Powidoki transformacji
Przydrożny bar urządzony we wnętrzu autobusu, siedzący w kącie klienci, handlarze pod Smykiem w centrum Warszawy chowający twarze przed okiem obiektywu. O estetyce transformacji, która zatarła nam się w pamięci, przypominają zdjęcia Tadeusza Rolkego. Można […]
Przydrożny bar urządzony we wnętrzu autobusu, siedzący w kącie klienci, handlarze pod Smykiem w centrum Warszawy chowający twarze przed okiem obiektywu. O estetyce transformacji, która zatarła nam się w pamięci, przypominają zdjęcia Tadeusza Rolkego. Można je oglądać do 27 kwietnia w Galerii Le Guern.
Fotografie z lat 1990–1992 pochodzą z prywatnego archiwum artysty. Przestronne wnętrze galerii opasuje rząd niedużych, prawie identycznych pod względem formatu zdjęć, które przenoszą nas do okresu transformacji ustrojowej w Polsce. Jutro będzie lepiej. Obrazki oglądane jeden po drugim budują liniową narrację o życiu toczącym się w przestrzeni publicznej miasta – przede wszystkim Warszawy. W większości kolorowe, zrobione poręcznym aparatem małoobrazkowym tworzą zestaw, który można określać mianem dokumentu, rejestracji rzeczywistości tych trzech lat.
Zdjęcia, choć na pozór tak różne, tu jednak stają się spójną narracją. Zrobione na ulicy, przedstawiające handlarzy i stragany, ale też portrety wykonane na zlecenie prasy zagranicznej. „Dokumentalizm” – uniwersalna cecha fotografii będącej zawsze śladem rzeczywistości – jest tu przywoływana jako to, co pozwala tak różne obrazy połączyć w jeden zestaw.
Przydrożny bar urządzony we wnętrzu autobusu, siedzący w kącie klienci, handlarze pod Smykiem w centrum Warszawy chowający swoje twarze przed okiem obiektywu, czy też szeroki plan z góry ujmujący kawiarnię pełną klientów późnym popołudniem. Również w przestrzeni fotografowanej przez Tadeusza Rolkego jest to coś, co powoduje, że jesteśmy skłonni określać ją jako dokumentalną. Kadry są szerokie, obejmują całą scenę. Widzimy kilku bohaterów, otoczenie, często kilka planów. Mamy więc wrażenie, że oglądamy sfotografowane całe sytuacje, których przebieg możemy wyczytać ze statycznego obrazu. Najciekawsze jest w nich zaś to, że zdjęcia w pierwszym momencie wydają się nieco zbyt proste. Raczej niepozorne, odsłaniają sens poprzez wielość detali, małych elementów, z których harmonijnie tworzy się cały pejzaż danej sytuacji.
Starszy pan w jasnej marynarce, rozmawia przez telefon. W jednej ręce trzyma słuchawkę, drugą oparł na fotelu. To właściciel kawiarni Fafik. Zatrzymany w środku kadru otoczony jest przez detale, które budują nasze wyobrażenie o tym miejscu. Równowaga pomiędzy człowiekiem i tłem jest zaskakująca – podobnie jak w wielu innych kadrach fotografa człowiek nie jest zdominowany przez tło mimo jego przepychu. Otoczenie „dopowiada historię”, częściowo tworząc harmonię, ale też budując kontrast. To dyskretne napięcie pomiędzy ludźmi a przedmiotami i otoczeniem na zdjęciach Rolkego tworzy ich wartość, która w moim odczuciu wzmacnia dokumentalny potencjał tych fotografii.
Na wystawie Jutro będzie lepiej zbudowano wizualną historię pewnego okresu poprzez pokazywanie scen typowych dla miasta (przede wszystkim Warszawy) lat 1990–1992. Jak napisał kurator wystawy, oglądamy zdjęcia fotografa-kosmopolity, który w czasach PRL-u wielokrotnie podróżował do Europy Zachodniej i mieszkał tam przez pewien czas. Jego spojrzenie na rzeczywistość transformacji pozbawione jest więc postawy bezkrytycznie afirmującej wszystko, co nowe i zachodnie. Rolke wręcz wydobywa te miejsca, które przypominają mu stare czasy w (pozornie) nowej, szalonej epoce początków kapitalizmu w Polsce. Zwraca uwagę na zjawiska, które – choć nowe, jako konsekwencje uwolnionego rynku – nie są wcale odległe od tego, co było dotąd. Ludzie bowiem wydają się nie zmieniać tak radykalnie jak kostiumy, które od niedawna zakładają.
W prezentowanych fotografiach widzimy obserwowane z dużą atencją i życzliwością miejsca wypełnione ludźmi. Para zapamiętała w tańcu na zabawie, wnętrze kawiarni z jej klientami. To ludzie tworzą te sytuacje, wypełniają życiem przestrzeń wokół siebie. Nawet zdjęcia, na których pojedynczy człowiek jest tylko niewielką kreseczką w miejskim pejzażu, są obrazami opowiadającymi pewną ludzką historię.
Tak stworzona narracja, zdecydowanie subiektywna, buduje przed nami bardzo interesujący obraz początku transformacji. Jesteśmy wciągani w opowieść, skłaniani do przywoływania naszych wspomnień bądź odtwarzania tego, co wiemy o tym okresie. Widzimy konkretnych bohaterów, których losy śledzimy z zaangażowaniem, i to oni wprowadzają nas w rzeczywistość przemian lat 1990–1992. Tadeusz Rolke otwiera nam okno. Warto chwilę przez nie popatrzeć.