Polityczne rytuały ekshumacji

Kto będzie następny? Trudno spekulować. Jednego jednak możemy być pewni – to jeszcze nie koniec


Ekshumacja Mikołaja Kopernika w 2005 r. otwiera w sposób symboliczny cykl ekshumacji, które stały się wydarzeniami w polskiej przestrzeni medialnej. Po Koperniku był Sikorski, później Olewnik, Popiełuszko i Pyjas. Ekshumacyjna spirala się wciąż nakręca. W związku z polityczną awanturą, która wybuchła po ekshumacji Anny Walentynowicz przypominamy tekst Marcina Moskalewicza, w którym analizuje on  „dyskurs ekshumacji” jako swego rodzaju świecki rytuał, którego funkcją jest podtrzymanie zbiorowej tożsamości – ciała narodu pochylonego nad otwartą trumną.

CC BY 2.0 by pilar311

Po długich miesiącach poszukiwań, pomijając bezskuteczne próby podejmowane w XIX i XX wieku, odnaleziono ciało zmarłego w 1543 roku Mikołaja Kopernika. W 2005 roku, dzięki inicjatywie biskupa i wskazówkom historyków, trud archeologów przyniósł długo oczekiwany rezultat. Pod jednym z bocznych ołtarzy fromborskiej archikatedry odnaleziono doczesne szczątki kanonika warmińskiego, około siedemdziesięcioletniego mężczyzny z doskonale zachowanym uzębieniem. Wciąż jednak nie było pewności – czy to aby na pewno nasz wielki astronom.

Dyskusje i spory trwały trzy lata. Gdy poszukiwania ciał potomkiń sióstr oraz wuja zawiodły, z pomocą przyszli Szwedzi, którzy w zrabowanym w czasie potopu księgozbiorze Kopernika znaleźli włos… a dokładnie to włosów dziesięć, i to w jednym tomie. Dwa z nich miały takie samo DNA jak ząb z grobowca, dowód niezaprzeczalny, potwierdzony autorytetem szwedzkich naukowców. Cel poznawczy został zatem osiągnięty, i to z nawiązką. Dzięki rekonstrukcji twarzy dokonanej przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne KGP na podstawie znalezionej czaszki dowiedzieliśmy się bowiem, jak najprawdopodobniej wyglądał Kopernik. Bezimienne szczątki przemówiły i ukazały prawdę.

Czy rzeczywiście jednak chodziło w tym wszystkim o prawdę? Ekshumacja Mikołaja Kopernika otwiera w sposób symboliczny cykl ekshumacji, które stały się wydarzeniami w polskiej przestrzeni publicznej i medialnej. Ekshumacji, w większości stanowiących elementy postępowania prokuratorskiego, których ostatecznym celem była sprawiedliwość. Droga do tej sprawiedliwości wieść miała poprzez prawdę – prawdę kryjącą się pod ziemią.

Po Koperniku był Sikorski, później Olewnik, Popiełuszko i Pyjas. Można było wręcz odnieść wrażenie, że spirala się nakręca i że zaczynamy mieć do czynienia ze społeczną obsesją. W bieżącym kontekście jednak lepiej mówić o świeckim rytuale, mając przy tym na uwadze dwie kwestie. Po pierwsze, powtarzalność ekshumacyjnych praktyk nie do końca jest skutkiem świadomych działań aktorów życia publicznego, choć nie tworzy przecież łańcucha jakiejś wyższej, historycznej konieczności i nie rządzi się żadną immanentną logiką. Stanowi jednak, niezaprzeczalnie, fakt empirycznie weryfikowalny i nie jest po prostu przypadkowa. Po drugie, funkcja owej dyskursywnej – bo opartej na uzupełniających się czynach i słowach – rytualności jest inna od jej deklarowanego celu. Najkrócej mówiąc, cel – któremu służyć mają ekshumacje – to prawda o przeszłości, ich funkcją natomiast jest podtrzymanie zbiorowej tożsamości. Rytuały ekshumacji są polityczne właśnie dlatego, że spełniają pewne funkcje wspólnotowe, wskazując przy tym na pozorną autonomiczność dyskursów prawnego, medycznego i historycznego, jak również na przenikającą je wszystkie polityczność.

Można powiedzieć, że w czasie praktyk ekshumacyjnych, niejednokrotnie w jednej osobie, spotykają się lekarz, historyk i prokurator. Ich spojrzenie jest zarówno badawcze, poznawcze, jak i oskarżycielskie. Funkcja lekarza jest wyraźnie pomocnicza wobec dwóch pozostałych. Występując jako medyk sądowy, lekarz staje się tak naprawdę historykiem, dla którego najważniejsza jest prawda. Podobnie zresztą jak dla prokuratora, choć w jego przypadku chodzi o zebranie dowodów w sprawie. Te zaś służyć mają docelowo przeprowadzeniu postępowania sądowego i wydaniu wyroku. Z pozoru hierarchia celów przedstawia się zatem następująco: wartością nadrzędną jest sprawiedliwość historyczna, wobec której służebną funkcję spełnia wiedza – prawda ukryta w zakopanej trumnie. Czy jednak rzeczywiście? Czy pozór ten nie służy zakamuflowaniu rzeczywistej funkcji ekshumacji? Używając pojęcia rytuału, chciałbym właśnie zwrócić uwagę na owo rozszczepienie pomiędzy deklaratywną hierarchią celów a rzeczywistą, polityczną funkcją owych praktyk.

3 września 2008 roku, decyzją prokuratora z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach, wszczęto śledztwo w sprawie śmierci generała Władysława Sikorskiego na Gibraltarze w lipcu 1943 roku. Posłużono się w tym celu przesłanką, że katastrofa samolotu Liberator mogła być zbrodnią komunistyczną. Jak wiadomo, wokół śmierci Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych narosło mnóstwo spiskowych teorii, z których najczęściej pojawiającą się był zamach brytyjskich służb specjalnych, dokonany do spółki z Sowietami. W 1943 roku sekcji zwłok Sikorskiego nie przeprowadzono, Brytyjczycy dokonali jedynie powierzchownych oględzin ciała. Po 50 latach odpoczynku generał Sikorski został ekshumowany po raz pierwszy, a jego zwłoki uroczyście przeniesione z angielskiego cmentarza Lotników Polskich w Newark-on-Trent w Anglii na Wawel. Przy całej operacji brak było jednak eksperta medycyny sądowej, ponownie dokonano jedynie oględzin ciała. Czy zatem w trumnie, która spoczywa w krypcie Świętego Leonarda, znajdują się prochy generała?

Gdy kardynał Dziwisz, opiekun Katedry Wawelskiej, wyraził zgodę na ekshumację, rozwiązanie zagadki było już tylko kwestią czasu. Choć miała to być ledwie jedna z wielu dokonywanych pod auspicjami IPN-u ekshumacji, to ona właśnie, ze względu na swoją rangę, stała się ogólnopolskim wydarzeniem medialnym. Poparli ją m.in. prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk [1].  Krytykowali – Władysław Bartoszewski, Tomasz Nałęcz i inne postaci życia publicznego. Nastąpiła typowa dla polskiej sceny politycznej polaryzacja. Media „salonowe” uznały pomysł za nonsensowny. „Gazeta Wyborcza” manipulowała nagłówkami, a wypowiadający się na jej łamach wielokrotnie prof. Jacek Tebinka mówił o „profanacji”, „hipotezach rodem z historical fiction” i marnotrawstwie publicznych pieniędzy [2]. Media „niezależne” twardo natomiast broniły prawa do poznania prawdy historycznej. Jedni krytykowali dłubanie w przeszłości jako wyraz niepotrzebnej nadgorliwości, inni zaś cieszyli się i podkreślali znaczenie społeczne oraz procesowe samej ekshumacji.

