Polityka regionalna, której nie ma
W Polsce nie ma polityki regionalnej. Chyba że polityką regionalną nazwiemy akceptację i tak zachodzących procesów przestrzennych oraz społecznych, prowadzących do rozwarstwiania jakości życia i poziomu gospodarczego między różnymi częściami kraju. Koronnym przykładem tego, że […]
W Polsce nie ma polityki regionalnej. Chyba że polityką regionalną nazwiemy akceptację i tak zachodzących procesów przestrzennych oraz społecznych, prowadzących do rozwarstwiania jakości życia i poziomu gospodarczego między różnymi częściami kraju.
Koronnym przykładem tego, że polityka regionalna w polskim wydaniu ma sprowadzać się do biernego przyglądania się zachodzącym procesom, jest robiący w ostatnim czasie karierę model polaryzacyjno-dyfuzyjny, opierający się na pobudzaniu konkurencyjności największych miast (lokomotyw rozwojowych), a dopiero w dalszej kolejności wspieraniu rozlewania się rozwoju na pozostałe obszary kraju.
W stworzonym pod kierownictwem ministra Michała Boniego dokumencie Polska 2030. Wyzwania rozwojowe czytamy, że „odpowiednim modelem na nadchodzące 20 lat rozwoju jest model polaryzacyjno-dyfuzyjny” (s. 3). Wizjonerzy od raportu Polska 2030 wcale nie ukrywają, że „jeśli wybiera się model polaryzacyjno-dyfuzyjny, to konsekwencją jest silne sprzyjanie wzrostowi lokomotyw rozwojowych, akceptacja pewnej skali nierównomierności tempa rozwoju” (s. 119-120).
Rosnąca rola i dynamiczny rozwój największych metropolii kosztem regionów peryferyjnych (obszarów wiejskich, małych i średnich miast) są w dzisiejszych czasach procesem zachodzącym w sposób samoistny. Mieszkańcy peryferii – pozbawieni dostępu do wysokiej jakości edukacji, atrakcyjnej pracy czy kultury – uciekają do metropolii. W efekcie wsie oraz mniejsze ośrodki miejskie pustoszeją, a pęczniejące duże miasta zaczynają borykać się z problemami komunikacyjnymi i mieszkaniowymi, konfliktami społecznymi (osiedla zamknięte, zabudowa zieleni) czy wreszcie zjawiskiem urban sprawl (bezładnego i niekontrolowanego rozlewania się zabudowy na przedmieścia).
Przekuwanie samoistnie zachodzących zjawisk przestrzennych (rozwoju metropolii kosztem peryferii) w perspektywiczny plan rozwoju (polaryzacyjno-dyfuzyjnego) to symboliczny koniec planowania regionalnego w Polsce. Planowanie regionalne powinno wiązać się przede wszystkim z pobudzaniem rozwoju terenów peryferyjnych, a więc obszarów problemowych, a nie z „akceptacją pewnej skali nierównomierności tempa rozwoju”. Model rozwojowy, który w pierwszej kolejności przewiduje wspieranie rozwoju najsilniejszych punktów, a dopiero potem zakłada oczekiwanie (!) na zajście procesów dyfuzji – czyli rozlania się rozwoju na obszary słabsze – jest postawieniem polityki regionalnej na głowie.
Jeden komentarz “Polityka regionalna, której nie ma”