POTOCKI: Dlaczego Andrzej Duda nie został drugim Aleksandrem Kwaśniewskim?
Lewicowy elektorat, z chwilą wycofania się Aleksandra Kwaśniewskiego z czynnej polityki, przestał stawiać wyłącznie na jednego lidera.
Wybory są jednym z podstawowych atrybutów państwa demokratycznego. W systemie politycznym, w którym organy władzy publicznej funkcjonują na podstawie zasady trójpodziału władzy, są one głównym mechanizmem regulacyjnym i narzędziem uzyskiwania legitymacji do rządzenia przez elity polityczne. III Rzeczpospolita jest państwem, które po 1989 r., dzięki wyborom powszechnym, równym, bezpośrednim i przeprowadzanym w głosowaniu tajnym, obywatele wybierali prezydenta RP już sześciokrotnie, a w 28 czerwca 2020 r. odbyła się siódma tura wyborów prezydenckich, w której sondażowym faworytem był prezydent Andrzej Duda.
Do początku maja 2020 r. sondaże wskazywały, że w zasięgu jego ręki jest możliwa reelekcja w pierwszej turze. Jednakże zamiana kandydata Platformy Obywatelskiej z Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego zmieniła układ sił w wyścigu prezydenckim i uczyniła te marzenia strategów PiS nieaktualnymi. Tylko jeden raz, podczas prezydenckich wyborów z 8 października 2000 r., Polacy wybrali ponownie urzędującego prezydenta – był nim Aleksander Kwaśniewski, który uzyskał 9 mln 485 tys. głosów (53,90 proc. ważnie oddanych głosów). Wydarzenie wyjątkowe w polskiej polityce, która charakteryzuje się od 2005 r. polaryzacją rywalizacji partyjnej. Należy zaznaczyć, że od 2005 r. lewicowy elektorat stał się zakładnikiem duopolu PO-PiS w wyborach prezydenckich: w 2005 r. wycofanie się Włodzimierza Cimoszewicza oraz podziały w ramach lewicy parlamentarnej (powstanie SdPL) zmusiły ten elektorat do racjonalizacji swoich decyzji wyborczych – czyli głosowania na kandydata antypisowskiego podczas drugiej tury wyborów prezydenckich w 2005 r., 2010 r. i 2015 r.
Lewicowy elektorat, z chwilą wycofania się Aleksandra Kwaśniewskiego z czynnej polityki, przestał stawiać wyłącznie na jednego lidera. Przejawy tego zjawiska były widoczne podczas kolejnych elekcji parlamentarnych, począwszy od 2005 r.: wtedy Socjaldemokracja Polska jako główny rywal SLD uzyskała 3,89 proc. głosów, w 2007 r. Koalicyjny Komitet Wyborczy Lewica i Demokraci SLD+SDPL+PD+UP uzyskał 13,15 proc. głosów (ale już w I połowie 2008 r. doszło do rozpadu tej koalicji), w 2011 r. Ruch Palikota w kontrze do SLD uzyskał 10,02 proc. głosów, w 2015 r. Koalicyjny Komitet Wyborczy Zjednoczona Lewica SLD+TR+PPS+UP+Zieloni zdobył 7,55 proc. głosów (nie przekraczając 8-proc. progu wyborczego), przy jednoczesnym zauroczeniu części progresywnych elity politycznych osobą lidera partii Razem – Adriana Zandberga. Brak wyrazistego i akceptowanego przez większość nurtów lewicy politycznej przywódcy powoduje, że kolejni kandydaci lewicy w wyborach prezydenckich w latach 2005–2020 stają się jedynie statystami w rywalizacji o stanowisko prezydenta pomiędzy PiS-em i PO.
Niewątpliwie reelekcja Kwaśniewskiego w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2000 r. stała się jednym z kamieni milowych marketingu politycznego w III RP. Wydaje się, że Andrzej Duda również stoi obecnie przed szansą na uzyskanie reelekcji – w pierwszej turze wyborów prezydenckich z 28 czerwca 2020 r. uzyskał najwięcej głosów ze wszystkich kandydatów (ponad 50 proc.) na wsi, w małych i średnich miastach. To czyni go kandydatem o wizerunku dobrze postrzeganym przez klasę ludową – m.in. dzięki transferom socjalnym w ramach programu „Rodzina 500+”; od kwietnia 2016 r. do końca lutego br. na realizację programu wydano 102,107 mld zł[1]. Te transfery finansowe, których beneficjentami jest blisko 6,5 mln dzieci, w połączeniu z obniżeniem wieku emerytalnego stały się fundamentem legitymizacji władzy całego obozu Zjednoczonej Prawicy po 2015 r. oraz wpłynęły na wzrost frekwencji wyborczej po 2015 r. (wybory samorządowe oraz wybory do Parlamentu Europejskiego w 2018 r., a rok później wybory parlamentarne). Na rzecz tej tezy przemawia analiza frekwencji w pierwszej turze tegorocznych wyborów prezydenckich – najwyższa frekwencja w grupie wiekowej 50–59 lat (71,2 proc.), kobiety (64,5 proc.) głosowały częściej niż mężczyźni (61,2 proc.).
Wybory prezydenckie w Polsce, ze względu na wysoki stopień personalizacji rywalizacji wyborczej, naturalną skłonność mediów do polaryzowania dyskursu wyborczego, niski stopień skomplikowania procesu wyborczego, są postrzegane przez opinię publiczną jako swoisty plebiscyt odnoszący się do modelu polityki realizowanego przez aktualnie rządzący obóz polityczny. Model ten posiada dwa warianty: (1) wariant konsensualny – politycy są koordynatorami rozbieżnych interesów społecznych i odmiennych systemów wartości w ramach uniwersalistycznie rozumianej koncepcji dobra wspólnego; (2) wariant konfliktowy – politycy są orędownikami rozbieżnych interesów społecznych i forsują określony system wartości w celu uzyskania dominacji ideologicznej.
Niewątpliwie obozowi politycznemu Zjednoczonej Prawicy jest bliżej do wariantu konfliktowego, co przyniosło mu odnowienie legitymacji do rządzenia w wyborach parlamentarnych w 2019 r. Aktualnie urzędujący prezydent, jeśli ubiega się o reelekcję, w ramach kampanii wyborczej nie może sobie pozwolić na eksperymenty marketingowe – powinien dążyć do stabilizacji wizerunku wypracowanego w trakcie swojej pierwszej kadencji. Tak było zarówno w 2000 r., jak i obecnie. Aleksander Kwaśniewski, pełniąc rolę rozjemcy i mediatora w procesie wdrażania przez rząd AWS-UW czterech reform (oświaty, systemu emerytalnego, podziału administracyjnego kraju, służby zdrowia), pozycjonował się jako gwarant stabilności instytucjonalnej państwa, które jest poddawane eksperymentom z zakresu zarządzania publicznego. Jego hasło wyborcze brzmiało „Dom wszystkich – Polska”. Natomiast Andrzej Duda definiował siebie jako obrońcę reform socjalnych wprowadzonych przez rząd Zjednoczonej Prawicy w kontekście pandemii COVID-19, odwołując się do hasła wyborczego „Andrzej Duda prezydent polskich spraw”.
W 2000 r. Kwaśniewskiemu udało się utrzymać sondażowy dystans do głównego rywala Mariana Krzaklewskiego, natomiast Duda nie utrzymał swojej przewagi nad kandydatem PO ze względu na rosnące, negatywne społeczne emocje wśród potencjalnego elektoratu miejskiego, spowodowane przez lockdown (służba zdrowia i poszczególne tarcze antykryzysowe). Kwaśniewski w 2000 r. był postrzegany jako reprezentant opcji wyraźnie proeuropejskiej. Dwadzieścia lat później sytuacji uległa radykalnej zmianie – aspiracje europejskie polskiego społeczeństwa straciły swoją polityczną atrakcyjność, a potencjał generowania emocji politycznych uzyskała opcja wyraźnie tradycjonalistyczna, reprezentowana przez Dudę.
Kampanie wyborcze są momentem wyraźnego wzrostu zainteresowania polityką, ukazując rzeczywistą strukturę podziałów socjopolitycznych w społeczeństwie – badania sondażowe wskazują, że rywalizacja polityczna w Polsce może być opisywana poprzez trzy podziały: odnoszący się do światopoglądu (liberalizm – konserwatyzm), ład społeczno-gospodarczy (etatyzm – liberalizm gospodarczy) oraz stosunek do rozwoju integracji europejskiej (proeuropejskość – dystans do Unii Europejskiej)[2]. W tym układzie podziałów socjopolitycznych Kwaśniewskiego można opisać jako kandydata liberalnego, akceptującego wolny rynek i będącego rzecznikiem opcji proeuropejskiej. Natomiast Duda w tym układzie pozycjonuje się zupełnie inaczej: jest kandydatem konserwatywnym, bliskie jest mu etatystyczne spojrzenie na gospodarkę i sceptycyzm wobec pogłębiania integracji europejskiej.
Prezydencka kampania wyborcza, jeśli toczy się w warunkach realnego, strukturalnego konfliktu interesów wielkich grup społecznych, które są ujawniane i wzmacniane przez elity polityczne, stanowi rodzaj „stress testu” dla całego systemu politycznego. Jeśli ta polaryzacja nie jest jedynie sytuacyjna i tworzona na potrzeby doraźnej walki wyborczej, to może doprowadzić do wzmocnienia i pogłębienia istniejących podziałów społecznych. Głos elit politycznych ma znaczenie w kształtowaniu postaw i opinii społecznych. Główną rolę w transmitowaniu przekazów wyborczych odgrywają media, które są pośrednikiem komunikacyjnym i interpretatorem programów wyborczych. Dwadzieścia lat temu proces kreacji wizerunku polityka w większym stopniu niż obecnie pozostawał pod kontrolą zaplecza doradczego kandydata ze względu na ówczesną charakterystykę dostępu obywateli do systemu medialnego. Telewizja stanowiła podstawowe medium we wszystkich grupach wiekowych, a polski Internet znajdował się w początkowej fazie rozwoju, przykładowo w lutym 2000 r. uruchomiono portal internetowy Interia.pl.
W 2020 r. kontakt przeciętnego Kowalskiego z systemem medialnym jest już zupełnie inny i zróżnicowany, oparty na zdecentralizowanym i wysoce zindywidualizowanym dostępie do informacji w mediach społecznościowych, które przy pomocy algorytmów dopasowują swoją zawartość do potrzeb i systemów wartości danego odbiorcy. W 2019 r. konta w serwisach społecznościowych posiadało 46 proc. dorosłych Polaków[3]. Najmłodsza grupa wiekowa w przedziale 18–24 lat traktuje internetowy ekosystem informacyjny jako swoje naturalne środowisko komunikacyjne, a blisko trzy czwarte osób w wieku 65 lat i więcej nadal nie korzysta z Internetu. Nie istnieje wspólna dla młodego i najstarszego pokolenia płaszczyzna opisu rzeczywistości społecznej, co zmusza polityków do stałego różnicowania swoich komunikatów, tworząc w społecznej świadomości wrażenie niespójności wizerunkowej i programowej.
W 2000 r. przekaz programowy prezydenta Kwaśniewskiego w trakcie kampanii wyborczej był jasny: „Jeśli chcemy Polski sprawiedliwej – musimy lepiej dzielić wypracowany dochód. Bez solidarności społecznej, bez przeciwdziałania biedzie wszędzie, gdzie ona występuje, nigdy nie będziemy państwem zdolnym do optymalnego rozwoju. Nie wolno dopuścić do dziedziczenia biedy! Nadchodzący czas trzeba wykorzystać do stworzenia warunków, aby również ludzie ubożsi mogli znaleźć swoją szansę”[4]. To był klasyczny lewicowy program, który zyskiwał posłuch społeczny ze względu na układ czynników ekonomiczno-politycznych: w październiku 2000 r. stopa bezrobocia rejestrowanego wynosiła 14,1 proc., lewicowy SLD miał ponad dwukrotnie wyższe poparcie sondażowe niż rządząca AWS.
W 2020 r. prezydent Duda opiera swoją kampanię wyborczą na motywie kontynuowania działań obozu Zjednoczonej Prawicy, które rozpoczęły się po 2015 r., z silnymi akcentami tożsamościowymi (ataki na środowiska LGBT) i socjalnymi (wątek podwyższenia wieku emerytalnego przez PO). Efekt mobilizacyjny tych działań był widoczny w sondażach powyborczych: zagłosowało aż 71,2 proc. osób w wieku 50–59 lat. Prezydent Duda w trakcie kampanii wyborczej wyraźnie odwoływał się do elektoratu z klasy ludowej, której stosunek do klasy średniej, oparty na emocji pogardy, stał się istotnym elementem kształtowania wizerunku całego obozu Zjednoczonej Prawicy po 2015 r.[5]Ta strategia wyborcza okazała się skuteczna, bo Andrzej Duda 28 czerwca br. uzyskał 8 450 513 głosów (43,5 proc.). W drugiej turze tegorocznych wyborów prezydenckich zmierzy się z nim Rafał Trzaskowski, który uzyskał 5 917 340 głosów, co stanowi 70,02 proc. głosów oddanych na Dudę.
Porównanie liczby ważnych głosów, które oddano w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2000 r. i w pierwszej turze tegorocznych wyborów prezydenckich, wskazuje, że wzrost obywatelskiego zaangażowania w proces wyborczy przestał być jedynie marzeniem ekspertów, ale stał się faktem politycznym: 8 października 2000 r. oddano 17 598 919 ważnych głosów, a 28 czerwca br. oddano 19 425 459 ważnych głosów. Jeśli obu obecnym kandydatom uda się utrzymać wysoki poziom mobilizacji swoich elektoratów, wywołać polaryzację opartą na realnych emocjach i interesach społecznych elektoratu przeciwnika, a strach przed pandemią COVID-19 nie będzie silniejszy niż chęć uczestnictwa w zmianie politycznej, to możliwe będzie przekroczenie progu 20 mln ważnie oddanych głosów.
Czy lipiec 2020 r. stanie się miesiącem otwarcia nowego rozdziału w historii polskiej demokracji? O tym przekonamy się już wkrótce – jako widzowie lub uczestnicy tej zmiany.
Przemysław Potocki, doktor nauk o polityce, pracownik naukowo-dydaktyczny Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW, autor ekspertyz zakresu marketingu politycznego. Współzałożyciel fundacji Centrum im. Ignacego Daszyńskiego.
[1]Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, 4. urodziny programu „Rodzina 500+”, 01.04.2020, https://www.gov.pl/web/rodzina/4-urodziny-programu-rodzina-500.
[2]CBOS, Komunikat z badań Nr 124/2019 Elektoraty 2019 – charakterystyka poglądów, Październik 2019, s. 21-22.
[3]CBOS, Komunikat z badań nr 95/2019Korzystanie z internetu, Lipiec 2019, s. 16.
[4]A. Kwaśniewski, Dom wszystkich: Polska, Perspektywy Press, Warszawa 2000, s. 303.
[5]Programy socjalne rozgoryczyły klasę średnią, z Marią Halamską rozmawiają Jakub Bodziony i Łukasz Pawłowski, „Kultura Liberalna” Nr 539 (18/2019), 7 maja 2019, https://kulturaliberalna.pl/2019/05/07/halamska-polska-wies-piatka-kaczynskiego/.