CC BY 2.0 by longhorndave

Zwłoki generała Sikorskiego wydobyto 25 listopada 2008 roku. Po zbadaniu w Zakładzie Medycyny Sądowej Collegium Medicum UJ w Krakowie, pochowano je po raz trzeci dzień później. Wykonano w tym czasie badania DNA, histopatologiczne, toksykologiczne oraz tomografię komputerową. Dzięki nim prawda wyszła na jaw. Po pierwsze, okazało się, że z prawdopodobieństwem 99,92% w trumnie znajdują się szczątki Władysława Sikorskiego. Po drugie, kompleksowa opinia medyczna Instytutu Ekspertyz Sądowych nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Generał Sikorski poniósł śmierć w wyniku obrażeń wielonarządowych będących skutkiem katastrofy. Wykluczono przy tym zabicie strzałem w głowę, otrucie, śmierć w wyniku uduszenia bądź na skutek ran kłutych czy rąbanych [3]. Nie oznacza to jednak, że wykluczono hipotezy spiskowe. Sam wypadek nie musiał być przecież przypadkowy, dlatego śledztwo nie zostało zamknięte, mimo że dalsze badanie zwłok uznano za niepotrzebne. Spór zatem pozostał nierozwiązany. Choć poznaliśmy bezpośrednie przyczyny katastrofy, nieznane pozostały jej okoliczności. Już po zamknięciu całej sprawy TVN, polegając na badaniach Dariusza Baliszewskiego, wyemitował pełnometrażowy film fabularny pt. Generał – zamach na Gibraltarze. Wymownie dla całej sprawy, podnosząc na łamach „Naszego Dziennika” kwestię pozostających wątpliwości, prof. Wojciech Roszkowski uznał, że dopiero ekshumacja pozostałych ofiar katastrofy mogłaby pomóc rozwikłać tajemnicę [4].

W roku ekshumacji Sikorskiego wznowiono śledztwo dotyczące tajemniczej śmierci Stanisława Pyjasa 33 lata temu. Było to już piąte z kolei śledztwo mające pomóc w wyjaśnieniu tej sprawy. Zarówno prokurator prowadzący, jak i pozostali zaangażowani długo się zastanawiali nad kolejną ekshumacją ciała krakowskiego studenta. Matka i siostra zabitego miały być jej początkowo przeciwne, a co najmniej niechętne. Ta pierwsza argumentowała przy tym, że jej syn „by sobie tego nie życzył” [5]. Ostatecznie, w atmosferze zawirowań medialnych, rodzina okazała się jednak przychylna tym planom [6]. W marcu br. podjęto ostateczną decyzję, a 20 kwietnia z rodzinnego grobowca na cmentarzu w Gilowicach wydobyto zwłoki Pyjasa. W ekshumacji uczestniczyli medycy sądowi z różnych zakładów, trzech prokuratorów, jak również najbliżsi zamordowanego.

Od początku cała sprawa obecna była w mediach. Polaryzacja stanowisk przypominała przy tym tę pamiętaną ze sprawy Sikorskiego. „Gazeta Wyborcza” krytykowała grę ekshumacją prowadzoną przez prezesa Kurtykę, „Rzeczpospolita” ustami Wildsteina przedstawiała ją jako element walki o pamięć. Główna wątpliwość dotyczyła tutaj zasadności samej ekshumacji. Prokurator Andrzej Urbaniak (prowadzący sprawę w latach 90.) zauważył, że postępowanie ma charakter propagandowy. Ponieważ istnieje dokumentacja z poprzedniej sekcji zwłok udowadniająca pobicie ze skutkiem śmiertelnym, to nic kolejnej ekshumacji nie uzasadnia [7]. Wiadomo bowiem, że druga sekcja sprzed kilkunastu lat wykazała złamanie szczęki i kości policzkowych Pyjasa – obrażenia wskazujące na to, że nie spadł po prostu ze schodów. Pojawiła się jednak dodatkowa hipoteza, pochodząca z nakręconego w tym czasie filmu pt. Trzech kumpli, a mianowicie zabójstwo przy użyciu broni palnej. Ekshumacja mogła więc przyczynić się do zmiany kwalifikacji czynu.

Choć odkryto nowe obrażenia, nieopisane podczas poprzedniej sekcji, i po raz kolejny wykluczono postrzał, poznawcza ciekawość pozostała jednak niezaspokojona. Przede wszystkim sekcja nie doprowadziła, bo i nie mogła, do wskazania sprawców zbrodni. Już po zakończeniu badania zwłok, siostrzenica Pyjasa zwróciła się do IPN-u z prośbą o wstrzymanie pogrzebu i ponowne oględziny. Twierdziła, że w trakcie sekcji zaginęły „dwa kuliste przedmioty wielkości ziaren grochu” [8]. Jej zdaniem mogły to być kule, którymi zastrzelono jej wuja. Sprawa pozostała niewyjaśniona, można powiedzieć – do następnej sekcji. Czy aby na pewno tajemnica śmierci Pyjasa leży w grobie, czy może gdzie indziej? A jeśli nie w grobie, to chyba nie o wartość poznawczą w tym wszystkim chodziło? Propaganda to określenie o nieco zbyt pejoratywnym wydźwięku. Lepiej przypomnieć słowa prezesa Kurtyki, który odnosząc się do ekshumacji generała Sikorskiego, powiedział, że miała ona sens „ideowy”. Zdaje się, że wskazał przy tym, niechcący, na rzeczywistą funkcję wszystkich omawianych ekshumacji. Na każdą bowiem istniało ideowe zapotrzebowanie, a ukrytym „celem”, któremu miały służyć, była budowa poczucia wspólnoty, konstytucja zbiorowego ciała pochylonego z zaciekawieniem nad otwartym grobem z ludzkimi szczątkami.

Ideowym zapotrzebowaniem należy także tłumaczyć ekshumację ciała Krzysztofa Olewnika, pomimo tego, że natura i kontekst sprawy były zupełnie odmienne od postępowań prowadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej. W związku z tym zarówno towarzyszące jej wątpliwości, jak i nieodłączna krytyka miały inny charakter. Ostatecznie nie było zapowiadanego przez prof. Piotra Kruszyńskiego tsunami. Wręcz przeciwnie – nuda i potwierdzenie posiadanych dotąd informacji.

Sprawa zabójstwa Krzysztofa Olewnika, jedna z największych zagadek kryminalnych III RP, wzbudzała już od dłuższego czasu słuszne, społeczne zainteresowanie. Ciało porwanego w 2001 roku i zamordowanego najprawdopodobniej dwa lata później Krzysztofa odnaleziono zakopane w lesie dopiero w październiku 2006 roku. Podczas pierwszej ekshumacji rodzinie ciała nie pokazano. Identyfikacji zwłok dokonano na podstawie ekspresowo wykonanych badań DNA, jednak postępowanie pełne było uchybień. Nie zbadano ziemi z grobu w lesie, nie pobrano próbek włosów. Co gorsza, jak się później okazało, genotyp jednej z kości był inny niż dwóch pozostałych – informację tę wówczas pominięto. Na dodatek zaginęły dowody rzeczowe – wycinki kości, na podstawie których dokonano pierwszej identyfikacji zwłok [9].

Na początku 2010 roku media zaczęły informować, że opinia biegłych potwierdzająca tożsamość zwłok Krzysztofa Olewnika jest fałszywa. Atmosfera gęstniała od kolejnych podejrzeń. Zarówno rodzina, jak i opinia publiczna zaczęły powątpiewać w tożsamość pochowanego. Może pomylono ciała? Może Krzysztof żyje? Szeroko rozreklamowana w prasie ekshumacja była w tym wypadku zaledwie jednym z wielu elementów przyprawiającego o ciarki na plecach śledztwa sięgającego najwyższych szczebli władzy. Odbyła się na cmentarzu w Płocku 26 stycznia 2010 roku. W mroźną noc, przy świetle halogenów i za pomocą dźwigu wydobywano trumnę. W mediach pojawiły się fotografie przedstawiające szczegółowo całe zajście. 9 marca gdańska prokuratura potwierdziła tożsamość ekshumowanych zwłok, zaś minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski zaapelował o uznanie tych wyników. Ciało Olewnika wróciło do grobu.

Jaką rzeczywistą funkcję spełniało wydobycie ciała zamordowanego? W styczniu br. szef gdańskiej prokuratury Zbigniew Niemczyk przekonywał, że decyzja o ekshumacji nie oznacza kwestionowania tożsamości zwłok. Z uwagi na wcześniejsze nieprawidłowości służyć ma ona wyłącznie potwierdzeniu tej tożsamości [10]. Były prokurator krajowy Krzysztof Kaczmarek, także niewątpiący w tożsamość pogrzebanego ciała, mówił z kolei o „ostrożności procesowej” [11]. Czy chodziło zatem po prostu o potwierdzenie tego, co już wiemy? A zatem o pokazanie nie tyle prawdy, ile faktu, że umiemy ją poznawać?

Piotr Pytlakowski, dziennikarz śledczy „Polityki”, postawił słuszną tezę o pokazowym charakterze całego przedsięwzięcia. Przypomniał przy tym, że choć pierwsze badania DNA zawierały nieprawidłowości, to sama sekcja, w oparciu o cechy szczególne, potwierdziła ponad wszelką wątpliwość tożsamość pochowanych zwłok. Pisał wówczas: „Doprowadzając do ekshumacji, gdańscy prokuratorzy być może chcą pokazać, że ich poprzednicy z prokuratury olsztyńskiej to partacze. […] Twierdzę, że horror jakiego jesteśmy świadkami, to wyłącznie gra pozorów. W gruncie rzeczy nic się nie zmieni. Nowe badania DNA najprawdopodobniej potwierdzą, że w grobie spoczywa jednak ciało Krzysztofa” [12]. Skoro zatem nie chodziło o prawdę, ale o zdolność do ukazania prawdy, to ekshumacja Olewnika jest symbolicznym wydarzeniem mającym pokazać skuteczność wymiaru sprawiedliwości i doskonałość nowoczesnych metod identyfikacji. W konsekwencji zaś ma wzmocnić poczucie bezpieczeństwa wspólnoty i jej wiarę w ostateczny triumf sprawiedliwości.

CC BY 2.0 by quinet

Ów jednoczący i rytualny charakter praktyki wydobywania z ziemi martwego ciała był być może najbardziej widoczny w ekshumacji, która miała nieco odmienny od pozostałych charakter, a mianowicie w ekshumacji księdza Jerzego Popiełuszki. W nocy z 6 na 7 kwietnia 2009 roku, komisja powołana przez metropolitę warszawskiego dokonała ekshumacji doczesnych szczątków duchownego w celu pobrania fragmentów ciała na relikwie. Był to konieczny element procesu kanonizacyjnego, składającego się z elevatio, czyli ekshumacji, translatio, czyli przeniesienia szczątków, oraz despositio, czyli ich wystawienia przy ołtarzu, aby oddać im cześć. Popiełuszko nie był pierwszym polskim błogosławionym, którego to spotkało. W 1949, w związku z toczącym się procesem beatyfikacyjnym, z wawelskiego grobowca wydobyto szczątki królowej Jadwigi. Ten sam grób otwarto ponownie w 1987 roku w celu konserwacji relikwii. W 1963 roku z inicjatywy kardynała Karola Wojtyły ekshumowano z kolei św. Stanisława ze Szczepanowa, stwierdzając przy tym wgłębienia w kości potylicznej mogące świadczyć o męczeńskiej śmierci z rąk króla Bolesława.

Ksiądz Popiełuszko został uroczyście ogłoszony błogosławionym 6 czerwca 2010 roku w Warszawie. Uroczystości służyć miały przede wszystkim rozpowszechnieniu kultu męczennika. Kosteczki z dłoni księdza trafić miały do kościołów związanych z nim za życia bądź po prostu do tych, które o owe relikwie poproszą. W zgodzie z wymogami nowoczesności można je obejrzeć także w Internecie [13].

Co ciekawe, nie był to pierwszy przypadek pobrania relikwii z ciała Jerzego Popiełuszki. W 1984 roku, w czasie sekcji zwłok pobrano nielegalnie fragmenty wątroby, nerek, śledziony oraz dwie ampułki krwi, które trafiły do kaplicy Sióstr Misjonarek w Białymstoku, gdzie zostały zamurowane w szklanych pojemnikach [14]. O całej sprawie wiedział Kościół, lecz wyszła ona na jaw dopiero wraz z tegoroczną ekshumacją.

Ekshumacja księdza Popiełuszki nie wzbudziła takiego zainteresowania mediów jak pozostałe, nie było zresztą ku temu przesłanek. W kręgach ludzi głęboko wierzących natomiast była ona niewątpliwie wydarzeniem. Nie obyło się przy tym bez krytyki. Wiele osób wypowiadających się na forach internetowych uznało tego typu „średniowieczne” praktyki za zwyczajnie „obrzydliwe”. Nie po raz pierwszy zresztą twierdzono, że stanowią one wyraz braku szacunku dla zmarłych. Przecież nawet w samym Kościele kult relikwii jest wyrazem zwycięstwa praktyki nad teologicznymi wątpliwościami. Mając obiekcje natury estetycznej, nie zapominajmy jednak, że Polska nie jest żadnym wyjątkiem i że owo „średniowiecze” z powodzeniem funkcjonuje także w innych cywilizowanych krajach. Dla przykładu: w marcu 2008 roku w San Giovanni Rotondo we Włoszech ekshumowano i wystawiono na widok publiczny ciało Ojca Pio [15]. A konkretnie, wystawiono cały korpus odziany w szaty i silikonową maskę o oryginalnych rysach twarzy wraz z przyprawioną sztuczną brodą. W kontekście świeckim z kolei, głównie w Stanach Zjednoczonych, coraz bardziej popularna staje się – zdaniem niektórych odrażająca – praktyka przekształcania pozostałych po kremacji prochów bliskich w syntetyczne diamenty, używane następnie jako elementy biżuterii [16]. Społeczna funkcja tego typu praktyk wydaje się oczywista. Nie jest nią już poszukiwanie dowodów na świętość, lecz zjednoczenie wyznawców tej samej wiary we wspólnocie przekonań, zgromadzenie ciała wspólnotowego wokół namacalnej rzeczywistości ciała uznanego za święte.

Ów kontekst chrześcijański z pewnością nie jest bez znaczenia także dla pozostałych przypadków. Tradycyjne przekonanie o trwałości zwłok ludzi świętych znalazło swoje groteskowe odbicie w ciele Lenina, któremu świecką świętość zapewnić miała mumifikacja. Trwałość jego zwłok stanowić miała stały punkt odniesienia dla zbiorowej tożsamości, która miała nigdy nie wyzwolić się z komunizmu.

Funkcja budowy narodowej tożsamości – ciała narodu – wokół rzeczywistego ciała jest najbardziej widoczna w przypadku Kopernika i Popiełuszki, ale odnosi się także – choć nie wprost – do pozostałych ekshumowanych. Funkcja ta ma w polskiej tradycji bogatą historię, związaną szczególnie z okresem, w którym kolektywne ciało Polski znajdowało się w stanie zniewolenia. I tak serce Chopina przywiozła w 1850 roku do kraju siostra kompozytora. Początkowo trzymane w domu na Podwalu, zostało później przeniesione do kościoła św. Krzyża, jeszcze później doświadczyło przygód ewakuacji w czasie powstania warszawskiego. W 1890 roku w Montmorency pod Paryżem został wykopany Mickiewicz, którego następnie przeniesiono na Wawel. Szczątki Słowackiego sprowadzono z Montmartre dopiero w 1927 roku. Po wzbudzającej szerokie zaciekawienie publiczności peregrynacji statkiem zostały także pochowane na Wawelu. Wykopane ciało wieszcza stało się niejako synekdochą ciała narodu, które po odzyskaniu niepodległości powraca na wieczny spoczynek do ziemi ojczystej. We wszystkich tych przypadkach funkcja spełniana przez ekshumację była taka sama.

CC BY 2.0 by Sarah_Ackerman

Należy przy tym pamiętać, że tego typu ekshumacje nie były i nie są stricte polską namiętnością. W lipcu br. w Wenezueli otwarto trumnę ikony oporu i walki o niepodległość Simona Bolivara. Prezydent Chavez deklarował przy tym, że celem ekshumacji jest udowodnienie, iż Bolivar nie zmarł na gruźlicę, lecz zginął otruty arszenikiem. Słusznie zapewne interpretowano to wówczas jako zasłonę dymną dla problemów ekonomicznych [17]. Niemniej nadrzędna funkcja spełniana przez ową ekshumację była analogiczna.

Trzy z przedstawionych wyżej współczesnych polskich przypadków miały charakter prokuratorski i we wszystkich trzech chodziło – pozornie – o prawdę, która miałaby służyć sprawiedliwości. We wszystkich trzech, co ciekawe, hipotezy badawcze zostały sfalsyfikowane: Pyjas nie został zastrzelony, Olewnik okazał się być sobą, a generał Sikorski, ku niepocieszeniu wyznawców tezy o śmierci przed katastrofą, stracił życie w wyniku wypadku. Nie wyjaśniono przy tym zagadki śmierci żadnego z nich. Gdyby rzeczywiście o prawdę czy sprawiedliwość tutaj chodziło, czas ekshumacji byłby czasem straconym.

Z piątki polskich bohaterów tylko Kopenik doczekał się powtórnego uroczystego pogrzebu. W maju br. jego szczątki zostały z pompą pochowane w katedrze we Fromborku. W uroczystości uczestniczył prymas Polski, arcybiskupi, ludzie nauki i przedstawiciele samorządów. Sam pogrzeb zaś poprzedziła peregrynacja trumny po warmińskich miastach. Całość w znakomitej oprawie medialnej, w której roiło się od wystaw, wykładów i historycznych inscenizacji, organizowanych w kontekście olsztyńsko-toruńskiej „wojny” o Kopernika, służącej z powodzeniem promocji obu miast. Prezydent Olsztyna, Piotr Grzymowicz, z rozbrajającą szczerością mówił wówczas o Koperniku, że „na pewno była to postać przez naszą promocję niedoceniana” [18]. Zaiste, biedny Kopernik.

Kto będzie następny? Trudno spekulować. Jednego jednak możemy być pewni – to jeszcze nie koniec. W związku z katastrofą smoleńską i obecną duszną od hipotez atmosferą czeka nas zapewne wiele „niespodzianek”. Niedawno Beata Gosiewska, żona tragicznie zmarłego posła, złożyła w prokuraturze wojskowej wniosek o ekshumację ciała męża, uzasadniając go wątpliwościami dotyczącymi prawidłowości przeprowadzonej przez Rosjan sekcji zwłok (jak dotąd w przekazanych materiałach ze śledztwa nie ma wyników sekcji). Prokurator generalny Andrzej Seremet takiej możliwości nie wykluczył, choć nie chciał przesądzać, czy ekshumacja będzie potrzebna [19]. Jako że nie tylko trumna Gosiewskiego powróciła z Moskwy zamknięta, można się spodziewać większej ilości analogicznych postulatów. Pełnomocnicy rodzin pilotów już domagają się badań toksykologicznych mających wykluczyć ich działanie pod wpływem środków odurzających. Tylko czekać kiedy we wznowionym przez prokuraturę śledztwie w sprawie śmierci generała Papały pojawi się postulat ekshumacji. Bo co do Karola Wojtyły to nie mamy chyba wątpliwości, że spokój jego wiecznego odpoczywania nie potrwa już długo. Exhumare subito!

W swoim dzienniku 17 lipca br. Janusz Palikot ironicznie stwierdził: „Trzeba ekshumacji wszystkich zwłok, bo być może Rosjanie je porwali i dziś przetrzymują na granicach dawnego imperium. Tak, jesteśmy szaleni. Jesteśmy wariatami – to Nasze Życie” [20]. Czy rzeczywiście jesteśmy wariatami? A może Nasze Życie – a w szczególności życie polityczne – rządzi się po prostu prawami rytuału, których logika wymyka się opozycji szaleństwa i rozumu? Nasza polityczna nekrofilia wydaje się bowiem nie mieć końca. Tak, wykopiemy Gosiewskiego! Wykopiemy też Jana Pawła II, generała Papałę, a jeśli będzie trzeba to i towarzysza Gierka! A wykopiemy ich nie dlatego, ażeby dowiedzieć się prawdy o przeszłości i wydać sprawiedliwy wyrok. Zasada, która dotychczas rządziła z ukrycia praktykami ekshumacji, pozostaje bowiem w mocy: otwórzmy kilka trumien, aby dowiedzieć się prawdy o sobie.


[1] W. Pięciak, Prezydent i premier za ekshumacją gen. Sikorskiego, “Tygodnik Powszechny”, 2008 – 06 – 28.

[2] M. Skowrońska, J. Tebinka, Ta ekshumacja to profanacja, „Gazeta Wyborcza”, 2008 – 11 – 25.

[3] Komunikat PAP z dnia 2009 – 01 – 29.

[4] P. Tunia, W. Roszkowski, Spisek nie został wykluczony, „Nasz Dziennik”, 2009 – 01 – 30.

[5] E. Furtak, Matka Stanisława Pyjasa: dajcie już spokój, proszę, „Gazeta Wyborcza”, Bielsko-Biała, 2010 – 03 – 19.

[6] Komunikat prasowy IPN z 24 marca 2010.

[7] Gazeta Wyborcza, 2010 – 03 – 19

[8] E. Łosińska, Krewni próbowali powtrzymać pogrzeb, „Rzeczpospolita”, 2010 – 06 – 18.

[9] M. Duda, W ciele Olewnika brakuje kawałków kości, „Gazeta Prawna”, 2010 – 01 – 28.

[10] M. Orłowska, Włodzimierz Olewnik: Oby to nie był mój syn, „Gazeta Wyborcza” Płock, 2010 – 01 – 26.

[11] Komunikat PAP z dnia  2010 – 01 – 20.

[12] P. Pytlakowski¸Gdzie jest Krzysztof, „Polityka”, 2010 – 01 – 20.

[13] Dostępne na stronie: http://popieluszko.centrumopatrznosci.pl/534/relikwie-ks-jerzego-popieluszki/

[14] A. Domanowska, Tajemnica relikwii księdza Jerzego Popiełuszki, „Gazeta Wyborcza”, Białystok, 2010 – 06 – 10.

[15] T. Wilkinson, Body of saint Padre Pio exhumed, on display in Italy, “Los Angeles Times”, 2008 – 04 – 25.

[16] Ewa Domańska, Diatanaty / Prochy, diamenty i metafizyka obecności, „Czas Kultury” 2005, nr 3-4, s. 51-61.

[17] Bolivar exhumed, The Economist Newsbook, Caracas, www.economist.com/blogs/newsbook/2010/07/ venezuela,  2010 – 07 – 22.

[18] T. Kurs, Olsztyn i Toruń wypromują się dzięki Kopernikowi, „Gazeta Wyborcza”, Olsztyn, 2009 – 11 – 15.

[19] G. Zawadka, Niepokoi mnie brak akt z Rosji, „Rzeczpospolita”, 2010 – 08 – 03.

[20] www.palikot.blog.onet.pl, 2010 – 09 – 01.

***

Tekst ukazał się w Res Publice Nowej nr 11 – 12 (2010), s. 128 – 135.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa