Relacje człowiek-komputer
Smartfony i tablety funkcjonują w zbiorowej świadomości jako ikony postępu technologicznego. To one zmieniły modele komunikacyjne, modele dostępu do informacji, czy też sposoby kreowania nowych treści wizualnych. Człowiek, Technologie i Humanistyka Jutra Od czasu opracowania […]
Smartfony i tablety funkcjonują w zbiorowej świadomości jako ikony postępu technologicznego. To one zmieniły modele komunikacyjne, modele dostępu do informacji, czy też sposoby kreowania nowych treści wizualnych.
Człowiek, Technologie i Humanistyka Jutra
Od czasu opracowania pierwszych komputerów osobistych minęły trzy dekady. W tym czasie świat oplotły sieci informatyczne a my przyzwyczailiśmy się do codziennego korzystania z urządzeń rozmaitego typu. Douglas Engelbart, jeden z projektantów pierwszego graficznego interfejsu użytkownika zakładał, że komputer będzie wynalazkiem, który pozwoli poszerzyć i wzbogacić ludzi intelekt. Trudno odmówić mu racji. Dzięki urządzeniom komputacyjnym ewolucji uległ każdy obszar współczesnej rzeczywistości – biznes, nauka, kultura.
Jedna przestrzeń
Nie obserwujemy już wyraźnego zróżnicowania na świat realny i cyberprzestrzeń. Funkcjonujemy w przestrzeni poszerzonej, na którą składa się wiele warstw zanurzonych zarówno w uniwersum cyfrowym, jak i w świecie fizycznym. Wiele mówi się o przyszłości humanistycznej refleksji we współczesnym świecie, który ma być zdominowany przez nieczułych na niuanse technokratów. Rozumiem, że wielu humanistom trudno jest wyjść z bezpiecznego schronienia, jakie daje Gutenberg. Jeśli jednak humanista ma być traktowany jak istotny i przydatny aktor dla procesu pełniejszego oświetlenia współczesności, powinniśmy w jak największym stopniu poznać i zrozumieć nowoczesne technologie.
Jestem przekonany, że w dzisiejszym obiegu informacji znajduje się miejsce na humanistyczną analizę zjawisk, które rozgrywają się na styku człowieka i technologii. Lektura prac Bruno Latoura, Felixa Guattariego czy Lva Manovicha idzie w parze z wykładami na wiedeńskim Pioneers Festival czy blogowymi wpisami wpływowych technologicznych blogerów. Pojawienie się kolejnego przełomowego artefaktu technologicznego czy usługi często doprowadza do głębokich zmian w postrzeganiu i relacji z otaczającą nas rzeczywistością. Za przykład posłużyć mogą serwisy społecznościowe czy urządzenia mobilne.
Dostrzeganie i śledzenie podobnych trendów wydaje się być kluczowe zarówno dla samych twórców technologii, co dla osób zainteresowanych tym, jak zmieniają one człowieka i jego kulturę. Dlatego w Res Publice Nowej będę regularnie pisał na temat szeroko pojętych społecznych i kulturowych konsekwencji interakcji człowieka i nowoczesnych technologii.
Aplikatyzacja
Rozwój nowoczesnych technologii kojarzymy najczęściej z nowymi typami gadżetów codziennego użytku, których ilość rośnie co dnia. To właśnie urządzenia mobilne – smartfony i tablety funkcjonują w zbiorowej świadomości jako ikony postępu technologicznego. Ich historia liczy sobie jednak mniej niż dekadę. W tak niezwykle krótkim czasie zdążyły jednak zmienić modele komunikacyjne, modele dostępu do informacji, czy też sposoby kreowania nowych treści wizualnych. Jednym ze zjawisk, które bezpośrednio wiąże się z upowszechnieniem tych urządzeń jest aplikatyzacja.
Logika appki
Praca z wykorzystaniem mobilnych systemów operacyjnych opiera się w całości na aplikacjach, pozwalających wykonać nam rozmaite czynności. Wiąże się ona z odwróceniem logiki interakcji, do której przyzwyczaiła nas praca z komputerami osobistymi, a więc programami-kombajnami łączonymi często w pakiety wyznaczające standardy w segmentach edycji tekstu czy treści wizualnych.
Ograniczenia sprzętowe smartfonów i tabletów, ale także zamierzona, odmienna filozofia ich użytkowania, doprowadziła do pojawienia się formuły aplikacji mobilnej – oprogramowania wyspecjalizowanego w wykonywaniu konkretnych czynności.
Technologowie określają dziś naszą przyszłość bez wiedzy i zgody ogółu, deklarując, że działają w imię dobra wspólnego. Ale czy na pewno?
Więcej o technologiach w 213 numerze Res Publiki Nowej.
Aplikacja może być uboższą wersją komputerowego odpowiednika lub też samodzielnym produktem, który dla osiągnięcia zamierzonej funkcjonalności, wykorzystuje rozwiązania charakterystyczne dla urządzeń mobilnych: odbiornik GPS, dotykowy ekran, żyroskop, lub stały dostęp do sieci.
Koncentracja na jednym zadaniu
Aplikatyzacja może kojarzyć się z atomizacją doświadczenia komputacyjnego. Czy aby na pewno dla każdej najprostszej czynności potrzebujemy odrębnego oprogramowania? Augusto Pinaud i Michael Sliwinski, autorzy książki #iPadOnly[1], twierdzą, że pełnoekranowe aplikacje pozwalają skoncentrować się nam na jednej czynności – możemy wtedy pracować niczym w erze analogowej. Urządzenie przeistacza się w jedno narzędzie np. maszynę do pisania, telefon, książkę. Programy, które projektujemy wyłącznie do wykonywania konkretnych zadań, okazują się być doskonalsze, zarówno na poziomie interfejsu (design) jak i funkcjonalności, a także komfortu użytkowania (user experience).
Współczesne ekosystemy informatyczne (Winows, OS X, Ubuntu) oferują całą gamę funkcji powiadamiania, pozwalają także na równoczesną pracę w wielu oknach, jednak według Dave’a Crenshawa autora The Myth of Multitasking, zdolność do wielozadaniowej pracy użytkowników jest ułudą. Trudno bowiem pisać skomplikowany tekst, śledząc równocześnie Twittera, otrzymując kolejne powiadomienia o mailach czy o tym, co dzieje się na portalach społecznościowych. Wydaje się, że pełnoekranowe aplikacje mobilne odpowiadają na potrzebę pracy wyłącznie nad jednym zadaniem w danym czasie.
Spływanie danych
Oprogramowanie mobilne pozwala również zachować ciągłość przepływu informacji między urządzeniami. Wydaje się to istotne zwłaszcza w erze „internetu rzeczy” The Internet of Things, IoT), w którą obecnie wkraczamy. Aplikacje działające w wielu ekosystemach informatycznych (mobilnych oraz na komputery osobiste) wkrótce zostaną centrami odbioru wielu spersonalizowanych strumieni danych pochodzących z rozmaitych inteligentnych urządzeń – monitorujących nasze zdrowie czy zarządzających „inteligentnym domem” lub samochodem. Opierając się na analizie dużej ilości danych, aplikacje staną się coraz bardziej „inteligentne”. Okazuje się, że poziom interakcji przedstawiony np. w głośnym filmie Spike Joneza Ona, to nie science-fiction, ale przyszłość
Bezpańskie aplikacje
Większość programów dostępnych obecnie w sklepach Apple, Google czy Microsoftu nigdy nie zostało zainstalowanych. Istnieją tysiące aplikacji dublujących swoją funkcjonalność – konkurencja i walka o klienta w tym segmencie rynku jest ogromna. Jego wartość ilustrują sumy, za które wielcy, tacy jak Google czy Facebook, wykupują deweloperów opracowujących najbardziej popularne aplikacje. Niedawne przejęcie – komunikatora WhatsApp przez Facebooka wywołało burzę medialną, ponieważ program został kupiony za równowartość 16 miliardów dolarów. Najpopularniejszy portal społecznościowy za tę cenę przejął prawa do… idei. Pozwala mu to kontrolować rozwój nowego kanału prywatnej komunikacji, który już dziś stał się standardem w wielu krajach.
Łatwy-trudny biznes
Koszt wymyślenia oprogramowania mobilnego jest wielokrotnie niższy od nakładów, które trzeba ponieść przygotowując „duże aplikacje”. Przedstawiciele start-upów z którymi rozmawiałem podczas imprez technologicznych (Pioneers Festival Vienna, hy! Summit berlin) podkreślali „niską barierę wejścia” w ten segment biznesu nowych technologii. Kluczowy wydaje się tutaj pomysł i określenie grupy docelowej opracowywanego rozwiązania. Wiele zależy od inwencji twórców, którzy, wykorzystując możliwości platformy (tableta, smartfonu), zaoferują użytkownikom nowe narzędzie lub ulepszoną usługę.
Aplikatyzacja jest bezpośrednio powiązana z dwoma innymi trendami, które możemy obserwować w technologiach konsumenckich: personalizacji i mobilności. Kolejne teksty zostaną poświęcone zarysowaniu właśnie tych zjawisk.
[1] Recenzję książki można przeczytać na blogu autora .