Paryż nie wrócił na prawo
Chociaż w skali kraju prawica w wyborach samorządowych odniosła zwycięstwo, Nathalie Kosciusko-Morizet z UMP przegrała walkę o fotel prezydentki Paryża z Anne Hildago. O czym marzyła prawica W ostatnich latach walka o widoczność francuskiej prawicy rozgrywała się […]
Chociaż w skali kraju prawica w wyborach samorządowych odniosła zwycięstwo, Nathalie Kosciusko-Morizet z UMP przegrała walkę o fotel prezydentki Paryża z Anne Hildago.
O czym marzyła prawica
W ostatnich latach walka o widoczność francuskiej prawicy rozgrywała się przede wszystkim na ulicach. Gwałtowny sprzeciw wobec małżeństw jednopłciowych od jesieni 2012 roku do wiosny 2013 roku dał pole skrajnej prawicy oraz identarystom zgrupowanym w Le Bloc identitaire, którzy w wyniku frakcyjnych podziałów w ostatnich dziesięcioleciach znaleźli się na marginesach pejzażu politycznego. Unia na rzecz Ruchu Ludowego (fr. Union pour un Mouvement Populaire, UMP), najważniejsza spośród partii opozycyjnych, poprzez długą i burzliwą pracę w parlamencie zdobyła przyczółki, wokół których mogą się jednoczyć wszyscy „niedzielni oburzeni“, występujący przeciwko apokaliptycznemu w ich retoryce rządowi Partii Socjalistycznej (fr. Parti Socialiste, PS). Po wyborach prezydenckich w 2012 roku tegoroczne wybory samorządowe są najważniejszym sprawdzianem dla prawicy, która po raz pierwszy od dawna poważnie liczyła na przesunięcie zwycięstwa na swoją szalę.
Plan rekonkwisty
Paryż, znany z tego, że od 1871 roku rządziły nim raczej ugrupowania prawicowe, został podany na tacy zjednoczonej lewicy w 2001 roku. Wówczas stolica żyła skandalami dotyczącymi dwóch zasłużonych skądinąd dla prawicy postaci: ustępującego pośród oskarżeń o malwersacje finansowe i sfałszowanie głosowań burmistrza Jeana Tiberiego oraz byłego ministra i przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego Philippe’a Seguina ze Zgromadzenia na rzecz Republiki (fr. Rassemblement pour la République, RPR), uwikładnego w procesy o nielegalne finansowanie partii. Od czasu zwycięstwa Bertranda Delanoë socjaliści i ich sprzymierzeńcy rozgościli się – wydawałoby się na dobre – w ratuszu, potwierdzając swoją przewagę w 2008 roku, kiedy Delanoë odnowił mandat. Dwukrotne zwycięstwo socjalistów dla wielu było niespodzianką.
Walka o dzielnice
Zwycięstwo w wyborach samorządowych bezpośrednio wpływa na skład francuskiego Senatu. Połowa składu wyższej izby francuskiego parlamentu jest odnawiana co trzy lata. Senatorowie są wybierani bezpośrednio przez elektorów, czyli przede wszystkim przez gminnych i miejskich radnych. Jednak wybory samorządowe liczą się same w sobie.
Warto odnotować specyfikę paryskiego systemu wyborczego, który uprzywilejowuje największe partie; podobne zasady obowiązują też w Lyonie i Marsylii. Paryż składa się z dwudziestu dzielnic (fr. arrondissements), z których każda ma mera i radę dzielnicy, podobnie jak wszystkie francuskie gminy. Wyborcy wybierają, kto wejdzie w skład rady dzielnicy. Liczba miejsc zależy od wielkości populacji danego arrondissement. Głosuje się na jedną z list partyjnych. Próg wyborczy do drugiej tury to 10%. Partia, która zdobędzie najwięcej głosów w drugiej turze, zdobywa połowę miejsc w radzie. Reszta miejsc jest dzielona proporcjonalnie między listy, które przeszły do drugiej tury, razem z listą zwycięską. A zatem, zgodnie z zasadą większościowej premii, zdobywając 50% głosów, zwycięska lista uzyskuje aż 75% miejsc w radzie dzielnicy. Radni wybierają spośród siebie mera.
Dodatkowo, obok radnych dzielnicy, te same listy rozdzielają również 163 miejsca w Radzie Paryża Paryża, która posiada uprawnienia większe niż rady dzielnic, a także wybiera mera Paryża. Radnych Paryża wybiera się według list zgodnie z regułami najpierw premii większościowej, a później proporcjonalności. W grze o merostwo chodzi zatem o zdobycie dzielnic. Jednak, skoro dzielnice mają różne rozmiary, wysyłają do ratusza różną liczbę radnych Paryża. Stąd najmniejsze arrondisements przynoszą kilku radnych, podczas gdy inne (15., 18.) z powodów demograficznych gwarantują przewagę w Radzie Paryża i decydują o obsadzeniu stanowiska mera.
W wyborach prezydenckich w 2012 roku Nicolas Sarkozy dostał 71% procent głosów w najzamożniejszej, szesnastej dzielnicy, a François Hollande również 70% w niesławnej „osiemnastce”. Tam kości zostały już rzucone. Kandydat UMP Claude Goasguen wygrał w szesnastce z miażdżącą przewagą (63,04%, drugi w kolejności Thomas Lauret 12,98%), podczas gdy w „osiemnastce” podobny wynik zdobył Eric Lejoindre z PS (62,42%). Dlatego w tym roku UMP koncentrowało się na strategicznych elektoratach dwunastej i czternastej dzielnicy, które zostały ogłoszone jako teren słynnej „rekonkwisty”. Rozległe i społecznie zróżnicowane, wydawały się jedynym terenem, na którym prawica może starać się o przewagę. Wygrana w 14., która, podobnie jak 12., przynosi aż ośmiu radnych, jest określana jako „konieczna”, żeby UMP mogło liczyć na ratusz.
Prezydentki
„Jedynką” na liście UMP w 14. arrondisement była Nathalie Kosciusko-Morizet. NKM, deputowana i mer gminy Longjumeau, Essonne pochodzi z rodziny urzędniczej szlachty, którą w La Noblesse d’État Grandes écoles et esprit de corps analizował Pierre Bourdieu. Po ukończeniu Ecole Polytechnique stała się bliską współpracowniczką Jacquesa Chiraca. Początkowo związana ze Zgromadzeniem na Rzecz Republiki, od 2007 roku jest związana z UMP, w której odpowiadała za sprawy związane z ekologią. W 2010 roku została ministrą ds. ekologii, zrównoważonego rozwoju, transportu i mieszkalnictwa w gabinecie Nicolasa Sarkozy’ego. Znana ze swoich raczej umiarkowanych przekonań, wstrzymała się od głosu w czasie głosowania nad małżeństwami jednopłciowymi, natomiast podczas pełnienia funkcji rzeczniki Sarkozy’ego w czasie kampanii w 2012 roku niejednokrotnie wypowiadała się ostro w kwestiach imigracyjnych. W czasie kampanii Nathalie Kosciusko-Morizet starała się porzucić swój wizerunek bon-chic-bon-genre – przedstawicielki paryskiej klasy wyższej. Pomimo chęci dokonania wizerunkowej zmiany, swoją kampanię koncentrowała na walce z rosnącym na ulicach brudem i przestępczością. Jej przenosiny z Essonne do 14. dzielnicy media określiły jako skok ze spadochronem. NKM argumentowała: „To przede wszystkim osobisty projekt, ponieważ zdecydowałam się żyć tutaj z moją rodziną”. Podkreślała, że jej starszy syn urodził się w „czternastce”, a babcia prowadziła aptekę na rogu bulwarów Montparnasse i Raspail.
Ambicje NKM wydają się odpowiadać innemu adresowi: 55, rue du Faubourg Saint-Honoré, gdzie mieści się Pałac Elizejski. Być może dlatego mieszkańcy „czternastki” jej nie zaufali. Kosciusko-Morize zdobyła 46,91% głosów, a jej kontrkandydatka z dzielnicy Carine Petit – 53,08%, przyczyniając się do ogólnego sukcesu Anne Hildago z Parti Socjalistycznej. Co ciekawe, sama Hildago, która kandydowała w „piętnastce”, również nie zwyciężyła we własnej dzielnicy, uzyskując zaledwie 36,62% głosów wobec 63,37% Philippe’a Goujon, wybranego na drugą kadencję. Jednak mimo tej osobistej porażki Hidalgo lewica wygrała w 11 z 20 dzielnic. Paryż ma zatem pierwszą w historii prezydentkę, co ustępujący mer Bertrand Delanoë dość arogancko skomentował słowami: „po raz kolejny Paryżanie są prekursorami”, chociaż kobiety wygrały też m.in. w Lille (trzecia kadencja Martine Aubry) i Nantes (pierwsza kadencja Johanne Rolland).
Anne Hildago ma hiszpańskie korzenie. Urodziła się w San Fernando, dorastała w Lyonie, a obywatelstwo francuskie uzyskała w wieku 14 lat, a od 2003 roku ma też ponownie obywatelstwo hiszpańskie. Nie skończyła żadnej z prestiżowych grands écoles, za to lewicujący uniwersytet w Nanterre. Między 1997 a 2002 rokiem zajmowała się polityką społeczną w gabinecie Lionela Jospina. Od jedenastu lat była bliską współpracowniczką ustępującego mera Paryża. Swoją kampanię Hidalgo prowadziła od hasłem Paris qui ose, czyli „Paryż, który się ośmiela” – być jeszcze bardziej „kreatywny”, „partycypacyjny” i „przyjazny” niż za kadencji Delanoë. Trzeba przyznać, że bilans rządów poprzedniego mera nie był najgorszy. Poprawiono niedogodności życia w mieście dzięki systemowi rowerów Vélib, miejskim festiwalom takim jak la Nuit Blanche, czy cieszącą się popularnością miejską plażą. Poza tym ponownie oddano w gestię miasta wodociągi, zbudowano przedszkola i mieszkania socjalne, wszystko to bez nadmiernej podwyżki podatków i przy utrzymującej się na tym samym poziomie przestępczości.
„Le Figaro” określił Hidalgo jako „mało charyzmatyczną, ale z solidnym temperamentem”, wytykając jej, że jako mdła kandydatka spełnia oczekiwania wygodnie lewicujących Paryżan, zupełnie niezainteresowanych tym, co dzieje się poza dobrymi dzielnicami miasta. W kontrze do tej łatki Hidalgo musi „ośmielić się” rozwiązać problem mieszkań socjalnych (których wciąż brakuje 135 000), a przede wszystkim „przekroczyć Bulwar Peryferyjny Paryża”, poprawiając jakość życia na przedmieściach poprzez wzrost inwestycji, budowę mieszkań i budynków użyteczności publicznej, takich jak uniwersytety. Paryskiej aglomeracji, w której rozwarstwienie społeczne widać po krótkiej podróży metrem, w następnej dekadzie z pewnością nie wystarczą już tylko kosmetyczne zmiany.