Przestańcie twierdzić, że UE w sprawie mediów nie ma kompetencji

Wywiad z europosłem Michalem Šimečką ze Słowacji, znanym jako z "Mr Rule of Law".


W dniu sesji plenarnej w Parlamencie Europejskim „Visegrad Insight” rozmawiał z posłem Michalem Šimečką ze Słowacji. Tematem była strategia Parlamentu Europejskiego dotycząca obrony wolności prasy.

„Visegrad Insight”: Gdy dzisiaj rozmawiamy, Parlament Europejski dyskutuje o pogarszającym się stanie wolności mediów na Węgrzech, w Polsce i w Słowenii. Jest Pan członkiem komisji LIBE, która zajmuje się tym tematem. Na czym konkretnie polegają Wasze prace?

Michal Šimečka: LIBE to komisja, której zadaniem jest ochrona podstawowych wartości Unii Europejskiej, w tym wolności prasy. Zajmuje się wolnościami obywatelskimi i dysponuje szeregiem instrumentów w tej dziedzinie. Ze względu na swoje kompetencje i skład, jest najgłośniejszym i najbardziej konsekwentnym rzecznikiem tych spraw, nieustannie wywiera presję na Komisję.

Nowy numer papierowy: Gniew i Nadzieja. Polska 2021

Oprócz wniosków ustawodawczych ma grupę monitorującą praworządność, demokrację i prawa podstawowe, prowadzącą przesłuchania w tych obszarach. Jeszcze w zeszłym tygodniu badano zarzuty dotyczące nękania prasy przez premiera Słowenii. Debata plenarna nadchodzi w idealnym momencie, gdy wydarzenia w Polsce, na Węgrzech i w Słowenii nabierają tempa.
Nie tylko jeden kraj ma problemy z wolnością prasy, jest to widoczne w wielu państwach członkowskich. Chociaż UE nie ma konkretnego prawodawstwa w tej dziedzinie, nie możemy spać spokojnie, ponieważ niezależne media, które są gwarancją demokracji, są demontowane na naszych oczach. A liczne przykłady z całego świata pokazują, że demontaż demokracji zaczyna się od ataku na prasę.

Wierzy Pan, że Parlament Europejski staje się głosem sumienia Unii Europejskiej? Z jednej strony bardzo dobrze, że istnieje. Ale z drugiej, czy to coś więcej? Czy może skłonić Unię Europejską do zrobienia czegoś, co zapewni demokratyczne bezpieczeństwo?

Jest głosem sumienia, ponieważ dzięki demokratycznym wyborom jest znacznie bardziej świadomy bolączek, które nękają Europę. Parlament jest również skuteczny, jak widzieliśmy podczas negocjacji budżetowych, to groźba weta parlamentarnego wprowadziła do dokumentu uwarunkowania dotyczące praworządności. Parlament nie jest tak ograniczony jak rada przez rządy państw członkowskich i wierzę, że będzie odgrywał coraz większą rolę w takich debatach.

W zeszłym roku media nazwały Pana „panem praworządności”. Jaka jest pańska rola w komisji i w tym postępowaniu? O jakich aspektach mówimy tutaj w kontekście praworządności?

Unia Europejska nie może zajmować się kwestią praworządności jedynie w zakresie sądownictwa. Uważam, że ten tradycyjny pogląd, który utożsamia praworządność z prawidłowym funkcjonowaniem instytucji sądów, jest absolutnie niezbędny, jest fundamentem wspólnoty europejskiej.
Ale praworządności nie można oddzielić także od kwestii demokracji i praw podstawowych, o czym traktuje, obok innych wartości założycielskich, art. 2 TUE. Polska jest tego dobrym przykładem, nie tylko w odniesieniu do wymiaru sprawiedliwości – mamy tu też do czynienia z atakiem na prawa kobiet dokonanym przez Trybunał Konstytucyjny, ustanowiony i skomponowany z naruszeniem zasad państwa prawa. To podwójne spiętrzenie tego samego problemu.
To skłoniło mnie do zajęcia się „mechanizmem praworządności, demokracji i praw podstawowych”, ponieważ w praktyce i pod względem wartości, na których opiera się UE, te trzy elementy są nierozłączne.
Jestem głęboko przekonany, że jeśli UE nie będzie „klubem demokracji”, cały projekt europejski upadnie. Nie chodzi tu tylko o obronę demokracji ze względu na jej „nieodłączne wartości” lub z powodu przekonania, że ​​prowadzi ona do dobrych rządów. To kwestia samego projektu integracji europejskiej. Jedno lub dwa na wpół autorytarne lub niedemokratyczne państwa członkowskie mogą doprowadzić do zakłócenia całego procesu.
Nie można mieć właściwie funkcjonującego jednolitego rynku, strefy Schengen, współpracy w zakresie bezpieczeństwa czy egzekwowania prawa, jeśli przy stole negocjacyjnym stoją premierzy, którzy nie mają legitymacji demokratycznej i depczą podstawowe prawa.

Właśnie dlatego mówimy tutaj o bezpieczeństwie demokratycznym, które ma kluczowe znaczenie dla istnienia krajów Europy Środkowej na mapie Europy. Ale nasza dyskusja może wydawać się nieco abstrakcyjna dla Pana wyborców na Słowacji. W jaki sposób przekonuje Pan ich, że to, co robi jest tak ważne?

Zainwestuj w demokrację w 5 krokach!

Wyborcy na Słowacji przeżyli dwa problematyczne rządy premierów: Mečiara i Fico, a w ostatnim czasie także sprawę głośnego zabójstwa dziennikarza śledczego Jana Kuciaka. Dlatego dla nich jest jasne, że Unia Europejska potrzebuje znacznie silniejszego zestawu instrumentów do obrony swoich fundamentalnych wartości. Demokracja na całym świecie znajduje się w odwrocie. Dla mojego okręgu wyborczego niezwykle ważna jest świadomość tego, że na szczeblu UE istnieją zabezpieczenia, które będą ich chronić, nawet jeśli ich własny rząd tego nie zrobi.
Drugim argumentem, bardziej pragmatycznym, jest to, że Słowacja stanie się pewnego dnia płatnikiem netto do Unii Europejskiej. Uważam, że słowaccy podatnicy będą chcieli wprowadzić mechanizmy, dzięki którym będą wiedzieć, że ich pieniędzy nikt nie kradnie, ani nie wykorzystuje do wzmacniania reżimów oligarchicznych lub autorytarnych. Ten argument dobrze przemawia do moich wyborców.

 

Na początku wywiadu powiedział Pan, że przejęcie mediów to początek procesu demokratycznego regresu. Widzieliśmy to na Węgrzech. Teraz widzimy również w Polsce. Docierają do nas niepokojące sygnały ze Słowenii. Dlaczego sesja plenarna w Parlamencie Europejskim poświęcona temu tematowi odbywa się tak późno? Ten proces trwa przecież od jakiegoś czasu.

Parlament od dłuższego czasu głośno wypowiada się na temat pogarszania się wolności mediów oraz sytuacji na Węgrzech i w Polsce. Jako nowe można uznać wydarzenia w Słowenii. Stworzyliśmy liczne raporty na temat stanu pluralizmu mediów w UE, ale ostatnio obserwujemy szybsze pogorszenie sytuacji w bardziej problematycznych krajach, takich jak Polska i Węgry.
Problem nie polega na tym, że Parlament nie dyskutuje wystarczająco intensywnie, ale że Komisja nie robi wystarczająco dużo.
Komisja twierdzi, że nie ma kompetencji, ale nawet nie próbowała podjąć działań w tym zakresie. Ma wiele mechanizmów, z których może korzystać, np. uprawnienia w zakresie prawa konkurencji w dziedzinie wolności prasy.
W dziedzinie praworządności wszystkie trzy instytucje UE działały razem i uruchomiły Artykuł 7, co było ważnym przesłaniem, że UE nie będzie odwracać wzroku. To samo musi się stać w sprawie wolności mediów. Jeśli nie będzie żadnych konsekwencji, rządy kolejnych państw bez namysłu uciszą dziennikarzy. Komisja działa na ich korzyść mówiąc, że „UE nie ma kompetencji”.

Jakich kroków żądacie od instytucji UE?

Mamy wiele żądań, które wybrzmiały podczas debaty. Myślę, że najbardziej obiecującym sposobem działania UE byłoby wykorzystanie kompetencji związanych z pomocą państwa lub kompetencjami związanymi z przeciwdziałaniem zakłóceniom na rynku. Jak widzimy np. w Polsce, rządy stosują różne taktyki. Mowa np. o pozbawieniu niezależnych mediów wpływów z reklamy i ogłoszeń prasowych, jawnym nękaniu i wstrzymywaniu licencji. Wszystko to pod płaszczykiem mało przejrzystego prawa.
Komisja powinna skorzystać ze swoich uprawnień, aby to wszystko wyjaśnić, to poważna sprawa. Jeśli będzie powtarzać, że nie ma kompetencji, że nie warto próbować, to nic nie powstrzyma rządów niektórych państw przed całkowitym zniszczeniem wolności mediów. Mam nadzieję, że podczas debaty przekażemy Komisji doniosłość tej sprawy. Jeśli tak się nie stanie, istnieje wiele instrumentów, których Parlament może użyć, aby jasno powiedzieć, że chcemy, aby Komisja podjęła działania.

Reprezentujecie trzecią co do wielkości grupę w Parlamencie Europejskim (RENEW). W składzie największej (Europejskiej Partii Ludowej – EPL) – do niedawna był Fidesz. Ledwie tydzień temu Orbán uprzedzająco opuścił to ugrupowanie obawiając się, że zostanie z niej wyrzucony. Czy to generuje nową dynamikę?

Mam nadzieję, że tak się stanie. Odejście Fideszu z EPL było mocno spóźnione. Zobaczymy, gdzie teraz wyląduje. Nastąpiło pewne przestawienie sił politycznych. Mam nadzieję, że EPL jako całość będzie partnerem dla innych grup w obronie demokracji, praw podstawowych i praworządności oraz stanie się tym głosem. Myślę, że do pewnego stopnia tak już było.
Moje sprawozdanie w sprawie mechanizmu praworządności zostało przyjęte znaczną większością głosów. Oczywiście Fidesz głosował przeciw. Opuszczenie EPL przez Fidesz nie zmienia większości w Parlamencie w tej agendzie, a jedynie wyjaśnia obraz. EPL współpracuje z większością innych grup partyjnych w prawie wszystkich kwestiach dotyczących praworządności, demokracji i praw podstawowych.

 

Rozmawiał Wojciech Przybylski – redaktor naczelny Visegrad Insight, prezes Fundacji Res Publica w Warszawie, wydawcy „Res Publiki Nowej”.

fot. Canva

 

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa