Res Publica jest kobietą #1 WIZERUNEK

Nie ma zgody na handel ludźmi, ale już handel wizerunkiem kobiety nie budzi powszechnego sprzeciwu. Z archiwum RPN o tym, że kobieta nie jest towarem


Zachowuj się jak dama –  

Byłam wtedy w gimnazjum i należałam do koła teatralnego, którego przytłaczająca większość członków stanowiła zwartą grupę, bo pochodziła z tej samej, równoległej klasy. Widywałam ich więc tylko na tych dodatkowych zajęciach, a gdy zbliżała się jakaś szkolna uroczystość, spędzaliśmy razem w zasadzie całe dnie.

Podczas jednej z takich przedłużających się prób chłopak z tamtej klasy usiadł obok mnie i złapał mnie za związane w kitkę włosy. I trzymał. Nie było w tym nic więcej, nic do mnie nie powiedział, chyba na mnie nawet nie spojrzał, nie szarpnął mnie, nie uderzył, zachowywał się tak, jakby nic się nie stało, patrzył na nauczycielkę i udawał, że jej słucha. Moja reakcja była natychmiastowa, powiedziałam mu, żeby mnie puścił i próbowałam się od niego odsunąć, ale on nijak nie reagował, tylko mocniej zacisnął palce na moich włosach.

Podniosłam głos i zaczęłam się szarpać, co w końcu zwróciło uwagę nauczycielki. „Przeszkadzacie mi”, powiedziała, „Co tam się dzieje?”. „On mnie trzyma za włosy i nie chce puścić”, krzyknęłam, prawie płacząc i zdałam sobie sprawę, jak to absurdalnie brzmi, jakbyśmy byli w przedszkolu. Zrobiło mi się wstyd. „Myślałam, że mam do czynienia z poważnymi ludźmi”, odparła nauczycielka zrezygnowanym głosem, „Czy możecie zająć się próbą?”. „Chciałabym, ale on mnie nie chce puścić”, odparłam, zgodnie z prawdą, coraz bardziej zdenerwowana. „Skończ tę zabawę i puść ją w tej chwili”.

Puścił. I posłał mi nieszczery, zmrożony uśmiech: „Nie uciekniesz”.

Jak powiedział, tak też się stało – sytuacja powtórzyła się potem na korytarzu, w tłumie, gdzie nikt z nauczycieli nas nie widział, poniedziałek, wtorek, środa. Do dzwonka byłam unieruchomiona. Trochę to trwało, zanim zrozumiałam, że mój krzyk i moje łzy nie robią na nim najmniejszego wrażenia, a ponieważ jest ode mnie silniejszy, nie pomaga też mój fizyczny opór, tak jak i bicie, kopanie, w końcu wyzwiska. Cokolwiek zrobiłam, on tylko trzymał mnie za włosy i się uśmiechał. Nie uciekniesz. Na następnej próbie powiedziałam o tym opiekunce koła, powiedziała:

Magdziu, czy ty tego nie widzisz? Przecież to są takie końskie zaloty. Im bardziej się złościsz, tym bardziej go to cieszy. Jestem pewna, że kiedy zaczniesz go ignorować, to przestanie.

Nie przestał. Kiedy nie reagowałam, zaczynał potrząsać moimi włosami jak lejcami i udawać woźnicę. Ihaha. Czułam się bezsilna. Przestałam wiązać włosy w kucyk. Na przerwach nie wychodziłam z klasy. Myślałam o odejściu z koła, ale usłyszałam od nauczycielki, że „to nie jest powód, dla którego rezygnuje się z tak ważnych rzeczy, na pewno znajdziesz na niego jakiś sposób”. Nie znalazłam. Moje klasyczne zagranie przeciwko tyranom, czyli próba prowokacyjnej rozmowy: „Czy to naprawdę sprawia, że czujesz się bardziej wartościowy?” nie skutkowało. Poszłam w końcu do jego wychowawczyni, która uznała, że „na pewno mu się wkrótce znudzi”, „chłopcy tak mają” i „przecież nic takiego się nie dzieje”. No niby nic takiego się nie dzieje, pomyślałam, tylko dlaczego ktoś przejmuje nade mną całkowitą kontrolę, kiedy tylko ma na to ochotę, a wszyscy wokół tylko się temu przyglądają?

W końcu przyszły wakacje i problem znikł, ale do dzisiaj czasem mi się śni, że stoję przed tłumem, najpierw proszę, potem już desperacko błagam o pomoc, a tłum stoi i nie reaguje. Ten sen jest zwykle potwornie długi i jedyne, co się w nim zmienia wraz z upływem czasu, to poziom mojego gniewu – furia narasta we mnie do momentu, aż się budzę z krzykiem.

Furia to jest właśnie ten stan umysłu, kiedy stoisz w obliczu jawnej niesprawiedliwości i wszystko wewnątrz Ciebie sprzęga się, żeby ten problem rozwiązać, ale dociera do Ciebie, że jest to ponad Twoje siły.

