Niespełniona obietnica
Książki z zakresu historii nauki, idei, ekonomii są sporą rzadkością, ale często dają czytelnikowi cenną możliwość zajrzenia w nasze dzieje z zupełnie nowej perspektywy. Zwykle najważniejsze władcy, bitwy i konflikty stają się tylko tłem dla […]
Czas kiedy idea pieniądza powstawała sięga zarania cywilizacji. Niestety autor poświęcił temu okresowi zaledwie kilka stron – głównie w zakresie porównań do czasów dzisiejszych, zaś wzmianki o Fenicjanach, których za wynalazców pieniądza się uważa, trudno się doszukać. Dla Fergusona historia pieniądza rozpoczyna się dopiero w XII-wiecznej Europie Zachodniej, zaś reszta świata jest traktowana wzmiankowo – z wyłączeniem oczywiście państw, których pominąć się nie dało, takich jak Chiny, Rosja czy Japonia. Bardzo ciekawe przykłady np. z wyspy Jap zasłużyły jedynie na pół linijki – choć gigantyczne kamienie służące tam za walutę bardzo wiele mową o idei pieniądza. Typowym dla zachodnich pisarzy jest również pomijanie lub deprecjonowanie dokonań kultur antycznych. Autor datuje powstanie instrumentów pochodnych na XIX w. kiedy wiemy o używaniu opcji (np. opcji używania tłoczni oliwy w najbliższym sezonie) już u starożytnych Greków.
Wydaje się, że głównym powodem takiego podejścia do tematu autora jest fakt, że nie zamierzał on pisać o historii finansowej świata, ale o zachodnich rynkach finansowych, a konkretniej: ostatnim kryzysie. W tej sytuacji zarówno starożytność, jak i nieeuropejskie (a nawet jeszcze wężej – nieanglosaskie) przykłady są jedynie ilustracją i kontrastem dla tezy autora, że wykształcone rynki finansowe mogą stanowić o powodzeniu rozwoju gospodarczego i to nie je należy winić za ostatnie problemy. W tym kontekście jako opisie rozwoju rynków kapitałowych od średniowiecznej Wenecji do Wall Street książka ta staje się pozycją ciekawą. Prześledzenie historii instytucji finansowych oraz magnatów: począwszy od Rothschilda, a na Sorosie skończywszy, pokazuje, że świat finansjery jest żywy i emocjonalny – w przeciwieństwie do obiegowego wyobrażenia, ze sprowadza się do dodawania długich słupków liczb. Ciekawa jest także próba ułożenia zmian zachodzących na rynkach w formę jak gdyby naturalnej ewolucji ku postaciom bardziej doskonałym. Obietnica „historii świata” jest jednak mocno na wyrost.
Wart uwagi jest czas powstawania tej książki, czyli wiosna 2008 roku, kiedy to pierwsze owoce kryzysu finansowego zaczynały być widoczne. Szkoda tylko, że – zdając sobie sprawę, że kryzys dopiero się zaczyna – autor nie wstrzymał się z publikacją. Dziś, prawie 3 lata później, do objaśnienia jest znacznie więcej, a doświadczenia, przez które przeszliśmy, są coraz trudniejsze do porównania z wydarzeniami przeszłymi. Całkiem niewykluczone, że właśnie obserwujemy zapaść systemu finansowego znanego od lat. Kolejne bankructwa państw europejskich oraz gigantyczne zadłużenie USA wieszczą hiperinflację. Słychać o konieczności powrotu do kruszcu jako podstawy pieniądza, a niewątpliwie byłby to krok wstecz, biorąc pod uwagę ewolucyjną historię opowiedzianą przez Fergusona. Prawdopodobnie na próby opisu i objaśnienia i podsumowania minionych wydarzeń jest jeszcze za wcześnie, a za mało jeszcze wiemy, by snuć prognozy na przyszłość. Mając na uwadze te zastrzeżenia, warto jednak zagłębić się w lekturze, by poznać zarówno wycinek historii finansów, jak i stan umysłu ekonomistów na początku kryzysu.