonych jest dla pacjentów Covid-19. Do tej pory w Lombardii na oddziały intensywnej terapii w związku z epidemią koronawirusa przyjęto 778 pacjentów.
Dziś Włoscy eksperci wyliczają, że do momentu, kiedy trzeba będzie wybierać, któremu z zakażonych pacjentów z powikłaniami zagrażającymi życiu udzielić pomocy, a któremu nie, brakuje 10 dni. Mowa przede wszystkim o bogatej Lombardii, gdzie system opieki zdrowotnej jest na najwyższym poziomie, a w ostatnim czasie zakupiono ogromne ilości dodatkowego sprzętu ratującego życie.
Jest jednak dobra wiadomość, po dwóch tygodniach kwarantanny całej gminy Codogno, gdzie odnotowano pierwszy przypadek koronawirusa, wczoraj po raz pierwszy nie odnotowano tam żadnego nowego przypadku zarażenia. Do tego pierwszy zarażony pacjent z Codogno, 38-letni Mattia, zaczął oddychać samodzielnie (po niemal 3 tygodniach na intensywnej terapii).
Z Covid-19 można walczyć, ale do tego potrzebny jest czas. Kupujemy go, zostając w domu i nie podejmując nieodpowiedzialnych zachowań. Włoski przykład pokazuje, że to nie pora na panikę, tylko zmianę stylu życia na pewien określony czas. Wyrzeczenia muszą dotyczyć wszystkich, by wszystkich nie dotknęły skutki pandemii. Cena nie jest wygórowana, biorąc pod uwagę potencjalne koszty, jakie możemy ponieść, nie stosując się do nowych zasad.
Gabriela Rogowska – redaktorka „Res Publiki Nowej” i „Visegrad Insight”, tłumaczka.