Reprodukcja opinii, czyli o przedwczesnych sondażach
Sondaż Homo Homini dla Polskiego Radia wykazał, że jedna czwarta Polaków nie ma zdania w kwestii tego, czy raport komisji Millera wyjaśnia przyczyny katastrofy smoleńskiej. Komentatorzy zachodzą w głowę, dlaczego jest to aż tak wielki […]
Sondaż Homo Homini dla Polskiego Radia wykazał, że jedna czwarta Polaków nie ma zdania w kwestii tego, czy raport komisji Millera wyjaśnia przyczyny katastrofy smoleńskiej. Komentatorzy zachodzą w głowę, dlaczego jest to aż tak wielki odsetek, ja – wręcz przeciwnie.
Aby w pełni zrozumieć wyniki tego badania, należałoby dodatkowo zadać jeszcze dwa pytania kontrolne. Pierwsze: „Czy przeczytał(a) Pan/Pani ten raport?”, a następnie, jeśli na pierwsze pytanie odpowiedziano by „tak”: „Czy zrozumiał(a) Pan/Pani, co tam zostało napisane?”. Biorąc pod uwagę, że badanie przeprowadzono w dniu publikacji raportu, sam on zaś zajmuje kilkaset stron, bezpiecznie można założyć, że nikt z wylosowanej próbki raportu nie przeczytał. Zatem odpowiedź na drugie pytanie staje się bezprzedmiotowa. A w dającej się przewidzieć przyszłości suma odpowiedzi „nie” na oba pytania zapewne będzie oscylować w granicach 99,9% wśród wszelkich grup podlegających tego typu sondażom. W tej sytuacji zadziwiające jest, że tylko jedna czwarta z zapytanych uznała, że na ten temat może nie mieć bladego pojęcia.
Z tej sytuacji możemy wysnuć wiele bardzo niepokojących wniosków, i to bynajmniej niedotyczących raportu. Po pierwsze, aż 75% Polaków jest na tyle zideologizowanych, że ma wyrobioną opinię na dany temat bez poznania jakichkolwiek faktów. Świadczy to o braku umiejętności samodzielnego i krytycznego myślenia oraz o całkowitej zależności od wyznawanych autorytetów. To smutny obraz społeczeństwa, które daje się ślepo prowadzić. Droga do świadomego społeczeństwa obywatelskiego jest jeszcze bardzo daleka.
Po drugie, media, nawet te uznane, poważne i publiczne żerują na najprostszych ludzkich instynktach. Samo zamówienie sondażu w takim momencie, a potem ogłaszanie i komentowanie jego wyników jako poważnej informacji jest wyrazem braku odpowiedzialności lub braku rozsądku (albo obu naraz). Generowanie szumu informacyjnego mającego podsycać emocje, a nie dodawać niczego do naszej wiedzy, godne jest News of the World, a nie mediów publicznych.
Po trzecie, media odpowiadają na zapotrzebowanie innych mediów, komentatorów, polityków, wreszcie – odbiorców. Dla nich wszystkich nie liczy się, jak w rzeczywistości wygląda świat, ale jak postrzegają go masy. O rzeczywistości nie decydują fakty, tylko ich postrzeganie. Postrzeganie to zaś byłoby takie samo bez względu na to, czy raport zostałby opublikowany, czy nie. W ten sposób stworzony został świat obok naszego świata, na który wpływ mają zdanie ludzi, którzy mają moc i możliwości medialne kształtowania opinii społecznych, oraz opinie społeczeństwa, mające moc kształtowania zdania komentatorów i polityków. Błędne koło, którego przełamaniem nikt nie jest zainteresowany – bo przecież próba zrozumienia faktów jest wysiłkiem nieporównywalnie większym i mniej medialnym niż interpretacja sondażowych słupków.