Odgrzewany węgierski gulasz
Przez długi czas politycy węgierscy mieli problem z potępieniem rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Było to nie tylko spowodowane budowanym od 2010 r. nowym aliansem z Moskwą, ale i „prywatną wojną” Budapesztu z Kijowem oraz trwającą przebudową węgierskiej świadomości.
Na Wzgórzu Zamkowym ruch jest ograniczony, bo okolice zamku zamieniono w wielki teren budowy, a dodatkowo znalazły się tam siedziby najważniejszych osób w państwie. Tutaj z parlamentu przeniesiono najpierw prezydenta, a następnie premiera Węgier. Decyzję o przeprowadzce urzędu premiera podjęto w 2014 r., kiedy przez Budapeszt przetoczyła się fala antyfideszowskich manifestacji. Na placu Kossutha, przed parlamentem gromadziły one tysiące, najczęściej młodych osób, które domagały się ustąpienia premiera, rozliczenia z nadużyć, „zmiany rządu”, „Europy”, „demokracji”. Ktoś wtedy uznał, że plac zbytnio sprzyja organizacji wielkich manifestacji i zdecydowano o wyprowadzeniu najważniejszych urzędów na wzgórze zamkowe, gdzie znacznie łatwiejsze będzie zapewnienie władzy spokoju.
Układanie się z Moskwą
Do węgierskiej ulicy nie dociera huk bomb spadających na ukraińskie miasta, trzask rozpadających się murów, osuwających się ścian grzebiących pod sobą starców, którzy nie zdążyli zareagować na syreny alarmowe, płacz dzieci i kobiet zabijanych, gwałconych przez rosyjskich agresorów. Przygłusza je skoordynowana kanonada węgierskich mediów – rządowych i prorządowych uprawiających propagandę jak w czasach komunizmu. Z nich społeczeństwo może usłyszeć o „słusznej wojnie prowadzonej przez Moskwę”.
Nad Dunajem, który niegdyś był modry, a teraz dopiero wraca do dawnego koloru, obserwujemy zacieśnienie relacji węgiersko-rosyjskich. Orbán z Putinem spotykają się niemal co roku. Od powrotu FIDESZ-u do władzy, to już jedenaście razy. Po raz pierwszy premier Węgier przyjechał do Moskwy w listopadzie 2010 r., w przededniu objęcia przez Węgry przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej. Putin wyraził wtedy nadzieję, że prezydencja węgierska przyczyni się do polepszenia kontaktów między UE a Rosją, a Orbán, że relacje węgiersko-rosyjskie zostaną teraz zbudowane na nowym fundamencie. Obaj politycy zgodzili się, że ważnym było dla nich jeszcze inne spotkanie, które miało miejsce niemal rok wcześniej.
Była jesień 2009 r. Na zaproszenie przewodniczącego rosyjskiej Dumy, do Sankt Petersburga przyjechał przewodniczący opozycyjnej partii FIDESZ – Orbán. Tam na marginesie kongresu partii Jedna Rosja, spotkał się z jej przewodniczącym, a jednocześnie prezydentem Rosji – Putinem. Jak się potem okazało, wtedy to u Orbána doszło do „cudownej” przemiany, którą można porównać do tej opisanej już w Dziadach. Była to jednak przemiana à reburs – tak jakby Konrad zamienił się w Gustawa, a nie odwrotnie. Od lat obserwatorzy węgierskiej sceny politycznej zastanawiają się, co się wtedy wydarzyło, że późniejszy premier Węgier porzucił całkowicie antyrosyjską retorykę i stał się jednym z najwierniejszych przyjaciół Putina. W kilka miesięcy po tamtym spotkaniu, do Moskwy udali się dwaj wysłannicy Orbána, którzy w siedzibie dawnego KGB, a obecnie FSB, przeprowadzili rozmowy na tematy gospodarcze. O czym? Można tylko snuć przypuszczenia, na podstawie późniejszych interesów węgiersko-rosyjskich.
Węgrzy kończą z rusofobią
W ostatnich latach obserwujemy jednak nie tylko przemianę premiera Orbána. Następuje ona także w węgierskim społeczeństwie, a to już jest niewątpliwe osiągnięcie rządzącej w Budapeszcie ekipy. W ciągu dwunastu lat władzy FIDESZ-u Węgrzy, którzy od XIX wieku (m.in. ze względu na to, iż w 1849 r. Rosja carska pogrzebała węgierskie marzenia o niepodległym państwie, a potem w 1956 r. zrobiły to wojska sowieckie) mieli nastawienie antyrosyjskie i antysowieckie, zaakceptowali zmianę polityki rządzących, ich sojusz z Putinem i dzisiejszą Rosją. Widać to, m.in. w badaniach na temat trendów w Europie Środkowej i Wschodniej przeprowadzonych na potrzeby słowackiego GLOBSEC-u w 2021 r. Według nich, tylko 13 proc. ankietowanych określiło USA jako strategicznego partnera Węgier. Za to aż 35 proc. upatruje go w Rosji.
Ocieplenie relacji z Moskwą odbija się na obchodach rocznicy wydarzeń 1956 r. Ich znaczenie zaczęło jakby maleć. Z oficjalnych wystąpień wyparowała antysowiecka retoryka, coraz więcej miejsca zajmuje aktualna polityka. Premier mówi o dumnych Węgrach i o wrogach. A tymi są – jak to definiował w przemówieniu 23 października 2021 r. – migranci, Unia Europejska, w której „unosi się duch Breżniewa”, „lewicowa” opozycja, która „walczy o to, kto będzie później namiestnikiem Györgya Sorosa i Brukseli” oraz o to, „żeby wyrwać z rąk Marii Węgry i rzucić je pod nogi Brukseli”.
Perswazja poprzez strach
W czasie kampanii wyborczej w 2022 r., odbywającej się już w cieniu wojny rosyjsko-ukraińskiej, do wyobraźni węgierskich wyborców przemówiła argumentacja Orbána i jego mediów, że tylko jego rząd obroni Węgrów przed wojną, w którą „chciałaby wplątać Węgry opozycja”, gotowa wysyłać do Ukrainy sprzęt i uzbrojenie, a także otworzyć kraj na tranzyt broni dla Kijowa. Węgrzy uwierzyli też, że tylko rząd Orbána, dzięki bliskiej współpracy z Putinem, zapewni im niskie ceny paliw i gazu, a tym samym koszty utrzymania.
Argumentacja ta przemówiła do wyobraźni węgierskich wyborców nie tylko z powodu wojny, ale i w wyniku trwającej niemal od czasu aneksji Krymu przez Rosję, kampanii medialnej przeciwko Ukrainie. Zaostrzyła się ona po uchwaleniu w 2017 r. przez Kijów nowej ustawy oświatowej, ograniczającej możliwość edukacji w językach mniejszości narodowych. Ostro zaatakowała ją Moskwa, twierdząc, że „stanie się (ona) aktem „etnozabójstwa” rosyjskiej ludności na Ukrainie”. Temu atakowi zawtórowali Węgrzy domagając się, aby ustawa została wycofana. (Gwoli ścisłości trzeba przyznać, że akceptowalne dla Polski rozwiązanie znalazł rząd PiS w podpisanym przez minister Annę Zalewską bilateralnym porozumieniu, jeszcze w 2018 r.) Wobec odmowy Kijowa, Budapeszt sięgnął po broń, która zaskoczyła wszystkich. Zaczął blokować współpracę Ukrainy z NATO. Robił to bez wsparcia jakiegoś innego kraju NATO. Odmówiła mu tego V4, a nawet Warszawa, na zrozumienie której liczył szczególnie. Węgrzy byli w tym jednak tak konsekwentni, że jeszcze tuż przed rosyjską agresją uniemożliwili włączenie Ukrainy do NATO-wskiego centrum do walki z cyberprzestępczością, co skrytykowała m.in. Polska ustami wiceministra spraw zagranicznych Marcina Przydacza.
W 2021 r. Budapeszt uderzył w Kijów podpisując nową umowę z GAZPROM-em, która przewidywała dostarczanie gazu z ominięciem ukraińskiego gazociągu. Przez cały ten czas w mediach węgierskich trwała kampania krytykująca Ukrainę jako kraj przesiąknięty nacjonalizmem, dążący do zniszczenia węgierskiej mniejszości na Zakarpaciu, a do tego uzależniony od Sorosa. W lutym 2022 r. skonfliktowane z Ukrainą Węgry łatwo przyjęły narrację rosyjską o Ukrainie faszystowskiej i o słuszności „specjalnej operacji wojskowej”.
Symptomatyczna w tym kontekście wydaje się być potyczka twitterowa, w której na tydzień przed wyborami węgierskimi, Maria Schmidt, prezeska Muzeum Terroru oraz Instytutów XX i XXI wieku (osoba niezwykle wpływowa na Węgrzech) próbowała przypisać Ukrainie winę za 1956 r. W reakcji na krótki wpis brytyjskiego komika, Johna Cleese, który zapytał:„Kto brutalnie zaatakował Węgry w 1956 r.?” i dał do wyboru Rosjan i Ukraińców odpisała: „Inwazji dokonały wojska sowieckie, w których byli też Ukraińcy. Na podstawie decyzji Ukraińca (sic!), N. Chruszczowa”.
Jak się rodzą mity
Lekceważona nad Wisłą prorosyjskość Budapesztu zaczęła kłuć w oczy dopiero w dniach wojny w Ukrainie. Sfrustrowani i zdezorientowani niektórzy węgierscy znajomi pytają mnie o to, kiedy wreszcie polski rząd stanie się bardziej pragmatyczny, zacznie mówić wspólnym głosem z Węgrami, by mogły powrócić dobre kontakty polsko-węgierskie. Dodatkowo ostrzegają – Ukraina w NATO i UE to zagrożenie dla Węgier, Polski, dla całego regionu, a nawet dla struktur euroatlantyckich.
Od przypadkowo poznanych Węgrów słyszę też pytanie, dlaczego Polska realizuje politykę amerykańską i przestrogę, że za to słono zapłaci. Kiedy pytam, skąd im to przyszło do głowy, wzruszają ramionami. Wolą mówić o tym, że w przeciwieństwie do naszego, ich rząd prowadzi racjonalną politykę dobrych relacji z Putinem. Dzięki temu mają najtańsze paliwo w Europie, i to bez żadnych manipulacji podatkami, tani gaz, a w konsekwencji tańsze koszty utrzymania. Poza tym w Ukrainie mieszka węgierska mniejszość i dlatego stojąc z boku, dystansując się do „nieswojej wojny” bronią swoich rodaków. Choć 15 marca opozycja wzywała, żeby naród węgierski stanął po stronie Ukrainy, w czasie wyborów wybrał on Orbána i jego opcję prorosyjską. Premiera, który dopiero w miesiąc po wyborach przyznał na Facebooku, że przyczyną wojny w Ukrainie jest rosyjska napaść na ten kraj.
Tu warto przypomnieć słowa pierwszego i, jak dotąd, jedynego węgierskiego laureata literackiej nagrody Nobla, Imre Kertésza. W 2012, w wywiadzie dla francuskiego dziennika „Le Monde”, oceniając stosunki panujące na Węgrzech, odwołał się on do słów francuskiego malarza Marchela Duchampa: „Nie ma rozwiązania, ponieważ nie ma problemów” i wytłumaczył, że na Węgrzech dzieje się to samo, co w czasach Kádára. „Orbán zaczarował naród tak, jak zrobił to szczurołap”. Dalej, mówiąc o tym „dlaczego Węgrzy zawsze stają po złej stronie?” stwierdził, że „zawsze mieli oni pociąg do błędów”. Również wtedy, w 2012, kiedy wybrali konflikt z Brukselą i w obronie wartości narodowych stworzyli iluzję, że tylko w ten sposób mogą obronić swoją suwerenność. Podkreślił, że „jest to kolejna zła decyzja, ale i ona nie jest niczym nowym”.
Kádár jest nadal popularnym politykiem na Węgrzech. Jak wykazały badania przeprowadzone w 1989 r. przez węgierski Instytut Badania Opinii Publicznej naród uwielbiał jego gulaszowy komunizm, z prostym przepisem: 1. Polityk powinien być purytaninem. 2. Ważne, żeby dużo rzeczy było „za darmo”. 3. Ważne, żeby wszystko było stale trochę lepsze – tj. poziom życia się poprawiał. 4. Od wolności ważniejszy są spokój i pieniądze. (hierarchia wartości wyłaniająca się z tamtego, niejawnego badania upubliczniona przez Zsuzsannę Wirth w artykule z 2013 r. Kadar robił to tak dobrze, że nie możemy się od niego odzwyczaić). Według przeprowadzonego w 2017 r. badania Fundacji Friedrich Ebert, na temat marzeń Węgrów, ponad 44 proc. ankietowanych, rządy Jánosa Kádára oceniło jako najlepszy okres w historii Węgier w ciągu ostatnich stu lat.
Jak widać, wymyślony przez Kádára przepis na gulasz ciągle cieszy się powodzeniem wśród wielu węgierskich smakoszy. Spośród wszystkich rządów po zmianie systemu najlepiej ten stary przepis opanowali politycy FIDESZ-u. Dlatego jego zadowoleni z ekonomicznej sytuacji kraju wyborcy czytając wpisy na Facebooku o tym jak węgierscy mieszkańcy Zakarpacia modlą się za Putina i czekają na jego armię jak na wybawienie (pytanie czy są one prawdziwe, czy są fake newsami?!) wolą nie słuchać o historii, o losie, który spotkał polskich Żydów, którzy mieszkali na terenach zagarniętych Polsce przez Rosjan po 17 września 1939 r. Kiedy hitlerowskie Niemcy wypowiedziały Rosji wojnę, z kwiatami witali wkraczające do ich wsi i miasteczek wojska „cywilizowanego świata”. O tym, jak dalej potoczyła się ich historia, mieszkańcy Europy, szczególnie Europy Środkowej powinni zawsze pamiętać. Wojna rządzi się własnymi regułami, przekonał się w 1938 r. też premier Wielkiej Brytanii – Chamberlain w czasie rozmów z Hitlerem i to doświadczenie powinno wystarczyć całym pokoleniom polityków, nawet jeśli uważają, że oni są sprytniejsi.
Leszek Hensel – hungarysta, dyplomata, specjalista ds. Europy Środkowej i Bałkanów.
Fot. Hanna Balan / Unsplash.
Artykuł ukazał się w „Gazecie Wyborczej”. Publikacja za zgodą Redakcji i Autora.