Polska, Litwa i potrzeba pragmatyzmu

Stosunki polsko-litewskie są w ostatnim czasie - zarówno przez Polaków, jak i przez Litwinów – oceniane jako, w najlepszym razie, trudne, a często dosadnie jako złe. Niestety, jeśli nie pojawi się choć jeden wyraźny polityczny gest dobrej woli z jednej lub drugiej strony, będzie jeszcze gorzej.


Stosunki polsko-litewskie są w ostatnim czasie – zarówno przez Polaków, jak i przez Litwinów – oceniane, w najlepszym razie, jako trudne, a często dosadnie jako złe. Niestety, jeśli nie pojawi się choć jeden wyraźny polityczny gest dobrej woli z jednej lub drugiej strony, będzie jeszcze gorzej.  A na gesty dobrej woli wykraczające poza zgodę na tworzenie grup roboczych o fasadowym charakterze i znaczeniu przyjdzie nam zapewne poczekać… najprawdopodobniej dłużej niż do wyborów parlamentarnych w Polsce (9 października 2011 r.) czy nawet do wyborów parlamentarnych na Litwie (jesień 2012 r.).

Międzynarodowy mecz bokserski Polska-Litwa-Ukraina 19 sierpnia 2011, Katowice / (CC BY-NC-ND 2.0) Marcin Lachowicz / Flickr

Jak to się stało, że nie udało nam się zbudować przynajmniej przyzwoitych relacji z sąsiadującym z Polską państwem, które w wielu kwestiach mogłoby być naszym naturalnym sojusznikiem w Unii Europejskiej (kwestie energetyczne czy związane z Partnerstwem Wschodnim), nie mówiąc już o tym, że łączy nas szmat wspólnej historii? Jest co najmniej kilka powodów takiego stanu rzeczy, które zasadnym byłoby podzielić na kilka grup. Najważniejszymi z nich są przyczyny historyczno-społeczne, polityczne i emocjonalne.

Przeszłość jako przeszkoda

Do historyczno-społecznych przyczyn pogorszenia się stosunków polsko-litewskich należy niewątpliwie problem sytuacji mniejszości polskiej na Litwie, która najwyraźniej nie czuje się w tym kraju w pełni komfortowo zarówno, jeśli chodzi o przestrzeganie praw Polaków jako mniejszości, jak i codzienne ich kontakty z litewskimi władzami różnych szczebli i obywatelami Litwy – sąsiadami, pracodawcami, partnerami handlowymi itd. Relacje Polaków i Litwinów są często „obciążone” historycznie, zwłaszcza w kontekście procedur odzyskiwania przez Polaków ziemi na Wileńszczyźnie, oczekiwań Polaków wobec władz litewskich w kwestii pisowni polskich nazwisk i umieszczania podwójnych nazw ulic i miejscowości. Procesy sądowe dotyczące odzyskania ziemi przez litewskich Polaków często są dla nich zwyczajnie upokarzające – muszą udowadniać, że należy do nich coś, z czym czują emocjonalną więź i co jest częścią ich tożsamości. A i tak nie zawsze podejrzliwe państwo litewskie im wierzy.

Kwestie, które w dużej mierze zależą od litewskiego prawodawstwa i sądownictwa, dają się niestety boleśnie we znaki społecznościom polskim na Litwie oraz wpływają na osobiste i społeczne relacje Polaków i Litwinów. Warto podkreślić, że zarówno litewskie ustawodawstwo, jak i orzecznictwo sądowe, co zrozumiałe, biorą pod uwagę koszty, jakie określone decyzje będą miały dla budżetu państwa. Ponieważ litewski budżet nie jest w czasie kryzysu przepełniony, a po rządach socjaldemokratów została rządowi konserwatystów masa długów (choćby w litewskim ZUS-ie), wola, by określić zwrot ziemi lub odszkodowań Polakom jako priorytet polityczny, nie jest duża. Z drugiej strony, wprowadzenie „Karty Polaka”, czyli działanie Warszawy na rzecz wsparcia mniejszości polskiej na Litwie, wprowadza pewien niepokój w stosunkach Polaków i Litwinów, jeszcze wyraźniej wydzielając kategorię „swoich” i „obcych” i pozwalając Polakom wierzyć, że Warszawa obejmie ich w trudnej sytuacji opieką, co jest wrażeniem złudnym, sądząc po dotychczasowych działaniach „Warszawy”. Litwinów natomiast „Karta Polaka” zwyczajnie straszy, wzmacniając ich podejście do polskiej mniejszości jako do obcych, którzy mogą kiedyś użyć „Karty” przeciwko państwu, w którym mieszkają. Wzajemne uprzedzenia i „strachy” celowo, a czasem przez przypadek, są podsycane przez zarówno polskie, jak i litewskie media. Te ostatnie nazywają Polaków „uprzywilejowaną mniejszością”, przytaczając na przykład dane o liczbie polskich szkół na Litwie, która przekracza liczbę wszystkich pozostałych polskich szkół poza granicami Polski itp.

Polityka a życie codzienne

Należy podkreślić, że bardzo wyraźny konflikt na płaszczyźnie politycznej w polsko-litewskich relacjach na poziomie międzyludzkim jest o tyle mało widoczny, że dotyczy stosunków, które zazwyczaj mają charakter pragmatyczny, tj. handlu, świadczenia usług, współpracy przy różnego rodzaju inicjatywach itp. A zatem przerzucanie się przez polskich i litewskich polityków argumentami o wzajemnych stosunkach obu krajów nie wpływa znacząco na codzienne relacje Polaków i Litwinów, co jednak nie znaczy, że nie wpływa w ogóle. Najczęściej animozje materializują się przy urnach wyborczych, kiedy Polacy głosują na „swoich” niezależnie od swoich realnych interesów.

Kolejna grupa przyczyn obecnego stanu stosunków polsko-litewskich to przyczyny polityczne, związane z polityką „Warszawy” i „Wilna”. Nie jest tajemnicą, że w czasie prezydentury Lecha Kaczyńskiego w Polsce, a Valdasa Adamkusa na Litwie dyplomatyczne stosunki polsko-litewskie były dobre. Niestety, sposób, w jaki zmieniły się one po śmierci Lecha Kaczyńskiego i objęciu prezydentury na Litwie przez Dalię Grybauskaite wskazuje, że wiele problemów wcześniejszych stosunków polsko-litewskich było po prostu zamiecionych pod dywan.

W tym świetle należy przyznać rację – często krytykowanemu w kontekście polsko-litewskich relacji – polskiemu ministrowi spraw Zagranicznych Radkowi Sikorskiemu, że jego krytyka postępowania litewskich władz wobec litewskich Polaków nie tyle pogarsza dotychczasowe stosunki polsko-litewskie, ile wydobywa na światło dziennie na chwilę ukryte problemy. Choć należy zauważyć, że styl, w jakim polski minister wyraża swoje stanowisko, może budzić dezaprobatę wśród Litwinów.

Niewątpliwie zbliżające się w Polsce wybory parlamentarne nie ułatwiają rzetelnego zajęcia się problemami stosunków polsko-litewskich (nie ma na to czasu i energii), co więcej, po polskiej stronie nie ma chyba pomysłu na poprawę tych stosunków, a utworzona niedawno specjalna grupa robocza do spraw oświaty raczej nie doprowadzi do rychłego usunięcia nawet najważniejszych problemów. Z drugiej strony, woli politycznej do rozwiązania konfliktów polsko-litewskich nie ma także po stronie władz litewskich.

Większość w parlamencie i rządzie litewskim mają konserwatyści i narodowcy, prezydent Litwy w relacjach z Polakami jest natomiast zwolenniczką postawy pragmatycznej, nie zaś sentymentalnej, co nie ułatwia ocieplenia stosunków z „Warszawą”. Co więcej, na rozwiązaniu polsko-litewskich konfliktów zdaje się nie zależeć także Akcji Wyborczej Polaków na Litwie i Waldemarowi Tomaszewskiemu, którego być albo nie być w litewskiej polityce zdaje się opierać na tradycyjnych formach mobilizacji elektoratu, czyli: „my” to ci dobrzy, „oni” to ci źli, więc głosujcie na nas. Nietrudno zrozumieć takie podejście, szczególnie nie mając pewności, czy jego brak byłby dla sytuacji Polaków na Litwie bardziej korzystny.

W tym kontekście rzuca się w oczy brak alternatywy dla Akcji Wyborczej Polaków na Litwie w politycznym środowisku mniejszości polskiej. Z drugiej strony, w organach samorządowych, gdzie sporą reprezentację mają Polacy, nie są oni przez Litwinów zbytnio poważani, a swoim nieprzewidywalnym postępowaniem zyskali już miano „przekupnych”. W istocie, koalicyjne decyzje litewskich Polaków we władzach samorządowych czasem trudno zrozumieć, czego przykładem może być zastąpienie przez Polaków Partii Pracy w koalicji w radzie Wilna po ostatnich wyborach.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa