Polityka prywatności

Jedna czwarta odpowiedzialności zamiast piedestału macierzyństwa 22 września w Kijowie w ramach IV Krajowego Kongresu Bioetyki odbyło się sympozjum „Moralno-etyczne aspekty sztucznego przerywania ciąży”, przy wsparciu Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, Ministerstwa Zdrowia Ukrainy, Ogólnoukraińskiej Rady […]



Jedna czwarta odpowiedzialności zamiast piedestału macierzyństwa

22 września w Kijowie w ramach IV Krajowego Kongresu Bioetyki odbyło się sympozjum „Moralno-etyczne aspekty sztucznego przerywania ciąży”, przy wsparciu Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, Ministerstwa Zdrowia Ukrainy, Ogólnoukraińskiej Rady Cerkwi i organizacji religijnych. To wydarzenie oraz rezolucja uchwalona przez Sympozjum (w której mowa o ustawodawczym zakazie aborcji i promowaniu abstynencji seksualnej przed ślubem) wywołały serię pełnych oburzenia wystąpień publicznych. Skandalizujący, protofeministyczny ruch Femen zerwał uroczyste otwarcie Kongresu; alternatywne punkty widzenia przedstawiano na stoiskach informacyjnych Fundacji im. Heinricha Boella i organizacji „Insajt” wraz z informacją o prawach reprodukcyjnych i seksualnych kobiet i grupy LGBT. 23 września przeprowadzono pokojową demonstrację na rzecz prawa kobiety do wolnego wyboru i kontroli nad własnym ciałem. Już po fakcie, krytyczne głosy opublikowały w gazecie „Dzerkało tyżnia” Kateryna Szczotkina i Hałyna Jarmanowa, na „Politkomie” zamieszczono analizę Ołeny Switłyckiej.

Jednak głosy zastrzeżeń i apelowanie do zdrowego rozsądku giną w fali konserwatywnych reakcji i patetycznych haseł, która nadzwyczaj szybko ogarnia ukraińskie społeczeństwo. Histeria wartości ma kilka mott: „tu nie Europa”, „gender-gej=ludobójstwo”, „duchowość i religijność ukraińskiego narodu”, „w życiu kobiety najważniejsze są dzieci”. Wobec groźby kryzysu demograficznego i starzenia się ludności właśnie kobiety stają się ulubionym celem świętoszków – to ich „niewłaściwe” życiowe ideały i „niechęć” do posiadania dzieci są winne wszystkiemu. Dlatego kobiety należy „ponownie wychować”, „przywrócić rodzinie”, dbać o ich „zdrowie duchowe i fizyczne”. Rozmowa prowadzona na quasi-moralnej płaszczyźnie, odwołująca się do zmyślonych „odwiecznych wartości” i odbywająca się za państwowe pieniądze, w perspektywie prowadzi do stworzenia dwóch równoległych rzeczywistości – porządnicko-dwulicowego dyskursu publicznego z „kobietą-matką” na piedestale i niezbyt atrakcyjnej codzienności (coraz bardziej wyemancypowanych) ukraińskich kobiet, uwięzionych pomiędzy gender-ideałami narodowej „Berehyni” i sprowadzonych do roli „Barbie”, przygniecionych ciężarem domowej roboty, wychowywania dzieci i dyskryminacji (od ukrytej po oczywistą) we wszystkich sferach życia.

Zakaz aborcji z powodów moralnych jest nadzwyczaj wygodny dla państwa jako korporacji, dbającej o własne interesy, a nie o efektywne zarządzanie w interesie całego społeczeństwa.

Retoryka rezolucji Sympozjum jest przede wszystkim symptomatyczna dla neokonserwatyzmu, seksizmu i klerykalizmu dzisiejszej władzy. Ukrainkom póki co nie mówi się o „obowiązku każdej kobiety – podarowaniu Führerowi dziecka” (propaganda nazistowska), jednak o kuchni jako o miejscu dla kobiet i reformach jako zadaniach nie dla kobiet słyszeliśmy już od prezydenta i premiera. Takie tendencje wymagają nie tylko niezwłocznej krytyki, ale też tworzenia radykalnych postulatów sprzeciwu. Najpierw jednak kilka słów o samym wydarzeniu od naocznych świadków.

Etnografka Maria Majerczuk, obecna na otwarciu, opowiada:

O wadze wydarzenia świadczyła pompatyczna atmosfera, urzędnicza powaga audytorium i przepych pomieszczenia. Wysokie duchowieństwo cerkiewne, za którym sekretarze nosili teki, wysoko postawieni mężowie państwa i przewodniczący Akademii Nauk wyjątkowo dobitnie symbolizowali ostatnie tendencje na Ukrainie – zlanie się państwa z cerkwią, a nauki z religią. Całe otwarcie sympozjum odbywało się w atmosferze starannie zaplanowanej podniosłości, do filharmonii wpuszczano tylko z zaproszeniami. Wydarzenie otwierało wykonanie „Ave Maria” przy muzyce organów.

Trzech mężczyzn w prezydium wypowiedziało uroczyste, słodkie słowa na temat rozwoju pomocy medycznej i ochrony zdrowia obywateli, dostępności medycyny i znaczenia moralno-etycznego komponentu w biotechnologii; komponent ten w szczególności dotyczy kwestii aborcji, którą trzeba rozpatrywać jako grzech i naruszenie praw embriona.Całe wydarzenie miało ukryte przesłanie, brutalnie naruszające prawa człowieka – zakazać aborcji w państwie. Jedno tylko zajście naruszyło przepych ceremonii. Niespodziewanie na scenę wdarły się dwie młode kobiety z ruchu Femen, rozebrane do pasa, skandujące „Moje ciało – moja sprawa” oraz „Nie dla zakazu aborcji”. Następnie, zanim sala odzyskała przytomność, młode kobiety porwały swoje plakaty i zeszły ze sceny. Jeden z organizatorów przeprosił za „feministki”, których „najście” „tak nie odpowiada charakterowi naszego spotkania”, czyli ich sympozjum, które wzywa do umocnienia praktyki naruszania praw człowieka.

Aktywistka Iryna, która brała udział w akcji protestu, uzupełnia:

Bezpośrednio w trakcie akcji miałam możliwość porozmawiania z jedną paniusią, biorącą udział w kongresie. Aktywnie rozdawała ona uczestnikom małe gumowe embriony i mówiła, że tak wygląda 12-tygodniowe dziecko. Już z wykształconymi kończynami, paznokciami, wszystkimi organami zmysłów itd. „Niewygodne” pytania zbywała frazą „komu jeszcze nie dałam embrionka?”

Warto, by Ukrainki pamiętały dzisiaj nie tylko o tym, że „moje ciało to moja sprawa” (to hasło łatwo można sprowadzić do wyłącznej odpowiedzialności kobiety za reprodukcję), ale i o tym, że „prywatność jest polityczna”. Co charakterystyczne – na Sympozjum zrezygnowano z omawiana społecznych i politycznych aspektów ciąży jako „nie najważniejszych”, skupiając się na komponencie moralnym i duchowym. „Wzniosłe” rozmowy są tańsze i bezpieczniejsze, ponieważ kładą ciężar pracy reprodukcyjnej wyłącznie na kobiety i nie zakładają żadnej odpowiedzialności mówców (głównie mężczyzn). Poniższy akapit rezolucji stanowi kwintesencję obskurantyzmu, zawiera on cały „dżentelmeński zestaw”: odwoływanie się do nieistniejącej tradycji, odmowę uznania wartości kobiety poza funkcją reprodukcyjną, preferowanie stygmatyzacji aborcji i religijnego moralizatorstwa zamiast strategii rozwiązania problemu.

My, uczestnicy Sympozjum – naukowcy, lekarze, przedstawiciele władzy i instytucji państwowych, organizacji religijnych i społecznych, potwierdzamy wspólne stanowisko co do wartości ludzkiego życia od momentu poczęcia (…) z zaniepokojeniem stwierdzamy, że obecnie Ukraina jest jednym z państw, w których szeroko rozpowszechniona jest praktyka sztucznego przerywania ciąży (aborcja, wywoływanie miesiączki metodą próżniową).

Dalej – w logiczny sposób – powinno następować zdanie o popularyzacji wiedzy o antykoncepcji, realnym spadku jej cen (10-20 hrywien za prezerwatywę to nie mało) i efektywnych państwowych programach wsparcia macierzyństwa i ojcostwa. Tymczasem czytamy:

Głęboko przeczy to wielowiekowym tradycjom ukraińskiego narodu, opierających się na światopoglądzie religijnym, głębokim szacunku dla życia ludzkiego, poszanowaniu rodziny i kobiety właśnie jako matki i nosicielki życia, opiekuńczym nastawieniu do dziecka.

Następstwem takiego podejścia jest szereg propozycji – popularyzacja wstrzemięźliwości przed ślubem, tworzenie programów szkolnych pod cerkiewną kontrolą, walka o zachowanie każdej ciąży (zamiast zapewnienia godnego istnienia już narodzonym dzieciom) i oczywiście, prawny zakaz aborcji. Odpowiedzią na tę dwulicową retorykę może być tylko otwarte nazwanie rzeczy po imieniu – tradycje są represywne, a społeczne praktyki macierzyństwa dyskryminują kobiety.

Wymyślenie tradycji

Badania etnograficzne prezentują kardynalnie odmienne obyczaje ukraińskiego narodu, od tych, które sentymentalnie opiewa się w dyskursie nacjonalistycznym. Wyobrażenia o ukraińskiej rodzinie jako egalitarnej opierają się na porównaniu z modelami rodziny w sąsiednich narodach – w Rosji na przykład przeważała wielka ojcowska rodzina ze srogą hierarchią, władzą i posłuszeństwem, w Ukrainie zaś mała i nuklearna, dająca większe pole możliwości rozwoju relacji harmonijnych, opartych na wzajemnej miłości i szacunku. Jednak nie wystarcza to, by potwierdzić tezę o „odwiecznej równości” ukraińskich kobiet – kultura ludowa, od opowieści po pieśni, nie wspominając już o zapisach etnograficznych czy archiwach sądowych, świadczy o normatywnych praktykach dyskryminacji – uznawaniu kobiety za inną, niższą istotę („nie wierz kobiecie jak cudzemu psu”), ogólnej przemocy („kochaj jak duszę, trzęś jak gruszę”), ograniczeniu praw własności i obywatelskich (mężczyzna rozporządza wspólnym majątkiem, bierze udział w życiu obywatelskim). Etnografka Oksana Kiś przywołuje fakty z różnych regionów Ukrainy: na Bojkowszczyźnie żona musiała prosić o zgodę, by gdzieś pójść; u Hucułów żona zawsze szła kilka kroków za mężem, niosła ciężary, nie mogła usiąść obok, ani wtrącać się w rozmowę mężczyzn; na Czernihowszczyźnie kobiety i mężczyźni siedzieli za innymi stołami; na Słobożańszczyźnie kobiety nie siadały do stołu, tylko usługiwały i jadły na stojąco (Kiś 2008: 141). Podobne przykłady można tylko mnożyć.

Podobnie „odpowiadają” rzeczywistości rozmowy o immanentnej cnotliwości i moralności ukraińskiego narodu. Aby się o tym przekonać, wystarczy przejrzeć materiały ekspedycji etnograficznych niezaprzeczalnego duchowego autorytetu Iwana Franki, który kierował Etnograficzną Komisją Towarzystwa Naukowego im. Szewczenki od 1898 do 1913 roku, i dowiedzieć się wiele ciekawego o przedślubnym seksie, cudzołóstwie, a nawet kazirodztwie jako o częstych i przyjętych w społeczeństwie (a zatem tradycyjnych) praktykach (na Huculszczyźnie). Współczesną analizę przedślubnych zachowań seksualnych w różnych regionach Ukrainy można znaleźć w artykule Marii Majerczuk „Która dziewczyna z chłopcem nie śpi, to nie jest do końca dziewczyną” (seks przed ślubem w ukraińskiej tradycji): przyczynek do analizy”.

Fakty nie potwierdzają również tezy o „religijnym światopoglądzie”, który często wstępował w konflikt z przedchrześcijańskimi tradycjami i prawem zwyczajowym (wspomniane wieczornice były bez skutku zakazywane przez cerkiew), o „głębokim szacunku dla życia ludzkiego”, czy też „opiekuńczym nastawieniu do dziecka”. Na przykład jeżeli połóg wypadał w intensywnym okresie gospodarstwa (żniwa), matka wychodziła w pole, zostawiając niemowlę same w domu, głodne i bez opieki; małe dzieci przywiązywano i karmiono razem ze zwierzętami i nie uważano ich za wartość do osiągnięcia pewnego wieku. Z powodu masowej umieralności dzieci, obrzęd pogrzebowy dla dziecka był inny (uproszczony), niż dla dorosłych. Chociaż dzieciobójstwo i aborcję uważano za grzech śmiertelny, istniały wierzenia, które uzasadniały dzieciobójstwo w pewnych przypadkach – na przykład wiara, że dziecko chorowite czy z wadami rozwoju to nie własne dziecko, a dziecko jakiejś demonicznej istoty (podmienione). Podmienione dziecko należało bić aż do śmierci, bo wtedy zła siła je zabierze i odda „prawdziwe”, zdrowe dziecko. Dziecko nabierało wartości w oczach społeczeństwa i rodziny dopiero wtedy, gdy stawało się przydatne przy wykonywaniu prac domowych – w wieku 6-8 lat. Od tego wieku rodzice mogli oddawać dzieci na służbę i rozporządzać zarobionymi pieniędzmi (Kiś 2008: Rozdział 9: Matka: ideały i praktyki macierzyństwa).

Oczywiście takie podejście do dzieci było uwarunkowane czynnikami ekonomicznymi, które i dzisiaj określają okoliczności macierzyństwa i ojcostwa. Dlaczego zatem dzisiejsze problemy staramy się rozwiązać nie poprzez reformę w sferze reprodukcyjnej, a poprzez odwoływanie się do wymyślonej idyllicznej przeszłości? Nawoływanie do „przywrócenia narodowi jego tradycji” oznacza powrót Ukraińców i Ukrainek do społeczeństwa, w którym praca dzieci i przemoc wobec kobiet są normą, a aborcji dokonuje się za pomocą wrzeciona.

Szlachetne kajdany

Podobnie jak przeszłość przez wielu uznawana jest za romantyczny „złoty wiek”, tak i współczesność przedstawia się jako pełną równych praw i możliwości, w której los wszystkich mężczyzn i kobiet zależy wyłącznie od osobistych starań. Oczywisty fakt, że żyjemy w społeczeństwie opartym na relacjach władzy/podporządkowania, które realizują się poprzez mechanizmy władzy, jest ignorowany poprzez liberalną retorykę wolności osobistej, a dyskryminacja kobiet jako grupy społecznej poprzez zapewnienia o miłości, wdzięczności za pracę (czyli za bezpłatne obsługiwanie) i rozmowy o szlachetności misji macierzyństwa. Teza o „szacunku dla kobiety właśnie jako matki i nosicielki życia” natychmiast wywołuje pytanie – czy kobieta ma jakąkolwiek wartość w naszym społeczeństwie poza funkcją reprodukcyjną? Odpowiedzi można szukać w sieci społecznościowej, której treść tworzą sami użytkownicy i użytkowniczki w celu przedstawienia własnych życiowych projektów – odnoklassniki.ru. Zdjęcia profilowe młodych kobiet dzielą się na dwie główne grupy – albo „jestem mamą” albo „jestem seksowna”, są też zdjęcia w stylu „odpoczywam” i „mam świetne rzeczy”, ale prawie nigdy „pracuję”.

Sprowadzenie kobiet do roli obiektu seksualnego (i/lub matki) przy jednoczesnym przedstawianiu innych ról jako „nienaturalnych” i niechcianych, jest typowe dla patriarchalnego społeczeństwa, ponieważ relacje władzy/podporządkowania są ustanawiane przez grupę dominującą (na całym świecie są to biali heteroseksualni mężczyźni) w celu blokowania dostępu grupy zdominowanej do środków i możliwości podejmowania istotnych decyzji. Sentymentalne ideały macierzyństwa, nie wsparte programami socjalnymi, sprzyjają zepchnięciu kobiet do sfery prywatnej, gdzie jedyną drogą dostępu do środków pozostaje związek z przedstawicielem grupy dominującej.

Ponieważ we współczesnym społeczeństwie prawa kobiet są chronione prawnie, przyczyny nierówności płci trzeba szukać w sferze przyzwyczajeń. O inercji tradycji, którą trudno zmienić wyłącznie za pomocą środków prawnych, świadczy fakt, że choć zgodnie z prawem urlop wychowawczy mogą wziąć również mężczyźni, i że trzy lata urlopu można podzielić pomiędzy dwoje partnerów, wciąż tylko nieznaczny odsetek rodziców korzysta z tej możliwości. Czynnik materialny (mężczyźni zazwyczaj zarabiają więcej, dlatego dla rodziny korzystniejsze finansowo jest wzięcie urlopu wychowawczego przez matkę) wynika z braku równości płci. Kobietom (jako grupie społecznej) płaci się mniej dlatego, że w procesie ich wychowywania są nakierowywane na sferę prywatną, rodzinną, a nie na zawodową działalność publiczną; zdobywają one mniej umiejętności konkurencyjnej walki oraz agresywnej obrony własnych praw; w społeczeństwie pokutuje przekonanie o tym, że wysoka pensja i w ogóle praca dla kobiet są niepotrzebne („przecież ma od tego męża”), a wysokie pensje dla mężczyzn są konieczne („musi wyżywić rodzinę”); kobiety są mniej chętnie zatrudniane i awansowane, z powodu przekonania, że kobieta więcej czasu będzie poświęcać dzieciom, podczas gdy mężczyzna bez problemu może pracować ponadnormowo. W ten sposób, dopóki dzieci pozostają wyłącznie przeznaczone kobietom, tak samo przeznaczony będzie im szklany sufit we wszystkich sferach, gdzie jest dostęp do środków materialnych i władzy.Praca reprodukcyjna, którą w społeczeństwie przedstawia się jako „szlachetną misję” kobiety, jest tak naprawdę podstawą jej dyskryminacji. Po pierwsze, macierzyństwo jako „misja” nie przewiduje wynagrodzenia – misja jest wynikiem osobistej dobroci i chęci. Po drugie, macierzyństwo przedstawia się jako prywatną sprawę, za której jakość odpowiada wyłącznie matka. W tej retoryce wszystko, co otacza matkę i dziecko, poczynając od ojca dziecka i kończąc na społeczeństwie, jest przedstawiane jako drugorzędne i nieważne.

Wspólna praca reprodukcyjna zamiast ciężaru reprodukcyjnego?

Według moich spostrzeżeń, równość płci przez wiele osób rozumiana jest jako miłe określenie, coś w rodzaju „pokoju na świecie”. Deklaracje, programy i kampanie edukacyjne, pomimo swojej niezaprzeczalnej przydatności, mogą zapewnić prawdziwą równość w takim samym stopniu co dziecięcy konkurs rysunków na asfalcie. Pierwszym krokiem, który koniecznie należy zrobić w celu zlikwidowania dyskryminacji płci, jest zdjęcie z kobiet nadmiernego ciężaru reprodukcyjnego (zarówno realnego jak i symbolicznego) oraz równomierny podział pracy przy wychowywaniu przyszłych pokoleń, pomiędzy wszystkimi zainteresowanymi stronami. Moim zdaniem, jest ich cztery:

• ojciec; • matka; • społeczeństwo, które pragnie się samoodtwarzać wraz z państwem zarządzającym interesami społeczeństwa, które potrzebuje nowych podatników (podatniczek); • pracodawcy jako klasa, która potrzebuje siły roboczej, wytwarzającej wartość dodaną.

Reforma sfery reprodukcyjnej, która powinna mieć miejsce już dzisiaj (zamiast histerii antyaborcyjnej, rozmów o braku zaufania do bożej łaski oraz o naturalnym przeznaczeniu mężczyzn i kobiet), opiera się na postrzeganiu reprodukcji jako wspólnej sprawy rodziców i całego społeczeństwa, w której każda strona ma swoje obowiązki. Potem należałoby wprowadzić efektywne mechanizmy społecznego, finansowego i ideologicznego wsparcia dla macierzyństwa i ojcostwa, które stworzą realne podstawy dla urlopu wychowawczego dla mężczyzn oraz szybkiego powrotu kobiet do własnej sfery zatrudnienia, a nie kilkuletniej izolacji w macierzyństwie, która póki co jest zasadą z nielicznymi wyjątkami. Jednym z możliwych rozwiązań jest zarezerwowanie części urlopu wychowawczego dla każdego partnera z osobna, bez możliwości przekazania jej drugiemu (podobny mechanizm działa w Szwecji – urlop wychowawczy trwa tam 480 dni, do 60 dni przysługuje osobno ojcu, osobno matce, resztę czasu mogą podzielić wedle uznania). W tym momencie zazwyczaj zaczyna się panika – „feministki chcą zmusić mężczyzn do rodzenia dzieci i karmienia piersią” – zapominając o całej reszcie pracy przy opiekowaniu się dzieckiem, która trwa dużo dłużej i zajmuje dużo więcej czasu niż sam poród i laktacja.

Rola państwa i społeczeństwa w stworzeniu środowiska przyjaznego dzieciom polega nie na wyrzucaniu pieniędzy podatników (podatniczek) na antyaborcyjną propagandę czy plakaty w stylu „kochajcie się, Ukraina potrzebuje nowych obywateli”, a na efektywnych reformach, które uczynią rodzenie nowych obywateli/obywatelek możliwym do połączenia z aktywnym życiem zawodowym i społecznym. Na przykład, na godnej opłacie urlopu wychowawczego (na koszt państwa) i normach prawnych, na podstawie których pracodawcy zapewnialiby młodym rodzicom skrócony dzień pracy i/lub elastyczny grafik przy zachowaniu pełnego wynagrodzenia, na przystosowaniu sfery publicznej do potrzeb ludzi z małymi dziećmi i stworzeniu dostępnych, nowoczesnych, dobrej jakości placówek dla dzieci (żłobki rodzinne, grupy wczesnego rozwoju, przedszkola, kółka i sekcje), bezpłatnej edukacji itd. Takie reformy powinny być przemyślane i przystosowane do ukraińskiej sytuacji, powinny godzić interesy rodziców, pracodawców i państwa/społeczeństwa, równoważyć odpowiedzialność (również finansową).

Wszystkie dalsze kroki w zakresie równości płci (wymagania co do równego wynagrodzenia pracy, monitoring edukacji pod kątem równości płci, wsparcie rozwoju zawodowego i działalności politycznej) można czynić wyłącznie na tej podstawie, ponieważ właśnie wyłączna odpowiedzialność kobiet za reprodukcję stanowi główną przyczynę dyskryminacji od chwili gdy fizyczna siła przestała być nieodzowna dla dostępu do środków materialnych i władzy.

Wykorzystana literatura:O .Kiś, Żinka w tradycijnij ukraińskij kulturi (druha polowyna XIX – poczatok XX st.). [Kobieta w tradycyjnej ukraińskiej kulturze (druga połowa XIX – początek XX wieku)], Lwów: Instytut Narodoznawstwa Nacjonalnej Akademii Nauk Ukrainy, 2008.

Przełożyła Natalia Kertyczak

Artykuł ukazuje się w ramach programu Partnerstwo Wolnego Słowa.Projekt jest finansowany w ramach programu Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności „Przemiany w Regionie” – RITA, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa