Parametryzacja nauki a dobro wspólne
Zmierzająca z pozoru do wzrostu efektywności parametryzacja nauki prowadzi w istocie do biurokratycznych absurdów. A przecież cel w postaci adekwatnego wyrażenia potencjału badawczego jednostek jest trudny do zakwestionowania, a jego odpowiednia realizacja mogłaby stymulować rozwój […]
Zmierzająca z pozoru do wzrostu efektywności parametryzacja nauki prowadzi w istocie do biurokratycznych absurdów. A przecież cel w postaci adekwatnego wyrażenia potencjału badawczego jednostek jest trudny do zakwestionowania, a jego odpowiednia realizacja mogłaby stymulować rozwój nauki.
Specyfika humanistyki i dobro wspólne
Formułując opinię w sprawie parametryzacji jednostek naukowych zgłaszam swoje pytania i wątpliwości oraz „propozycje” zadośćuczynienia – jak uważam – biurokratycznym intencjom parametryzacji i scjentystycznie dyskryminującym humanistykę rozwiązaniom dotychczasowym.
Liczę się z tym, że moje spostrzeżenia wynikać mogą z tego, że nie uczestniczyłem „od kuchni” w ich koncypowaniu i mogę pochopnie pojmować ich sens i nietrafnie interpretować przyjęte rozwiązania. Niemniej pozwalam sobie zgłosić moje rozumienie parametryzacji, unikając wielu dyskusyjnych szczegółów, aby nie zajmować zbyt wiele czasu moim adresatom.
Idea wyrażenia w jakiś sposób efektywności badawczej jednostek, aby móc dysponować pieniędzmi w sposób stymulujący rozwój nauki, jest trudna do zakwestionowania. Dysponent pieniędzy ma prawo do wydawania ich wedle prerogatyw, które posiada, oraz w imię wartości/celów, które sobie stawia. Musi więc uniformizować podległe mu jednostki wedle kryteriów umożliwiających ich hierarchizowanie.
Byłoby dobrze, gdyby skale hierarchizowania odpowiadały idei dobra wspólnego. Ta wzniosła formuła musi być konkretyzowana i operacjonalizowana tak, by można było posłużyć się nią w praktyce, musi być przełożona na konkretne czynności, które ludzie mogliby wykonać. Dobrze byłoby, aby instrumentarium informatyczne stwarzało szansę na realizację skomplikowanych operacji gromadzenia i przetwarzania danych, a więc ewentualne alibi pracochłonności parametryzowania nie wpływało na jej jakość.
Owa idea dobra wspólnego w sferze nauki może odnosić się bądź to do jej wyobrażenia jako science lub też oprócz science dostrzegać się będzie ją także jako lettre. Przy czym, w obszarze science można uwzględniać nauki i dyscypliny tzw. czyste oraz stosowane, mające swe praktyczne ucieleśnienia. Nadto, wśród nauk społecznych i humanistycznych korzystne byłoby traktować odrębnie te o standardzie metodologicznym przyrodoznawczym oraz humanistykę.
Ostatnia parametryzacja przedkłada wizję nauki na modłę badań mających swe przedłużenia praktyczne i to pod postacią konkretnych techniczno-technologicznych rozwiązań. Wprawdzie deklaruje się, że w parametryzowaniu humanistyki i nauk społecznych wzięto pod uwagę ich specyfikę, jednak uczyniono to pobieżnie, o czym poniżej.
Dyskryminacja wydziałów uczelni
W parametryzacji ostatniej, przeprowadzonej pospiesznie w roku 2010, zasadnicze wątpliwości budzi takie zestawienie jednostek naukowych, aby stworzyć szansę na wysforowanie do grupy najwyższej jak największej liczby instytutów PAN-owskich i instytutów badawczo-rozwojowych. Ich awans jest prawdopodobnie skutkiem dogodnych dla nich kryteriów parametryzacji: po pierwsze, mnożenie liczby i rodzajów tzw. grup jednorodnych, w których mogłyby one być klasyfikowane oraz, po drugie, wewnątrz nich arbitralność podziału na kategorie. Zadziwiające, jak od ostatniej parametryzacji wzrosła pozycja tych placówek. Można powiedzieć, że dokonały one rewolucyjnej zmiany jakościowej. Już samo to budzi nieufność.
Jednostki badawcze (instytuty PAN-owskie) zestawione z dydaktyczno-naukowymi (wydziały uczelni) to nieporozumienie porównujące podmioty ustawowe o innych funkcjach. Jedne zostały do uprawiania nauki utworzone (jednostki PAN-owskie i placówki badawczo-rozwojowe), drugie (wydziały uczelni) to przecież – bywa często – przypadkowe konglomeraty nauk i dyscyplin powstałe losowo i często z przyczyn pozanaukowych (zadawnionych historycznie okoliczności: dydaktycznych, organizacyjnych, finansowych, kadrowych), to połączone w wydziały różne nauki i dyscypliny, będące na rożnych etapach swego rozwoju: dopiero co powstałe i te, które mają ustabilizowaną od lat strukturę i dojrzały potencjał.
Wydziały to zazwyczaj związki instytutów (katedr), prowadzące kierunki studiów i dlatego tak a nie inaczej zorganizowane. Jednostki zorganizowane nie wedle kryteriów „nauka/badania”, lecz raczej wedle kryteriów „dydaktyka” lub innych, pozanaukowych okoliczności „historycznych”. Rzadko jest tak, że wydziały to jednorodne jednostki uczelni reprezentujące określoną dziedzinę Nauki przez duże N (patrz Wydział Fizyki, Wydział Biologii…)
Zestawiania instytutów PAN z wydziałami uczelni to porównywanie nieporównywalnego. „Efektywność naukowa” tych jednostek, które wyróżniono w dotychczasowej parametryzacji, zaciemnia obraz rzeczywistej aktywności i efektywności naukowej. Ta bowiem prowadzona jest w obrębie dziedzin nauki i dyscyplin naukowych. Nauka na uczelniach jest zorganizowana i realizuje się w instytutach (katedrach, i dalej zakładach) a nie na wydziałach. Zamiast ją oceniać, parametryzuje się podmioty prawne (ustawowe, statutowe), będące skutkiem zastanego porządku prawno-biurokratycznego, a nie pracę ludzi w środowiskach i obszarach ich kompetencji, tj. dziedzinach wiedzy i dyscyplinach czy subdyscyplinach naukowych.