Problem „przeciwwszystkim”
Nowa dyskusja o społecznej odpowiedzialności ukraińskich intelektualistów, czyli gdzie jest granica między postmodernizmem a neostalinizmem Po niedawnych wyborach prezydenckich w ukraińskiej leksyce zagościło słowo „przeciwwszystkim”. Termin ten oznacza ludzi, którzy w drugiej turze głosowania opowiedzieli […]
Nowa dyskusja o społecznej odpowiedzialności ukraińskich intelektualistów, czyli gdzie jest granica między postmodernizmem a neostalinizmem
7 lutego Janukowycz zdobył 48,96 proc. głosów, Tymoszenko – 45, 47. Różnica między nimi stanowiła 3,49 proc. głosów. Tymczasem przeciw obydwu kandydatom opowiedziało się 4,36 proc. biorących udział w wyborach. Część komentatorów wysnuła z tych liczb prosty wniosek: jeśli wystąpienia „przeciwszystkim” nie odebrałyby głosów Tymoszenko, mielibyśmy innego prezydenta. Tego typu stanowiska aktywizowały się po charkowskich umowach z Rosją dotyczących gazu i floty oraz wychowawczych inicjatywach ministra edukacji Dmitrija Tabacznika . Intelektualiści okazali się winni dojścia do władzy „antyukraińskich sił”.
Jednak bardziej skomplikowana interpretacja wyborczych wyników rodzi wiele pytań: skąd wiadomo, że głosujący przeciw wszystkim skłaniali się bardziej ku kandydaturze Tymoszenko?; jaki realny wpływ na decyzję wyborców miały publikacje Zabużko i wystąpienia lwowskich pisarzy? Mimo powyższych wątpliwości, magazyn „Ukraiński tydzień” (faktycznie jedyny ukraińskojęzyczny tytułwśród tygodników) zdecydował się uczynić z problemu „przeciwszystkim” jeden z kluczowych tematów szerokiej dyskusji o stanie i zadaniach ukraińskiej inteligencji.
Tekst na ten temat opublikował niedawno (pod znamiennym tytułem „Rozum, duma i sumienie”) doktor filozofii, docent kijowskiego uniwersytetu Igor Łosiew. Tytuł artykułu odpowiada w pełni jego treści. Autor zaczyna od kategorycznego stwierdzenia, że „inteligencja powinna być duchowym liderem narodu… Intelektualiści nie mają prawa (podkreślenie moje – AP) do bałamucenia swojego narodu, pozbawiania go wiary i pewności siebie, stwarzania chaosu wewnątrz wspólnoty”. Dla określenia ukraińskich elit intelektualnych Łosiew proponuje nowe słowo „suczukrint” („suczasna ukrajinśka intelihencija” – współczesna inteligencja ukraińska), skonstruowane analogicznie z popularnym pojęciem „suczukrlit” („suczasna ukrajinśka literatura” – współczesna literatura ukraińska). Obraźliwy wydźwięk neologizmu nie jest bynajmniej przypadkowy. Właśnie taki efekt był autorowi potrzebny. Tym bardziej, że jego zdaniem „suczukrint” „w wielu aspektach ułatwił przejęcie władzy przez ukrainofobów, nabrał się na dobrze opracowaną łubiańską strategię polityczną: „oni są jednakowi” i został tubą tego szkodliwego hasła, wykorzystując swój autorytet i wpływy na niekorzyść ukraińskiego narodu”.
Łosiew nie wymienia z nazwiska ani jednego przedstawiciela grupy „suczukrint”. Czytelnicy jego artykułu sami powinni odgadnąć, że „znana ukraińska pisarka” to Oksana Zabużko, „praktycznie żywy klasyk”, którego częściej można zobaczyć w Berlinie niż w Doniecku, to Jurij Andruchowicz, a „jeden z najbardziej rozpoznawalnych ukraińskich krytyków” to Mykoła Riabczuk, itd. Właściwie nie wiadomo dlaczego autor nie nazywa antybohaterów swego utworu po imieniu. Być może zależy mu na konsekwentnym przedstawieniu „suczukrintów” jako jednorodnej i dobrze zorganizowanej grupy, składającej się ze znanych pisarzy, cenionych krytyków literackich, dziennikarzy, reżyserów, historyków i publicystów, czyli intelektualnego świecznika – wybrańców, którzy „mają wpływy, autorytet i są wysłuchiwani”. Według Łosiewa, ta grupa zaczynała „w komsomolskich karmnikach dla młodzieży twórczej”, a potem przeniosła się na zachodnie granty, nie zmieniając jednak swej „chorej skłonności do taniej autopromocji”.
Mam nadzieję, że uważny czytelnik wyłowi z przytoczonych przeze mnie cytatów do bólu znajome (choć raczej należałoby napisać: już nieco zapomniane) elementy logiki tworzenia obrazu „wroga narodu”, czy „jałowych kosmopolitów”. Pozbawioną ludzkich cech część społeczeństwa ogłasza się sprzedajnymi i amoralnymi subiektami, nadając jej także fenomenalny, iście mistyczny, wpływ na masy i zdolność do kształtowania wyników wyborów, co w konsekwencji pozbawia „świetlanej przyszłości nawet najbardziej bohaterski naród”. Łosiewowi i tego mało, przeciwstawia więc „suczukrintom” „tysiące nauczycieli, lekarzy, inżynierów i bibliotekarek”. Co prawda niezrozumiałym pozostaje, na kogo w takim razie wpływać by miała grupa „przeciwwszystkim”, kto miałby jej uwierzyć? Niejasnym pozostaje też sposób walki z tym rakiem na ciele ukraińskiego społeczeństwa. Łosiew ogranicza się jedynie do luźnej rekomendacji: należy ich wszystkich sprowadzić na Ukrainę z zagranicznych stypendiów i staży.
Patos Łosiewa podchwyciła Oksana Pachliewska, córka poetki Liny Kostenko, która od wielu lat mieszka i wykłada we Włoszech. W 46. numerze wspomnianego wcześniej tygodnika kontynuuje temat „przeciwwszystkim”. Jej zdaniem to właśnie z pomocą tej grupy zbudowano most dla „antyukrainskiego buldożera”. Autorka zaznacza, że szkodliwy proces trwa od początku istnienia niepodległej Ukrainy. Pachliewska jest pewna: to właśnie z winy „przeciwszystkim” Ukrainę pozbawiono europejskich perspektyw, a „bratnia Rosja” może bezkarnie przygotowywać systematyczny upadek państwa.
Podobnie jak Łosiew, pani Pachliewska nie przywołuje nazwisk. Antybohaterów swojego tekstu nazywa enigmatycznie „wczorajszymi członkami partii”, „postmodernistami-desakralizotorami”. Co prawda, nie podchwyciła za Łosiewem obraźliwego określenia „suczukrint”. Pisze za to o „posttotalitarnych” i „postmodernistycznych” intelektualistach, przez których „kultura zmieniła się w potoki fizjologicznych czynności, alkoholowych wyziewów i pseudofeministycznych histeryk”, аż społeczeństwu zrobiło się niedobrze od „braku szacunku do własnej kultury”. I znów autorka nie przywołuje żadnych konkretnych przykładów ani „fizjologicznych czynności”, ani „histeryk”. Upomina za to „jednego postmodernistycznego krytyka”, który zaproponował, aby wyrzucić ukraińską literaturę ze szkolnego programu, dopóki nie doczekamy się nowoczesnej nauki interpretacji na wysokim poziomie. W komentarzu do tej propozycji autorka pisze: „I czym takie stwierdzenia odróżniają się od dzisiejszej polityki ministra kultury? Gdzie jest granica między postmodernizmem a neostalizimem?”. Innymi słowy Tabacznik (a zapewne o niego chodzi, tylko autorka pomyliła ministerstwa) i „postmoderniści” stanowią sojuszniczy trzon wrogich Ukrainie sił.
Łosiew oddzielał „suczukrintów” od „tysięcy nauczycieli, lekarzy, inżynierów, bibliotekarek”. Pachliewska wie, że „w głębinach społeczeństwa tkwią nowe źródła. Istnieje liczna grupa średniej inteligencji: nauczycieli, bibliotekarek, dziennikarzy, wydawców, muzealników, anonimowych animatorów kultury, porozrzucanych po wschodzie i południu Ukrainy. To na ich entuzjazmie i dobrej woli trzyma się nasza kultura”. Wstrzymuje się jednak od konkretyzacji swego konstruktywnego projektu nowej ukraińskiej inteligencji.
Oba przytoczone przeze mnie teksty ilustrują coraz bardziej widoczną na dzisiejszej Ukrainie tendencję do społecznie niebezpiecznej i intelektualnie jałowej radykalizacji przestrzeni publicznej, gdzie jest coraz mniej miejsca dla rzeczowej, spokojnej dyskusji i refleksji. Inicjatywy nowej władzy, w sferze symbolicznej utożsamiane z figurą Dmitrija Tabacznika (już samo jego pełnienie ministerialnej funkcji jest hańbą dla państwa jako całości, jak i dla każdego z uczestników wolnego, ukraińskiego procesu intelektualnego), prowokują i sprzyjają wzrostowi radykalizmu adwersarzy. Autor tego tekstu nie uważa jednak, aby jedyną słuszną odpowiedzią na obraźliwe inicjatywy Tabacznika był radykalny nacjonalizm i patriotyczne wiecowanie, niezależnie od poziomu haseł, które pojawiają się na mityngach. Nie ma wątpliwości, że my (tj. ludzie funkcjonujący w intelektualnych sferach życia na Ukrainie) nie radzimy sobie z krytyczną funkcją ani w stosunku do polityki państwa (niezależnie od tego, czy jest to polityka Juszczenki, czy Janukowycza), ani swego własnego cechu (mam na myśli rozpowszechnienie plagiatu, pustosłowia, kumoterstwa, hurapatriotyzmu). W tym kontekście interpretowane z profesjonalnego punktu widzenia teksty Łosiewa i Pachliewskiej odzwierciedlają dotkliwe problemy ukraińskiej inteligencji: zamknięcie elit intelektualnych, katastroficzny brak konkurencji proponowanych idei, niewystarczające kontakty z międzynarodowym środowiskiem intelektualistów, nieodpowiedzialność inteligencji, jej zagubienie w świecie kultury masowej i populistycznej polityki. Chciałoby się uwierzyć, że na ten opłakany stan rzeczy pozytywnie wpłyną „tysiące nauczycieli, lekarzy, inżynierów, bibliotekarek”. Tylko, że jednak trudno w to uwierzyć.
Przełożyła Katarzyna Kwiatkowska
Artykuł ukazuje się w ramach programu Partnerstwo Wolnego Słowa.Projekt jest finansowany w ramach programu Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności w Regionie” – RITA, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.