PRZYBYLSKI: Europa kontra boty
Nie chodzi o ograniczenie wolności Internetu, a o opracowanie i udostępnienie narzędzi, dzięki którym społeczeństwa odzyskają suwerenność informacyjną, czyli nie będą zależne od obskurnych botów
Już wiemy, jakim zagrożeniem jest dezinformacja. Obawia się jej ponad 70 proc. Europejczyków. Gdy przedmiotem zmasowanego ataku stają się fakty, zagrożone są nie tylko partie polityczne, ale cały nasz styl życia.
Co ciekawe, lepiej od mediów zdaje sobie z tego sprawę świat reklamy. Model gospodarki opartej na zaufaniu do brandów i rekomendacji przeżywa równoległy atak prowadzony często tymi samymi metodami, co podczas kampanii wyborczych. Jak słusznie przewidywał Lenin, by wolny świat upadł politycznie, wpierw musi paść kapitalizm. Jak dotąd jednak nie padł i nie padnie, jeśli będziemy się skutecznie bronić.
Dlatego Unia potrzebuje nowej strategii do walki z botami i trollingiem. Demokratyczne społeczeństwo musi mieć nie tylko prawne możliwości, ale i technologiczne narzędzia do obrony przed dezinformacją. W tym numerze „Res Publica” rekomenduje, by do priorytetów dla nowego Parlamentu i Komisji Europejskiej wpisać prace nad konkretnymi zapisami gwarantującymi transparentność ruchu w sieci.
Manufaktura w dobie cyfrowej
Wciąż brakuje nam upowszechnienia wiedzy dotyczącej tego, czy na serwerach platform mediowych lub też komercyjnych mamy do czynienia z informacjami zamieszczanymi przez prawdziwych ludzi, czy też zautomatyzowanymi kampaniami prowadzonymi przez boty i trolle.
Jak uczy doświadczenie, prawo ma czasem moc stanowienia faktów w świecie technologii. Wystarczył prosty zapis w niemieckim prawie grożący srogimi karami finansowymi za publikowanie nieprawdziwych informacji, a największa na świecie platforma mediów społecznościowych już zatrudniła rzesze redaktorów, którzy uważnie odsiewają fałszywe konta i treści.
Zabawne, że królowie Internetu muszą uciekać się do metod rodem z manufaktur, bo skoro wynaleźli algorytmy, które umożliwiają im napędzanie ruchu w sieci, a tym samym przychodów z reklamy, to stosunkowo łatwo powinni opracować stosowne algorytmy, które wyłapią szkodliwe boty i zorganizowane grupy trolli. Istnieją firmy, które są w stanie zrobić to za nich.
Internet to nie jest puszka Pandory, której otwarcie powoduje nie dające się okiełznać negatywne konsekwencje. Nie chodzi więc o ograniczenie wolności Internetu, a jedynie o opracowanie i udostępnienie narzędzi, dzięki którym społeczeństwa odzyskają suwerenność informacyjną, czyli nie będą zależne od obskurnych botów.
Jeśli nie obronimy swojej wolności w Internecie, to przyjdzie nam go zamknąć. Zresztą Rosja już przygotowuje plan odcięcia swojego społeczeństwa od sieci, motywując plany obroną swojej niezależności.
Suwerenność europejska
Choć era cyfrowa miała wraz z globalizacją przynieść kres archaicznym pojęciom, to niektóre z nich powracają do debaty publicznej ze zdwojoną siłą.
Od kilku lat renesans przeżywa pojęcie suwerenności, odmieniane przez najbardziej zagorzałych krytyków globalizacji – w Polsce przoduje w tym PiS i ugrupowania na prawo od niego. Tym bardziej zaskakuje, że jeden z ostatnich raportów Komisji Europejskiej odwołuje się właśnie do tego pojęcia, ale w szczególnym ujęciu.
Brakująca rekomendacja
Res Publica zaleca, by do listy zaleceń dopisać jeszcze jedną, brakującą rekomendację. W prowadzonych przez nas pracach analitycznych nad zagrożeniami dla demokracji oraz konsultacjach z branżą reklamy zaskoczyła nas występująca niezależnie zgodność poglądów dotycząca transparentności.
„Potrzebujemy reguły, która jasno pokazywałaby, że wiadomości, które otrzymujemy w dyskusji lub na forum, pochodzą od człowieka lub od maszyny” – mówi nam Paul Nemitz, wysoko postawiony doradca w Komisji Europejskiej i autorytet w dziedzinie europejskiego prawa dotyczącego sztucznej inteligencji.
Wtóruje mu Timothy Garton Ash, który określa to jako „food labeling” dla informacji: „Nawet skromny mechanizm transparentności jak samoidentyfikacja jest dobrym początkiem”. I my się z tym mierzymy – zapraszając do lektury i dalszej dyskusji nad tym, w jaki sposób mamy obronić naszą suwerenność informacyjną.
Wojciech Przybylski – prezes Fundacji Res Publica, redaktor naczelny Visegrad Insight.