Więcej http://bit.ly/2lS1OtK


Dziewica i zombie –  

Niezbyt wymyślne i mało wykwintne, by nie powiedzieć trywialne i prostackie reklamy piwa nie są żadną nowością. Stereotypowe, uprzedmiotawiające i seksistowskie wizerunki kobiet też nie należą w tych reklamach do rzadkości. Tym razem czułem się jednak przytłoczony wielkoformatowym szowinistycznym przekazem. Nie raził mnie obraz; oburzało mnie jego zestawienie ze słowami. W warstwie wizualnej nie było niczego obscenicznego. Żadnej golizny czy wyuzdanych pozycji. Na billboardach były twarze różnych dziewczyn. Uśmiechnięte zalotnie lub zaczepnie, o kuszącym, rzucającym wyzwanie spojrzeniu. No i, oczywiście, zgodnie z popularnymi standardami, piękne, gładkie, delikatne. To prawie wszystko, gdyby nie slogan zawarty pomiędzy twarzą dziewczyny a etykietą butelki. Tekst objaśnia obraz, wskazuje kierunek jego interpretacji, wyznacza hermeneutykę. Komentuje to, co pozostaje milczące, czyli przedstawienia wizualne. Te zaś konkretyzują zawartą w słowach abstrakcję, nadają zmysłowe formy i kształty intelektualnemu dyskursowi. Z kilku sloganów obecnych na różnych wersjach billboardów, zapamiętałem dwa: „zachowała czystość” i „gasi pragnienie”. Ogarniając całą planszę od lewej, mamy więc ciągi: twarz dziewczyny, „zachowała czystość”, „Perła”; twarz dziewczyny, „gasi pragnienie”, „Perła”.

Po powrocie do Warszawy trafiłem na masową konsumpcję innego rodzaju. Dotyczyła ona produktów kulturalnych, a wydarzeniem, które ją promowało, była Noc Muzeów. Edycja została powszechnie przezwana nocą żywych trupów ze względu na reklamujący ją plakat. Został on wyłoniony w drodze konkursu. Zwycięską pracę przygotował Adam Świerżewski z Gdańska. Widzimy na niej sepiową fotografię Marii Skłodowskiej-Curie. Projekt prosty, oszczędny, lakoniczny. Jednak niejednoznaczny. Portret noblistki uchwycił ją bowiem w chwili ziewania.

Można dojść do wniosku, że Skłodowska-Curie – wzorzec kobiety wyemancypowanej, samodzielnej, wykształconej – musiała stać się postacią z pogranicza dwóch światów. Żywy trup to przecież oksymoron – żyje życiem nierzeczywistym, żyje, choć już umarł. Także kobieta, pragnąc robić karierę lub w inny sposób realizować własne zamierzenia życiowe, uwolnić się od nakładanych na nią kulturowo barier i przymusu podążania koleinami poprzednich pokoleń, musi umrzeć jako kobieta, złożyć ofiarę ze swej kobiecości. Odradza się wtedy w męskiej roli – tak jak bałkańskie zaprzysięgłe dziewice, zwane Tobelija, pełniające typowo męskie funkcje w rodzinie i społeczności – wyrugowana z seksualności. Wykroczenie poza kulturowo przypisywane prace, działania, sposoby bycia, wymaga okupu z płci. Noblistka na fotografii jest całkowicie aseksualna. Ziewa, najwidoczniej zmęczona pracą naukową, której się poświęciła.

Więcej http://bit.ly/2n0BCPC


O kobietach, korporacjach i Bogu –  

Ostatni film Krzysztofa Zanussiego, jednego z najważniejszych polskich reżyserów, jest radykalną diagnozą społecznej degrengolady współczesności. Diagnoza to jednak bardzo osobliwa. Film Obce ciało został opatrzony chwytliwym i intrygującym hasłem „wszystkie oblicza kobiety”.

Kim są kobiety w wizji Zanussiego? Reżyser odważnie kreśli dychotomiczny podział na „uduchowione dziewice” (zamknięte w klasztornych murach, tonące w kadzidlanym dymie przy dźwiękach chorałów) i cyniczne, podstępne, opętane pożądaniem, „dyszące chucią samice”, lubieżnie wystawiające swe ciała na męskie spojrzenia w konferencyjnych salach wielkich korporacji. Rozmodlonej Agacie Buzek przeciwstawia demoniczną Agnieszkę Grochowską, która dziko wymachuje pejczem. Przyczyną spaczonego charakteru jest mroczna przeszłość rodzinna – jej macochą jest była stalinowska prokurator.

Niestety te figury to ucieleśnienie stereotypowych rozpoznań, dzielących kobiety na „święte” i „prostytutki” – ten opisany już przez Zygmunta Freuda męski fantazmat zostaje bezkrytycznie wtłoczony w strukturę fabularną filmu. „Wszystkie oblicza kobiet” są nie schematyczne, ale wulgarnie nieprawdziwe.

Tematem nieodłącznie związanym z kobiecością okazuje się współczesna mentalność – perwersyjna, przepełniona hedonizmem, seksem i zepsuciem. Pokazana zostaje jako wnętrze wielkiej korporacji. Sama krytyka korporacyjnej machiny, która symbolizuje naszą współczesność, nie grzeszy oryginalnością, ale da się jakoś obronić. Zanussiego zawiodły środki ekspresji – jego korporacja to jakiś fantastyczny byt, w którym pracownicy poświęcają czas na knucie intryg, wzbogacanie napojów tabletkami gwałtu i orgiastyczną kopulację, a przerwy w tych czynnościach wypełnione są meczami squash’a, jazdą konną i pluskaniem się w firmowym basenie. Niewykluczone, że część widzów wpatrzona w ten twór imaginacji Zanussiego zapragnie złożyć aplikację do tak przedstawianego piekła.

Więcej http://bit.ly/2lzOJtN


Po co ewolucji kobieta? – 

Co ma wspólnego nowoczesna kobieta, w garsonce i szpilkach, z pokraczną, człekokształtną zbieraczką przybrzeżnych muszli? Chociażby: ciało, wyprostowaną postawę, tkankę tłuszczową i niechęć do mężczyzn. To dużo czy mało?

Rzecz nie jest nowa, lecz warto ją przypomnieć raz jeszcze. Pochodzenie kobiety Elaine Morgan zostało wydane w Wielkiej Brytanii w 1972 – w Polsce w 2007, trzy lata później ukazało się jeszcze polskie wydanie Blizn po ewolucji. Książki te można czytać razem, choć Blizny są powtórzeniem i, jak myślę, złagodzeniem tez postawionych w pierwszej książce.

Te dwa podstawowe twierdzenia brzmią: „ewolucja człowieka przynajmniej przez pewien okres przebiegała w środowisku wodnym” oraz „kobieta jest równoprawnym uczestnikiem procesów ewolucyjnych”. Z nich wyprowadzone jest trzecie – nasze ciała ukształtowane są przez złożone procesy ewolucyjne, mało tego, nasze społeczne, międzyludzkie zachowania dają się w sporej mierze wyprowadzić z prehistorii.

Karmienie społecznej wyobraźni wizją silnego mężczyzny i opiekującej się prehistorycznym domem kobiety jest po pierwsze projekcją, po drugie utrwalaniem stereotypów. Jak tu potem działać „wbrew naturze”, skoro zostaliśmy tak właśnie stworzeni i role nasze już dawno zostały rozdane? To bardzo wygodne argumenty dla strażników starego porządku i wszystkich narzekających na emancypacyjne dążenia kobiet.

Morgan mówi coś zupełnie innego: był taki etap w dziejach ludzkości, kiedy nie było hierarchii wynikającej z podziału pracy, każde zajęcie było ważne dla utrzymania społeczności. Można powiedzieć: to także projekcja, przecież działo się to tak dawno, że nie mamy na to żadnych dowodów. Wykopaliska przywoływane przez Morgan potwierdzają jedynie to, że kultura istot człekokształtnych była łowiecko-zbieracza. To znaczy, że podstawą wyżywienia były nie tylko polowania, lecz także to, co się udało znaleźć w ziemi, błocie lub morzu. Zresztą, jeśli wierzyć Morgan, to właśnie dzięki tym nadmorskim znaleziskom, dzięki małżom, ślimakom i rybom, zawdzięczamy wielkość naszego mózgu, który bez zawartych w mięczakach substancjom nie miałby szansy rozwinąć się do takich rozmiarów.

Nie powiem, że Pochodzenie kobiety rozwiązuje wszystkie problemy współczesności. Na pewno sporo tłumaczy. Mądre czytelniczki i mądrzy czytelnicy znajdą w tej książce niejedną odpowiedź dotyczącą funkcjonowania naszych społeczeństw, które prócz zagmatwanej prehistorii mają także skomplikowaną historię, pełną nadużyć, przekłamań i fikcji. Może jednak szukanie pewnych odpowiedzi w pierwotności i ewolucji nie okaże się aż tak zwodnicze, na jakie wygląda. A nawet jeśli uznać to tylko za kolejną, feministyczną, wersję historii ludzkości – cóż, lepiej myśleć o sobie jako o tej, która zbierała małże powodujące wzrost ludzkiego mózgu, niż jako o tej, która całymi dniami czekała na swojego wspaniałego myśliwego, który przyniesie mamuta…

Więcej: http://bit.ly/2mx7uxx

Archiwalny numer Res Publiki Jaki pożytek z kobiety? dostępny jest w naszej księgarni

 

 

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa